Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 26.05): Jestem przy tobie. Nieważne, co jeszcze przyjdzie ci do głowy, jestem przy tobie. Klucze: sądzić, nachalny, patyzant, wygodnie

Namierz cel:

niedziela, 10 stycznia 2021

[86] I just wanna be happier ~Miachar

  Spora inspiracja finałowym odcinkiem „Cherry Magic”, ale na takie wpływy to ja lubię być podatna.

Z pozdrowieniami dla Dwie.Kawy <3


Niektórzy to chyba w ogóle nie wiedzieli, czym jest odpoczynek. Może sami nie byli w stanie go zażywać, dlatego nie mieli problemu, by odciągać od niego innych? Inaczej nie umiałem wyjaśnić tego, dlaczego przez całe dnie odpowiadałem nie tyle na wiadomości kontrahentów – ci to przynajmniej wiedzieli, że człowiekiem jestem i snu potrzebuję – ale też na wszelkie wieści ze strony przyjaciół i członków rodziny. Jakbym był jedynym, który będzie w stanie rozwiązać ich problemy.
Czasami chciałbym być niewidoczny, żyć tylko swoim życiem i swoimi problemami, a nie brać się jeszcze za zmywanie brudów po innych. Czasami myślałem o tym, jak to dobrze mają się szczury, które w każdej chwili mogły zejść do kanałów i kryć się przed ciekawskimi oczami i przeraźliwymi wrzaskami. Zazdrościłem im tego, choć – patrząc na całokształt – moje życie nie było wcale najgorsze.
Skąd wzięły się u mnie te złe myśli? Cóż, każdy zareagowałby podobnie o drugiej w nocy, kiedy chciałby spać, by to, że jest ruchliwy za dnia, nie było częścią całej doby, a nie może, bo telefon pod poduszką odzywa się ze swoim dźwiękiem przychodzącego powiadomienia. Z głośnym jękiem przewróciłem się na brzuch i zacząłem szukać przedmiotu, a oczy wciąż mi się kleiły. Nie miałem ochoty ani trochę stawać się przytomny, ale skoro ktoś się do mnie odezwał, to mogło to być coś poważnego. Telemarketerzy zazwyczaj dawali sobie o tej porze spokój, będąc bardziej wyrozumiali od wielu z moich licznych znajomych.
Światło ekranu zdawało się chcieć wypalić mi oczy, takie było wstrętne i mocne. Zakląłem cicho, przymykając powieki i próbując jeszcze raz spojrzeć na wyświetlacz. Nie znosiłem niebieskiego światła, jakie z niego emanowało, ale jeśli przyszło powiadomienie, musiało dziać się coś, od czego nie należało się teraz odwracać.
Choć treść nie do końca od razu na to wskazywała.

„Potrzebuję rady”.
Mój najlepszy przyjaciel miał to do siebie, że lubił wybudzać mnie o nieludzkiej porze, by dzielić się jakimiś przemyśleniami, nie zdziwiło mnie to, że wiadomość pochodziła od niego, choć zdecydowanie wolałbym teraz spać dalej niż zajmować się jego sprawami.

Westchnąłem. Czy ja to byłem jakąś wyrocznią, która znała wszystkie odpowiedzi na możliwe pytania? Czy moje przeznaczenie to było stałe niesienie pomocy uciśnionym, ratowanie łajdaków i głupców z pułapek świata, których w porę nie dostrzegali?
Zmieniłem pozycję na półsiad, po czym zebrałem się w sobie, by mu odpisać. Palce już wisiały nad ekranem, kiedy przyszło kolejne powiadomienie, a moim oczom ukazała się nowa wiadomość.

