Nicienie rzeczywistości
Ziuu... Kolejny samochód z naprzeciwka wbił się ostrzem świateł w moje rozszerzone źrenice. Przerywana linia między pasami podskakiwała radośnie, śpiewając największe przeboje Natalii Kukulskiej.
Klarowało mi się powoli, że wciąganie amfetaminy w kiblu na uczelni to nie był jeden z top ten życiowych wyborów. Plasował się gdzieś między studiowaniem psychologii a uprawianiem przypadkowego seksu po turnieju w Magię i Miecz.
Co to właściwie przypadkowy seks? Czy przewróciłam się na fiutka tego niskiego nerda? Malutkie metalowe nanośniki z jego okularów wplątały się we włosy. Próbował je delikatnie wyciągnąć, żeby zwiać po wszystkim do matki.
- Mama się wkurzy, jak znów wrócę bez okularów – szeptał namiętnie do ucha w szatni domu kultury. Tak przy okazji: było wtedy lato, więc, drogi czytelniku, nie zrzucisz na mnie odpowiedzialności za plamy na palcie.
Ziuuu... Kolejne auto. Moje myśli uciekały od wrażeń wywołanych przez wyostrzone zmysły. Miałam wrażenie, że straciłam czucie w palcach opartych miękko na kierownicy. Zdawało się, że wpadają w czerń eko skóry. Malutkie iskierki jasności ciała jeszcze przebijały przez splątujące się pasma. Stawałam się jednością z samochodem. Poruszałam palcami u stóp i miałam wrażenie, że mieszam nimi rozgrzany olej w silniku, po czym chłodzę je w nomen omen chłodnicy. Palce u stopy wydłużały się, aż cała stopa zrobiła się cienka jak dżdżownica w rozmiarze rurki przewodzącej płyn. Wiedziałam, że to nieprawda. A jednak odczucia były rzeczywiste.
Ziuuuuuu.... Ten jechał chyba sto sześćdziesiąt. Czułam, że jestem w najpiękniejszym momencie przeżyć po amfetaminie. W lewo! W prawo! Redukcja do czwórki. A tam, raz się życie, włączę sobie awaryjne. Radio! Głośniej. Szyby! W dół! Natychmiast.
– Jestem jednością z moim Nissanem! Nissanna! Annssanna! Nissanno!
Czułam się wolna. Wiedziałam, że poza mijającymi mnie światłami jest cieniowana nie jasność. Doskonała czerń. Czarna jak rzęsy Pameli Anderson. Czarna jak sumienie Morawieckiego. Czarna picz of def, do której żyłam. Jak kazał Gustaw Jung (Tak przy okazji: FOREWER JUNG, plażo!), żyłam do wewnątrz. A wewnątrz miałam smrodek, zakalce ze świąt wstecz nadwszystkich.
Ziuuuu.... Jezu, Buddo, Matko i Córko. Sylwetka przed maską! Więzienie! Apokalipsa! Śmierć człowieka! Wstyd przed sąsiadami, bo nie wyniosłam śmieci, a ktoś wejdzie do mojego domu, jak prosto stąd pojadę w kajdanach do mamra! Albo śmierć przechodzącego tędy wyciętego z kartonu... mojego kolegi?
Otworzyłam okno.
- Adam, motyli chuj, mogłam cię zabić albo i gorzej! Poza tym śmieci nie wyniosłam! Żyjesz?
- Anka, kurwa!
- Adam, przepraszam. Co ty tu robisz?
- Przecież to parking pod uczelnią!
- Jaki parking? Jadę do domu od pół godziny.
- W sumie to jedziesz....
W sumie to jechałam... Tylko dość okrężną drogą...
Hej :)
OdpowiedzUsuńWybacz, ale parsknęłam śmiechem na koniec. Dios, jak Ty to niesamowicie pięknie przedstawiłaś! Nie pochwalam brania narkotyków (cóż, nie mam do czynienia z żadnymi używkami, omijam i alkohol, i dragi, i fajki - powietrze starcza aż nadto), ale to, jak opisałaś "jazdę" pod ich wpływem, jak rzucałaś tu słowami - właściwie żonglowałaś! - no to jest po prostu cudo. Wow. Jestem pod mega wrażeniem, bo tekst nie jest długi, a tak plastyczny, tak dopieszczony w każdym wyrazie, że czuję się nim nasycona.
Masz mnie. Całą.
Pozdrawiam.
Hehe, nieźle przyćpała dziewuszka, fajnie opisałaś jej odczucia i to jak reagowała na zmienne w otoczeniu.
OdpowiedzUsuń– Jestem jednością z moim Nissanem! - padłam :D
Nieźle ją pokręciło, ale i tak mi się to podoba. Świadomość bycia na poziomie hard :)
Taka jazdę ma się tylko raz .
Niezły tekst.
Końcówka jest niesamowicie zaskakująca! Co prawda amfetaminowego tripa nigdy nie miałem, więc nie wiem jakie to wrażenie, ale po tym co tu przeczytałem jestem w stanie uwierzyć, że dokładnie tak to właśnie wygląda XD Świetny tekst, niebanalny, bardzo plastyczny i zaskakujący. Jedyne co, to uważam że to
OdpowiedzUsuń"zburzenie czwartej ściany" w trzecim akapicie było nieco zbędne, ale to Twój tekst, więc może miało jakiś konkretny cel :D