Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

niedziela, 14 kwietnia 2019

[10] Szepty zmarłych: Życie na wygnaniu ~ EchooX



6 lat od upadku Ker Er
Kespera znów obudził koszmar. Przez moment leżał tylko, oddychając o wiele za szybko i patrząc półprzytomnie w sufit. Potrzebował kilku minut, żeby w pełni oddzielić sen od rzeczywistości. Potem przeklął pod nosem, instynktownie łapiąc za medalion z rubinem. Jego metaliczny dotyk i pulsujące ciepło magii pozwoliło mu dojść do siebie.
Chłopak wstał z łóżka, wiedząc, że nie dane mu już będzie zasnąć tej nocy. Chwiejnie podszedł do okna, żeby oprzeć łokcie na parapecie. Chłodny powiew z zewnątrz zmierzwił jego ciemne włosy, gdy oparł głowę na dłoniach.

Przeklął jeszcze raz, wspominając koszmar, jednak widok ogrodu oraz dżungli wdzierającej się na podwórze uspokoił go nieco. Odetchnął głęboko, po czym zmienił pozycję, siadając na parapecie i wystawiając bose stopy za okno. Spojrzał ponad drzewami, pozwalając oczom błądzić między gwiazdami. Prawie zapomniał o śnie, póki nie napotkał wzrokiem konstelacji Wilka.  Wtedy zacisnął dłonie z gniewu, patrząc na gwiazdozbiór wskazujący drogę do domu.
Kesper znów dotknął talizmanu, a moc zrodzona z nienawiści obniżyła temperaturę wokół niego o kilka stopni. Odetchnął głęboko, jednak wiedział, że nie uspokoi się prędko. Podciągnął nogi i po zgrabnym obrocie zeskoczył do wnętrza pokoju. Prędkimi, wyćwiczonymi ruchami zebrał potrzebny ekwipunek, na samym końcu porwał miecz, by ostatecznie wypaść z pokoju jak burza.
Nie mógł zacząć treningu w środku, bo obudziłby mieszkańców domu, więc opuścił posiadłość bocznym wyjściem i zaczął przemierzać ogród w poszukiwaniu dogodnego miejsca. Szybko zrezygnował z części położonych najbliżej ulicy, wędrując na przeciwległy kraniec, gdzie okiełznana przez człowieka zieleń stopniowo przechodziła w dziką dżunglę.
Wiele się zmieniło w ciągu sześciu lat, które minęły od wymordowania niemal całej rodziny królewskiej Keru.
Yesef zdołał wywieźć młodego następcę tronu ze stolicy, a potem dotarł z nim aż do wybrzeża, gdzie już czekał na nich żaglowiec.
Król nie był głupi i przewidział scenariusz, w którym on sam lub ktoś z jego rodziny będzie musiał uciekać z kraju, więc drogi potencjalnej ucieczki zostały dużo wcześniej zaplanowane. Kryjówki, w zależności od potrzeby konie lub statki, a do tego ludzie, którzy mieli o nie dbać – wszystko opłacone i utrzymywane w największej tajemnicy, z nadzieją, że nigdy nie zostanie użyte.
Umykając przed cieniowładnymi, Yesef wybrał najbardziej radykalną ścieżkę. Wiedział, że wrogowie będą ich szukać na terenie całego Keru i sąsiednich krajów, by pozbyć się ostatniego pretendenta do tronu, więc podczas ucieczki przepłynęli cztery morza, by ostatecznie dotrzeć na inny kontynent, gdzie w tropikalnym królestwie Madu na skraju dżungli władcy Ker Er wiele lat wcześniej wybudowali posiadłość.
Miasto, w którym stanęła rezydencja, od lat cieszyło się popularnością wśród bogatych obcokrajowców, którzy przybywali tłumnie w poszukiwaniu egzotyki. Stało tam wiele eleganckich domów cudzociemców, a na ulicach częściej niż rodzime, słuchać było obce języki, więc nikogo nie dziwili tam duchmówcy z Keru. Król zadbał też, by posiadłość nie stała pusta i pozwolił w niej zamieszkać zaufanej rodzinie.
Rodzinę tę tworzyło dwoje arystokratów, czworo ich dzieci oraz pewna staruszka, a gdy Yesef i Kesper stanęli na progu rezydencji, wystarczył im jeden rzut oka na książęcy medalion, by wiedzieć, że stało się najgorsze.
Od tamtego czasu chłopak marzył o powrocie do ojczyzny. Niezapomniana, obezwładniającą moc widm, dzięki którym rozszarpał cieniowładnego, wciąż wracała w jego wspomnieniach. Chciał to powtórzyć z każdym, kto tamtego dnia przyłożył rękę do śmierci jego rodziny. Ćwiczył pilnie zarówno walkę mieczem, jak i z pomocą upiorów, jednak Yesef wciąż trzymał go zamkniętego w rezydencji.
Chociaż minęło tyle lat, chociaż w niczym już nie przypominał tego naiwnego, płaczliwego dzieciaka, którego Yesef wyniósł wtedy z zamku, chociaż tak bardzo marzył o zemście, jego strażnik wciąż kazał mu się ukrywać i nie chciał słyszeć o powrocie do Keru.
– Bo nie jestem jeszcze gotowy – prychnął pod nosem chłopak, zamierzając się bronią na wyobrażonego wroga.
O egzekucji Vespera usłyszeli, szykując się do ucieczki żaglowcem.
To wtedy mały, dziesięcioletni wówczas Kesper przysiągł sobie, że zabije ich wszystkich.
Ale, żeby to zrobić, musiał trenować.
Najbardziej lubił ćwiczyć na polance między figowcem a altanką, gdzie przyświecało mu światło obu księżyców.
Wykonał kilka ruchów dla rozgrzewki, po czym gestem przywołał widma. Po latach treningu nauczył się lepiej nad nimi panować i potrafił zmusić je do bardziej skomplikowanych czynności niż szarży zwartą ścianą na każdego, kto stanął na ich drodze. Zwykle podczas treningu  nakazywał części, by atakowała, podczas gdy pozostałe miały go bronić. Sam walczył wtedy mieczem, który w rękach duchmówcy mógł ciąć również nie do końca materialne ciała zjaw.
Za dnia walczył z Yesefem oraz jego widmami, ale nocami stawał do pojedynków z sobą samym.
Zaczął z trzema widmami w ataku i dwoma w obronie. Potem stopniowo zwiększał tę ilość, lawirując z ostrzem między coraz większym tłumem białawych istot. Czuł pot perlący mu czoło, jednak nie ustawał.
Czymś, co odróżniało jego walkę od potyczki prowadzonej przez przeciętnego duchmówcę, była absolutna cisza ze strony widm. Atakowały oraz broniły się w ciszy, która niemal dzwoniła w uszach i w pewnym sensie napełniały Kespera trwogą. Nie wiedział, czemu tak zawzięcie milczały. Zwykle duchy pojękiwały, zawodziły, wrzeszczały, natomiast do niego tylko od czasu do czasu szeptały. Nie potrafił ich zrozumieć, a gdy próbował wsłuchać się w przyciszone głosy, dreszcze biegły mu wzdłuż kręgosłupa.
Dlatego teraz walczył jedynie przy muzyce własnego oddechu i odgłosach dżungli, która nigdy do końca nie spała.
Nagle gdzieś za nim strzeliła złamana gałąź. Kesper błyskawicznie odwrócił się z uniesionym mieczem, a widma przywarowały za nim, gotowe wypełniać rozkazy.
Chłopak zobaczył tylko parę zielonych oczu wyglądających spod krzaka.
– Mau, przestraszyłeś mnie – mruknął, opuszczając miecz.
Szary, cętkowany kot wyszedł z zarośli i podreptał wprost do Kespera, nie przejmując się widmami. Następca obalonego tronu odwołał zjawy z westchnięciem, po czym kucnął, żeby pogłaskać podopiecznego domu.
Mau otarł się o jego łydkę, a gdy Kesper zaczął go drapać za uchem, zamruczał i rozprostował skrzydła. Chłopak zrozumiał aluzję, głaszcząc również pióra.
– Przynajmniej nie tylko ja nie mogę spać – wyszeptał do kota.
– Och, nocnych ptaszyn jest w tym domu więcej, niż sądzisz.
Kesper wyprostował się, płosząc kota. Mau fuknął i zamachał skrzydłami, lądując na najbliższej gałęzi figowca.
– Pani Rame, nie wiedziałem, że pani nie śpi… – Chłopak spojrzał przez ramię na altankę.
Na ławce, która – mógłby przysiąc – przed chwilą była pusta, teraz siedziała staruszka.
Yesef powiedział Kesperowi, że gospodarze przygarnęli tę kobietę kilka lat przed ich przybyciem, po tym, jak ocaliła najmłodszą córeczkę arystokratów od duru plamistego. Pełniła funkcję zielarki i uzdrowicielki, którą wszyscy darzyli respektem, ale też… Woleli nie wchodzić jej w drogę.
Staruszka siedziała na ławce z głową opartą na dłoni, a w oczach błyszczały jej iskierki ukrytej radości. Nawet w nocy nosiła słomkowy kapelusz, siwe włosy miała zaplecione w dwa warkocze, a zwyczajowy madzki strój zastąpiła luźną bluzką i spódnicą do pięt. Ubrania kontrastowały nieco z tatuażami wijącymi się na jej ramionach według tradycyjnego wzoru.
– Zrób sobie przerwę, młodzieńcze – stwierdziła z uśmiechem. – I usiądź obok mnie.
Kesper nie zamierzał protestować. Jeśli pani Rame coś postanowiła, to tak właśnie było.
– Stary król wiedział, gdzie wybudować dom – mruknęła kobieta, kiedy Kesper zajął miejsce na ławce. – Mnóstwo tu umarłych… Widziałeś, jak zniszczone rysy mają te widma, które przywołałeś? Ledwie białe strzępki podobne do człowieka.
– Widziałem – zgodził się Kesper. – To znaczy, że są stare, prawda?
– O, bardzo stare. Ta rezydencja stoi na cmentarzysku plemienia, które znikło z tej ziemi przed tysiącem lat. – Kobieta parsknęła. – Gdyby wiedzieli, co wyprawiasz z ich przodkami, przeklęliby cię na wszystkie możliwe sposoby.
Kesper przełknął ślinę.
– Magia duchmówców od zawsze budziła kontrowersje – kontynuowała staruszka. – Czyż przywoływanie ducha w ten sposób, to nie profanacja? Zwłaszcza że wy nigdy nie patrzycie, kogo, gdzie i skąd przyzywacie.
Chłopak otworzył usta, jednak pani Rame mu przerwała.
– Oczywiście, wasi mędrcy przekonują, że nie przywołujecie… Jak oni to nazywają? Duszy? Tego, co zostało z umysłu, po przejściu na drugą stronę… Twierdzą, że tego nie przywołujecie, że bierzecie tylko magiczną cząstkę z pozostałości ciała. Ale czy i to nie jest profanacją? – Zaśmiała się. – Ech, to są rzeczy, których już nawet nie chcę rozumieć.
Zamilkła, a Kesper przez moment zastanawiał się, czego kobieta właściwie oczekiwała. Nie wiedział, co powiedzieć, ponieważ tak naprawdę nie miał pojęcia… Nigdy nad tym szczególnie nie myślał. W domu uczono go, że widma stanowiły po prostu broń. Korzystanie z nich wyrażało potęgę duchmówcy. I każdy wierzył w słowa mędrców, bo przecież byli mędrcami.
– Ha, widzę, że dałam ci do myślenia! – Kobieta wyciągnęła rękę, żeby pogłaskać kota, który w końcu zszedł z drzewa.
– Chce pani powiedzieć, że nie powinienem tu ćwiczyć? – zapytał w końcu Kesper.
Dziwiło go, że przez te dotychczasowe sześć lat staruszka nie zwróciła mu na to uwagi, skoro sobie tego nie życzyła.
– A rób sobie, co chcesz. – Kobieta machnęła ręką, drugą drapiąc Mau za uchem.
– To czemu pani mi to mówi?
– Bo wy, duchmówcy, macie strasznie ograniczone horyzonty. – Pozwoliła, żeby kot wszedł jej na kolana i ułożył się z rozłożonymi skrzydłami. – Chłopcze, wiesz, czemu twoje widma milczą?
Kesper dotknął swojego medalionu. Ciepło magii połaskotało go w palce.
– Yesef mówi, że to z powodu mojej mocy. Że jest większa, niż kiedykolwiek widział – odpowiedział z wahaniem.
– Właśnie o tym mówiłam. – Pani Rame przewróciła oczami. – Ale czemu objawia się to w ten sposób? Czemu milczą?
– Pani to wie?
– Może wiem. A może nie. To nie moja rzecz. Ty powinieneś wiedzieć. Przecież to ty z ich pomocą chcesz odzyskać tron?
Kesper niepewnie potaknął.
– A wiesz chociaż, po co ci medalion? Czemu akurat rubin sprawia, że możesz przyzywać widma? Czemu potrzebujesz do tego bodaj odrobiny metalu i czemu tytan daje ci największą moc? Czy ktoś w Kerze w ogóle się nad tym zastanawia?
Chłopak nie wiedział. W dzieciństwie nie interesowały go takie rzeczy. A potem nie było mędrców, których mógłby zapytać.
Pani Rame dostrzegła jego zagubienie. Zanim zdążył mrugnąć, złapała go za podbródek i spojrzała mu głęboko w oczy. Zielone, takie same jak jego brata i siostry.
– Jeśli naprawdę chcesz odzyskać tron i pomścić rodzinę, to mogę ci pomóc – powiedziała, puszczając go. Wróciła do głaskania kota. – Ale to nie będzie łatwe. Yesef uczy cię tylko machania mieczem. O zjawach nie powie ci wiele więcej. Tak jak i o tym, jak odzyskać Ker Er. Potrzebujesz innego nauczyciela.
Kesper zacisnął usta.
– I ty jesteś tym nauczycielem?
Staruszka spojrzała na niego uważnie, a Kesper zamarł, bo dostrzegł, że tatuaże kobiety pnące się po jej rękach, rozświetlił nagle fioletowy blask. Nie widział nigdy wcześniej takiej magii. Westchnął, kiedy światło przeszło również na Mau i sprawiło, że kocie cętki zabłysły wśród nocy.
– Może jestem. A może nie. – Chłopak wstrzymał oddech, gdy głos kobiety wydobył się z pyszczka Mau. – Ty musisz zdecydować.
Pomyślał o swoich zamordowanych bliskich, o ojcu i siostrze, o bracie straconym na dziedzińcu ich własnego zamku.
A potem spojrzał jeszcze raz na ten pokaz mocy. Pomyślał o swoich zdolnościach i długiej drodze, która była przed nim, jeśli faktycznie chciał odzyskać królestwo.
– Pomóż mi – powiedział w końcu. – Zrobię, co będzie trzeba.
Pani Rame odpowiedziała uśmiechem, a Mau miauknął z zadowolenia, gdy kobieta podrapała go w idealnym miejscu na krzyżu.
– Dobrze – zgodziła się, tym razem odpowiadając swoimi ustami. – Zobaczymy, co z tego wyniknie.
Tamta noc miała później długo prześladować Kespera. Ten jeden wybór zmienił ścieżkę jego życia, sprowadzając do Keru Krwawego Zabójcę.

3 komentarze:

  1. O, pamiętam poprzednią część, jak Kesper był jeszcze mały! W sumie podoba mi się to, że król zaplanował ucieczkę i wszystko opłacił jeszcze zanim jego syn musiał uciekać!
    Zamysł tej powieści jest naprawdę dobry. Jak tak czytałam ten rozdział, to pomimo tego, że wiele się tu nie działo, byłam zachwycona. Umiesz pisać fantastykę i stworzyłaś naprawdę interesujący świat. Będę śledzić dalej losy bohaterów, bo jestem cholernie ciekawa, co będzie dalej.
    Co prawda scena z tą staruszką nieco mnie zaskoczyła, szczególnie że od tak chciała pomóc Kesperowi, ale może z tego wyjść coś ciekawego. Czekam na kolejne części!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :)
    Ja również pamiętam poprzedni tekst, który mnie wgniótł w podłogę swoją brutalnością. Tutaj, po upływie lat, widać, że chęć zemsty się zakorzeniła i podjęto odpowiednie kroki nie tylko ku temu, by król ocalał i żył w tajemnicy przed wrogiem, ale też po to, by stał się wojownikiem, który da radę stanąć do walki i zwyciężyć. Jak poprzednio świetnie opisy, ilość informacji jest wyważona i dawkowana w odpowiedni sposób. Bardzo podoba mi się ta postać staruszki. Chciałabym wiedzieć, kim naprawdę jest. Zaciekawiło mnie także to, czy Kesper wybierze ją na swojego nauczyciela.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super pomysł na nawiązanie do poprzedniego tekstu (w sensie, że tamto to był sen :P). Podoba mi się jak prowadzisz akcję. Jest spokojnie, chociaż niepokojąco, nie bombardujesz czytelnika informacjami, tylko wszystko wprowadzasz na spokojnie :D Kot ze skrzydłami bardzo mi się podoba ^^ O! I jeszcze to, jak zasiałaś niepewność co do mocy Kespera. Moralne dylematy, pokroju czy przyzwanie duchów jest złe, jest strzałem w dziesiątkę :D No i zagadkowy potencjał mocy. Bardzo dobrze to poprowadziłaś :D A ostatnie zdanie, to mistrzostwo - w tak prosty sposób stworzyłaś bardzo dobry suspens, złapać czytelnika na niepewność i chce się czytać dalej! Także, poproszę kolejny fragment! :D

    OdpowiedzUsuń