„Już nieważne, właśnie zrobiłem coś głupiego”.
Głupie to były zwykle wszystkie jego posunięcia w kwestii inwestycji czy oddawania komuś serca, ale nie chciałam mu o tym pisać, bo chyba raczej bym go zdołował.
Zamiast tego wybrałem jego numer, a na moich ustach skrył się uśmiech pełen złośliwości. Nie mogłem bowiem nie wykorzystać okazji, by się z niego ponabijać.
Odebrałam od razu, co było do przewidzenia, skoro chwilę wcześniej do mnie pisał, nie spodziewałem się jednak usłyszeć w jego głosie takiego zmęczenia.
– Halo?
– No cześć – zacząłem ostrożnie. – Mów mi prędko, co takiego zrobiłeś, hm? – Dziwnie było słyszeć podmuchy jakby wiatru po drugiej stronie słuchawki. – Gdzie teraz jesteś?
– Na Anton Building.
Przez chwilę nie rozumiałem, co takiego do mnie powiedział, potrzebowałem prawie minuty, by to do mnie dotarło.
– Anton Building? Spotykasz się tam z kimś?
Do tej pory nie słyszałem, by kiedykolwiek był w tym wieżowcu, który mieścił nie tylko liczne biura, ale i kilka pięter hotelu, do którego witało się w dość wiadomym celu. Celu, który nie pasował do mojego przyjaciela, zatwardziałego romantyka wciąż szukającego kogoś, kto w końcu złamie mu serce raz, a porządnie.
– Nie zrozumiałeś. – O drugiej nad ranem nie było o to trudno. O drugiej po południu czasem też. – Jestem na dachu Anton Building.
– Dlaczego?
– Bo wróżka powiedziała, że tu mam szukać tego, czego pragnę.
– Co?
Aż odsunąłem telefon od ucha i spojrzałem na ekran. Faktycznie z nim rozmawiałem, czyli nie mógł to być sen – zegar rozmowy pokazywał wciąż upływający czas – ale odnosiłem wrażenie, że trafiłem do jakiegoś równoległego świata, w którym kumpla naprawdę niewiele dzieliło od tego, by postradać zmysły.
– Chwila, na spokojnie – rzuciłem do słuchawki, chcąc bardziej wpłynąć na siebie niż na przyjaciela. – Byłeś u wróżki? Kiedy i po jaką cholerę?
– Dzisiaj po południu, jak przeczytałem horoskop na ten miesiąc. To była taka sympatyczna staruszka, wiesz? Powiedziała mi, że są przepowiednie, o których zwykły człowiek nie ma w ogóle pojęcia, dopóki nie spotka na swojej drodze kogoś podobnego do niej, kto jest w stanie wejrzeć w duszę i powiedzieć, czy jest się częścią czegoś większego.
O rany Julek. Zbzikował. Ale nie mogłem dać tego po sobie poznać.

Przepowiednie brednie, mruknąłem tylko do siebie po cichu, zaś przyjaciela łaskawie zapytałem:
– No i co ci ta wróżka powiedziała tak dokładnie, co? Chyba nic odkrywczego, skoro napisałeś o poradę do mnie.
Dziwiło mnie, że w ogóle do jakieś poszedł. Zazwyczaj był rozsądnym człowiekiem, choć zdarzały mu się i małe wpadki – patrz wyżej na inwestycje i życie miłosne. Do tej pory sądziłem, że zdobyte przez lata doświadczenie sprawiło, iż twardo trzyma się ziemi i zna już swoje miejsce. Czyżbym się co do tego omylił?
Jak wspomniałem, nie byłem nikim szczególnym. Jasnowidzem ani w jednej tysięcznej procenta, więc mogłem popełnić błąd w swoich obserwacjach i wyciągniętych wnioskach.
– Powiedziała, że jeśli spojrzę z wyżyn na swoje życie, dostrzegę drogę, która doprowadzi mnie do tego, czego pragnę.
– I tobie się ubzdurało, że musisz wejść na najwyższy budynek w mieście?
– I spojrzeć w dół, zgadza się.
Czułem, jak krew zastyga mi w żyłach, a jednocześnie budzę się i jestem żywy jak nigdy wcześniej. Szybko odrzuciłem od siebie kołdrę i wyprułem z łóżka, jakbym właśnie zaczynał jakiś ważny wyścig.
Bo tak chyba było.
– Odsuń się od krawędzi i zostań, gdzie jesteś, zrozumiałeś? – rzuciłem szybko do słuchawki. – Już do ciebie idę. Błagam, nie zrób niczego głupszego, okej?
W tej chwili żałowałem, że jednak nie mam żadnych mocy, może one by się przydały na te beznadziejne okoliczności.
Bez żadnej komunikacji, która o tej porze zaprowadziłaby mnie spod mieszkania do centrum, gdzie mieścił się Anton, zmuszony byłem skorzystać z roweru, który do tej pory jedynie użytkowałem w celach rekreacyjnych. Dość szybko zacząłem pomstować na swoją kiepską kondycję, nie ustawałem jednak w wysiłku, bo gra tu się toczyła o naprawdę wysoką stawkę.
Dopadłem pod Anton spocony i zziajany, ale nie pozwoliłem sobie na ani chwilę spoczynku, musiałem bowiem dotrzeć jak najszybciej do przyjaciela, nim ten wykaże się największą głupotą w swoim życiu i stracę go, nim zdołam naprawdę pokazać, czym jest przyjaźń z mojej strony.
Znalazłem przejście na schody z boku budynku, którymi musiał udać się na samą górę, zacząłem pokonywać je w takim tempie, że gdyby ktoś mierzył mi czas, pewnie mógłbym liczyć na jakiś medal, a przynajmniej na wyróżnienie. Tak czułem, jak nie czułem płuc, kiedy w końcu postawiłem stopy na dachu budynku i ujrzałem stojącą na jego środku postać.
Przynajmniej się odsunął, pomyślałem i zawołałem go po imieniu.
Odwrócił się do mnie, a przez jego twarz przebiegł krótki uśmiech. Podniósł rękę, jakby chciał mi pomachać, jednak mój umysł wziął to za gest pożegnania. Pożegnania, na które wcale nie byłem jeszcze gotowy.
W kilku długich susach dopadłem do niego i przyjrzałem mu się uważnie. W jego jasnych oczach lśniły łzy kogoś, kto nie jest już pewien, co takiego powinien robić, by było dobrze.
– Oszalałeś? – wydarłem się na niego niczym starszy brat, a pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. – Co ty sobie wyobrażasz, żeby mnie tak straszyć o tej godzinie, co?!
– Przepraszam.
Chciałem rwać włosy z głowy na to jego zachowanie, ale wówczas byłbym łysy. A tego chciałem jeszcze przez jakiś czas uniknąć.

