Wystraszył ich głośny trzask zamykanych drzwi. Jedno z bożątek prześlizgnęło się między nimi, gdy lord zamykał za sobą.
– Nie trzaskaj, o panie, goście i tak wystrachani – skomentował mały demon.
– Mówi się wystraszeni – opowiedział Van Troth. – Poza tym nie zauważyłem, bym prosił cię o zabranie głosu. – Lord był władczy, ale przy tym zachowywał dobre maniery.
Elissa zastanowiła się, czy tak samo mówi do swoich sług, gdy nie ma nikogo obcego w pobliżu. Nie sądziła, aby je wyzyskiwał, gdyż bożątka znane były ze swojej chęci pomocy. Wyglądały na słabe i kruche istoty, ale potrafiły doskonale dbać o domy, stajnie i inne budynki gospodarcze. Najlepsi pracownicy nie dorównywały im sprawnością i siłą.
W salonie na ścianach wisiały obrazy. Elissa przyglądała się im z zainteresowaniem.
– To portrety rodziny królewskiej – podpowiedziała jej Wiła. – Van Troth'owie. Na pewno kiedyś słyszałaś.
– Owszem – odpowiedziała zdezorientowana. – Ale to bardzo stary ród i jego przodkowie nie żyją od setek lat.
Lord zaśmiał się pod nosem. W dłoni trzymał kieliszek pełen czerwonego trunku. Goście wmawiali sobie zapewne, że to wino.
– Życie samo w sobie nie jest potrzebne do kontynuowania linii rodowej. – Van Troth wskazał na dziewczynę. – Wyrosłaś, odkąd widziałem cię po raz ostatni.
– Nie pamiętam, abyśmy mieli sposobność się spotkać. – Elissa przełknęła głośno ślinę. – Na pewno nie zapomniałabym takiego spotkania. – Dziewczyna nie miała zamiaru flirtować z wielowiekowym wampirem, ale gdy jej strach został zastąpiony niebiańskim spokojem, ona mogła jedynie patrzeć w te piękne oczy. Hipnotyzujące i tak przyciągające spojrzenie.
– Byłaś wtedy dzieckiem – odpowiedział, uśmiechając się zalotnie. – Zdumiewające, jak piękną kobietą się stałaś. Zapewne po matce.
– Znałeś moją matkę? – głos jej się załamał.
– Tak cię to dziwi? W końcu jest jednym z najpotężniejszych magów, a ja lubię się otaczać wyjątkowymi ludźmi. Czasem nawet postanowię nie zrobić z nich kolacji. – Wampir zaśmiał się, choć to, co powiedział, nie zostało przyjęte jako żart. – Dzisiejsze pokolenie jest takie poważne.
Uwadze Elissy nie umknął czas teraźniejszy, w którym wampir wypowiedział się o jej matce – jest jednym z najpotężniejszych magów – powtarzała to wielokrotnie w myślach. Poza Leszym nikt nie miał odwagi przyznać, że jej matka może nadal żyć. Nawet krewni z Lasos współczuli jej straty dziadków oraz obojga rodziców. Czy to może być prawdą? Czy Laventin Wittan ukrywa się gdzieś przed światem?
– Czy znałeś lordzie van Troth mojego ojca? – Postanowiła zaryzykować. Wiedziała, że czarny mag Berius Maxaris był otoczony złą sławą, ale wampir wyższy z pewnością o nim słyszał, a może nawet znał go osobiście. Może wie, czy nadal żyje?
– Hm. – Lord podszedł bliżej do dziewczyny. Podał kieliszek bożątku, po czym pogładził czarne jak węgiel włosy. Wyglądał na trzydzieści lat. Miał gładką skórę, nieco bladą, ale nie na tyle, aby wyglądał na martwego oraz ciemne źrenice okolone długimi i gęstymi rzęsami. Jeden z kącików ust uniósł do góry. – Twój ojciec jest tematem tabu w wielu kręgach. Nie powinnaś o niego pytać. Wiesz o tym?
– Wiem, kim był. Czarnym magiem. – Elissa czuła chłód wampirzego ciała, mimo że go nie dotykała. Jej serce zaczęło szybciej bić, lecz nie ze strachu.
– Tak jest czarnym magiem. A to bardzo niebezpieczna i zakazana sztuka. Na twoim miejscu nie przyznawałbym się do takiego ojca.
Znowu czas teraźniejszy. Była pewna, że oboje jej rodzice żyją. Wampir wiedział o wiele więcej, niż mówił. Dawał jej jedynie szczątkowe informacje.
– Opowiem ci o nim, gdy odwiedzisz mnie następnym razem. – Van Troth pogładził dłonią policzek Elissy, która nie drgnęła, ale jej policzki oblała purpura. Jemu bardzo to się spodobało. Czuł jej podniecenie i oczarowanie jego osobą.
– Nie przyszliśmy tutaj po to – upomniała ją Wiła. – Czas umyka nam między palcami. Musimy zdobyć wszystkie składniki do odnowienia czaru.
Lord objął Elissę jedną ręką w talii. Drugą ręką przyjął z powrotem kieliszek od bożątka.
– Wiem, że czar nad lasem wokół Elissium słabnie. Czuje to wszystkimi zmysłami – mówiąc to, pogładził dziewczynę po biodrze. – Jakich składników potrzebujecie? Może będę mógł pomóc. – Spojrzał jej głęboko w oczy.
– Po-po-popiół z nieumarłych – odpowiedziała.
Van Troth puścił ją i odszedł na bok, ponownie odstawiając kieliszek, tym razem na stolik.
– Mrrrr – warknął, na co oba szczenięta magicznego wilka schowały się za Wiłą. – Może być popiół z Bruxy? Niedaleko jest jaskinia, w której łowcy spalili kilka wampirów niższych tego rodzaju. Jest tam słaba wentylacja, wiec wiatr nie powinien rozwiać resztek.
Wszyscy obecni zdziwieni szybką i dokładną odpowiedzią lorda zamilkli w oczekiwaniu bardziej na jego gniew za zadane pytanie niż na pomoc.
– Coś jeszcze jest wam potrzebne? – Odwrócił się do dziewczyny. – Ja potrzebuje jedynie obietnicy – chwycił dłoń Elissy i złożył na niej pocałunek – że powrócisz do mnie moja droga.
– To wszystko lordzie van Troth – odpowiedziała Wiła, nie chcąc przedłużać wampirzysz zalotów do zbyt młodego i niedoświadczonego maga, jakim była Elissa. – Dziękujemy za poświęcony nam czas i udzieloną pomoc.
Wittanka uśmiechnęła się uroczo, ukłoniła, po czym odeszła kilka kroków do tyłu, dołączając do swoich towarzyszy.
– Na nas już czas – pożegnała się, następnie udała do wyjścia, prowadzona przez bożątko, które cały czas towarzyszyło przybyłym.
Stojąc koło drzwi, została złapana za rąbek płaszcza przez małego demona.
– Musisz powrócić do mego lorda. Czekał na ciebie tak długo moja pani. – Bożątko wpatrywało się w Elissę jak w obraz.
Wychodząc, dziewczyna czuła przedziwne uczucie tęsknoty za kimś, kogo nawet nie znała.
Od razu spodobało mi się słowo "bożątka". Takie miłe i przyjemne :D chyba, że okaże się, że maja całkiem odwrotną dio słodkiej naturę :PP
OdpowiedzUsuńOkej, demon i już wszystko jasne. xD chce takie bożątka do pomocy :D nigdy nie czułam jakiejkolwiek sympatii do wampirów. Ominął mnie szał na Zmierzch, jedyne, co lubie to jego ścieżkę dźwiękową, a co lorda to jakieś uprzedzenie się we mnie zebrało. Jest bardzo dobrze napisany, miałam gęsią skórkę czytając o jego działaniach i najpierw -przyszło mi na myśl, że to może własnie on jest ojcem Elissy, ale potem mówie, nie to nie możliwe, bo przeciez by tak do niej nie zalatywał. Biedna dziewczyna, musiała znosić sam dotyk tego goscia XD podejrzana jest eż jego taka otwarta pomoc, on bożątkiem nie jest na pewno i nie robi tego z czystej dobroci, na bank będzie chciał czegos więcej, niż tylko ponownego spotkania. xDDD
w tym kawałku zawarłaś bardzo dużo niepokoju, choc to była zwykła rozmowa i małe wspominki, to jednak aura niepokoju i nawet już strachu wylewa się ze słów. Niech dziewczynki stamtąd szybko spadają i nie wracają do tego goscia, bo wydaje się dziwny. Choć na pewno wie więcej, niż mówił, to fakt. :D
Hej :)
OdpowiedzUsuńA mnie bożątko kojarzy się z książkami Marty Kisiel :)
Coś mi nie pasuje w tym wampirze. Jak jest to gatunek, który w kulturze fantastyczny umiłowałam sobie najbardziej, tak ten konkretny typ ze swoimi lepkimi łapami w ogóle mi się nie podoba. Cieszę się, że udzielił potrzebnych informacji, ale jego zaloty były odstraszające.
Dobrze, że akcja idzie do przodu.
Tylko ta zagadka rodziców Elissy - jestem ciekawa, czy faktycznie powinniśmy mówić o nich w czasie teraźniejszym.
Pozdrawiam.
Yaaaa cie, hej! ale takiego rozwiniecia sytuacji sie nie spodziewalam!!! Toz wampirzysko jedne, na zaloty mu sie zebralo ;D Ale naturalnie to wyszlo i reakcji elissy na to i te wampirze gadki, sama bym sie na nie zlapala. I koncowka, to co mowi bozatko, kaze przypuszczac, ze tu jeszcze jakies drugie dno czeka na odkrycie! i ja chce widziec jakie!
OdpowiedzUsuńLord duzo podpowiedzial. Mysle, ze Elissa do niego wroci/ Tylko czy to sie dobrze skonczy?! Nie kaz nam dlugo czekac!