Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 26.05): Jestem przy tobie. Nieważne, co jeszcze przyjdzie ci do głowy, jestem przy tobie. Klucze: sądzić, nachalny, patyzant, wygodnie

Namierz cel:

poniedziałek, 12 października 2020

[76] I will always protect you by your side ~Miachar

     Czasami może się wydawać, że znamy kogoś lepiej niż własną kieszeń. Wiemy, jakie są jego przyzwyczajenia, czego nie lubi i co zrobi w danych okolicznościach. Ale to się właśnie jedynie wydaje, gdy rzeczywistość może nas mocno zaskoczyć. Uważałam, że jak nikt znam swojego starszego brata, że z całej rodziny to ja najlepiej wiem, co mu w duszy siedzi, i choć jest zamknięty w sobie, to potrafię dostrzec, co mu dolega.

    Przez lata ta moja pewność zyskiwała potwierdzenie, kiedy wiedziałam, w którym momencie filmu podać mu chusteczki, kiedy zejść mu z drogi, bo jest z jakiegoś powodu zły, kiedy zapytać go o to czy tamto i uzyskać odpowiedź, a nie tylko jakieś ciche mruknięcie. Sądziłam, że to przede mną jest w stanie się choć trochę otworzyć, nie uważałam jednak, by w chwili prawdziwej próby to do mnie zwróci się z pomocą. Gdy zaczął dorastać, dzielił się swoim życiem raczej ze szkolnymi kolegami niż ze mną, co mnie bolało, ale w jakimś stopniu to rozumiałam, w końcu sama nie zwierzałam mu się ze wszystkiego.
    Dlatego to, co miało miejsce dzisiejszego popołudnia, kiedy oboje jesteśmy ledwie po dwudziestce i żyjemy na dwóch krańcach jednego hrabstwa, zdołało mnie poruszyć. Nie spodziewałam się bowiem, że do mnie zadzwoni. Nigdy tego nie robił sam z siebie, to mama przypominała mu, że ma siostrę, której także wypadałoby dać znać, że żyje, i zapytać, co u niej.
    Siedziałam akurat przy biurku w swoim maleńkim pokoju w akademiku, który nie musiałam z nikim dzielić, bo zasłużyłam sobie, by mieć własną przestrzeń, nad zadaniem z chemii fizycznej, kiedy rozdzwoniła się moja komórka. Nie lubiłam, kiedy ktoś odrywał mnie od nauki, dlatego z przekleństwem pchającym się na usta zerknęłam na ekran wyświetlacza, a brzydkie słowo zamarło mi w gardle. Aż wytrzeszczyłam oczy, widząc imię brata, a telefon wciąż dzwonił.
    Odebrałam drżącą dłonią, nie bardzo wiedząc, co takiego mogę od niego usłyszeć.
    – Halo?
    – Pomocy! – wykrzyknął, a ja przeraziłam się nie na żarty. Skoro tak zaczął, musiało się dziać coś poważnego.
    – Gdzie jesteś? Co się stało? – zapytałam, czując, że nie zdołam zachować spokoju, że panika czai się za rogiem, byle tylko zaatakować. – Jak mam ci pomóc?
    Słyszałam jego przyspieszony oddech po drugiej stronie, a przez głowę przelatywały mi same najgorsze obrazy, jakie mogłam sobie wyobrazić. Brat uwięziony w zgniecionym samochodzie czy też wykrwawiający się z nożem w brzuchu, bo to nie wiadomo, jakie świry latają teraz po ulicach, albo też wiszący gdzieś na linie, bo przecież zdarzało mu się być wolontariuszem w szpitalu i myć okna na wysokościach przebranym za Spider-mana.
    – Jack! – krzyknęłam, kiedy się nie odezwał.
    – Ona płacze… – powiedział to tak cicho, że w pierwszej chwili myślałam, że się przesłyszałam. Nie powtórzył, więc musiałam wnioskować z tego, że w tej chwili jest właśnie z jakąś koleżanką czy może nawet napotkał nieznajomą, która dojrzała w nim swoją ostatnią deską ratunku.
    A to oznaczało, że nawet ja nie będę w stanie mu pomóc.
    – Co powiedziałeś? – zaczęłam się z nim droczyć, wyczuwając niezły moment na zabawę.

