Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

poniedziałek, 5 października 2020

[75] Here and Now: Twinflames (cz.1) ~ Kaja Wika

 Pomysł o bliźniaczych płomieniach pojawił się niespodziewanie, ale aby rozwinąć całą koncepcję i ukazać morał, będę potrzebowała napisać zapewne kilka części. Nie stworzę z tego krótkiej serii, ale dłuższe opowiadanie z serii <Here and Now>, w której opowiadania są niezależne i niepowiązane z innymi tekstami.



Widzę jego twarz co noc. Przychodzi do mnie w marzeniach sennych. Nie mam pojęcia, kim on jest i do tego stopnia mnie to nurtuje, że czasami wypatruje znajomych rys twarzy w tłumie przechodniów. Niestety nigdy nie udało mi się zobaczyć nikogo choćby odrobinę podobnego do niego. 

To zaczęło się kilka miesięcy temu. Najpierw pojawiał się sporadycznie, a ja niezbyt zwracałam na niego uwagę. Zawsze stał z boku, obserwując moje poczynania. Czasem nie widziałam go wcale, jakby znikał na kilka nocy, tylko po to, abym zdała sobie sprawę z jego nieobecność. Gdy wystarczająco przyzwyczaiłam się do tego, że jest częścią moich snów, które niejednokrotnie przypominały scenariusz pełnometrażowego filmu z gatunku fantasy, zaczęłam dostawać od niego rady, ale nie słowne, lecz małe wskazówki jak uśmiech, gdy podejmowałam słuszną decyzję. Przez długi czas nie odezwał się do mnie słowem, jak gdyby był jedynie gościem, tak jakby nie dzielił ze mną tych snów.

Po pewnym czasie zaczął pojawiać się regularnie, każdej nocy, nadal tajemniczy i odległy, a jednocześnie zaczynał być mi bliski. Zasypiając, wiedziałam, że znów go zobaczę. Budząc się nad ranem, odczuwałam niedosyt, chcąc powrócić do sennej fantazji. Coraz częściej słyszałam melodię, którą nucił. Czasami słyszałam również słowa piosenki, które nie znikały mi z głowy przez cały dzień. Zastanawiałam się, co mogą oznaczać. 




Mało spałem, wiec rzadko kiedy coś mi się śniło. Może to kwestia tego, że niezbyt często wchodziłem w stan fazy REM. Nie przykładałem nigdy większego znaczenia do snów, nigdy nie sprawdzałem ich znaczenia w sennikach czy innych poradnikach rodem z Pudelka. 

Wszystko się zmieniło, gdy co noc zacząłem mieć sny. Nadal nie spałem dłużej niż zwykle, ale każdego ranka w moim umyśle pozostawała historia, w której główną bohaterką była pewna kobieta. Za każdym razem ta sama. Zapewne jakaś postać z mediów, może aktorka lub prezenterka. Ktoś, kogo zobaczyłem, zasypiając przy włączonym telewizorze.

Czułem się w sumie tak, jakbym oglądał film. Nie brałem udziału w tych snach, jedynie obserwowałem wszytko z boku. Kobieta też nie zauważała mnie, a przynajmniej z początku. Brała udział w swoich przygodach, raz na jakiś czas spoglądając w moją stronę, ale zdawało mi się, że patrzyła bardziej w przestrzeń niż na mnie. 

Owe sny zawsze były pełne niebezpiecznych przepraw, starć z potworami oraz problemów do rozwiązania. Coraz częściej w kluczowych momentach kobieta spoglądała na mnie, zupełnie jakby prosiła o radę. Byłem zbyt daleko, więc jedynie uśmiechałem się, jeśli sądziłem, że idzie w dobrym kierunku. Miałem nadzieję, że to dostrzegała. Łudziłem się, że zdaje sobie sprawę z tego, że ją obserwuję oraz że odczuwa moją obecność. Nie rozumiałem sposobu, w jaki powstają takie sny i nie do końca byłem pewny czy są one prawdziwe. 




Jak każdej nocy słyszałam słowa tej samej piosenki. Wydaje mi się, że wcześniej jej nie słyszałam, ale teraz potrafiłam sama nucić melodię w ciągu dnia, siedząc w pracy czy wychodząc na spacer w psem. ”Bosa do mnie przyjdź i bezwstydnie powiedz mi, czego chcesz” to były słowa, które najbardziej utkwiły mi w głowie. 

Kolejna noc, kolejny sen. Tym razem znalazłam się w miejscu, za którym przepadam. Znałam je i czułam się tam świetnie. Piaszczyste wydmy, szum oceanu i odgłosy mew latających mi nad głową. Szłam po plaży, zatapiając palce stóp w ciepłym piachu. Zbliżając się do wody, gdzie sypki i złoty piach zamieniał się w wilgotny i brązowy, zobaczyłam jego. Siedział w oddali jak zawsze, nieuchwytny. Ja w głowie cały czas słyszałam słowa piosenki. Czy to od niego pochodziła ta melodia, czy to tylko moja wyobraźnia i niepoprawny romantyzm pogrywał ze mną w dziwną grę, której zasady nie do końca pojmowałam?

Nasze spojrzenia się spotkały, a on uraczył mnie uśmiechem, zachęcającym do dalszego marszu w jego kierunku. Czułam się trochę tak, jakbym obserwowałam siebie z boku. Patrzyłam, jak idę w stronę tajemniczego mężczyzny, zastanawiając się jednocześnie czy robię dobrze. Niestety w tym śnie nie miałam możliwości decydowania o przebiegu wydarzeń. Czułam sercem, że postępuje dobrze, więc moja dusza zrobiła to, co rozum jej kategorycznie odradzał.





Uwielbiałem polskie piosenki. Często słuchałem wykonawców z naszego kraju i na okrągło nuciłem utwory Lady Pank, Perfektu i Dżemu. Na jawie coraz częściej myślałam o tej kobiecie ze snów. Dosłownie opanowała mój umysł. Kiedy po raz kolejny przeglądałem w pamięci wydarzenia z ostatnich nocy, zauważyłem, że zaczynałem nucić piosenkę „Kołysanka dla nieznajomej”. Lubiłem ten kawałek i o dziwo coraz bardziej kojarzył się z nią. 

Pewnej nocy marzenia senne przywiodły mnie nad morze. Dziwne, bo w rzeczywistości nie zażyło mi się być nad żadnym z nich. Siedziałem na skale, o którą rozbijały się fale. Ona spacerowała brzegiem. Szła w moim kierunku, a może tylko przed siebie. Obserwując ją, zacząłem podśpiewywać pod nosem. Czułem się tak, jakbym przeglądał stare filmiki z wakacji. Dzięki wspomnieniom czasem możemy czuć się tak jakbyśmy znowu tam byli. Ja właśnie teraz miałem takie wrażenie, tylko to nie były moje wspomnienia, choć ewidentnie brałem w nich udział. 

Była coraz bliżej. Kiedy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, wiedziałem, że ona naprawdę tutaj jest. Oboje naprawdę tutaj byliśmy. Nie fizycznie, ale…




Stałam tuż przed nim. Chciałam go dotknąć, aby przekonać się, że nie jest tylko sennym mirażem. Wyciągnęłam do niego rękę, ale chwilę później ją cofnęłam, gdyż przestraszyłam się, że jest tylko złudzeniem i jeśli spróbuję się przekonać czy istotnie tutaj jest, to on zniknie jak tęcza, gdy postanowisz podejść do niej zbyt blisko. 

– Czy ty jesteś prawdziwa? – usłyszałam męski i kojący głos. Ton, który samą wibracją przenika cię na wylot. 

Wzięłam głęboki wdech.

– Miałam zapytać o to samo – odparłam. – Kim jesteś? Masz jakoś na imię i co robisz w moich snach?

– Robert. Robert Kos. I jestem prawdziwy, a przynajmniej tak mi się zdaje. – Roześmiał się, przeczesując dłonią włosy. – Nie wiem, co tutaj robię, ale śnię o tobie każdej nocy.

Poczułam, jak oblewam się purpurą. 

– Znaczy, jak to określiłaś, pojawiam się w twoich snach – sprostował. – Choć nie wiem jak to możliwe.

– Słyszałam twoją piosenkę. – Postanowiłam zmienić temat. – Więc jestem. – Uśmiechnęłam się niewinnie, a przynajmniej z mojej perspektywy tak miało to wyglądać, ale gdy zobaczyłam błysk w jego oku, wiedziałam, że dostrzegł coś innego. – Sądziłam, że będziesz miał odpowiedzi na moje pytania. 

Nie odpowiedział, ale wydawał się zamyślony. Chwilę później faktycznie się rozmył, a ja się obudziłam. Sama w wielkim łóżku. Z głową tak ciężką od myśli, że lewo podniosłam ją z poduszki.




Otworzyłem oczy i zamiast twarzy kobiety ze snów, której nie zapytałem nawet o imię, ujrzałem twarz swojej dziewczyny, nadal śpiącej spokojnie tuż obok mnie. Jeśli te sny są tylko sposobem mojej psychiki na poradzenie sobie z problemami życiowymi, to przyznam, że wcale nie ułatwiają mi sprawy. Zamiast skupić się na własnym życiu, ja skupiam się na jakiejś kobiecie ze snów. Wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Przyznam, że nawet moje problemy nie są już tak obezwładniające, jak wcześniej. O dziwo straciły na mocy. Nie znikły, ale przestały pochłaniać mnie bez reszty.

Postanowiłem spróbować zasnąć jeszcze na krótką chwilę, wystarczająco długo, aby móc zapytać ją o imię. Niestety, gdy obudziłem się czterdzieści pięć minut później, nie byłem w stanie przypomnieć sobie czy cokolwiek mi się śniło. Czy to dlatego, że ona już nie spała? Czy wybudziła się ze snu w tym samym momencie, ale nie postanowiła do niego powrócić?




Robert. Powtarzałam w głowie jego imię. Jeśli był prawdziwy, to powinnam znaleźć o nim jakieś informacje w sieci. Chwyciłam za laptop, który leżał na stoliku nocnym i jeszcze leżąc pod kołdrą, wystukałam jego imię i nazwisko w wyszukiwarce internetowej. Trzymałam palec w zawieszeniu nad przyciskiem ENTER. Serce waliło mi jak nastolatce, tuż przed pierwszym pocałunkiem. Powtarzałam sobie, że to głupie i naiwne myśleć, że jakiś facet ze snów faktycznie istnieje i pojawia się każdej nocy nie bez przyczyny.

Nacisnęłam ten nieszczęsny przycisk na klawiaturze, a na ekranie pokazała się cała lista informacji o Robercie Kosie. Przerażona zamknęłam laptop, a sama wstałam z łózka. Postanowiłam wziąć prysznic i zabrać psa na spacer. Chodząc po mieszkaniu, cały czas spoglądałam na laptop, ale nie odważyłam się go znowu otworzyć.



CDN.


2 komentarze:

  1. Hej :)
    Dios, jak mnie ta narracja obojga bohaterów przypadła do gustu! Mogłoby się wydawać, że te fragmenty są takie krótkie, ale czuję się, jakbym oboje zdołała poznać już na tyle, by wiedzieć, że trzymam za nich kciuki i z obojgiem chętnie bym się zaprzyjaźniła :)
    Mnie główny temat trochę zraził swoim fantastycznym brzmieniem, Ty dodałaś tu magię, która sprawiła, że zechciałam snu, w którym mogliby do siebie przemówić i zadać to najważniejsze pytanie: "jesteś prawdziwy/a?". Pięknie Ci to wyszło :)
    Gdzieniegdzie znalazłam literówki, dodatkowa korekta dobrze by zrobiła, ale tekst broni się swoją treścią.
    Czekam na ten obiecany ciąg dalszy ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybacz mi, ze tak pozno komentuje D: tekst przeczytalam juz wczesniej i widze w nim duzo, dużo z twohej rzeczywistości, a jednoczesnie jest tu magia, ktora ta rzeczywistość maskuje. Sprytnie to wszystko urządzone, a narracja jest zajebistaaaa. Po prostu. Uwielbiam ja. Polskie akcenty sa jak jakas egzotyczna przyprawa. Piosenke chyba znam na pamiec. No i jestem ciekawa cd. Jaki z tego dostaniemy moral.
    No i ta narracja, jeszxze raz. Kurde, rządzi. Daje moc. To naprawde dobry tekst, mocny właśnie. Czuc to.

    OdpowiedzUsuń