Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

niedziela, 20 grudnia 2020

[84] "NIE?MOTYLE" ~ Justyna Wojdyło

 NIE?MOTYLE


Znów pojawiłoś się mi w życiu jak kolorowanka. Słowa i myśli na jasno, smutek na fioletowo, kaptur oddzielenia na zielono. Jeżeli chcesz być moim przyjacielem, musisz wiedzieć, jak bardzo kocham samotność. 


Nie przepraszaj, za to, że istniejesz. Sama chciałam z tobą zamieszkać. To ja chciałam smarować chleb tym samym nożem. Znajdować w lodówce puste opakowania po serze i dopite kartony bezmleczne.


Sama powybierałam brak miłości, bezpieczenstwo. Cena wtedy wydawała mi się nijaka. Odbierałam zapłacone raty pensją z zazdrości. Odbierałam drobniaki, znajdując je na warstewce powietrza spowijającej chodniki i betonowe polany. Dawne skwerki zakokonnione pobudziły się jako przyszpilone niemotyle.


I pojawiłoś mi się w życiu, niepokolorowane. Lekkie, trochę przezroczyste. I znów kolorowałam cię namiętnie. Chudła białość, pojawiały się barwy. Nie przepraszaj. Znam te ogrody. Nazwy kwiatów po łacinie. Prenumeruję magazyny pełne roszczeń. 


Mówisz, że nic cię nie usprawiedliwia. Że twoją wyłączną winą jest niepomalowanie. Bladość smug powietrza od rąk. Mleczność odbić stóp na koronce piasku. 

Nie tłumacz się. Mam flamastry! Mam kredki! Intensywne kolory. Purpurowe oddechy. Zielone odciski palców. Czarne stemple rzęs. 

Sama je powybierałam. I znów będzie jak będzie. Przestanie na chwilę boleć w środku. Zrobi się ciepło w kokonie, tylko...


…instynkt znów podpowie, że jeszcze nie czas wychodzić? Że gryfle na końcach palców to przeszczep? Markery siąpiące z włosów to czar rzucony dawno temu?


Operatorowi upadła kamera. Porwał ją nadmotyl. Trzyma w delikatnych niedłoniach, a obraz wyświetla się na twoich plecach. Siedzisz na piasku. Przychodzi fala i krok po kroku zmywa z twoich pleców nałożone przeze mnie kolory. 

Przychodzi wiatr i wyszarpuje z moich włosów flamastry. Przychodzi noc i więdną gryfle na placach. 

W końcu widzę na twoich przezroczystych plecach obraz z kamery. W nim, ja z tobą (to ja mam takie włosy, takie ramiona?). 

Widzę, że jesteś z kryształu. Widzę, że jesteś z najczystszego powietrza, nałapanego z gór, międzytraw, ze smug po latających pszczołach.


Znów pojawiłoś mi się w życiu. Jeżeli chcesz być moim przyjacielem, musisz wiedzieć, jak bardzo kocham samotność. I to, że nie mam już kredek. 



1 komentarz:

  1. Hej :)
    Na sam początek chciałam wyznać, iż zrobiłam takie ciepłe "Uuu!", kiedy zobaczyłam, że używasz formy "-łoś", a wynika to z mojej miłości do Licha z książek Marty Kisiel, które właśnie tak o sobie mówi. Jako że ten anioł ma swoje miejsce w moi sercu, z ciepłem zabrałam się za te akapity, w których jednak pojawia się i samotność, i smutek, ale czy nie mogą one prowadzić do ciepła?
    Jak zwykle kreślisz świat, nie nadając mu pełnych konturów, a jedynie nadając możliwości w kształcie i barwach. Słowa nie są przypadkowe, połączone ze sobą za pomocą oddechu nazywają w podnieślejszy sposób, a jednak docierają do sedna. Poczułam się bratnią duszą z bohaterką. Ja też nie mam już kredek, ale jeśli i do mnie zechce przyjść, to zdołam jakoś pomalować.
    Ładne to. Dziękuję.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń