Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

poniedziałek, 22 kwietnia 2019

[11] Zapisani: Es un poco complicado ~Miachar


            Mam imię i nazwisko dla pisarza. Ale ono zapisane gdzieś, gdzie tylko wytrwali dotrą.

           


            To był ciężki dzień. Nie tylko dlatego, że noc była, jaka była choć poranek mnie zachwycił ale też przez tłumy, jakie pojawiły się na spotkaniu autorskim, i ilość pracy, jaką ja i Rosabeth musieliśmy wykonać tego popołudnia, bo na panią edytor nie mogliśmy z wiadomych przyczyn za bardzo liczyć. Byłem pod wrażeniem tego, jak długo moja przyjacióła umiała rozdawać swój filmowy uśmiech. Wydawało się, że udało jej się dobrze bawić, choć musiała być nie tylko tłumaczem, ale i lektorem, gdy poproszono mnie o przeczytanie pierwszego rozdziału mojej ostatniej powieści. Przez fatalną znajomość języka zrzuciłem to zadanie na Rosabeth, a ona zachwyciła wszystkich swoją dykcją i przekazywanąza pomocą mimiki ekspresji. Gdyby nie to, że już się w niej kochałem, strzała Amora trafiłaby mnie w pierwszej sekundzie, gdy kobieta zaczęła czytać.
            Dochodziła północ, a my dopiero teraz wracaliśmy do hotelu. Siedząca z tyłu obok mnie Agnes oddawała się już w objęcia Morfeusza, ja milczałem, byle tylko nie przerwać dialogu toczącego się między Rosabeth a naszym szoferem, którego dla nas zatrudniono. Oczywiście, nie rozumiałem za dużo, ale to nic. Zajmując miejsce na ukos od przyjaciółki, mogłem się jej przyglądać i wrócić pamięcią do tego dnia, kiedy powstała nasza więź, a ja poczułem, że modlitwy mojej mamy zostaną wysłuchane i kiedyś przyprowadzę do domu dziewczynę, z którą będę chciał się ożenić.
            Zdyszany wbiegłem do domu. Sekcja koszykówki skończyła się później niż zwykle, co trochę popsuło mi plany i humor. Na szczęście w domu nie czekały na mnie żadne poważne obowiązki, mogłem więc oddać się odpoczynkowi.
            A przynajmniej tak mi się wydawało, dopóki nagle nie odezwał się mój telefon. Piłem właśnie mleko czekoladowe, które najlepiej na mnie działało po treningu, nie spodziewałem się żadnego połączenia przychodzącego. Spojrzałem na ekran, ale nie rozpoznałem numeru. W normalnych okolicznościach zignorowałbym to, że ktoś obcy do mnie dzwoni, ale coś mnie tknęło
cukier z napoju? i sięgnąłem po przedmiot.
           
Słucham?
           
Cześć odezwał się dziewczęcy głos. Udało się bez poblemów powiedziała i ani myślała dać mi czas na odpowiedź. Mam 50 pudełek instant ciastek, które musimy produkować natychmiast. Gdzie jesteś?
            Słowa dzwoniącej docierały do mnie z pewnym opóźnieniem, a i tak niewiele z nich rozumiałem. Udało jej się mnie jednak zaciekawić. Jeszcze raz spojrzałem na numer, z któego dzwoniono, nic mi on nie mówił.
           
Myślę, że masz zły numer powiedziałem ale tak czy inaczej możesz na mnie liczyć, bo to brzmi zabawnie.
            Nie wiedziałem, czym są te instant ciastka, ale uwielbiałem słodycze, nigdy ich nikomu nie odmówiłem.
            Dziewczyna po drugiej stonie wciągnęła głośno powietrze.
           
Ty nie jesteś Mindy z zajęć gospodarstwa domowego zauważyła, a ja uśmiechnąłem się, słysząc powagę w jej głosie. Kurwa. To słowo zabrzmiało cicho, ale i tak je usłyszałem. Za nim przyszło pulsowanie w głowie, zwiastujące nieodległy ból, który co jakiś czas mnie atakował. Przepraszam. Byłam z nią umówiona na pieczenie ciastek na niedzielny festyn, który organizuje szkoła. Ale po co ci o tym mówię, przecież...
           
Nie szkodzi przerwałem jej. I tak mogę ci pomóc. To naprawdę brzmi ciekawie. A odpocząć mogłem później. Gdzie mam przyjść?
            Nie był to może zwykły początek znajomości, ale naprawdę poszedłem wtedy do Rosabeth piec ciastka. Niejaka Mindy także się pojawiła. Okazało się, że z rozmysłem podała mój numer, bym zjawił się u obecnej przyjaciółki, bo spodobałem się tej Mindy na zajęciach z etyki, chciała mnie poderwać u pani tłumacz. To jej nie wyszło, za to ja poznałem najbardziej fascynującą dziewczynę na świecie i teraz mogłem z nią nie tylko pracować, ale i przez chwilę żyć wspólnie pod jednym dachem.
            Przypatrywałem się jej nadal, gdy zajęta była rozmową z szoferem.

