Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

niedziela, 1 listopada 2020

[78] Stranger: There are things that should be said later ~Miachar

     Wtedy wysoko nad naszymi głowami rozległ się wybuch.

    Bynajmniej nie ostatni. 


    Nie mogła uwierzyć w to, że właśnie – choć plan zupełnie taki nie był – zaczął się atak. Ten sam, do którego przyłożyła rękę, bo niesiona wizją zemsty dała się zaślepić, omamić słowom, które nie miały w sobie ani krzty prawdy.
    Nie pozwoliła sobie na płacz, zamiast tego przyspieszyła kroku, by jak najszybciej znaleźć się na pozycji, którą winna zająć, nim zacznie się ten wewnętrzny armagedon. Tak by było, gdyby ktoś tylko nie postanowił działać według własnego planu. Dlaczego nie zdołała tego przewidzieć, choć w ostatnim czasie sygnały były aż za bardzo widzialne? Bo skupiła się na tym, by niszczyć życie Grenade’a Navy’ego w stopniu podobnym do tego, jak on zniszczył jej życie. Nic jej nie obchodziło, że to nie on doprowadził jej brata do śmierci, a jedynie pomógł – i to ponoć niezamierzenie – wysłać go do więzienia federalnego; to że w ogóle się do tego przyczynił, było najgorszym, co drugi człowiek kiedykolwiek jej uczynił.
    Wiedziała, że jeszcze nie zginął. Pierwszy wybuch miał bowiem być ostrzeżeniem dla wszystkich agentów, że oto nie są bezpieczni w tej bazie poza swoim krajem, do którego najpewniej wrócą w bardzo okrojonym składzie. Liczyła się z tym, że przy swojej zemście skrzywdzi także kilkoro lub kilkunastu zupełnie niewinnych, ale nie o to chodziło. Chciała, by Navy również cierpiał, należało więc uderzyć w to, co ukochał sobie najbardziej – w jego przyjaciela i miłość życia, do której nigdy nie miał mieć prawa.
    Biegła jednym z korytarzy na trzecim piętrze, byle tylko dostać się niżej, tam, gdzie powinna zastać sprawcę tego wszystkiego, który prowadził grę o wiele bardziej brutalną, niż się spodziewała. A obiecał, że to ona ją zacznie, on pomoże w jej dalszym wykonaniu. Dlaczego tak ją oszukał?
    To wszystko nie tak miało wyglądać. Śledziła Navy’ego przez lata, to przez niego dwukrotnie startowała do Agencji, byle tylko znaleźć się w tym samym miejscu, dzielić misje, poznawać go i szukać czułych punktów. Nawet spróbowała się z nim zaprzyjaźnić, byle tylko jej zaufał i się przed nią otworzył. Nie po to trenowała tak intensywnie, nie po to uczyła się kłamać i manipulować, nie po to przechodziła przez to całe mordercze szkolenie, by teraz znaleźć zwłoki swojego wroga przygniecione przez jakiś betonowy blok czy zawalony sufit. Nie umiała wyobrazić sobie, że chwila, na którą tak bardzo czekała, mogłaby się nigdy nie wydarzyć w taki sposób, w jaki to sobie wymarzyła.
    Nie zastała nikogo przed windami, co było dziwne, gdyż wybuch słyszany był w całej jednostce. Przerażeni agenci powinni się rozproszyć i szukać drogi ucieczki bądź też pędzić do warowni po broń i sprzęt, by  stawić czoła temu, co zechciało nagle zaatakować. Nie wierzyła, by nikt na to nie zareagował. Nie widziała też nigdzie żadnego gruzu, a przecież wybuch musiał naruszyć konstrukcję bazy. Uderzenie miało nastąpić zaledwie piętro nad jej głową. Czyżby coś uległo zmianie?
    Czuła niepokój, oczekując na wjazd dźwigu, ten chyba nie zareagował na jej przywołanie, gdyż za metalowymi drzwiami nie dało się słyszeć dźwięku pracy mechanizmu. Kira zaklęła pod nosem i ruszyła biegiem dalej, by schodami udać się na dół, najlepiej do gabinetu dowódców, gdzie powinien być generał. W końcu to wszystko to była jego sprawka.

