Leo (człowiek), Rygor (elf), Hedore (ligonka) i Decon (drakon) otrzymali pozwolenie od rady, na skorzystanie z archiwalnych map Instytutu. Poprzednia część “Gdy zaczniesz być łowcą, przestaniesz być ofiarą (cz.1)” ukazała miejsce, w którym ukrywa się Horizion [najpotężniejszy ze znanych Cieni, który zaatakował i zainfekował Klarę (człowiek)]. Aby przedostać się do jeziora, przy którym ukrywa się Cień, zespół musi skorzystać ze starożytnej bramy.
Brama znajdowała się około godziny drogi od Instytutu w Belattion. Cały zespół przygotowywał się do wymarszu. Gdy Rygor żegnał się z Sylvią, jednym z członków rady, Decon ruszył w stronę drzwi archiwum.
– Coś zostawiłem w środku. Zaraz wrócę – wymamrotał pod nosem, nie zwracając uwagi na komentarze czy też stosowność tego, co zamierza zrobić.
Zdawało się, że nikt z wyjątkiem elfa nie zwrócił na to uwagi. Reszta pochłonięta była rozmową dotyczącą aktywowania bramy.
Drzwi do archiwum były nadal otwarte, gdyż osobą odpowiedzialną za ich zamykanie był siwowłosy mężczyzna, obecnie drzemiący za biurkiem stojącym w narożniku holu. Takie zachowanie nie było akceptowane, zwłaszcza pod czujmy okiem rady, aczkolwiek Sylvia była wyrozumiałą kobietą i zdawała sobie sprawę z podeszłego wieku nadzorcy. Przed opuszczeniem budynku zapewne i tak by go obudziła, przypominając o zamknięciu wrót do drogocennych zbiorów.
Decon zniknął za ciężkimi drzwiami, przemykając obok nich niemal bezgłośnie. Przywitało go ciepłe światło i dziesiątki regałów, ale to nie one go interesowały. Skierował się na schody, których czerwonobrązowe mahoniowe deski skrzypiały pod naciskiem jego stóp. Podszedł do jednej z gablotek, uprzednio rozglądnąwszy się dookoła. Za szybką widniało średniej wielkości metalowe pudełeczko. Drakon przykucnął obok zamka, zaglądając jednym okiem w dość prosty mechanizm. Z kieszeni spodni wyjął cienki drucik, który wsunął w mechanizm. Zamknął oczy, jakby nasłuchiwał odgłosów poruszanych elementów, a może w ten sposób łatwiej było mu skupić się na drganiach i oporze części zamka.
Ręka zatrzęsła mu się, a drucik wyleciał z dłoni, gdy Decon usłyszał ciche kroki za plecami. Wiedział, że został przyłapany na gorącym uczynku.
– Nauczyłem cię, jak otwierać zamki i tak to wykorzystujesz? – Głos był spokojny i opanowany, ale słychać było w nim jednocześnie ogromny zawód.
– Potrzebuje odpowiedzi – odparł młodzieniec, po czym odwrócił się w stronę mężczyzny. Nie była to wymówka, ale również nie wystarczająco dobry powód, aby włamywać się do archiwalnych zbiorów.
– Zamierzałeś to ukraść? – Rygor założył ręce na ramiona. Jego zwykle rozluźniona elfia twarz nabrała groźnego wyrazu, a na czole pojawiły się zmarszczki mimiczne.
– Pożyczyć. – Drakon uśmiechnął się chytrze, choć sytuacja, w jakiej się znalazł była co najmniej poważna. – Albo wykorzystać na miejscu.
– Bez względu na to, jakie kierowały tobą pobudki, właśnie złamałeś zasady Instytutu, co jest karane procesem. – Rygor zdawał się niewzruszony. Takie zachowanie w wykonaniu małoletniego szachraja nie przeszłoby nawet echem, ale dorosły drakon byłby uznany za przestępcę. – Najgorsze jednak, że zawiodłem się na tobie i straciłem zaufanie do twojej osoby.
Decon spuścił głowę. Nie zdawał sobie sprawy, że to przewinienie zmieni sposób, w jaki postrzegał go Rygor. To on przygarnął młodego drakona pod swoje skrzydła, gdy ten w jeden z najgorszych sposobów został potraktowany przez swojego ojca na jednym z egzaminów dojrzałości w Instytucie. Zawdzięczał mu swoją edukację, wychowanie w pewnym okresie życia, ale najbardziej był elfowi zobowiązany za to, że pomógł mu stać się osobą, którą jest dzisiaj, mimo że w obecnej chwili wszytko świadczyło przeciwko Deconowi. Zdawał sobie sprawę z tego, że zagrał nieczysto i nie do końca wiedział jak wyplątać się z tej sytuacji.
– Chciałem dowiedzieć się, czy uda nam się uratować Klarę – odparł w końcu.
– Naprawdę myślałeś, że Gwiazda Przeznaczenia odpowie ci na to pytanie?
– Czy nie dlatego tak się nazywa. Nie jest wyrocznią, która pokazuje przyszłość? – Chłopak zirytował się, czego szybko pożałował. Jego los znajdował się obecnie w rękach Starszego Elfa, Rygora z Rodu Rossenmarów, dawnego członka rady Instytutu w Belattion.
– Gwiazda Przeznaczenia pokazuje tylko jeden w możliwych wariantów. Nie ma pewności, że tak się skończy. Sam dobrze wiesz, że ile jest równoległych wymiarów, tyle ewentualnych zakończeń naszych zmagań.
– Tonący brzytwy się chwyta, czy nie tak się mówi?
– To nie pora na żarty Deconie. – Rygor machnął dłonią do góry, zachęcający tym samym podopiecznego do powstania z klęczek. – Masz szczęście, że byłem jedynym, kto przyłapał cię na myszkowaniu w archiwum. Tylko dlatego, że nie mamy teraz czasu na rozstrzyganie konsekwencji twoich uczynków, nie znaczy, iż twoje postępowanie zostanie zignorowane. Wyjdź z archiwum i dołącz do towarzyszy. Natychmiast wyruszamy w kierunku bramy. Do twojego przewinienia jeszcze wrócimy. Bądź pewnie, że nie zostanie ono zapomniane, ani wybaczone ci jak dziecku, które czasami popełnia błędy.
Chłopak opuścił pomieszczenie w ciszy. Zwykle lubił mieć ostatnie słowo w jakimkolwiek konflikcie, ale tym razem wolał nie ryzykować. Gdy wszedł do holu, Sylvii już nie było, za to niczego nieświadomi znajomi przywitali go radośnie.
– Tutaj jesteś! – Leonard wykrzyknął, jakby jego przyjaciel stał przynajmniej trzysta metrów od niego. – Mamy coś do zrobienia. Już zapomniałeś?
Decon skrzywił się, po czym zmusił się do nieszczerego uśmiechu. Przystanął w przejściu, ale Rygor chwilę później pchnął go ramieniem do przodu. „Nie czas na użalanie się nad sobą” – pomyślał drakon. Jako pierwszy wyszedł z holu, a potem z samego Instytutu.
Hedore trzymała mapę przed sobą. Według niej Horizion nadal ukrywał się w jeziorze. Leo uważnie obserwował przyjaciela, ale nie mógł rozgryźć, co wydarzyło się w archiwum, a nie chciał niepotrzebnie dociekać, po tym, jak zobaczył surową twarz Rygora. Chłopak również nigdy nie widział elfa tak zdenerwowanym. Nikt nie zadawał zbędnych pytań. Postanowiono natomiast skupić się na szybkim dotarciu do bramy.
– Brama znajduje się na południe od miejsca, w którym stoimy – zasugerowała Hedore, wskazując palcem wskazującym na polanę znajdującą się za Instytutem.
– Ruszajmy zatem – podyktował elf.
Zgromadzeni poruszali się dość szybkim tempem, natomiast nikt nie był skory do rozmów. W powietrzu wyczuwało się napiętą atmosferę. Na szczęście teren była łatwy, a podczas krótszej niż sądzono podróży, nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Z jednej strony Leonard był zadowolony z braku atrakcji, ale z drugiej zaś wyczuwał, że problemy zaczną się, dopiero gdy ci dotrą do celu.
Gdy polana zaczęła graniczyć z lasem, Rygor po raz pierwszy od opuszczenia Instytutu odezwał się do towarzyszy.
– To tutaj. Za rzędami drzew znajduje się starożytna brama, której nie używano od stuleci. Nie wiem, co spotkamy na miejscu i jak ciężko będzie aktywować przejście, ale musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby to się udało, inaczej czeka nas wielotygodniowa podróż. Mam nadzieję, że rozumiecie, jakie to ważne. Bądźcie przygotowani na wszytko.
Elf nie czekając na odpowiedź, ruszył do przodu, przeciskając się między grubymi pniami drzew. Leonard próbował zatrzymać Decona na krótką rozmowę, ale ten nawet na niego nie spojrzał. Powędrował śladem Rygora, a za nim poszła Hedore. Młodzieniec nie chcąc pozostać sam tuż przez tak wymagającym zadaniem, pofatygował się za resztą. Nie wiedział, czego ma się spodziewać, ale jego wyobraźnia w tym miejscu była bardziej przekleństwem niż darem. Postanowił zaufać wiedzy i doświadczeniu zespołu.
Oj dziewczyno, widac progres w pisaniu u cb. W tym tekście chyba nie ma nic, do czego mozna by sie doczepic. Dobre zapisy, roxnorodnosc, duzy zasob słów, bardzo to profesjonalnie wyglada.
OdpowiedzUsuńPamietam poprzedni tekst także bez trudu się odnalazłam. Dobrze sie czuje w tym swiecie, jak wsrod starych znajomych. Dekon troche narozrabiał, ale myślę, ze Rygor mu mimo wszystko wybaczy. Chłopak nie miał złych intencji. No i czekam na Cd dalszy! Co zastaną na miejscu i czy podroz sie powiwdzie, czy osiagna cel. Trzymasz w niepewnosci! Co będzie z Klara!
Hej :)
OdpowiedzUsuńOd kiedy zaczęłaś przedstawiać nam to uniwersum, cichy głosik z tyłu głowy kazał mi mieć się na baczności względem Decona. Coś mi w nim nie pasowało, chyba czułam, że skrywa jakąś mroczniejszą stronę siebie, ale nie spodziewałam się, że może posunąć się do takiego czynu, który poniesie za sobą konsekwencję. Rozumiem, że chce wiedzieć, co może stać się z Klarą - sama trzymam kciuki za jej powrót do zdrowia - ale żeby ryzykować aż tak? To musiała być ciężka decyzja.
Nieźle opisy i tempo akcji, klarowność i jak zauważa Wilczy - jest u Ciebie progres, co widać po stylu i zasobności języka. Brawo. :)
Pozdrawiam.