           
Señorita odezwał się kierowca señor Greystone y tú nie zauważyłem, kiedy przeszedł z Rosabeth na ty estáis una pareja?
            Wyprostowałem się. Zrozumiałem bowiem, o co zapytał: czy ja i Rosabeth jesteśmy parą. Byłem ciekawy, co przyjaciółka na to odpowie.
            Tłumacz spojrzała na mnie we wstecznym lusterku i uśmiechnęła się smutno.

            No, no estamos. Nuestra relación es... Es un poco complicado.
            Pozostałem bez słowa, a szofer pokiwał głową ze zrozumieniem. Zajechaliśmy pod hotel, dalsza rozmowa była zbędna. Rozbudzona Agnes wyskoczyła z samochodu i jak łani pognała do środka, pewnie po to, by jak najszybciej dopaść do baru. Ja i Rosabeth wysiedliśmy jak kulturalni ludzie, pożegnaliśmy się z kierowcą i życzyliśmy mu dobrej nocy. Patrzyliśmy, jak odjeżdża. Staliśmt bardzo blisko siebie, dotykaliśmy się ramionami, moje serce biło jak szalone, a w głowie miałem mętlik.
            Spojrzałem na przyjaciółkę i zapytałem o to, co najbardziej mnie nurtowało.
           
Dlaczego nasza relacja jest skomplikowana? Dlaczego tak o nas myślisz?
            Rosabeth odwzajemniła spojrzenie.
           
Jest skomplikowana. Bo nie jesteśmy tylko przyjaciółmi, prawda?
            Ustawiłem się przodem do niej, tak mogłem kontynuować rozmowę.
           
Zgadza się, nie jesteśmy. Zanurzyłem się w jej oczach. Powiedziałem ci, że jestem w tobie zadurzony, to się nie zmieniło.
           
To dlaczego nie robisz teraz nic więcej?
            Zaskoczyła mnie.
           
Co masz na myśli?
            Dzieląca nas odległość nie była duża, a tłumacz zbliżyła się jeszcze bardziej.
           
Jeden krok bliżej wyszeptała, po czym zrobiła coś, czego się nie spodziewałem.
            Wspięła się na palce, położyła dłonie na moich ramionach i musnęła ustami moje wargi. Otworzyłem szeroko oczy, a ona pocałowała mnie tak naprawdę. Brakowało tylko, by nad naszymi głowami rozbłysły fajerwerki.
            W głowie nie miałem nic, prawie nie oddychałem, po prostu byłem i jedyne, co wiedziałem, to to, że czułem do Rosabeth coś wspaniałego. Tylko nie umiałem tego pokazać. Jeszcze. Ale planowałem to zmienić. Już niedługo dowie się, że ją kocham. Ją i nikogo innego.

            Wesołych świąt!
                Gif pochodzi z dramy "Strong Woman Do Bong Soo" z 2017 r., którą gorąco polecam. A pisarz to Keith Greystone. I z Rosabeth łączy go to piękne, nieprzypadkowe "th" <3

3 komentarze:

  1. O kurczę!!! Ekstra! <3 No wow, serio, jestem tak zachwycony, że nie wiem co napisać XD Kurde, czuję taką satysfakcję z tego pocałunku, jakby to był mój własny (jakkolwiek dziwnie to brzmi). Ha! No i w końcu, pani tłumacz się otworzyła, oby żadne z nich tego teraz nie spieprzyło, niech będzie w tej historii słodki happy end z drobnymi przebojami w postaci Agnes, prooooooszę! :D Dobra, a teraz na spokojnie i na chłodno - historia z ciastkami była ekstra pomysłem, fajnie wplątana w tekst, wyszło bardzo naturalnie :D Keith Greystone brzmi ekstra ;) Cholera no, jestem tak podekscytowany tym tekstem, że serio nie wiem co więcej napisać. You've made my day! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie zawarłaś ten fragment o instant (chciałam napisać: insta XD - budzi się we mnie Saren) ciastkach we wspomnieniu. Dobry pomysł. Pocałunek niby był fajny, ale jakoś nie mogłam się nim tak w pełni jarać. Nie wiem czemu. Mam wrażenie, że bywały u ciebie sceny z pocałunkami, którymi bardziej się zacieszałam. Tu miałam takie: no, fajnie. Pocałowała go XD. Dialog poprzedzający to zdarzenie był ciekawy, ale jakoś tak... czegoś mi zabrakło. Może mi się wydawało to krótsze, niż sobie wyobrażałam? Hmm. Nie wiem. Ale jest jak jest, i już tak pozostanie, bo to nie moje wyobrażenie, tylko twoje :D.
    Fajnie, że pan pisarz ma w końcu imię. Keith brzmi spoko! Czekam na dalszy rozwój sytuacji!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny tekst w ciekawym uniwersum:)
    Aaach, jaki z niego romantyk, potrzebowałam takiego tekstu.
    też mnie tak cukier czasem zmotywuje do działania.
    A wiec to tak się poznali, świetnie dopasowałaś temat do retrospekcji.
    W końcu jakaś akcja, ale nie sądziłam, że to Rosabeth zrobi ten duży krok, choć samo przyznanie się do zadurzenia w pani tłumacz było odważnym krokiem.
    Keith Greystone - fajnie:)

    OdpowiedzUsuń