Zazwyczaj nie wkładam polityki do swoich tekstów, ale kiedy w tym tygodniu Gdańsk, w którym osiadłam, rozległ się setkami, tysiącami klaksonów, musiałam pozwolić wylać się słowom, które do mnie przyszły.
Aż nóż mi się w kieszeni otwiera
Choć go ze sobą nie noszę
Krew próbuje zalać, kiedy świat
Wygląda jak makieta czegoś,
Co pewien człowiek chce sobie zaprojektować
I zabawić się w stwórcę
Zewsząd chce się rozchodzić
Diaboliczny śmiech, jednak lud
Mówi inercji: „NIE, BEZWŁAD NIE DLA NAS”!
Zamiast śmiechu – klaksony
Intensywnie tnące wieczór
Pod czerwonym piorunem zjednoczenie
I solidarność bez zgody
Na czyjąś zachłanność
Pod tym się podpiszę
Bo w to wierzę, iż razem
Możemy wiele
Och.
OdpowiedzUsuńNo.
Po prostu... No.
Czuje te emocje. Nie da sie przejść obojetnie wobec tego co sie dzieje i dobrze w tych czasach czytac takie teksty. O zdjeczeniu. Przez co jednoczy. Solidaryzuje sie z podmiotem lirycznym.
Ten wiersz jest mi odpowiedzią na wewnetrzny niepokoj.