Co mam powiedzieć? No... Lili nie ma lekko, ale sobie poradzi. Jak zawsze.
Tekst jest krótki, ale kontynuacja będzie w tygodniu 82.
Makin' my beatin' heart a little stronger
Nie chciałam o tym myśleć, w kółko wałkować wydarzeń ostatnich dni, lecz nie potrafiłam zapanować nad gonitwą toczącą się w mojej głowie. Wiecznie powtarzającymi się schematami myślowymi, torturowałam siebie i swoje serce. Niesamowite, jak zdradzona przyjaźń potrafi zranić do głębi, rozrywając ci duszę na tysiąc kawałków. Na zewnątrz byłam cała, ale w środku panował chaos. Nie taki, który przypomina bałagan życiowy, ale ten, który podobny jest to trąby powietrznej niszczącej wszystko na swojej drodze. Czy to, co czuje, mnie zniszczy? Nie sądzę.
Zastanawiałam się, jak do tego doszło. Z jakiego powodu przestałam być czujna? Dlaczego zaufałam mu i pokazałam, że jednak gdzieś w środku nadal znajduje się ta sama delikatna i bezbronna Lili-Rose? Byłam silna. Dzika. Nieposkromiona. Samotna również. Pozostawiona sama sobie, w tej życiowej wędrówce, przez chwilę przestałam kroczyć nią w pojedynkę. Czy o to chodziło? Nie mogłam przestać dociekać tego rozumem, gdy jednocześnie moje serce znało odpowiedź. Nie chciałam go słuchać. Zbyt wiele razy wpakowało mnie w kłopoty, których konsekwencje pozostawiły znaki na moim ciele i w przeszłoci.
Make it hard to leave you think it's all about you
Byłam mu lojalna. Nie pomyślałabym nawet, aby opracowywać inny plan za jego plecami. Był częścią mojej teraźniejszości. O przeszłości i przyszłości nie myślałam. W przypadku kogoś innego moja intuicja krzyczałaby, bym była ostrożna. Trzymała dystans. Uważała na siebie i na to, co czuję. Z nim było inaczej. Pędziłam na oślep, a moje przeczucie siedziało cicho. Żadnego “miej go na oku”, “miej się na baczności”, “to tylko złudzenie”. Jak mogłam ufać swoim osądom względem czegokolwiek, skoro tak łatwo dałam się omotać zauroczeniu. Skupiłam się na pozytywnych odczuciach. Nie kwestionowałam niczego, co się działo. Dean kiedyś powiedział: “Kwestionuj wszystko”. To było jedno z jego lepszych powiedzeń. Szkoda, że tak rzadko go słuchałam, gdy nadal był przy mnie. Teraz po raz kolejny zostałam sama. Może tak jest lepiej.
This fire is keeping me alive
To, co zdarzyło się w przeszłości, pozostało w przeszłości. Ja nie mogłam się zatrzymać. To nie pora na rozpaczanie ani rozpamiętywanie. Nic to nie da. Jednak wspomnienia drażniły mnie jak rzęsa w oku. To zapewne ta wyimaginowana rzęsa wywoływała również łzy, które spływały mi po policzkach. Chwilę później te krople smutku, wyparowywały na pustynnym wietrze. Tak jak gdyby nigdy ich nie było. Jakbym wcale nie płakała po czymś, co kiedyś wydawało mi się takie ważne.
Bahamut pozostawił mnie kilka kilometrów od miasta Wolfenstrain. Miasta wyrzutków, takich jak ja. No może nie zupełnie takich samych, gdyż nie sądziłam, aby ukrywali się tam sami l’Cie. Miasto zamieszkiwali raczej ludzie odrzuceni przez społeczeństwo, w którym albo jesteś pionkiem w wielkiej grze bogów i fal’Cie, albo wykolejeńcem, regularnie likwidowanym przez jedno z narzędzi władzy. PSICOM radziło sobie doskonale z buntownikami. Po pojmaniu outsidera żołnierze utylizowali niechciane odpady.
Wolfenstrain pełne było indywidualności, ale z pewnością nie zlekceważyliby pojawienia się na obrzeżach miasta wielkiego ognistego eidolona, także wysiadka pewien dystans od bram była dobrym wyborem.
Było strasznie gorąco, a ja nie miałam przy sobie wody. Znowu. Gdy pomyślałam o manierkach przygotowanych przez Rosko, pojawiła mi się jego twarz przed oczami. Potrząsnęłam głową, jakby miało to wyrzucić myśli o nim z mojego umysłu. Pragnienie jedynie wzmagało udrękę, którą odczuwałam. Czyżby i moja świadomość była przeciwko mnie?
Im dłużej szłam sama, w ciszy, tym bardziej rozmyślałam o tym, co utraciłam. Słońce prażyło w oczy, a ja najwyraźniej zaczynałam mieć już zwidy. Widziałam jego oczy w każdym cieniu rzucanym przez skały. Słyszałam jego głos, gdy wiatr szumiał, tańcząc wokół suchej pustynnej roślinności. Czułam jego dotyk, gdy gorący piach ocierał się o moją skórę. Miałam dość. Nie chciałam czuć tego wszystkiego. Chciałam, choć na chwilę zapomnieć o wydarzeniach ostatnich tygodni.
Gdy zwątpiłam już w jasność swojego rozumu, na horyzoncie pojawiły się zabudowania. Zaśmiałam się lekceważąco, przygotowana na to, iż jest to jedynie fatamorgana. Podchodząc bliżej, obraz nabierał kontrastu, a kamień, z którego zrobiony był mór, stał się niemal namacalny. Dojrzałam też sylwetki ludzi tłoczących się pod bramą. Czyżby w mieście była selekcja? Czy są kryteria bycia wyrzutkiem? A może miało to służyć ochronie mieszkańców przed żołnierzami pod przykryciem. Jestem pewna, że nie jeden mi podobny, został wysłany do miasta przez fal’Cie, aby odkryć sekrety tego miejsca. Może nawet sabotowano operacje i przekazywano tajne informacje. Co, jeśli odkryją, że ja również zostałam naznaczona. Odeślą mnie, skąd przyszłam, a może jeszcze pod bramą postanowią się mnie pozbyć?
Keeping me alive, keeping me alive
Szłam powoli, oblizując suche i popękane usta. Kaptur na głowie i kurtka na ramionach miała zakrywać moją tożsamość. Nie planowałam, co zrobię, kiedy dostanę się poza zabudowania, ale wiedziałam, że nie chce dłużej wędrować po pustyni, nawoływana przez wiatr głosem mojego dawnego przyjaciela.
Hej :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się tym wszystkim uczuciom, które kłębią się teraz w Lili. Zaufała, bo opierała się na przeszłej relacji, nie jest też jasnowidzem, by podejrzewa, że Rosko ją tak niecnie wykorzysta. Świetnie oddałaś jej emocję, aż poczułam gorycz na języku i wściekłość wymieszaną ze smutkiem. Liczę na to, że w mieście na razie obejdzie się bez szaleństw.
Pozdrawiam.
Wybacz, ze dopiero teraz komentuje ;(
OdpowiedzUsuńAch, to ten fragment przed miastem! Ok, chyba poszlam niechronologicznie, ale nie szkodzi, wszystko rozumiem i lacze w calosc.
Bardzo refleksyjny tekst. Niemal w całości sklada sie z uczuc Lili, które poznajemy zaglądając do jej wnętrza. Podoba mi sie, jak je opisalas, sa pelne ognia.
Nie narzekam na brak akcji bo takie przerwy sa potrzebne. Mamy szanse uporzadkowac w glowie wydarzenia i zastanowić sie, co dalej. No właśnie, co dalej? Czekam na kontynuacje.
Z błędów rzucilo misie w oko " mur" przez zamkniete u. A reszta w porzadku. Byly zdania ktore mocno mi sie podobały. Np
PSICOM radziło sobie doskonale z buntownikami. Po pojmaniu outsidera żołnierze utylizowali niechciane odpady.
Mocne. Troche mi sie sie kojarzy z Shinra.
I to o wykolejencach. Sam pomysł na takie miasto jest zarabisty ;)