– Dlaczego w ogóle to zrobiłeś? - zapytałem, patrząc na niego, kiedy zrezygnowany kucnął i westchnął tak, jakby chciał ukazać cierpienie całego swojego jestestwa. – Dlaczego czytasz jakieś horoskopy? Po co ci rady wróżki, na litość boską?!
– Przepraszam – powtórzył takim głosem, że aż zabolało mnie serce. – Ja tylko chcę być szczęśliwszy – powiedział i zwiesił głowę niczym zbity pies, a ja już sam nie wiedziałem, czy powinienem nim potrząsnąć, czy może przytulić i powiedzieć, że wciąż ma na to jeszcze szansę.
Nie powinienem jednak mierzyć się z takim dylematem. Byłem jego najlepszym przyjacielem, a ten mógł zareagować tylko w jeden sposób. Zbliżyłem się do niego, przyklęknąłem przed nim i objąłem, a on zaczął płakać na całego. Tak prosto z serca, jakby chciał w ten sposób pozbyć się wszystkich trosk i zmartwień.
Z jego piersi wyrywał się jęk kogoś, kto nie widzi dla siebie szansy, a ja poklepywałem go po plecach i szeptałem do ucha, że jeszcze będzie dobrze, że jeszcze nadejdzie szczęście, na które czeka, musi wykazać się tylko większą cierpliwością.
Z perspektywy czasu nie wiem, kogo bardziej próbowałem wtedy okłamać, wystarczyło jednak, że zadziałało i na chwilę odgoniło znad jego głowy ciemne chmury. Na kolejną burzę już obaj byliśmy lepiej przygotowani, do tego mieliśmy plan, jak poznać szczęście i nie dać mu odejść.
Żadna wróżka nie była nam do tego potrzebna.


3 komentarze:

  1. w krytycznych momentach wychodzą z nas emocje i uczucia, o których mogliśmy nie mieć pojęcia. pokazując siebie w momentach słabości, pokazując drugiej osobie niczym niezamaskowanego siebie, dajemy się dopiero tak naprawdę poznać. let's try to be happier <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmmm. Enignatyczny tekst. Zwykle nie przeszkadza mi brak imion postaci, szanuje zamysł autora, ale tutaj tak bardzo chciałabym je poznać! Moze cokolwiek podsunelyby mi na temat postaci, by moc je sobie wyobrazic. Bo z tym bylo u mnie ciezej niz zwykle. Czy to chłopcy czy mężczyźni, jak wyglądają, kim są, co sprawilo, ze jeden z nich zdaje sie tak zdesperowany i nieszczęśliwy... Moj mózg usilnie podsyla mi obraz Azjatów (za dużo netflixa), a wspomniane inwestycje podpowiadają, ze to dorosli ludzie. Chociaz ostatnio spotkalam sie z obrazem, ze mlodociany Chińczyk tez dobrze radzi sobie w tych klimatach xd (musze sobie odciąć prąd). Takze... Bardzo malo wiemy, przez co nie do końca wczulam sie w tekst, nie mogłam zrozumieć, co sklonilo jednego z bohaterów do takiego zachowania, ktore ocieralo sie o temat proby samobojczej. Co mnie zmrozilo.
    Chętnie przeczytalabym jakies rozwinięcie. Sam tekst dla mnie jest jak prolog. Same pytania, żadnej odpowiedzi, rzucilabym sie na kontynuacje, byle sie dowiedziec, jak doszlo do przedstawionej sceny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ho ho ho, jak ja dobrze znam odzywający się 24h/7 telefon, bo przecież "taki sobie zawód wybrałam i sama mówie, ze jestem pod telefonem", a wystarczyłoby choć na chwilę mieć cały świat w dupie. Przyjaciel głównego bohatera skojarzył mi się z pewnym takim moim znajomkiem, co tez czyta za dużo horoskopów i wierzy we wszystkie takie pierdoły, niemniej zarówno temat jak i klucze bardzo dobrze wykorzystane. Trafiłas tekstem w punkt życia w ciągłym biegu, a zabawa słowem wyszła ci znakomicie.
    raz czy dwa dopatrzyłam się nagłem zmiany rodzaju żeńskiego w czasownikach, co lekko wybiło mnie z tytmu czytania i zastanawiałam się, jakiej płci jest główny bohater, ale czasy są takie że jesteśmy tolerancyjni, może to genderfluid? :)
    Na pewno poczytałabym więcej o przygodach tych panów, bo wydaje się, ze ten przyjaciel to taki wariat, że niejedna przygoda z nim w roli głównej byłaby ciekawa :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń