Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 26.05): Jestem przy tobie. Nieważne, co jeszcze przyjdzie ci do głowy, jestem przy tobie. Klucze: sądzić, nachalny, patyzant, wygodnie

Namierz cel:

niedziela, 27 września 2020

[74] Grand Fantasy: Betrayed by your own intuition (cz.1) ~ Kaja Wika

 Zapewne będzie to tekst składający się z trzech części. 

*l'Cie – zwykle ludzie, który zostali powołani przez fal'Cie do wypełnienia zadania.

*fal'Cie — istoty o boskich zdolnościach, wysłannicy — wypełniają wolę bogów.

*Etro — bogini, przyjazna ludzkości




Built up all these walls and now I'm climbing over

Obudził mnie słodki zapach kwiatów, intensywnie drażniący nozdrza. Wywołał kichnięcie tak gwałtowne, że aż podskoczyłam do góry. Rosko nadal drzemał pod palmą. Nad jego głową wisiały duże orzechy kokosowe. Pomyślałam, że zabawnie by było, gdyby jeden z nich spadł mu na głowę. 

Nadal trudno było uwierzyć, iż znajdujemy się w tak pięknym miejscu. Nie miałam wiele okazji na podziwianie maestrii przyrody, tak idealnie skomponowanej, niczym obraz genialnego artysty. Wszystko było tutaj na swoim miejscu. Wszystko było perfekcyjnie podane ku uciesze i zachwytowi przebywających tutaj ludzi.

Tafla jeziora była spokojna. Postanowiłam podejść bliżej, aby ujrzeć w nim swoje odbicie. Moje czerwone włosy były potargane, a srebrne pasma straciły blask. Wyglądałam na zaniedbaną. Na twarzy roiło się od zadrapań. Sińce pod oczami sprawiały, że wyglądałam na starszą, niż w byłam rzeczywistości. Kiedy tak się zmieniłam? Czy ludzie, których znałam w przeszłości, zobaczyliby we mnie tę samą dziewczynę, którą byłam kiedyś? Czy w ogóle nadal nią jestem? Zmodyfikowana tak wiele razy, że nie pamiętam już, co jest prawdziwe we mnie, a co nie. Nagięta do potrzeb innych, wykorzystywana w walce, której wynik nawet mnie nie obchodził. 

Gdy wiatr poruszył wodę, moje odbicie przekształciło się karykaturalnie. Zaczęło się zmieniać w kogoś innego. Inne rysy twarzy, kolor włosów i oczu. Wiedziałam, że nie byłam to już ja, ale jakaś tajemnicza istota wyłaniająca się w odmętów jeziora. Znak na jej czole przypominał ten, który widziałam wcześniej na dłoniach fal’Cie, zaobserwowanego ostatnio w mieście Paddra. Wiedziałam, że to kolejny wysłannik Etro.



Nie łudziłam się, że to przypadek. To miejsce od początku cechowało się energią, jaką wyczuwało w obecności fal’Cie, narzędzia bogów. Spotkałam w swoim życiu wielu z nich. Jedni ekstremalnie niebezpieczni, niszczący wszytko na swojej drodze, inni zaś pokojowo nastawieni do ludności, przekazujący jedynie wiadomości od swojego bóstwa. Wysłannicy Etro byli zwykle dobrotliwie nastawionymi doręczycielami zadań, które l’Cie, czyli my, powinni wypełnić, zachęceni obietnicą lub też groźbą z jej strony. 

You take me for a fool, Told me I was wrong

– Rosko! – wrzasnęłam, nie siląc się na delikatność. – Mamy gościa!

Gdy fal’Cie wynurzyło głowę, ujrzałam bursztyny zamiast oczu, bladoporcelanową cerę, mało ludzką, przypominająca bardziej odcieniem białe muszle, które widziałam nad brzegiem oceanu. Zielone włosy opadły na ramiona, przyklejając się do powierzchni, którą ktoś mógłby nazwać skórą. Wiedziałam, że fal’Cie mają w sobie więcej z maszyny niż z żywej istoty. I nie traktowałam ich jak coś, czemu można byłoby odebrać życie. 

Szata, w którą fal’Cie było odziane, miała umiejscowione znaki oczu, kolejna wskazówka, że przybyło ono na polecenie bogini Etro. Bez mniejszego wysiłku wysłannik wyszedł na brzeg, po czym rozłożył ramiona jak rodzic witający swoje dzieci. Skrzywiłam się na samo skojarzenie.

– Lili, spokojnie – wyrecytował powoli, widząc, że chcę aktywować broń w mojej bransoletce. – Nie sądzę, aby przybył tutaj w złych zamiarach.