    Czasami myślała, że inercja to coś, co bardziej do niej pasuje od tego szkolenia, ale podsycana w niej chęć zemsty nakazała trenować do upadłego, po czym zbliżyć się do największego wroga, by wybadać jego słabe punkty i stworzyć plan, który pogrąży go w cierpieniu, które i tak nie będzie równe jej cierpieniu, gdy odebrano jej to co, było dla niej najważniejsze. Wtedy, czyli niecały rok po tym, jak dostała się do Agencji i nie za wiele miała do czynienia z Navy’m, który awansował i zaczął prowadzić niewielkie misje, trafiła pod skrzydła generała Joega, który zmusił ją do wyznania, co było jej motywacją do wzięcia się za taką pracę. Wyznała mu wtedy wszystko, a on – ku jej olbrzymiemu zaskoczeniu – zaoferował swoją pomoc.
    Wtedy naprawdę myślała, że chce jej pomóc i dlatego tworzył cały ten plan, który choć ciągnął się przez lata, w końcu doprowadził do tego, że byli na obcym terenie, a ona wiedziała dość o interesującym ją kapitanie, by wyrządzić mu krzywdę. Generał zdawał się być równie dobrze – o ile nawet nie lepiej – poinformowany, do tego był mistrzem w ustawianiu ludzi pod siebie i mąceniem im tak w głowie, że zaczynali wierzyć w jego słowa bez większego wahania. Nie sądziła, że i Navy nabierze się na jego grę, kiedy generał postanowił poinformować go, że oto Walkiria Mars czyha na jego życie – jak zdradzenie powodu miałoby w czymkolwiek pomóc podczas wojny? – ale to zadziałało. Wciąż była pod wrażeniem tego, jak nastawienie Grenade’a względem generała odrobinę się zmieniło. Wiedziała, że Joeg nie lubił kapitana, bo ten dostał się do Agencji jako wzmocniony przez maszynę człowiek, a takich dziwolągów to nie znosił, ale nie wiedziała, skąd wzięła się niechęć Navy’ego. Liczyło się jednak to, że kapitan uznał ją za największe zagrożenie, nie dbając już tak o poczynania generała. Przez to, że skupił się na niej, Joeg mógł wprowadzać kolejne kroki planu.
    Planu, który jej zdaniem właśnie zaczął wymykać się spod kontroli.
    Dotarła pod drzwi odpowiedniego pokoju, już chciała zapukać – co wydawało się śmieszne w chwili, kiedy podłoga nadal zdawała się drgać po wybuchu – kiedy drzwi się otworzyły i stanął w nich generał, uśmiechając się od uch do ucha, jakby wreszcie zaczęła się zabawa, na którą tak bardzo czekał/
    – Gdzie tak pędzisz, moja droga? – zapytał rozbawiony, a w jego głosie brzmiała kpina. Oczywiście, że miał ją za nic, dotarło do niej. O wiele za późno, niestety. – Ładnie walnęło, co nie?
    Chciał ją wyminąć, by popatrzeć na dzieło, które zaczął. Zatrzymała go, chwytając za nadgarstek, ale generał szybko wywinął jej się z tego uścisku. Nigdy nie miała nad nim żadnej przewagi, teraz ta świadomość uderzyła ją w twarz.

