Podążał jej śladem. Był biernym obserwatorem, choć w swoim dzienniku opisywał każdy jej krok, analizował, a na marginesach zostawiał komentarze. Znał jej troski, słabości i mocne strony. Wiedział, czego może się spodziewać i jak najlepiej ją wykorzystać. Ona natomiast o nim wiedziała tyle, co zdołała usłyszeć z ulicznych plotek i wiadomości wyświetlanych niegdyś przez PSICOM na telebimach wielkim miast.
Gdy skończyła się jego kariera, słuch o nim zaginął. Zniknął, rozmył się. Nie było to przypadkowe, celowo wymazano jego przeszłość z kronik Gran Pulse. Dla władzy było niekorzystne, aby ludzie dowiedzieli się, że taki autorytet został zamieniony w l’Cie. Do dzisiaj nazywano l’Cie wrogami narodu. Cywile, jak i żołnierze bali się ich mocy i nieobliczalnego zachowania. Nie dało się ich kontrolować, więc należało ich eliminować, w miarę możliwości. Między innymi tym zajmował się Cid, zanim został wykluczony, polowaniem na l’Cie i eliminacją niebezpiecznych jednostek. Dlatego tak wiele o nich wiedział. Dlatego z taką łatwością potrafił wytropić Lili.
Kobieta oddaliła się od miasta, w którym, jak sądziła, pozostawiła Cida Rainersa. Jego obecność zwiastowała kłopoty. Widziała go przez pryzmat dawnych wydarzeń w mieście, z którego pochodziła, jednak nie miała świadomości, że teraz stał się kimś innym, kimś tak do niej podobnym.
Przemierzanie pustyni było wyjątkowo wyczerpujące, mimo zapasów wody i jedzenia, nie była w stanie iść dalej. Wczorajsze upojenie alkoholowe dawało jej się we znaki. Czuła pulsujący ból głowy, oczy wyschły jej od gorącego piasku rozwiewanego po wydmach. Postanowiła odpocząć w jednej z grot. Cień był jej przyjacielem. Chłód i cisza miały złagodzić cierpienie ciała.
Ku jej zdziwieniu, jej oczom ukazała się ta sama jaskinia, w której kiedyś postanowiła obozować z Rosko. To samo jezioro z gorącą wodą, płaskie skalne podłoże, idealne do przespania całej nocy. Nie chciała pozostać tutaj do jutra, ale wiedziała, że kilka godzin snu jej się przyda. Rzuciła plecak pod ścianę. Zdjęła brudne ubranie, któremu przydałoby się porządne pranie, choćby w kałuży. Wrzuciła je do płytkiego zagłębienia pełnego wody, aby się wymoczyły. Stanęła nago na brzegu skalnego jeziora. Jej ciało pokryte było bliznami i czerwonymi, nadal bolesnymi siniakami. Jej ciało, jak i emocje poszkodowane były ostatnim starciem z eidolonem Rosko. Wchodząc do gorącej wody, zranienia piekły ją niemiłosiernie, ale mięśnie rozluźniły się bardziej niż po nocy w hotelowym łóżku. Syczała, zanurzając się głębiej, aż zakryła piersi i ramiona pokryte krwiakami. Gorąca woda zmywa, brud i resztki zaschniętej krwi. Omyła twarz z piachu i przetarła wysuszone oczy. Oparła podbródek na skalnej półce i pozwoliła ciału unieść się do góry, dryfowała tuż pod powierzchnią wody.
Zawsze uważała się za silniejsza niż wszyscy, którzy stanęli jej na drodze. Silniejsza psychicznie i dzięki swoim zdolnościom była nie do pokonania w walce. Aż nadszedł dzień zdrady, większej niż zrzucenie Cacoon na powierzchnię Gran Pulse, a przynajmniej w jej mniemaniu. Zdrada, jakiej dopuścił się Rosko, była czymś niewybaczalnym. Nie był to pierwszy raz, gdy została dotkliwie zdradzona, ale pierwszy raz skrzywdzono ją w tak przenikliwy sposób. O ile ciało mogło się zagoić, to serce, które zostało złamane przez najbliższego przyjaciela, nigdy nie powróci do stanu sprzed tych tragicznych wydarzeń. Zaatakował ją, chciał ją zabić. Nie w omamach, lecz świadomie i z premedytacją. Nasłał na nią Illusiona. Na nią i Behemota. Nie była w stanie tego zapomnieć. Cała iluzja przyjaźni i tego, co ich łączyło, rozmyła się jak kropla krwi w oceanie. Nie było po niej śladu. Została tylko prawda i ona. Sama, lecz nie samotna. Sama, bezpieczna. Nie kipiała żądzą zemsty, chciała się zregenerować. A potem uciec jak najdalej.
Oczy zamknęły się, a umysł spowija mgła. Leżąc w gorącej wodzie, była bliska zaśnięcia, gdy resztkami uwagi wyłapała odgłos stukania. Na początku sądziła, że to krople wody, ale gdy dźwięk stał się głośniejszy, otworzyła oczy, a ciało z powrotem napięło się do stanu najwyższej gotowości. Nic nie widziała, ale rytmiczny stukot nie ustawał. Wtedy dotarło do niej, że to odgłosy kroków. Opadła na dno jeziorka, wystawiając jedynie twarz powyżej nosa. Głowę ukryła za kamieniem. Schowała się, choć jej obecność nie do końca została utajniona, gdyż pierścienie na tafli wody wskazywały, że coś niedawno się tam porusza. Odgłosy kroków ustały. Tafla wody się wyrównała. Trwała tak bez ruchu jakieś pół minuty, potem usłyszała głos.
– Wiem, że tu jesteś, Lili-Rose.
Nie poznała głosu mężczyzny. Nie wiedziała też, skąd zna jej imię.
– To nie twój interes – powiedziała, nie wychylając się zza kamienia.
– Owszem, mój, bardziej niż sądzisz. Przychodzę w celu pokojowym. – Głos mężczyzny był głęboki. Dziewczyna cały czas próbowała skojarzyć go z kimś, kogoś mogła znać.
– Ta ziemia od dziesiątek lat nie widziała pokoju, dlaczego miałbym uwierzyć w twoje dobre zamiary?
– Nie proszę cię o wiarę w cokolwiek, ale o wysłuchanie mnie. Czy mogłabyś wyjść z wody?
– Nie, nie mogłabym. – Lili załamał się głos. Wychyliła głowę zza kamienia, ale mężczyzna stał w zaciemnionym fragmencie jaskini. Widziała tylko jego posturę. – Potrzebuje suchych ubrań. – Wskazała głową na brudne ciuchy moczące się w zagłębieniu posadzki.
Mężczyzna podszedł do ubrań, nie schylając się po nie, skrzywił się, po czym zdjął biały płaszcz.
– Chyba nie zamierzasz chodzić w tych starych szmatach?
Lili poczuła się dotknięta. Grymas na jej twarzy wyraźnie pokazał to rozmówcy. Nie uważała się za biedną czy zaniedbaną, ale w ferworze walki ciężko było pamiętać o jakości noszonego odzienia. Liczyło się przetrwanie, a nie staranny haft czy materiał pierwszej świeżości.
Mężczyzna, wychodząc z cienia, rzucił jej płaszcz, który wylądował głównie na podłodze i jej głowie. Gdy go z niej ściągnęła, ujrzała znana jej już postać.
– Cid Raines.
– Czuje się zaszczycony faktem, że wiesz, kim jestem. – Oczywiście było to kłamstwo, ale w jego ustach brzmiało bardziej dostojnie niż w ustach innych. Skłonił się uprzejmie. – Chciałem się przedstawić w Wolfenstrain, tej małej dziurze zabitej dechami, ale tak szybko uciekłaś.
– Mógłbyś się odwrócić? – Lili przyciągnęła materiał do siebie. Chciała wyjść i się w niego owinąć, ale bez niepotrzebnego gapienia się na jej poszkodowane ciało.
– No przestań – zaśmiał się lekko pod nosem. – Nie jedną już widziałem.
– Ale ja w przeciwieństwie do tamtych, nie jestem dziwką. – Odwzajemniła się fałszywym uśmiechem.
– Cóż za gruboskórność – parsknął, odwracając się placami do kobiety.
Lili wyszła szybko z jeziorka, a plusk opadającej wody rozniósł się echem po jaskini. Owinęła się płaszczem jak togą. Dla oka nie tak wybrednego, jak to Cida, mogłaby wydawać się kolejnym wcieleniem bogini. Podeszła do plecaka i wyciągnęła z niego broń. Nie zamierzała być dłużej bezbronną w przypadku, gdyby rozmowa przeniosła się na niebezpieczne tory.
– A teraz mów, czego chcesz?
– Zapewne stwierdzenie, że chce się zaprzyjaźnić, nie byłoby tutaj na miejscu, dlatego powiem, że pragnę zawrzeć sojusz. – Cid odwrócił się i podwinął do góry swoje nieco przydługie czarne włosy. Odsłonił kark. – Myślę, że mamy wiele wspólnego, więcej niż sądzisz.
Pod linią włosów, wydział biały ślad. Podobny do tego, który Lili miała na ramieniu. Wiedziała, co to oznacza.
– Cid Raines został zamieniony w l’Cie – parsknęła śmiechem. – Czym sobie zasłużyłeś na taki zaszczyt? Głównodowodzący oddziału polującego na wybranych.
– Pff… wybrani. – Odwrócił się, opuszczając włosy. – Nie tak was nazywaliśmy. Zresztą to nie ma już znaczenia. Gdybym wtedy wiedział, co naprawdę potrafią l’Cie, wiedziałbym dobrze, jak wykorzystać ten dar.
– A teraz wiesz? Czujesz się wybrany czy uciemiężony? – Nie wiedziała, czy odczuwa większe rozbawienie w obecnej sytuacji, czy też złość. – Nie jesteśmy tacy sami i nie mamy wspólny interesów.
– Skoro wolisz zostać zmieniona w bestie z powodu swojej buntowniczej natury i szczeniackiego przeciwstawiania się woli bogini, twoja sprawa.
– Ciebie też wysłała, żeby mnie nakłonić do współpracy? – Teraz była wściekła. Wyraźnie widziała, kim jest Cid i jego prawdziwe zamiary. Był wyrachowanym wyzyskiwaczem. Była pewna, że ją tez chciał wykorzystać w jakiś sposób.
– Mówisz o Etro? – Złapał się za podbródek. – Wyraźnie jej zależy na twojej współpracy, to zauważyłem, ale osobiście nie mam żadnego interesu w pomaganiu jej.
– Wiec, jaki masz interes?
– Pozostać na zawsze taki jaki jestem. Nie mam zamiaru płaszczyć się przed fal’Cie, czy wykonywać rozkazy zwykłych ludzi. Nie zamienię się w potwora ani nie obrócę sie w kryształ. Nie jestem niczyim narzędziem. Nie będę wypełniał woli bogów. – Odgarnął włosy z czoła, które leciały mu na oczy. – Jesteśmy podobni, bardziej niż sądzisz.
– Dziękuje za podzielenie się ze mną swoimi spostrzeżeniami. A teraz zostaw mnie w spokoju.
– Mogę nauczyć cię o wiele więcej, niż już potrafisz. Staniesz się najlepszą wersją siebie. Twoje zdolności przerosną dary fal’Cie, a przy odrobinie twojej pomocy staniemy się równi bogom.
– Nie chciałam być nawet cholernym l’Cie. Wolałbym, żeby nigdy do tego nie doszło. – Lili kipiała złością, chciał uciec z tej jaskini, ale owinięta jedynie płaszczem Cida, daleko by nie zaszła w upale pustynnym. – Chciałabym być normalna i wieść spokojne życie.
– Więc chciałbyś być znowu człowiekiem i przeżywać katusze związane ze zwykłym życiem? Głód, wyzyskiwanie, oszustwa i ciężka praca już czekają na ciebie z otwartymi ramionami. – Cid machnął ręką. – Nawet twój najdroższy przyjaciel Rosko, zamienienie go w l’Cie nie sprawiło, że stał się lepszy, prawda?
– Nie mieszaj się w to!
– Wiem, co czujesz. Też mnie tak potraktowano, a może nawet gorzej. Ode mnie odwrócili się wszyscy najbliżsi, rodzina, przyjaciele i współpracownicy, którzy niegdyś przysięgali mi dożywotnią służbę. Teraz wszyscy chcą mnie zabić. Łącznie z moją siostrą, która należy do oddziałów PSICOM. – Raines rzucił w jej stronę flakonik z fioletową cieczą. – Wypij to. Twoje ciało wygląda jak siedem nieszczęść.
– Dlaczego niby mam ci zaufać?
– Nie musisz ufać, ale to cię wyleczy. Poprostu to wypij. Gdybyś wiedziała to, co ja, nigdy nie użerałabyś sie z takimi obrażeniami. Za parę dni zrobię ci kilka innych eliksirów, ale najpierw ciuchy. Musisz sieć nowe ciuchy.
– Nic od ciebie nie chce!
– A jak zamierzasz się zemścić na zdrajcach? W tej pelerynce?
Cid wskazał na odzienie Lili, po czym złapał się za głowę. Chyba nigdy nie miał tak topornej rozmówczyni. Nie wiedział, czy to tylko chęć działania na przekór niemu, czy faktycznie kobieta nic nie rozumiała.
– Nie potrzebuje się mścić. Chce, żeby wszyscy zostawili mnie w spokoju.
– Dobrze wiesz, że to się nigdy nie uda. Będą cię ścigały oddziały, a co gorsze pewnie sam Rosko i kolejni wysłannicy Etro. Nie wiem, czego ona od ciebie chce i szczerze mówiąc, totalnie mnie to nie obchodzi. Ja przynajmniej przedstawiłem ci wyraźnie moje zamiary, jak i to, co możesz uzyskać zamian za współpracę. Jeśli ty nie zrobisz z nimi porządku, oni zrobią go z tobą.
– To nie jest takie proste – warknęła.
– Wiem, że nie jest. Dlatego dam ci noc i kolejny dzień na przemyślenie wszystkiego. Wracam teraz do Paddry. Załatwię ci jakieś porządne ubrania i sprzęt. Jeśli masz stawać w szramki z wrogami, rób to przynajmniej w dobry stylu. Spotkamy się w tym samym miejscu, gdy zajdzie słońce jutrzejszego dnia. Mam nadzieję, że będziesz wiedziała wtedy już, czego tak naprawdę chcesz.
Cid odwrócił się na pięcie, pozostawiając zdezorientowaną Lili-Rose za sobą. Gdy był już przy wyjściu, odwrócił się i rzucił jej zawiniątko w pergaminie.
– Żebyś mi tu z głodu nie umarła do jutra.
Hej :)
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że tak szybko dojdzie do spotkania Cida z Lili, wydawało mi się po poprzedniej części, że trochę dłużej potrzymasz nas w niepewności, jak to będzie wyglądać, jednak muszę przyznać, że w świetnym momencie - kiedy akurat kobieta jest naprawdę bezbronna. Skoro Cid nie zaatakował, a rozmawiał i przedstawił, czego chce, na miejscu Lili choć odrobinę szacunku bym poczuła i nawet rozważyła propozycję.
Jestem ciekawa, co przyjdzie z tego spotkania. Czy sojusz dojdzie do skutku? Po tym, jaką szują okazał się Rosko, rozumiem, dlaczego kobieta ma się na baczności, jednocześnie myślę, że jakieś wsparcie by jej się przydało, przynajmniej na jakiś czas.
Pozdrawiam :)
Po pierwsze wybacz, ze dopiero teraz. Rzucilam sie na tekst od raazu, ale zebym mogla zlozyc mysli w komentarz to nic i nikt ze mną nie współpracował.
OdpowiedzUsuńPowiem ci, że kurde ja mimo wszystko na swoj sposób tego Cida lubie, choć niewatpliwie jest szuja, ale chyba taka szuja w tonacji Lokiego. A Lokiego ubóstwiam xdd jego postac wnosi jeszcze więcej wielowymiarowosci, glownie przez to, ze ciezko jego i jego zamiary zaszufladkować. Pewne jest tylko ti, ze nic nie jest pewne xd
Zastanawia mnie tylko jakoe ma oczekiwania względem Lili, wprost tego mie przedstawił. Chce sie z nia trzymac, pomoc niby, czegoś uczyc, ale czego chce w zamian? Zeby byla jego championem czy kims w tym stylu, zeby nie musial brudzic rączek?
Jestem powiem ci zasascynowana jego postacią.
Lili nie uciekaj! Zaczekaj na pana Cida, z nim, cos czuje, bedzie wesolo xdd ake zrob przed tym twardego savea xd
Czekam na cd!!!!!