Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

niedziela, 10 stycznia 2021

[86] Zdomenowani: Odcinek 2 - Musimy z tym żyć ~ Wilczy&Rilnen

OZNACZONA


Od kilku minut milczymy. Słychać tylko warkot silnika, nad którym Michi panuje, zmieniając biegi. Nie mam pojęcia, jaki jest cel tej podróży, ale pozwalam trwać chwili.

 Emocje nieco opadły, choć chyba nigdy nie pozbędę się wszystkiego, co leży mi na sercu. Wewnątrz mnie formuje się cyklon, który coraz więcej pochłania.

IN MY HEAD THERE'S A HOLE
I CAN'T CONTROL

Nie wiem, jak nad nim zapanować. Ale wiem, kiedy się rozszalał.

 


Rok 2016, akademik metropolitalnej szkoły technicznej specjalizującej się w nauce czarnoksięstwa w Sagisawie

 

WRR. WRR.

W mój sen wkrada się szum. Przewracam się na drugi bok, a nieśmiała, niebieskawa jasność próbuje wślizgnąć się pod moje powieki. Mocniej zamykam oczy, znów otacza mnie czerń i cisza, rozpraszana tykaniem zegara i odgłosami zza ściany. Słyszę stłumiony głos nauczyciela, który rozmawia z kimś przez telefon i dźwięk puszczonego w tle telewizora. To działa na mnie dziwnie uspokajająco. Znów mocniej zasypiam.

WRR. WRR.

Tym razem niebieskie światło jest mniej łaskawe, a wibracje rozlegają się tuż przy twarzy. Rozchylam powieki i widzę, że ekran telefonu się jarzy. Ściągam brwi i sięgam po niego, próbując skupić zaspany wzrok. Odczytuję wiadomość.

 

23:21

Kazuki

„Potrzebuję rady”.

 

0:18

Kazuki

„Już nieważne, właśnie zrobiłem coś głupiego”.

 

— Co? — Marszczę brwi, światło z ekranu bije mnie po oczach. — Ej, Michi — wołam półszeptem, a ponieważ wałek na łóżku obok się nie rusza, schylam się po kapcia i rzucam nim w śpiącą dziewczynę. — Michi, do cholery!

— Cooo chceeesz — odzywa się, niezadowolona, że ją budzę.

— Cicho! — pouczam ją, wystawiając nogi spod kołdry. Nie chcę, żeby hałasy kogoś zaalarmowały. — Idę sprawdzić, co u Kazukiego — informuję.

— Co? Czemu? — Michi trochę przytomnieje, też siada na łóżku.

— Nie wiem, napisał mi jakiegoś dziwnego  smsa…

— Jakiego?

— Że zrobił coś głupiego.

— Poczekaj. — Sprawdza swój telefon. — Szlag. Mam od niego dwa nieodebrane połączenia… — Zerka na mnie i nawet w półmroku widzę jej zmartwiony wyraz twarzy. — Przed snem wyciszyłam telefon.

Wyskakuję z łóżka, wciągając na tyłek dresy.

— Jak Gojo cię przyłapie, znowu każe ci zmywać cały korytarz — ostrzega mnie Michi.

— Nie przyłapie. — Wkładam buty. — Chyba słyszałam jak chrapie.

— Zaczekaj, idę z tobą!

Razem po cichu wychodzimy. Kazuki ma pokój na drugim końcu korytarza, to nie daleko. Przemykamy prędko w ciemności i bez pukania wchodzimy do środka.

— Co, do…?!

— Ciii! — Obie uciszamy wyrwanego ze snu chłopaka. — Hayato? — rozpoznaję współlokatora Kazukiego i dostrzegam, że jedno łóżko jest puste. — A gdzie Kazuki? — Poziom mojego zaniepokojenia znacznie wzrasta.

— Nie ma go? — Hayato ziewa, mierzwiąc włosy. — Hm. Może wyszedł do łazienki? — zastanawia się głośno. — Trochę dziwnie się zachowywał wieczorem…

— Co znaczy „dziwnie”? — niepokoi się Michi.