    Ona płacze, co mam zrobić?! – oznajmił i zapytał tak spanikowanym głosem, że aż się roześmiałam. Cóż, brat, choć starszy, za nic nie potrafił radzić sobie z kobietami, nawet do mnie podchodził jak do istoty z innej planety, o koleżankach ze szkoły nie wspominając.
    Poradziłam mu pierwsze, co przyszło mi na myśl:
    Pociesz ją!
    Przez chwilę milczał, co wzbudziło we mnie podejrzenie, że zaraz się rozłączy. Nie byłby to zresztą pierwszy raz.
    Jak to się robi?
    No tak, nie praktykował tego w domu ze mną czy mamą, bojąc się zarażenia jakąś kobiecą chorobą – czasami bywał idiotą do kwadratu – to teraz ma tę swoją niewiedzę, od której panikuje. Ach, mężczyźni.
    – Zacznij od przytulenia.
    Od czego?!
    Gdybym stała obok, właśnie teraz uderzyłabym go w potylicę. Że też zachowuje się tak, jakby zupełnie nic nie wiedział i do tej pory nie pojął, choć wszelkie zadania domowe rozwiązywał aż nazbyt sumiennie, do testów się przykładał i wygrywał konkursy, że człowiek i jego emocje to naprawdę skomplikowana sprawa, na którą czasami nie ma innego sposobu, jak bycie blisko czy właśnie takie objęcie i przytulenie zmartwionej osoby.
    – Od przytulenia – powtórzyłam. – To elementarny sposób, by okazać wsparcie. No chyba że to ty jesteś osobą, przez którą płacze. Jeśli tak, to w tej chwili uciekaj.
    Myślałam, że doceni moje poczucie humoru i choćby parsknie śmiechem, a tu nic z tego. Brat wydawał się być bardzo poważny, normalnie nie jak on. To kazało mi podejrzewać, że osoba, którą pociesza, to nie byle kto, tylko osoba, która coś dla niego znaczy bądź też dopiero zaczyna.
    Wiedziałam, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale miałam już przygotowany dla siebie kociołek, mogłam więc spróbować pociągnąć go nieco za język, tym bardziej, że był moim jedynym bratem, który miał niezwykłą zdolność do wypuszczania szczęścia z rąk, jeśli się ono akurat napatoczyło.

    – A w ogóle, jeśli jeszcze mogę zapytać, co to za dziewczyna?
    – Koleżanka z klubu, którą dzisiaj rzucił chłopak po tym, jak dowiedziała się, że przyprawiał jej rogi. A to bardzo ładna dziewczyna jest, nawet nie podejrzewałem, że kogoś takiego można zdradzać! – zagrzmiał tak, że prawie pękły mi bębenki w uszach. To musiało znaczyć, że naprawdę się przejął całą sytuacją.
    Ciekawe, czy zdał sobie sprawę z tego, że ona słyszała to, co mi właśnie powiedział, i wie, że on ma ją za ładną. Boże, jak dobrze by było, gdyby tego nie spartolił i wreszcie sobie kogoś przygruchał, że tak to ujmę.

    Wiedząc, że najgorsze zostało opanowane, a ja nie muszę bieg na złamanie karku, by naprawdę braciszkowi pomóc, rozejrzałam się po tym swoim niewielkim pokoju, gdzie kurz ma absolutny zakaz wstępu, i uśmiechnęłam się do siebie.
    – Jest już lepiej?
    – Tak, to chyba działa – odpowiedział, ale wydawało mi się, że nie do końca jest zadowolony.
    – To o co teraz chodzi?
    – Czy dziewczyny zawsze, jak się przytulają, to miażdżą komuś żebra i sprawiają, że ci ktosie nie mogą się ruszyć?
    Zaśmiałam się ponownie.
    – Oczywiście, to specjalny chwyt, by wspierający nie uciekł za szybko. Jeśli to wszystko, to się rozłączam, muszę się uczyć. Ale, braciszku, odzywaj się częściej, okej?
    – Ta, spoko. Narka.
    Wiedziałam, że nie pożegna się w jakiś wyszukany sposób, nie miałam mu tego za złe. Zakończyłam połączenie i zapatrzyłam się w okno zamiast w podręcznik, a na mojej twarzy zagościł lekki uśmiech. 

    Czułam podskórnie, że lata trzeba będzie czekać, by powiedział jakieś dziewczynie: „zawsze będę cię chronił, będę po twojej stronie”, ale początki ma dobre, więc jedyne, co mi pozostało, to trzymać za niego kciuki, by i on wreszcie otworzył się na coś zwanego miłością, poczuł szybsze bicie serca i te sławne motyle w brzuchu, które nie mają nic wspólnego ze zgagą, choć jemu będzie się wydawało inaczej. 

1 komentarz:

  1. Poruszyłaś delikatny temat poznania drugiego człowieka. Myślę, że widzimy w innych głównie to co sami w sobie nosimy...ale to takie moje wywody na początek :) I chyba nigdy do końca druga osoba nie pokazuje swojego prawdziwego ja. Zawsze we wnętrzu kryją się jakieś sekrety.

    Oj tak, mam tak samo, gdy dzwoni ktoś kogo telefonu nawet bym się nie spodziewała.
    Ja juz myślałam, że faktycznie wydarzyło się coś strasznego :D Faceci i ich zdolności socjalne... nie pierwszy taki i nie ostatni.

    "No tak, nie praktykował tego w domu ze mną czy mamą, bojąc się zarażenia jakąś kobiecą chorobą" - Nioh nioh, dobre :) Poczucie humoru w moim stylu :)

    Patelnią w łeb, polecam :D A to ponoć kobiety są skomplikowane hahaha

    Z taką siostrą jakoś sobie ten chłopak poradzi z dziewczynami, może nawet z czasem dojrzeje :)

    Niezła byłaby z tego komedia. Może napiszesz jakąś kontynuację ?

    OdpowiedzUsuń