OZNACZONA
Od
kilku minut milczymy. Słychać tylko warkot silnika, nad którym Michi panuje,
zmieniając biegi. Nie mam pojęcia, jaki jest cel tej podróży, ale pozwalam
trwać chwili.
Emocje nieco opadły, choć chyba nigdy nie
pozbędę się wszystkiego, co leży mi na sercu. Wewnątrz mnie formuje się cyklon,
który coraz więcej pochłania.
IN MY HEAD THERE'S A
HOLE
I CAN'T CONTROL
Nie wiem, jak nad nim zapanować. Ale wiem, kiedy się rozszalał.
Rok 2016, akademik
metropolitalnej szkoły technicznej specjalizującej się w nauce czarnoksięstwa w
Sagisawie
WRR. WRR.
W mój sen
wkrada się szum. Przewracam się na drugi bok, a nieśmiała, niebieskawa jasność
próbuje wślizgnąć się pod moje powieki. Mocniej zamykam oczy, znów otacza mnie czerń
i cisza, rozpraszana tykaniem zegara i odgłosami zza ściany. Słyszę stłumiony
głos nauczyciela, który rozmawia z kimś przez telefon i dźwięk puszczonego w
tle telewizora. To działa na mnie dziwnie uspokajająco. Znów mocniej zasypiam.
WRR. WRR.
Tym razem
niebieskie światło jest mniej łaskawe, a wibracje rozlegają się tuż przy twarzy.
Rozchylam powieki i widzę, że ekran telefonu się jarzy. Ściągam brwi i sięgam po
niego, próbując skupić zaspany wzrok. Odczytuję wiadomość.
23:21
Kazuki
„Potrzebuję
rady”.
0:18
Kazuki
„Już
nieważne, właśnie zrobiłem coś głupiego”.
— Co? — Marszczę
brwi, światło z ekranu bije mnie po oczach. — Ej, Michi — wołam półszeptem, a ponieważ
wałek na łóżku obok się nie rusza, schylam się po kapcia i rzucam nim w śpiącą
dziewczynę. — Michi, do cholery!
— Cooo
chceeesz — odzywa się, niezadowolona, że ją budzę.
— Cicho! — pouczam
ją, wystawiając nogi spod kołdry. Nie chcę, żeby hałasy kogoś zaalarmowały. — Idę
sprawdzić, co u Kazukiego — informuję.
— Co? Czemu?
— Michi trochę przytomnieje, też siada na łóżku.
— Nie wiem,
napisał mi jakiegoś dziwnego smsa…
— Jakiego?
— Że zrobił
coś głupiego.
— Poczekaj. —
Sprawdza swój telefon. — Szlag. Mam od niego dwa nieodebrane połączenia… — Zerka
na mnie i nawet w półmroku widzę jej zmartwiony wyraz twarzy. — Przed snem
wyciszyłam telefon.
Wyskakuję z
łóżka, wciągając na tyłek dresy.
— Jak Gojo
cię przyłapie, znowu każe ci zmywać cały korytarz — ostrzega mnie Michi.
— Nie
przyłapie. — Wkładam buty. — Chyba słyszałam jak chrapie.
— Zaczekaj,
idę z tobą!
Razem po
cichu wychodzimy. Kazuki ma pokój na drugim końcu korytarza, to nie daleko.
Przemykamy prędko w ciemności i bez pukania wchodzimy do środka.
— Co, do…?!
— Ciii! — Obie
uciszamy wyrwanego ze snu chłopaka. — Hayato? — rozpoznaję współlokatora
Kazukiego i dostrzegam, że jedno łóżko jest puste. — A gdzie Kazuki? — Poziom
mojego zaniepokojenia znacznie wzrasta.
— Nie ma go?
— Hayato ziewa, mierzwiąc włosy. — Hm. Może wyszedł do łazienki? — zastanawia
się głośno. — Trochę dziwnie się zachowywał wieczorem…
— Co znaczy „dziwnie”?
— niepokoi się Michi.
