Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 26.05): Jestem przy tobie. Nieważne, co jeszcze przyjdzie ci do głowy, jestem przy tobie. Klucze: sądzić, nachalny, patyzant, wygodnie

Namierz cel:

niedziela, 16 maja 2021

[99] never say that to me ~ Miachar

 

            Tytuł to wers piosenki „I Got Ya” będącej pierwszym soundtrackiem da dramy „Sell Your Haunted House”, którą polecam fanom Jung Yong Hwy, jego klaty, duchów i egzorcyzmów.

 

            Naczelnemu Konsultantowi,

            który nie kopie mnie zbyt mocno,

            gdy już cała płonę ze wstydu

 

 

 

            Najchętniej, zamiast iść przed siebie, wzięłaby nogi za pas i uciekła daleko stąd.

            Ale wtedy otrzymałaby kilkanaście połączeń w ciągu kilku minut, jej skrzynka mailowa zostałaby zasypana, a wokół niej zjawiłby się tłumek innych chętnych na rozmowę.

            Z doświadczenia wiedziała, że właśnie tak to wygląda. Wystarczyło jeden jedyny raz spróbować uchylić się od obowiązków, by przez kolejne dni, tygodnie i miesiące wybijać sobie ponowne ekscesy z głowy.

            Bo jeżeli nie on, to na jego miejsce – nie musiała nawet szukać – od razu znajdywało się pięciu chętnych. Powinna się cieszyć, że jej profesja ma aż takie wzięcie, ją to jednak odrobinę przerażało.

            Tylko nikomu nie mogła tego pokazać, bo jeszcze pomachaliby jej na pożegnanie. A w taki sposób nie wyobrażała sobie odejść.

            Szła dość śmiało, choć nie bardzo podobało jej się to, co ją czekało. Bo nigdy nie mogła być zwykła rozmowa, tylko raczej rzucanie oskarżeniami, podejrzeniami, krzyki i poddanie się swojej złej naturze. A mimo to znowu kierowała się na stałe miejsce spotkania niczym masochista, który wie, że to złe, ale jaką przyjemność przy tym sprawia.

            Od wielu miesięcy świadomie stawała mu na drodze, próbowała zadać pytania, byle tylko rozłożyć na czynniki pierwsze jego zachowanie, dociec, dlaczego podejmuje takie, a nie inne decyzje. Z każdym kolejnym spotkaniem czuła nie tylko, że wie o nim coraz mniej, ale że sama zaczyna potrzebować pomocy. Tym, co ją przed tym hamowało, to wiedza, że w swoim świecie będzie skończona, a dobrze wiedziała, jak to jest zaczynać wszystko od nowa.

            Uczulano ją, by po pewnej godzinie nie jeździła metrem, ale za nic miała te „dobre rady” kogoś, kto całe życie podróżował drogimi samochodami i do tego mają osobistego szofera. By dotrzeć na miejsce musiała po kilkunastominutowym spacerze wsiąść w ten akurat środek lokomocji. Obcych się nie bała, na wszelki wypadek miała przy sobie gaz pieprzowy i szeroko otwarte oczy, do tego nauczona obcowaniem z wieloma różnymi osobowościami – wychowanie w przedsionku slumsów zrobiło swoje – wiedziała, jaki przybrać wyraz twarzy, by nikogo nie zachęcić ani nie sprowokować.

            To dlatego, choć zmrok zaczął osiadać nad miastem, pozwoliła przewieźć się pod ziemią, by wynurzyć w mocnym półmroku na drugim końcu miasta, gdzie największe światło dawał za duży, obramowany na czerwono krzyż pobliskiego kościoła protestanckiego. Jako agnostyk całkowicie ignorowała podobne ozdoby, jednak jej dzisiejszy kompan pewnie znowu miał zamiar jej na to narzekać. Pewnych tematów się nie uniknie, a ten nie należał jeszcze do tych gorszących czy wołających o to, by ktoś ją zastrzelił, nim wda się w niepotrzebną polemikę i przegra.

            Dostrzegła go praktycznie od razu, gdy tylko ruszyła w stronę placu przed kościołem. Siedział na murku okalającym niewielki skwer i wpatrywał się w niebo, jakby wyczekiwał pierwszej gwiazdki, myląc chłód marca z grudniową zawieruchą.

            – Dobry wieczór! – wykrzyknęła i uniosła rękę, by mu pomachać.

            Mężczyzna spojrzał w jej stronę, a na jego twarzy malowało się zniechęcenie, mimo to nie kazał jej od razu spadać na drzewo, co było pewnego rodzaju odmianą – poprzednim razem nie zdołała się nawet przywitać, a już rzucał mięsem, kazał się odwalić i uciec. Pierwszy mały sukces zaliczony.

            Podeszła bliżej z łagodnym uśmiechem na ustach, przysiadła się obok.

            – Ładną mamy pogodę, czyż nie?

            Wiośnie jeszcze nie przychodziło na myśl, by zaprezentować się bardziej niż pierwszymi pąkami na wciąż prawie martwych drzewach, ale przynajmniej nie zacinało śniegiem ani nie bębniło deszczem, co wziąć można było za dobry omen.

            – Nie bardzo mnie to interesuje – odburknął.

            – A co pana ciekawi? Pojawiło się coś interesującego w pana otoczeniu w ostatnim czasie, o czym chciałby mi pan powiedzieć?

            Spojrzał na nią.