    Jak… jak mogłeś?! – zapytała, nie dbając o to, że powinna zwrócić się do niego tytułem, wpatrując się w niego zaskoczona. – Dlaczego już atakujesz? Przecież to nie tak miało wyglądać! Nie zaufałam ci po to, byś zaczynał atak, kiedy nikt, nawet ja, się go nie spodziewa!
    W tej chwili nie zdziwiło ją, że mężczyzna uśmiechnął się w tak diaboliczny sposób, już wiedziała, że był ostatnią osobą, którą mogła obdarzyć ponownie zaufanie. O wiele lepszym wyjściem było od niego uciec, by jego fantazje i chęć niszczenia oraz mordu jej nie dopadły.
    Słodka, naiwna dziewczynko… Zaufanie jest dla dzieci. Ty jesteś żołnierzem. – Jego głos stał się chłodny niczym powiew zimowego wiatru. – Więc zachowuj się jak na żołnierza przystało i w podskokach spierdalaj do swojej roboty. Zrozumiałaś?
    Ledwie co udało jej się przełknąć łzy.
    – Dlaczego nie powiedział pan wcześniej, że planuje przyspieszyć akcję? Dlaczego w ogóle nic pan ostatnio nie mówił?!
    Joeg spojrzał na nią z pogardą, jakby nie była kimś rangi porucznika, a raczej jakimś robakiem, którego życie powinno zakończyć się wraz z jednym nadepnięciem buta.
    Są rzeczy, które należy powiedzieć później – rzucił tylko w jej stronę i odwrócił się, by odbiec do windy i udać się na niższe piętra. – Spieprzaj do roboty, nie mamy na to całego dnia!
    Czuła się, jakby ktoś ją właśnie uderzył. Patrzyła za nim, a jej ciało drżało, jakby już wyczuwało, że oto za chwilę nastąpi kolejny wybuch – tym razem ładunek zniszczy parter budynku, co wiązać się będzie z jego pogrzebaniem, winna więc jak najszybciej uciekać, jeśli chce przeżyć.
    A miała być architektem i projektować domy, dobrze zarabiać i wieść dobre życie, to przecież były jej marzenia, z których brat się naśmiewał. Teraz nie miała ani ich, ani jego. Pozostała zupełnie sama, a to nie było czymś, do czego zdołałaby kiedykolwiek przywyknąć.
    Kiedy generał zniknął jej z oczu, wtedy świat stał się normalny, a pozostali agenci zaczęli działać tak, jak się tego spodziewała – biegając od pokoju do pokoju, nawołując do siebie, szukając się, chwytając za broń. W tym małym chaosie nikt nie zwracał na nią uwagi, mogła więc w spokoju opaść na kolana i pozwolić płynąć łzom.
    Dotarło bowiem do niej, że nie wygra tak, jak tego chciała. Sama dała się omamić czyimś słowom, a teraz mogła przyczynić się do jednej z największych wewnętrznych wojen w Agencji. A przecież wróg czaił się na zewnątrz, wciąż łypiąc na klucz do współczesnej Arki, gdzie to pochowano spisane przed dwoma wiekami porozumienia dotyczące pokoju na kontynencie. Teraz, przez nią, pozostałe państwa będą miały szerzej otwartą furtkę, by zaatakować.

    Czyżby właśnie zaczynał się jej koniec? 



1 komentarz:

  1. Niestety w pelni nie moge sie cieszyc tekstem,nie pamietam bowiem dobrze, co dzialo sie wcześniej,musialabym sb odswiezyc. To jednak nie przeszkadzalo mi we wczuciu sie w klimat i akcję. Wow. Dzialo sie. Wrzucona w jej wartki nurt podziwialam zarowno tempo narracji jak i imiona, nazwy, wszystko to wspolgra,Kira? Lepiej byc nie moglo. Ten motyw utraty brata, bardzo mi bliski, przez co mocno sie wczulam. I tempo narracji, ta dynamika, jestem pod wrazeniem, wszystko kupuje, plynelam przez ten tekst stylem klasycznym jakbym byla na olimpiadzie. Serial,chce serial, ktory to zobrazuje, taka akcja na to zasluguje. Intryga,napiecie,zdrada,zemsta. Dziekuje, najadlam sie!

    OdpowiedzUsuń