— Gadał coś, że musi się sprawdzić. Chyba mu odwaliło, bo wszyscy spodziewają się po nim Bóg wie czego. — Hayato wzrusza ramionami. — Wiecie, że niby jest taki zdolny i w ogóle.

— Okay, mówił coś konkretnego? — dopytuję nerwowo.

— Coś tam komentował chat Gojo, ale niezbyt uważnie słuchałem.

— Co? Czatował z senseiem?  — dziwię się, ściągając brwi.

— Nie — parska Hayato. — Czytał jego wiadomości. — Teraz Hayato się dziwi. — To ona nie wie? — Patrzy na Michi. — Myślałem, że to wasza robota, pierwszaki.

— Tak, no… — Michi nerwowo drapie się po karku. — To znaczy… Tylko moja i Kazukiego.

— Co? — Unoszę brwi. — Jaka robota? O czym nie wiem?

— Zhakowali senseiowi telefon! — śmieje się Hayato.

— To właściwie Kazuki… — tłumaczy się Michi. — To on ma taką specjalną apkę, ja się nie znam…

— Co?! Dlaczego mi nie powiedzieliście?! — oburzam się, opierając ręce na biodrach.

— Bo chciałabyś czytać wszystkie wiadomości!

— A wy niby co robiliście?!

— Śledziliśmy tylko bieżące smsy i połączenia! — broni się Michi. — Chcieliśmy wiedzieć… O kurwa. — Jej oczy nagle robią się okrągłe. Gestem ponaglam ją, by kontynuowała. — Chcieliśmy wiedzieć, gdyby w okolicy pojawiły się jakieś klątwy… Żeby, no wiesz, zapolować. Ale to były tylko żarty!

— Chyba nie do końca. — Patrzę na puste łóżko Kazukiego. Dopiero teraz, gdy oczy całkiem przyzwyczaiły się do ciemności, dostrzegam, że leży na nim laptop. — Może… — Siadam na łóżku, wciągam laptop na kolana i uchylam pokrywę. Komputer jest tylko uśpiony, ekran od razu jaśnieje. Maksymalizuję otwartą przeglądarkę i skaczę po wczytanych kartach. — Jest! Szukał czegoś na mapie… — Kiedy strona wczytuje się do końca, mam pewność, gdzie jest Kazuki. — Pinezka wskazuje na liceum Higashi.

 

 

 

— Kurwa.

Nie mogę przetworzyć obrazu, który widzę. Nie mogę się z nim pogodzić. Brązowe włosy pozlepiane są krwią, podnoszę jego podbródek i widzę puste, zmatowiałe źrenice. A jego ręce, jego nogi… Ich, kurwa, nie ma. Kikuty, wciąż broczą krwią. Z bliska widzę złamane kości, rozerwane mięśnie, zwisające strzępy ciała. Jakaś niezdrowa ciekawość każe mi ich dotknąć. Upewnić się, że to, co widzę, dzieje się naprawdę.

— Aki, przestań — słyszę za sobą głos Mich i strzepuję z dłoni krew, sięgając do rączki topora, który należał do Kazukiego, a którym jakieś ścierwo rozłupało mu głowę.

— Jak mogłeś dać się zabić… — mamroczę pod nosem. Obsesyjna myśl, że muszę wydobyć ostrze z jego głowy nie daje mi spokoju. Jakby to mogło coś zmienić. Może mogło?

— Akira, wystarczy.

— Muszę to wyciągnąć…

— AKIRA! JUŻ MU NIE POMOŻESZ! — Krzyk Michi sprawia, że się opamiętuję. Mój umysł ogarnia drętwa pustka, gdy opuszczam ręce i bez słowa, bez żadnego wyrazu twarzy gapię się na to, co pozostało z naszego przyjaciela. Michi ciągnie mnie za rękaw, namawia do ucieczki, na moją rzeczywistość opada kurtyna mgły. Nie jestem pewna, czy biorę udział w następujących po sobie wydarzeniach, nawet gdy Przeklęty próbuje mnie pożreć. Przytomnieję dopiero, gdy wali się strop i kawałki cegły niemal spadają mi na głowę. Jakoś udaje mi się uniknąć zmiażdżenia, w ustach mam tynk, wokół unosi się chmara pyłu. Kaszlę, próbując odgonić mgłę dłonią… Gdybym tylko miała przy sobie wachlarz… Może nie byłabym tak bezużyteczna.

Kurz nieco opada, po Michi nie ma śladu. Wołam ją, lecz nie odpowiada. Przez moje myśli przebiega kilka scenariuszy, lecz sens ma tylko jeden: muszę sprowadzić pomoc.

— Nie rób nic głupiego! Sprowadzę nauczyciela! — krzyczę, opierając się dłońmi o ścianę gruzu, która oddziela mnie od Michi. Odpycham się od niej, jeszcze raz niepewnie patrzę na boki i zawracam, rzucając się do biegu. Szukam po kieszeni telefonu, pokonuje schody w dół, wyciągam telefon, wpadam na parter, ślizgam się na posadzce, przewracając na bok. Uderzam szczęką w podłogę, wyciągając w górę rękę, by chronić ekran. Tępy ból na moment dominuje świat, ale natychmiast się podnoszę, ściskając w garści urządzenie, biegnę dalej, nerwowo starając się wybrać numer. Udaje mi się to, gdy wybiegam przed akademik, w słuchawce rozbrzmiewa sygnał, przygryzam wargi, czekając, aż Gojo odbierze telefon.

— No halo! — słyszę wreszcie jego głos. — Czemu dzwonisz do mnie w środku nocy, skoro jesteś tuż za ścianą? Bo jesteś, prawda?

— Jesteśmy w liceum Higashi! — mówię prędko, jednym tchem, zatrzymując się raptownie. Rozwiane biegiem włosy opadają mi na twarz, wchodzą do oczu. — Chcieliśmy tylko… To znaczy Kazuki chciał… A teraz… On… Przecież wszystko umiał, wszystko wiedział! Nie wiem, jak to się stało…

— Uspokój się. — Głos po drugiej stronie już nie jest wesoły i beztroski. — Natychmiast opuśćcie budynek i czekajcie na mnie. — Stanowcze, surowe nuty.

— Ja, j-ja jestem na zewnątrz, ale Michi… — Gubię rytm oddechu, dysząc po biegu i ze strachu. — Ona wciąż jest w środku… — kończę szeptem.

— Zaraz tam będę.

Połączenie zostaje przerwane. W tym samym momencie gdzieś w górze słychać odgłos tłuczonego szkła. Podnoszę głowę i widzę, jak ktoś… jak Michi… wypada przez rozbite okno. Nie wiem, które to piętro. Trzecie? Czwarte? Nie wiem. Wiem, że się zabije. Staję jak sparaliżowana, nie mogę odwrócić wzroku. Jej ciało z głuchym łoskotem ląduje kilka metrów ode mnie. TRACH. I już. Leży nieruchomo, groteskowo powykręcane. Wokół rośnie kałuża krwi. TRACH i koniec. Tylko tyle wystarczy. TRACH.

Telefon wypada mi z dłoni, rozbija się na asfalcie. Powoli podchodzę do Michi, jakby jakaś masochistyczna część mnie chciała dobrze poznać swoją traumę, żeby potem móc się ze szczegółami zadręczać. Bo przecież to ja wszystko pogorszyłam. Dlatego teraz powinnam stać nad jej ciałem i liczyć pogruchotane kości, obserwować, jak w pośmiertnym tiku drżą zaciskające się palce dłoni, zapamiętać zdeformowany kształt czaszki, wystające żebra, uchylone usta, szkliste, nic nie widzące oczy. Żadnej cenzury, żadnej litości. Dokładnie wiem, z czym muszę nauczyć się żyć.

THAT'S WHERE MY DEMONS GET IN

 


OŻYWIONA

 

— Nie to było częścią zakładu — stwierdza dobitnie Getou, przekrzywiając głowę.

— Może byś mi tak łaskawie pomógł?! — sapię i po raz kolejny szarpię trupa za ramiona.

Nieboszczyk jednak chyba nie ma ochoty współpracować, gdyż przez moje licealne  wojaże zdążył nieźle zastygnąć i teraz za nic nie da się go wyciągnąć z samochodu. Nie uśmiecha mi się też jeżdżenie z trupem na tylnym siedzeniu, więc muszę improwizować. Schylam się ponownie, by poprawić uchwyt pod pachami trupa i nie zauważam, że ktoś pojawia się tuż za otwartymi drzwiami.

— Przyniosłaś mi prezent?

Na dźwięk specyficznego, zbyt wysokiego jak na mężczyznę głosu, uderzam czubkiem głowy w futrynę.

— Cholera, Mahito! — warczę w stronę szarowłosego, krzywiąc się z bólu.

Choć tak naprawdę jest to ból fantomowy, gdyż w miejscu uderzenia w ogóle nie mam czucia, za to mam ogromną bliznę, zwykle przykrytą przydługawymi włosami, zaczesanymi na bok. I tak powinnam się cieszyć, że po upadku z siódmego piętra mózg całkiem mi nie wypłynął.

— Nic dla ciebie nie mam — mruczę, wyciągając wreszcie trupa z samochodu.

Biedny nieboszczyk upada na ziemię w pozycji embrionalnej, a Mahito natychmiast kuca obok niego, uśmiechając się jak dziecko w Boże Narodzenie. Nie mam pojęcia, co zrobić z ciałem,  ale nie mam też serca oddawać go temu szaleńcowi,  by go zbezcześcił,  krojąc na kawałki.

— Jak do tego doszło? — Mahito przygląda się zmarłemu z niemałym zainteresowaniem.

— Nie wiem — wzruszam ramionami. — Wystraszyłam się i… przeklęta energia sama wystrzeliła.  No,  co?  — spostrzegam,  że Mahito wymienia znaczące spojrzenie z Getou,  który mruży oczy,  jakby doskonale wiedział,  co się odpierdala.

Za to ja mam kompletny mętlik w głowie. Spotkałam osobę,  której nie szukałam,  ukradłam auto i zabiłam człowieka.  Plus jest taki,  że ja także już nie żyję i może nikt nie będzie mnie chciał zapuszkować za zbrodnie.

To już dwa lata odkąd bujam się po świecie z dwójką Przeklętych. Praktycznie już nie pamiętam życia przed śmiercią. Za to w mojej pamięci głęboko wyrył się moment, kiedy obudziłam się w zimnej kostnicy.

 

 

Rok 2016, Sagisawa, kostnica

 

— Tu jest zimno — stwierdza Mahito, naciągając rękawy kimona na naznaczone bliznami dłonie.

— Jesteśmy w kostnicy, Mahito. — Getou wygląda na znudzonego. — Spodziewałeś się tutaj trzydziestu stopni na plusie? — pyta sarkastycznie, patrząc z ukosa na towarzysza. — Po za tym, w twoich kanałach wcale nie jest cieplej. Powinieneś być przyzwyczajony.

— Po tej wycieczce domagam się dwutygodniowych wczasów na plaży.

Księżyc w pełni wisi wysoko na niebie, gdy dwóch mężczyzn wchodzi do jednego z najzimniejszych pomieszczeń w kostnicy. Nie ma w nim nic,  poza metalowym stołem,  stojącym na środku,  na którym leży ciało,  przykryte białym prześcieradłem.

— Ładna — stwierdza Mahito, sciagajac materiał z ciała.

— Dasz radę ją pozszywać? — Getou obchodzi stół dookoła, przyglądając się zmrużonymi oczyma zmarłej dziewczynie.

— Jeśli mi powiesz, po co jej potrzebujesz.

— To uczennica Gojō.  Zginęła przez przypadek w bardzo nieszczęśliwych okolicznościach.

— Myślisz,  że wróci?

— Oczywiście. Jej śmierć nadeszła w towarzystwie bardzo negatywnych emocji.

— Chcesz jej zrobić pranie mózgu?  — Mahito przejezdża palcem po ogromnej ranie na głowie dziewczyny.

— To nie będzie konieczne.  Gdy się obudzi,  sama opowie,  jakim wyrodnym nauczycielem jest Gojō Satoru,  który zostawia swoich uczniów na pastwę losu.

— Zrobisz wszystko,  by dopaść Gojō.

— A ta osoba bardzo mi w tym pomoże.

 


3 komentarze:

  1. Hej :)
    Jak to się ładnie łączy z poprzednimi rozdziałami! I sprawia, że naprawdę czuję się dobrze rozeznana w całości i zafascynowana tym światem, jaki zaczęłyście tworzyć.
    Uwielbiam brutalność i plastyczność języka w jakim wszystko opisujecie. Dajecie pełen obraz sytuacji, do tego nadajecie odpowiednie tempo każdemu z fragmentów, zaś przeskoki czasowe są na tyle wyraźne, że w niczym się nie pogubiłam, a jedynie stwierdzam, że chcę więcej. Więcej Michi, więcej Akiry, więcej Gojo i Przeklętych.
    Jeśli tak płynnie macie wplatać kolejne tematy, to czy mogę się już zapisać do fanklubu?
    Dziękuję.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mialas sprawdzić jak nazywa się to, co nazwałaś framuga w drzwiach auta. D: i piętro z ktorego wypadla michi nam sie nie zgadza.

    Krótkie sceny, chce przeczytac bardziej rozbudowane, widziec, gdzie siedzavprzekleci co zrobili z tym cialem no i czy ich baza naprawde xnajduje sie na plaży. To raz, a dwa zastanawia mnie, na co w sumie bylo im cialo Michi... Przeklete dusze wracaja bez powloki materialnej jako tako, wiec czy Michi jednak nie jest dusza? Co oni odjebali i jak? Czy Getou tworzy armie zombie? Xd i czy michi rzeczywiście niebawidzi Gojo? Czy miala do niego cos juz przed śmiercią, skoro pranie mózgu jej niepotrzebne? Czekam, jak to rozegrasz!

    OdpowiedzUsuń
  3. Już jestem. Dotarłam. xD
    Czyli szkoła w Sagisawie to technikum? XD Do maturki od razu klepią zawód czarnoksiężnika? XD
    Fajnie się spotło z tą wiadomością, tez tak to widziałam, że Kazuki to spierdolił koncertowo. XD Tylko, nie wierzę, że Kazuki od tak po shakowaniu tego telefonu poszedł... ktoś musiał coś mu podszepnać. Zwykła zadra na dumie czy wrzuta na oczekiwania to nie wystarczy. Coś jeszcze musi być na rzeczy, bo to by było za proste. Ta mapa na pewno ma z tym coś wspólnego. I na pewno coś z tym wspólnego ma Gojou i jego tajne smsy.
    No, ja mam ciary jak czytam to zdarzennie z perspektywy Akiry. Dobre jest tak pokazać coś z innych perspektyw. Daje po emocjach.
    Z tymi piętrami... no jeszcze sprawdze na pewno, ale mi się upatrzyło siódme piętro. Zawsze można gdzieś dodać, ze Michi straciła rachube w liczeniu, no w sytuacji zagrozenia życia mogła się pomylić xDD

    Ja czytam czytam i nagle patrze, jak to już koniec? ze to juz mój part, tak szybko? XDDD no, ale ten, no coś z tymi przeklętymi (o ile oni wgl są przekleci bo tak pisze a nawet teraz już nie jestem ncizego pewna, co ten Getou skąd wylazł bo mam jedną teorię, która na pewno się sprawdzi, ale nie chce spojlerować), ale mam pomysł jak oni to zrobili no z tym ciałem, jak wpakowali tę dusze do środka i czemu nie gnije, ani nie kiśnie no xD teraz ten temat podpasuje i ze w dwa tygodnie powinnam się już wyrobić :D

    OdpowiedzUsuń