            – Niby co by się miało zmienić? Wciąż taki sam beton, jak był, taka sama szarość i nadal nie mam co brać w ręce, więc jest kijowo. Panienka tak zawsze będzie pytać, kiedy dobrze wie, że nic się nie zmieni?

            Wiedziała, jak powinna się zachować – nie dać po sobie poznać, że traktuje go inaczej niż każdego zwykłego człowieka.

            – Wiem, że nic nie zmienia się pod względem infrastruktury, że ta dzielnica się nie rozrasta, pytałam raczej o to, czy może odkrył pan miejsce, którego wcześniej nie dostrzegał, a gdzie teraz lubi chodzić?

            – Żaden klub mnie nie wpuści, w sklepach też nie mam co szukać, choć mógłbym wejść po wszystko.

            – Nie to miałam…

           – A co miałaś na myśli? – warknął na nią, porzucając całkowicie silenie się na uprzejmości. – Doskonale wiesz, że nic się nie zmieni! Od miesięcy przychodzisz i pytasz, a to, kurwa, nic nie daje, bo nic się nie zmienia!

            Jego krzyki świdrowały jej uszy i wywoływały ból głowy.

            Dla reszty okolicy tego wieczoru panowała całkowita cisza.

            – Wie pan, że…

            – Nie! – Wyrwał się z miejsca na murku i stanął przed kobietą, patrząc na nią z góry. Ona nie poruszyła się ani o milimetr. Nie zareagowała także, gdy jego dłonie opadły na jej ramiona i chwyciły niczym w imadle. – Nigdy nie mów o tym, dlaczego nagle się tu znalazłaś. I dlaczego tylko ty jesteś w stanie mnie dostrzec. – Chciała się wyrwać, bo zadziałał instynkt, ale jego uścisk  był zbyt mocny, a procedury jasno mówiły, jak ma się zachować. – Nigdy mi tego nie mów. – Próbował złapać jej spojrzenie, jakby spoglądając w oczy, mógł przekonać się, czy skutecznie ją przestraszył. – Zrozumiałaś?

            Mogłaby patrzeć w jego oczy godzinami i wciąż nie pojąć złości, jaka się w nich ukazała. Nie mogła tego zrozumieć, bo nie była tym, kim on, porzucony, zawieszony, nigdzie nienależący.

– Daj mi już dzisiaj spokój, dobra? – zapytał, spuszczając i z tonu, i jej ręce. – Nie mam ochoty na żadną cholerną pogawędkę, zapisz to w tym swoim kajeciku.

            Skinęła mu głową i odprowadziła wzrokiem, kiedy bez żadnego pożegnania odchodził, by przenikając przez idących w jej stronę ludzi, próbować przez chwilę stać się częścią czegoś więcej.

            Zgodnie z jego życzeniem naniosła odpowiednią adnotację do notesu, choć wiedziała, że będzie musiała kolejny raz wziąć odpowiedzialność za to, że sesja skończyła się zdecydowanie za szybko. Ale tak to już było w przypadku tego mężczyzny.   Cały ten proces nigdy nie będzie całkowicie efektywny, tym samym nigdy się nie skończy, a jedynie ona zostanie zastąpiona przez kogoś o wiele mocniejszej psychice, kto w żaden emocjonalny sposób nie spojrzy na swojego przymusowego pacjenta.

            Nie powinno być jej smutno, że tak ją potraktował, a mimo to raniło ją, że znowu przyjechała właściwie po nic. Mimo to dopisała sobie kolejną datę na spotkanie. Wiedziała, że go tu wszystko znajdzie, bo nie będzie miał gdzie się udać.

            Chłód wieczora zaczął przenikać i murek, co było sygnałem, by już sobie iść.

            Westchnęła, spoglądając przez sekundę czy dwie w niebo, i ruszyła w drogę powrotną, obiecując sobie, że do kolejnego spotkania solidnie się przygotuje, by nie dać się zaskoczyć jak dziś.

            Jedno musiała przyznać – bycie psychologiem duchów to naprawdę ciężki kawałek chleba.

2 komentarze:

  1. Odrobilam lekcje, znalazłam piosenke (calkiem wpada w ucho, choc nigdy nie zrozumiem Azjatów i tego łączenia japońskiego czy w tym przypadku koreańskiego z angielskim w piosenkach xd) i wygooglowalam tego pana, jest na czym oko zawiesic no xd
    No i ostatnie zdanie utwierdzilo mnie w tym, ze facet chyba jest duchem! No! Nie pamiętam kiedy czytalam cos o duchach. Od razu przypomina mi sie Bleach.
    Fajny klimat tekstu, podoba mi sie ta budowa, ze nie wiadomo o ci chodzi od razu. Kupuje to. Pdycholog duchow. No orginalne zajecie, trzeba przyznać! Ciekawe, czy dowiemy sie o duchach czegos wiecej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem zaskoczony! Najpierw przeczytałem tekst, potem dopiero znalazłem piosenkę i spodziewałem się po niej czegoś bardziej dołującego, bo tekst o duchach i tak nieprzyjemnie się skończył, a tu proszę, zupełnie co innego :D Świetnie napisany tekst, niemalże do końca czytelnik zastanawia się o co może chodzić, aż tu przychodzi ostatnie zdanie i wyjaśnia, że chodzi o psychologa duchów, bardzo fajnie zastosowany zabieg! Tekst jak zwykle, bezbłędny, jak zwykle bardzo przyjemnie się go czyta i jak zwykle kreacja świata z najwyższej półki!
    Miłego tygodnia
    Kamil :)

    OdpowiedzUsuń