— Gadał coś,
że musi się sprawdzić. Chyba mu odwaliło, bo wszyscy spodziewają się po nim Bóg
wie czego. — Hayato wzrusza ramionami. — Wiecie, że niby jest taki zdolny i w
ogóle.
— Okay, mówił
coś konkretnego? — dopytuję nerwowo.
— Coś tam
komentował chat Gojo, ale niezbyt uważnie słuchałem.
— Co? Czatował
z senseiem? — dziwię się, ściągając
brwi.
— Nie —
parska Hayato. — Czytał jego wiadomości. — Teraz Hayato się dziwi. — To ona nie
wie? — Patrzy na Michi. — Myślałem, że to wasza robota, pierwszaki.
— Tak, no… —
Michi nerwowo drapie się po karku. — To znaczy… Tylko moja i Kazukiego.
— Co? — Unoszę
brwi. — Jaka robota? O czym nie wiem?
— Zhakowali
senseiowi telefon! — śmieje się Hayato.
— To
właściwie Kazuki… — tłumaczy się Michi. — To on ma taką specjalną apkę, ja się
nie znam…
— Co?!
Dlaczego mi nie powiedzieliście?! — oburzam się, opierając ręce na biodrach.
— Bo chciałabyś
czytać wszystkie wiadomości!
— A wy niby
co robiliście?!
— Śledziliśmy
tylko bieżące smsy i połączenia! — broni się Michi. — Chcieliśmy wiedzieć… O
kurwa. — Jej oczy nagle robią się okrągłe. Gestem ponaglam ją, by kontynuowała.
— Chcieliśmy wiedzieć, gdyby w okolicy pojawiły się jakieś klątwy… Żeby, no
wiesz, zapolować. Ale to były tylko żarty!
— Chyba nie
do końca. — Patrzę na puste łóżko Kazukiego. Dopiero teraz, gdy oczy całkiem
przyzwyczaiły się do ciemności, dostrzegam, że leży na nim laptop. — Może… —
Siadam na łóżku, wciągam laptop na kolana i uchylam pokrywę. Komputer jest
tylko uśpiony, ekran od razu jaśnieje. Maksymalizuję otwartą przeglądarkę i
skaczę po wczytanych kartach. — Jest! Szukał czegoś na mapie… — Kiedy strona
wczytuje się do końca, mam pewność, gdzie jest Kazuki. — Pinezka wskazuje na
liceum Higashi.
— Kurwa.
Nie mogę przetworzyć obrazu, który widzę. Nie
mogę się z nim pogodzić. Brązowe włosy pozlepiane są krwią, podnoszę jego
podbródek i widzę puste, zmatowiałe źrenice. A jego ręce, jego nogi… Ich,
kurwa, nie ma. Kikuty, wciąż broczą krwią. Z bliska widzę złamane kości,
rozerwane mięśnie, zwisające strzępy ciała. Jakaś niezdrowa ciekawość każe mi
ich dotknąć. Upewnić się, że to, co widzę, dzieje się naprawdę.
— Aki, przestań — słyszę za sobą głos Mich i
strzepuję z dłoni krew, sięgając do rączki topora, który należał do Kazukiego,
a którym jakieś ścierwo rozłupało mu głowę.
— Jak mogłeś dać się zabić… — mamroczę pod
nosem. Obsesyjna myśl, że muszę wydobyć ostrze z jego głowy nie daje mi
spokoju. Jakby to mogło coś zmienić. Może mogło?
— Akira, wystarczy.
— Muszę to wyciągnąć…
— AKIRA! JUŻ MU NIE POMOŻESZ! — Krzyk Michi sprawia,
że się opamiętuję. Mój umysł ogarnia drętwa pustka, gdy opuszczam ręce i bez
słowa, bez żadnego wyrazu twarzy gapię się na to, co pozostało z naszego
przyjaciela. Michi ciągnie mnie za rękaw, namawia do ucieczki, na moją rzeczywistość
opada kurtyna mgły. Nie jestem pewna, czy biorę udział w następujących po sobie
wydarzeniach, nawet gdy Przeklęty próbuje mnie pożreć. Przytomnieję dopiero,
gdy wali się strop i kawałki cegły niemal spadają mi na głowę. Jakoś udaje mi
się uniknąć zmiażdżenia, w ustach mam tynk, wokół unosi się chmara pyłu.
Kaszlę, próbując odgonić mgłę dłonią… Gdybym tylko miała przy sobie wachlarz…
Może nie byłabym tak bezużyteczna.
Kurz nieco opada, po Michi nie ma śladu. Wołam
ją, lecz nie odpowiada. Przez moje myśli przebiega kilka scenariuszy, lecz sens
ma tylko jeden: muszę sprowadzić pomoc.
— Nie rób nic głupiego! Sprowadzę nauczyciela!
— krzyczę, opierając się dłońmi o ścianę gruzu, która oddziela mnie od Michi.
Odpycham się od niej, jeszcze raz niepewnie patrzę na boki i zawracam, rzucając
się do biegu. Szukam po kieszeni telefonu, pokonuje schody w dół, wyciągam
telefon, wpadam na parter, ślizgam się na posadzce, przewracając na bok.
Uderzam szczęką w podłogę, wyciągając w górę rękę, by chronić ekran. Tępy ból
na moment dominuje świat, ale natychmiast się podnoszę, ściskając w garści
urządzenie, biegnę dalej, nerwowo starając się wybrać numer. Udaje mi się to,
gdy wybiegam przed akademik, w słuchawce rozbrzmiewa sygnał, przygryzam wargi,
czekając, aż Gojo odbierze telefon.
— No halo! — słyszę wreszcie jego głos. — Czemu
dzwonisz do mnie w środku nocy, skoro jesteś tuż za ścianą? Bo jesteś, prawda?
— Jesteśmy w liceum Higashi! — mówię prędko,
jednym tchem, zatrzymując się raptownie. Rozwiane biegiem włosy opadają mi na
twarz, wchodzą do oczu. — Chcieliśmy tylko… To znaczy Kazuki chciał… A teraz…
On… Przecież wszystko umiał, wszystko wiedział! Nie wiem, jak to się stało…
— Uspokój się. — Głos po drugiej stronie już
nie jest wesoły i beztroski. — Natychmiast opuśćcie budynek i czekajcie na
mnie. — Stanowcze, surowe nuty.
— Ja, j-ja jestem na zewnątrz, ale Michi… — Gubię
rytm oddechu, dysząc po biegu i ze strachu. — Ona wciąż jest w środku… — kończę
szeptem.
— Zaraz tam będę.
Połączenie zostaje przerwane. W tym samym
momencie gdzieś w górze słychać odgłos tłuczonego szkła. Podnoszę głowę i
widzę, jak ktoś… jak Michi… wypada przez rozbite okno. Nie wiem, które to
piętro. Trzecie? Czwarte? Nie wiem. Wiem, że się zabije. Staję jak
sparaliżowana, nie mogę odwrócić wzroku. Jej ciało z głuchym łoskotem ląduje
kilka metrów ode mnie. TRACH. I już. Leży nieruchomo, groteskowo powykręcane.
Wokół rośnie kałuża krwi. TRACH i koniec. Tylko tyle wystarczy. TRACH.
Telefon wypada mi z dłoni, rozbija się na
asfalcie. Powoli podchodzę do Michi, jakby jakaś masochistyczna część mnie
chciała dobrze poznać swoją traumę, żeby potem móc się ze szczegółami
zadręczać. Bo przecież to ja wszystko pogorszyłam. Dlatego teraz powinnam stać
nad jej ciałem i liczyć pogruchotane kości, obserwować, jak w pośmiertnym tiku
drżą zaciskające się palce dłoni, zapamiętać zdeformowany kształt czaszki,
wystające żebra, uchylone usta, szkliste, nic nie widzące oczy. Żadnej cenzury,
żadnej litości. Dokładnie wiem, z czym muszę nauczyć się żyć.
THAT'S WHERE MY
DEMONS GET IN
OŻYWIONA
— Nie to było częścią zakładu — stwierdza dobitnie Getou,
przekrzywiając głowę.
— Może byś mi tak łaskawie pomógł?! — sapię i po raz
kolejny szarpię trupa za ramiona.
Nieboszczyk jednak chyba nie ma ochoty współpracować, gdyż
przez moje licealne wojaże zdążył nieźle
zastygnąć i teraz za nic nie da się go wyciągnąć z samochodu. Nie uśmiecha mi
się też jeżdżenie z trupem na tylnym siedzeniu, więc muszę improwizować. Schylam
się ponownie, by poprawić uchwyt pod pachami trupa i nie zauważam, że ktoś
pojawia się tuż za otwartymi drzwiami.
— Przyniosłaś mi prezent?
Na dźwięk specyficznego, zbyt wysokiego jak na mężczyznę
głosu, uderzam czubkiem głowy w futrynę.
— Cholera, Mahito! — warczę w stronę szarowłosego, krzywiąc
się z bólu.
Choć tak naprawdę jest to ból fantomowy, gdyż w miejscu
uderzenia w ogóle nie mam czucia, za to mam ogromną bliznę, zwykle przykrytą
przydługawymi włosami, zaczesanymi na bok. I tak powinnam się cieszyć, że po
upadku z siódmego piętra mózg całkiem mi nie wypłynął.
— Nic dla ciebie nie mam — mruczę, wyciągając wreszcie trupa
z samochodu.
Biedny nieboszczyk upada na ziemię w pozycji embrionalnej,
a Mahito natychmiast kuca obok niego, uśmiechając się jak dziecko w Boże Narodzenie.
Nie mam pojęcia, co zrobić z ciałem, ale
nie mam też serca oddawać go temu szaleńcowi,
by go zbezcześcił, krojąc na
kawałki.
— Jak do tego doszło? — Mahito przygląda się zmarłemu z
niemałym zainteresowaniem.
— Nie wiem — wzruszam ramionami. — Wystraszyłam się i…
przeklęta energia sama wystrzeliła.
No, co? — spostrzegam, że Mahito wymienia znaczące spojrzenie z
Getou, który mruży oczy, jakby doskonale wiedział, co się odpierdala.
Za to ja mam kompletny mętlik w głowie. Spotkałam
osobę, której nie szukałam, ukradłam auto i zabiłam człowieka. Plus jest taki, że ja także już nie żyję i może nikt nie
będzie mnie chciał zapuszkować za zbrodnie.
To już dwa lata odkąd bujam się po świecie z dwójką Przeklętych.
Praktycznie już nie pamiętam życia przed śmiercią. Za to w mojej pamięci głęboko
wyrył się moment, kiedy obudziłam się w zimnej kostnicy.
Rok 2016, Sagisawa, kostnica
— Tu jest zimno —
stwierdza Mahito, naciągając rękawy kimona na naznaczone bliznami dłonie.
— Jesteśmy w
kostnicy, Mahito. — Getou wygląda na znudzonego. — Spodziewałeś się tutaj
trzydziestu stopni na plusie? — pyta sarkastycznie, patrząc z ukosa na
towarzysza. — Po za tym, w twoich kanałach wcale nie jest cieplej. Powinieneś
być przyzwyczajony.
— Po tej wycieczce
domagam się dwutygodniowych wczasów na plaży.
Księżyc w pełni wisi
wysoko na niebie, gdy dwóch mężczyzn wchodzi do jednego z najzimniejszych
pomieszczeń w kostnicy. Nie ma w nim nic,
poza metalowym stołem, stojącym
na środku, na którym leży ciało, przykryte białym prześcieradłem.
— Ładna — stwierdza
Mahito, sciagajac materiał z ciała.
— Dasz radę ją
pozszywać? — Getou obchodzi stół dookoła, przyglądając się zmrużonymi oczyma zmarłej
dziewczynie.
— Jeśli mi powiesz,
po co jej potrzebujesz.
— To uczennica Gojō. Zginęła przez przypadek w bardzo
nieszczęśliwych okolicznościach.
— Myślisz, że wróci?
— Oczywiście. Jej
śmierć nadeszła w towarzystwie bardzo negatywnych emocji.
— Chcesz jej zrobić
pranie mózgu? — Mahito przejezdża palcem
po ogromnej ranie na głowie dziewczyny.
— To nie będzie
konieczne. Gdy się obudzi, sama opowie,
jakim wyrodnym nauczycielem jest Gojō Satoru, który zostawia swoich uczniów na pastwę losu.
— Zrobisz
wszystko, by dopaść Gojō.
— A ta osoba bardzo
mi w tym pomoże.
Hej :)
OdpowiedzUsuńJak to się ładnie łączy z poprzednimi rozdziałami! I sprawia, że naprawdę czuję się dobrze rozeznana w całości i zafascynowana tym światem, jaki zaczęłyście tworzyć.
Uwielbiam brutalność i plastyczność języka w jakim wszystko opisujecie. Dajecie pełen obraz sytuacji, do tego nadajecie odpowiednie tempo każdemu z fragmentów, zaś przeskoki czasowe są na tyle wyraźne, że w niczym się nie pogubiłam, a jedynie stwierdzam, że chcę więcej. Więcej Michi, więcej Akiry, więcej Gojo i Przeklętych.
Jeśli tak płynnie macie wplatać kolejne tematy, to czy mogę się już zapisać do fanklubu?
Dziękuję.
Pozdrawiam.
Mialas sprawdzić jak nazywa się to, co nazwałaś framuga w drzwiach auta. D: i piętro z ktorego wypadla michi nam sie nie zgadza.
OdpowiedzUsuńKrótkie sceny, chce przeczytac bardziej rozbudowane, widziec, gdzie siedzavprzekleci co zrobili z tym cialem no i czy ich baza naprawde xnajduje sie na plaży. To raz, a dwa zastanawia mnie, na co w sumie bylo im cialo Michi... Przeklete dusze wracaja bez powloki materialnej jako tako, wiec czy Michi jednak nie jest dusza? Co oni odjebali i jak? Czy Getou tworzy armie zombie? Xd i czy michi rzeczywiście niebawidzi Gojo? Czy miala do niego cos juz przed śmiercią, skoro pranie mózgu jej niepotrzebne? Czekam, jak to rozegrasz!
Już jestem. Dotarłam. xD
OdpowiedzUsuńCzyli szkoła w Sagisawie to technikum? XD Do maturki od razu klepią zawód czarnoksiężnika? XD
Fajnie się spotło z tą wiadomością, tez tak to widziałam, że Kazuki to spierdolił koncertowo. XD Tylko, nie wierzę, że Kazuki od tak po shakowaniu tego telefonu poszedł... ktoś musiał coś mu podszepnać. Zwykła zadra na dumie czy wrzuta na oczekiwania to nie wystarczy. Coś jeszcze musi być na rzeczy, bo to by było za proste. Ta mapa na pewno ma z tym coś wspólnego. I na pewno coś z tym wspólnego ma Gojou i jego tajne smsy.
No, ja mam ciary jak czytam to zdarzennie z perspektywy Akiry. Dobre jest tak pokazać coś z innych perspektyw. Daje po emocjach.
Z tymi piętrami... no jeszcze sprawdze na pewno, ale mi się upatrzyło siódme piętro. Zawsze można gdzieś dodać, ze Michi straciła rachube w liczeniu, no w sytuacji zagrozenia życia mogła się pomylić xDD
Ja czytam czytam i nagle patrze, jak to już koniec? ze to juz mój part, tak szybko? XDDD no, ale ten, no coś z tymi przeklętymi (o ile oni wgl są przekleci bo tak pisze a nawet teraz już nie jestem ncizego pewna, co ten Getou skąd wylazł bo mam jedną teorię, która na pewno się sprawdzi, ale nie chce spojlerować), ale mam pomysł jak oni to zrobili no z tym ciałem, jak wpakowali tę dusze do środka i czemu nie gnije, ani nie kiśnie no xD teraz ten temat podpasuje i ze w dwa tygodnie powinnam się już wyrobić :D