Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 26.05): Jestem przy tobie. Nieważne, co jeszcze przyjdzie ci do głowy, jestem przy tobie. Klucze: sądzić, nachalny, patyzant, wygodnie

Namierz cel:

niedziela, 16 maja 2021

[99] YAKUZA: Hold your tongues no more ~ Wilczy

Będzie krótko. Ale zawsze coś.



Z nad gorącej kawy unosiła się para. Twarz kobiety oświetlało pomarańczowe światło wschodzącego słońca, zwężając jej źrenice i podkreślając kontrast między nimi, a tęczówką w ciemnej obrączce.

A BRAVE NEW WORLD WILL RISE

Uniosła kubek, próbując się napić, ale tylko sparzyła wargi. Syknęła, odsuwając kawę, która zachybotała, a niewielka strużka przelała się przez krawędź i spłynęła po ściance naczynia. Skrzywiła się i przełożyła kubek do drugiej ręki, lecz zanim zacisnęła palce na uchu, wyśliznął się z jej dłoni.

— Kurwa!

Hashire odskoczyła, gdy kubek wraz z zawartością rozprysł się u jej nóg, parząc skórę.

— Co się stało? — Z nad oparcia kanapy wychynął rozczochramy łeb, a para rozbieganych, dwubarwnych oczu przeszukiwała przestrzeń.

— Nic. — Hashire przykucnęła, zbierając palcami największe odłamki i rozcierając krew w miejscu, w którym odprysk rozciął skórę na nodze. — Ech, cholera by to…

— Pomóc ci? — Kyle wstał z kanapy. Miał na sobie tę samą piżamę, w której nocował w szpitalu.

— Nie, poradzę sobie. — Hashire zawiesiła na nim wzrok. Jego spojrzenie mogło przyprawiać o dreszcze, ale dawno się do niego przyzwyczaiła. W końcu planowała ich wspólną ucieczkę. Ale że tak to się skończy? Kto by pomyślał. Pokręciła głową i wróciła do sprzątania.

— Jesteś pewna? — Kyle podrapał się po głowie. Długi, czarny warkocz, w który splótł włosy kilka dni temu, domagał się rozplatania. — Powinnaś opatrzeć to skaleczenie.

— Siedź. — Na jego ramie spadła ciężka męska ręka, zmuszając, by znów zajął miejsce na kanapie. — Ja się tym zajmę. — Wystarczyło jedno spojrzenie Majimy, żeby nawet nie do końca poczytalny człowiek wiedział, żeby nie dyskutować. Hashire nie miała pojęcia, dlaczego Majima zabrał Kyle’a z tego domu oszołomów. Nie wiedziała, że to jego okrzyki, i dobijanie się do drzwi jej pokoju, nakierunkowały yakuzę, dzięki czemu w porę uratował jej skórę. Może Majima czuł swego rodzaju wdzięczność, wyczuwając, że Kyle był jedyną – choć chorą – osobą, na którą mogła liczyć. A może ucięli sobie pogawędkę. Może po prostu nadawali na tych samych falach. Może rodzinie Majima przyda się taki kamikadze. Hashire nie miała pojęcia, czy Wściekły Pies ma w związku z nim jakiś plan. Póki co traktował go dobrze. Jak oswojone zwierzę. A Kyle jadł mu z ręki.

— Masz, to dla ciebie. Bierz je dwa razy dziennie. — Goro rzucił Kyle’owi dwa pudełka, w których zagrzechotały tabletki i zbliżył się do Hashire. — Daj to. — Zabrał z jej rąk szczątki swojego ulubionego kubka i bez słowa wrzucił je do zlewu.

— Co mu dałeś? — zapytała szeptem, zerkając na Kyl’e, który właśnie wrzucał sobie do ust jedną pastylkę.

Majima zignorował jej pytanie, przyglądając się krytycznie Hashire.

— Ciągle drętwieją ci ręce po tym świństwie? — zapytał, łapiąc za jej dłoń, ale ona prędko ją zabrała.

— Zapytałam, co mu dałeś, Goro.

IF WE DO NOT ACT UPON ITS LIES

Ciemne jak bezgwiezdna noc oko zmrużyło się podejrzliwie.

— A co, martwisz się? — zapytał zajadle, krzywiąc usta. — Myślisz, że ściągnąłem go tu po to, żeby otruć?

— No to po co? — podłapała Hashire. — Po co to zrobiłeś? Bo chyba nie z dobroci serca.

— Co?! Jak śmiesz wątpić w moje dobre intencje! — uniósł się Majima, wytrzeszczając swoje jedyne oko. —  Pięć długich lat cię szukałem! A ty tak mi się odwdzięczasz?! Oskarżasz mnie?! — Kropelki śliny tryskały z jego ust. Całe napięcie, które nagromadziło się w ich relacji podczas rozłąki, szukało ujścia, choć mężczyzna starał się zachowywać taktownie, dać Hashire czas, pozwolić, by doszła do siebie. Ale milczenie, które trwało od pięciu lat, wciąż się utrzymywało, choć od kilku dni znów byli razem. Majima miał go dość. — Nie dałaś mi nawet znaku życia. Wiesz, co poruszyłem, żeby cię znaleźć?!

— Czy ktoś cię o to prosił? — Głos Hashire był zimny, tak jak jej spojrzenie. — Nie przyszło cię do głowy, że ktoś się z tobą nie kontaktuje, bo tego NIE CHCE?

Majimą pokierował stary nawyk. Złapał Hashire za twarz, dość brutalnie ściskając w palcach jej brodę. Szukał w jej oczach prawdy.

Chrząknięcie z kanapy nieco naderwało nici panującego napięcia.

— Wolałbym, żeby pan tego nie robił, panie Majima — odezwał się Kyle. Siedział na kanapie, która ustawiona była do nich tyłem, znad oparcia wystawał tylko tył jego głowy, ale mimo to zdawało się, że mężczyzna wie, co się dzieje. — Nie chcielibyśmy sprawiać kłopotu, a gdyby… Gdyby coś się stało… — Coś w jego glosie się zmieniło. Ochrypło. — Musielibyśmy dłuuuugo i głęboko kopać, o matko. Chociaż przecież powinien istnieć jakiś grobowiec rodzinny, nie? — Pokręcił głową i machnął ręką. — Poza tym Shire kłamie — oznajmił, jakby to było tak oczywiste jak pogoda za oknem. — Gdyby się z panem skontaktowała, Jiro tym razem by pana zabił. Czyli w sumie… Hashire? — Odwrócił się minimalnie, na tyle, by widzieć ją kątem oka. — Skoro Majima i tak jest już martwy, to okaż mu trochę uczucia, co? Szkoda życia na fochy.

HOLD YOUR TONGUES NO MORE

Po tym wykładzie wygrzebał zza poduszek pilot od telewizora i włączył sobie kreskówki. Majima i Hashire znów spojrzeli na siebie. Majima wciąż ją trzymał, a ona się nie wyrywała. Jej oczy się szkliły. To Majimie wystarczyło. Westchnął i zabrał rękę.

— Nie musisz mnie chronić — powiedział cicho, mierząc się ze sprzecznymi emocjami, które teraz nim targały. Był zły, że ktokolwiek pomyślał, że potrzebuje ochrony i poruszony, bo nikt dawno z własnej woli nie próbował mu jej zapewnić. A otaczali go ludzie dużo bardziej niebezpieczni i tak samo lojalni jak ta kobieta. — Więcej tego nie rób.

LEARN FROM ALL THE ONES WHO CAME BEFORE

— To nie dawaj złego przykładu. — Hashire wzruszyła ramionami i ukradkiem ocierała oczy, jakby chciała to wszystko zbagatelizować. W Majimie coś pękało.

— I więcej mnie nie okłamuj. — Zbliżył się, znów chwytając jej brodę, lecz teraz dużo łagodniej, choć szorstkość jego zarostu dbała, by nie było zbyt delikatnie. — I nigdy… Nigdy nie mów, że mnie nie chcesz. — Wciąż ją trzymając, pocałował w usta, a ona, nie powstrzymując dłużej łez, oddała pocałunek, wplatając palce w jego gęste, smoliste włosy.

Z kanapy doszedł ich przeciągły jęk.

— No ale tego już mogliście mi oszczędzić…

 

 


4 komentarze:

  1. Hahaha uwielbiam ich. Ciekawe że Majima wziął kolegę z psychiatryka. Może żeby Hasire było raźniej, ale wątpię, jego pobudki zawsze mają drugie dno. Kogoś strasznie przypomina mi Majima 😅 uwielbiam nieprzystępnosc Hasire i to że Goro nigdy to nie obchodzi. Tekst wywołał u mnie uśmiech na twarzy podczas czytania, od początku do końca. Chce jeszcze 💓💓💓💓

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :)
    To, co mnie pierwsze rzuciło się w oczy, to "z nad". Wybacz, ale pierwsze słowo zapisane niepoprawnie, które ponownie pojawia się w tej samej formie akapit później? Ale rozumiem, że tym razem nie było czasu na korektę. Za to na nadanie tekstowi klimatu już tak - ta niezdarność Shire i jej "kurwa" od razu wywołały u mnie uśmiech i już wiedziałam, gdzie jestem, w jakie uniwersum wdepnęłam :D
    "Wystarczyło jedno spojrzenie Majimy, żeby nawet nie do końca poczytalny człowiek wiedział, żeby nie dyskutować." - to jest chyba pełnia tego, kim jest Goro :D
    Aww, jak się uroczo zrobiło. Miód się wlał na moje serce, że po takim czasie, kiedy jedno chciało chronić drugie, gdy drugie poszukiwało pierwszego, gdzie tylko mogło - piękne.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu, z tym z nad, rzeczywiście xd chyba byla za pizna pora, bo zapisalam to razem, a potem rozdzieliłam, pewna,ze zapis byl błędny! Xd dobrze, ze czuwasz! Dzieki!

      Usuń
  3. Zacznę od obrazowości tekstu - już sam opis patrzącego kubka wprawia w zachwyt :D Nie wiem, może to tylko moje wrażenie, albo po prostu długa przerwa od czytania Twoich tekstów, ale wydaję mi się, że pod tym względem u Ciebie mocno się poprawiło w tekstach. Wcześniej, owszem, były opisy, ale ten z początku zrobił na mnie piorunujące wrażenie :D
    Cóż, czasami chyba potrzeba jednego wariata, żeby powstrzymał innych XD Tekst o grobowcu mnie rozwalił, tak w ogóle XD
    I to zakończenie <3 Z jednej strony mnie to wzruszyło, ale z drugiej, spodziewam się, że nie pozwolisz im od tak teraz żyć długo i szczęśliwie XD

    OdpowiedzUsuń