– Jak ty mało wiesz – warknęłam, po czym aktywowałam włócznię, która chwilę później pojawiła się w mojej dłoni.

– Przybyliście, jak obiecałeś młode l’Cie. – Wysłannik, widząc opór, opuścił ręce. – Bogini nie zapomni twojej lojalności.

Gdy usłyszałam te słowa chciałam w pierwszej sekundzie zaszarżować na fal’Cie, ale milczenie Rosko ścięło mnie z nóg. Odwróciłam się w jego stronę, nadal trzymając włócznię wycelowaną w maszynę. 

– Wysłuchaj go Lili. Nie znaleźliśmy się tutaj bez przyczyny.

– Nie rozwódź się znowu nad przyczynowością rzeczy! – Zamachnęłam się włócznią w powietrzu, wywołując głośny świst. – To, że tutaj jesteśmy to nie przypadek. Od początku prowadziłeś nas do Wodospadu Trzech Bogów, prawda? Lepiej powiedz, dlaczego z nimi współpracujesz, zanim wyciągnę to z niebie siłą!

Złość wrzała we mnie, rozchodziła się po ciele razem z krwią. Czułam gorąc wypalający znaki w mojej skórze, ale jeszcze nad tym panowałam. Musiałam dowiedzieć się najpierw, o co w tym wszystkim chodzi.

I ain't going back no more

– Etro ma dla was zadanie. – Głos dobiegał od fal’Cie, lecz maszyna nie poruszała ustami. – Do wykonania go będzie niezbędna pełna współpraca. Będziecie musieli współpracować ze sobą, ale i z nami.

– Nie zamierzam wchodzić z wami w żadne układy. – W mgnieniu oka ruszyłam na fal’Cie, wymachując złotą włócznią kilkukrotnie. Niestety moje ataki nie odniosły sukcesu. Przeciwnik zastosował doskonałe uniki. – Ani z fal’Cie, ani z tym, którego uważałam za przyjaciela.

– Nie nazwałbym siebie przyjacielem – usłyszałam za plecami. – Raczej kimś to walczył o własne życie na tym samym froncie.

– Najwyraźniej źle oceniłam sytuację – parsknęłam. Nie rozumiałam tego zwrotu akcji. Jeszcze wczoraj obiecywał mi, że nie pozostawi mnie samej sobie oraz że mogę na niego liczyć. Czy były to tylko słodkie słówka, czy gorzkie kłamstwa? 

Breakin' every chain that you put on me

Nie chciałam pertraktować z wrogiem, ale nie posiadałam wystarczająco siły, aby wysłać wyraźną wiadomość Etro o odmowie, ironicznie wezwałam do pomocy jednego z pomocników przez nią stworzonych, eidolona Bahameta. 



Niebiosa rozpostarły się, otwierając przejście, którego funkcjonowanie nie do końca rozumiałam. Gdy złote runy zmieniły kolor na czerwień, wiedziałam, że eidolon zaakceptował prośbę pomocy. Nie musiałam mówić nic, wystarczyło, że głęboko we wnętrzu przywołałam go, on słyszał moje pragnienia, odczuwał moje emocje. Wiedział, że nadszedł czas, gdy bezwzględnie potrzebowałam jego wsparcia.

Gdy zstąpił na ziemię jak anioł zagłady, jego metalowe skrzydła lśniły w pełnym słońcu. Tarcza za plecami obracała się coraz szybciej, jakby właśnie w ten sposób gromadził w sobie energie do ataku. 

– Przekaż Etro, że próba kontaktu z l’Cie się nie powiodła, a propozycja została odrzucona. – Wskazałam palcem na fal’Cie, a eidolon ruszył do ataku.

Mimo że Bahamut był ognistym eidolonem, pierwszym atakiem, który zastosował, był atak powietrzny. Wzniósł się i silnymi ruchami skrzydeł wywołał trąbę powietrzną, która wzniosła fal’Cie ponad ziemie i wyrzuciła wprost do jeziora. Rozprysk wody uderzył o skały otaczające oazę. 

Cause I will never be what you wanted

– L’Cie, nie odrzucaj oferty Etro, zanim nie poznasz propozycji – odparło fal’Cie. Wysłannik wyglądał na niewzruszonego atakiem Bahamuta.

– Nasz wspólny ogień strawi wszytko, co masz do zaoferowania – odpowiedziałam z irytacją. 

Bahamut ponownie wzleciał w powietrze, a stamtąd wyprowadził atak płomieni. Można powiedzieć, że wyglądał jak trąba powietrzna skonstruowana wyłącznie z ognia. Niestety po raz kolejny atak zawiódł. Fal’Cie nadal stało na tafli jeziora, nie spadając na dno pod wpływem własnego ciężaru, jakby prawa przyrody go nie obowiązywały. 

This fire, this fire, this fire

Przez chwilę zapomniałam o obecności Rosko. Był całkowicie obojętny na walkę, którą toczyłam z wysłannikiem. Odwróciłam się, aby zobaczyć czy nadal tutaj jest. On siedział na jednej ze skał, niewzruszony toczącym się spektaklem, spoglądał biernie na to, co się działo. Poczułam znowu ogień pod skórą. Nie panowałam nad tym i już dłużej nie chciałam. Płomień przedostał się przez naskórek i wypalił wzór l’Cie na moim ramieniu. Wcześniej był jedynie ledwo widoczną srebrną nitką, ale teraz czerń zwęglonej skóry i zaschnięte kropelki krwi uwydatniały znak. Jak za sprawą jednej małej iskry całe moje ciało stanęło w płomieniach. Złapana w szpony przez Bahamuta i wyrzucona do góry, wzniosłam się wysoko niczym feniks. Wiedziałam, że nie chciał, abym używała apogeum mojej mocy pod wpływem negatywnych emocji, ale to właśnie one wskrzesiły ze mnie tę siłę. Zwrócona w stronę fal’Cie, skoordynowałam atak z eidolonem. Cały żar, który w sobie czułam, skierowałam w stronę wroga. Opuścił moje ciało niczym lawa wybijana przez wulkan, niszcząc całe życie na swojej drodze. Spadając na dół, zostałam pochwycona przez Bahamuta, upadając na jego grzbiet. Eidolon zastosował podobny atak. Był on tak potężny, że zatrząsną całą oazą oraz dodatkowo podniósł temperaturę powietrza. Woda w jeziorze zamieniła stan skupienia, unosząc się niczym obłoki ku niebu. W miejscu, gdzie wcześniej była woda, znajdował się tylko pusty dół. Na chwile straciłam przeciwnika z oczu, ale gdy spojrzałam przed siebie, ujrzałam, że fal’Cie unosiło się w powietrzu. Bez uszkodzeń, funkcjonujące jak wcześniej. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że nie mamy szans w walce z wysłannikiem. Nie było sensu dalej udowadniać, jak bardzo jestem przeciwna kooperacji. 

Making me believe I couldn't do without you

Zanim poleciłam eidolonowi opuścić oazę, spojrzałam ostatni raz na Rosko, skulonego przy skale. Miał przerażenie w oczach i zadrapania na ciele, ale żył. Nie miałam zamiaru go zabić, lecz zaznaczyć, że cokolwiek nas kiedyś łączyło, już nie istnieje. 


2 komentarze:

  1. Łaaaaa, wszystko zniszczylas!! :O wszystko, w co sadzilam ze to sie obroci! Co za zwrot akcji! Co z tym Rosko!? Jak to! Niemozliwe, żeby tak perfidnie oklamywal lili... A moze mozliwe? :O ale tu zamieszalas, juz nie wiem co myslec!

    Bardzo zywe opisy, moja droga, oaza pieknie przedstawioba, porownania do obrazu i ten opis Lili:

    Zmodyfikowana tak wiele razy, że nie pamiętam już, co jest prawdziwe we mnie, a co nie. Nagięta do potrzeb innych, wykorzystywana w walce, której wynik nawet mnie nie obchodził.

    Piekny.

    Ze dwa razy stylistycznie cos mi zgrzytlo, ale to wykleje ci z kompa jesli sb zyczysz ;)

    Ta walka... Łał. Mialam to przed oczami. Dawno tak oryginalnego i dobrego opisu walki nie czytalam. Jej przebieg jak i wynik nadaje mocnych rys realnosci temu tekstowi.

    Jebac fal'cie! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :)
    "Pomyślałam, że zabawnie by było, gdyby jeden z nich spadł mu na głowę." - zważając, że taki spadający kokos może zabić, mój śmiech byłby okrutny, gdyby się to wydarzyło.
    O cholera jasna. Takiego plot twista to ja się w tej serii w ogóle nie spodziewałam! Fakt, jakoś nie widziałam Lili i Rosko w romantycznej relacji, ale też przez myśl mi nie przeszło, by ten, którego nazywała przyjacielem, był tylko kimś na podobnym poziomie w grze zwanej życiem, któremu zależało jedynie na tym, by przetrwać. Nie dziwię się, że dziewczyna tak zareagowała i w swojej złości przeszła do porządnego ataku.
    Świetne, dynamicznie opisy, niezłe słownictwo, klarowność i plastyczność obrazu przeniosły mnie na chwilę do tego świata i pozostawiły niezadowoloną - bowiem ja też chciałabym dać nauczkę Rosko.
    Dzięki.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń