Jej wzrok prawie zabijał, ale mój
towarzysz nic sobie z tego nie robił, tylko odwzajemniał spojrzenie i nadal
sączył bardzo mocnego drinka – uznał, że skoro ja nie piję, to on
weźmie mój kieliszek wódki na siebie. To jeszcze bardziej rozsierdziło kobietę,
która – jak Mastema raczył mi wyjaśnić, zanim oberwał z liścia po raz pierwszy
– okazała się być demonem przysłanym do mojego małego domku, by sprawdzić, co
porabia mój ochroniarz i dlaczego nie melduje się z raportami tak, jak
powinien.
– Ale z ciebie świr! – zagrzmiała Mazdeckie i przejęła od niego szklankę, by wypić całą jej zawartość. – Miałeś ją obserwować i donosić, a nie zrobić sobie z niej zwierzątko domowe! – prawie że krzyczała, na co uniosłam brew. Demon zaś prawie płakał za utraconym drinkiem. – I co ty masz na sobie?! Spodnie? Przecież nie jesteś człowiekiem!
– A ty nie możesz wypijać ot tak mojego bosko złego i krwistego drinka! – Mastema również się oburzył, przez co jego głos zmienił natężenie. – Nie mam już więcej wódki!
Nie odzywałam się, bo to była radość widzieć dwoje demonów i czekać, aż zaczną się kłócić. To mogłoby wyglądać ciekawie.
– Poza tym – demon wskazał palcem na piekielną koleżankę – kim ty jesteś, by mnie osądzać? Sama zjawiłaś się tu nie w szacie, a w ubraniach człowieka!
Miał rację – demonica założyła na siebie koszulkę, ciemne dżinsy i skórzaną kurtkę, a na nogach miała botki na niebotycznie wysokim obcasie. Do tego ta jej uroda wprost z południa Europy i już mogła zwodzić mężczyzn i nie tylko na pokuszenie niczym prawdziwa femme fatale.
Z pewnością zmierzając tutaj, napotkała wiele spojrzeń zainteresownych nią panów. Dziwne, że żaden nie przyszedł tu za nią.
– Bo nie pozwolili mi wyjść inaczej! – Mazdeckie wyglądała na niezadowoloną, co chwila drapała się po ręce, jakby dostała wysypki. Chyba nie każdy demon dobrze znosi kontakt z bawełną i innymi materiałami. – Kazali mi się za bardzo nie wyróźniać i...
– Może wejdziesz? – zapytałam, wreszcie mając możliwość dołączyć do rozmowy. – Nie powinno się trzymać gości w progu. – Uśmiechnęłam się do niej. – Zapraszam.
Nie wyglądałą na zachwyconą tym pomysłem, ale kiedy Mastema odsunął się od drzwi, by zrobić jej miejsce, nie miała innego wyjścia, jak po prostu wejść do środka.
– Chcesz może coś do picia? – zadałam kolejne pytanie, po czym zdałam sobie sprawę z gafy, jaką i tak przy swoim dobrym wychowaniu palnęłam. – Tak w ogóle to jestem Elizabeth. – Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam rękę w jej stronę. – Możesz mówić mi Lizzie.
Demonica spojrzała na mnie, potem na Mastemę. Wróciła wzrokiem z powrotem i uścisnęła mi dłoń, ale dało się wyczuć dystans, jaki sobie narzuciła, by za bardzo się ze mną nie spoufalać.
– Lizzie? – powtórzyła. – Tylko mi nie mów, że temu tutaj wydaje się, że jest twoim Darcym.
– No ej! – ożywił się mój ochroniarz. – Nic ci do tego! Poza tym, obecnie idzie mi znacznie lepiej!
Mazdeckie pokręciła głową.
– Właśnie widzę. – Jej czerwone oczy same w sobie budziły grozę. – Jak ten pajac powiedział, nazywają mnie Mazdeckie, bo im jeden ziemski serial za bardzo przypadł w Piekle do gustu, ale wolałabym, byś zwracała się do mnie po imieniu.
– Czyli że jak?
To pytanie nie pochodziło z moich ust. Mastema oberwał w twarz kolejn raz, co wyraźnie mu się nie spodobało.
– Wiedziałąm, że to wyprzecie, wy durne dupki. – W jej głosie był jad, którego można by się spodziewać po istocie takiej jak ona. – Jestem Agniel. I chętnie napiję się piwa.
Wciąż uśmiechając się, podeszłam do lodówki, by wyciągnąć z niej butelkę, kiedy nagle poczułam coś ostrego wbijającego mi się w plecy. Serce na chwilę zatrzymało się, po czym zaczęło tłuc mi się w piersi jak oszalałe. Krew szumiała mi w uszach, oblało mnie ciepło i chwila dzieliła od ataku paniki, którego nie miałam od dłuższego czasu. Moje ciało czuło, że jest w niebezpieczeństwie, ale ja nie byłam w stanie nic zrobić, tak mnie sparaliżowało.
Za to demon był inny, słyszałam, jak się przemieszcza, by znaleźć się bliżej mnie.
– Co ty wyrabiasz?! Schowaj ten miecz, do jasnej cholery!
To nie zadziałało. Poczułam ból i krzyknęłam, gdy ostrze weszło głębiej.
– Mazdeckie
– Cicho siedź! – zagrzmiała, a po moich policzkach popłynęły łzy strachu. – Jeden nieprzemyślany ruch, a przebiję ją na wylot!
Nie chciałam umierać, tak wielu rzeczy jeszcze nie zrobiłam.
– Dlaczego?
Mastema może i chciał zyskać trochę czasu, nim jego koleżanka zajmie się mną, jak na demona przystało, ale to mi nie pomagało. Krwawiłam i wiedziałam, jak słaba jestem. Jak człowiek.
– Bo poszedłeś o jeden krok za daleko, bracie – oznajmiła. – Miałeś ją pilnować i straszyć, nie się z nią zaprzyjaźniać czy nawet się w niej zakochiwać. Jest naznaczoną Diabła i właśnie do niego ją teraz zabiore, jak mi to polecono.
Nim do końca przyswoiłam te słowa, Agniel pchnęła mocniej i miecz przeszedł przez cały mój tyłów. Krzyknęłam, gardło wypełniła mi krew, którą zaczęłam pluć. Wokół mnie powietrze zaczęło drgać, świat stawał się ciemnością, a ja zapadałam w nią niczym w sen.
Taki, z którego mogę się już nie obudzić.
krótki, ale przyjemny tekścik. super wymyśliłaś imię dla Mazdeckie, żeby było podobne do Maze z Lucka c: Ciekawe zakonczenie, czekam na jego dalsza cześć!
OdpowiedzUsuń"Novia" to jest jedno z tych uniwersów, które w sumie najsłabiej pamiętam, i dopiero w trakcie czytania przypominam sobie bohaterów, czy raczej bohatera, Mastemę (go najbardziej pamiętam), bo co do reszty to nie jestem pewna, czy już w tekstach się pojawiali.
OdpowiedzUsuńImię "Mazdeckie" brzmi mi trochę tak po rosyjsku! Jak to imię się w ogóle czyta? Musisz mi to nagrać, przeczytać przez telefon albo napisać w wersji fonetycznej na Messengu.
Kurna. Zakończenie wbija w siedzenie. Brutalnie. Podoba mi się to. Co prawda miałam nieco problem z rozróżnieniem chwilami, który bohater się wypowiada (może jakaś rozstrojona dzisiaj jestem), ale bardzo miło się czytało. Chcę się dowiedzieć, co się stało z ziomeczką przebitą mieczem.
Mam nadzieję, że długość mojego komentarza jest satysfakcjonująca i nie poślesz mnie za nią do... piekła XD.