Nie udało mi się w tym tygodniu napisać nic ambitnego, bo trudno mi się pisze, nie będąc w moim własnym mieszkaniu. Wstawiam tekst gotowy, kolejny z projektu na studia. Nie przepadam za nim, ale powiedzmy, że jakąś tam wartość za sobą niesie.
***
Czerwień. Stop. Zatrzymaj się. To jest właśnie ten moment. Na przemyślenia. Rozejrzyj się wkoło. Stań ponad głowami bujającymi w chmurach. Spojrzyj ukradkiem na ludzi oczami samozwańczego antropologa. Pomyśl, nie oceniaj.
Obok ciebie kobieta o ustach wymalowanych obficie karmazynową szminką. Nastąpiła obcasem na uliczną zebrę. W porę się jednak opamiętała, wycofując zdradliwy krok, nim za stopę pochwyciły ją diabły. Wciągnęła do płuc zanieczyszczone powietrze, jakby miało w sobie słodką, kwiatową woń roznoszącą się po nowym gabinecie spa, a nie kanalizacyjne wyziewy. Uśmiechnęła się do siebie. Urządzenie mieszczące się w jej kieszeni bezdźwięcznie zawibrowało. Wyciągnęła go z niej z milisekundowym opóźnieniem, jakby była na to przygotowana. Może ukończyła kurs z jasnowidztwa? A może to wrodzony talent?
Makowe paznokcie wystukały rytm ognistego flamenco na popękanej powierzchni. Świat dookoła przestał istnieć. Kiedy na drodze znak stop, cała Ziemia zamiera w oczekiwaniu. A może i w nudzie zakodowanej w ludzkim trwaniu.
Przez pasy przejechał burgundowy fiat. Kierowca zapatrzył się w swoje stopy. Może przekazywały mu właśnie ważne wieści ze świata? Nie mam mu za złe wyboru. Nie mi oceniać, czy był błędny. Nikt przecież nie zginął. Wszystko jest w najlepszym porządku. Los był dzisiaj łaskawy, nie wywrócił świata do góry nogami. Bezwypadkowa niewinność nagrodzona medalem za szczęście. Przejechany został tylko cynobrowy tulipan wyciągający płatki ku słońcu – kto kazał mu się wychylać ku rozgrzanemu asfaltowi ze swojej bezpiecznej, zielonej przystani? Zapomniany samobójca rozbryzgał swoje soki, wciskając się między rozgrzane kruszywo. Pokój jego duszy, jeśli ową posiada.
Lewe ucho wyłapało dźwięk, który wydaje zgniatana puszka. Mężczyzna w dresie wyrzucił biało-bordowy, aluminiowy dowód dziejącej się na oczach społeczeństwa zbrodni. Zapachniało chmielowym trunkiem. Ż jak życie. T jak trzask, gdy puszka uderza w pokrywę naruszonego rdzą pożeracza odpadów, lądując samotnie na chodniku. Właściciel uniósł wzrok ku niebu, kontemplując życie. Nieczuły na blaszane zwłoki z własnym DNA.
Pomarańcz. Przygotuj się. Masz tylko chwilę między jednym a drugim etapem przejścia na drugą stronę. Niedługo znowu ruszysz. Może ku zachodzącemu słońcu, tonącemu za betonowymi wzgórzami. Może prosto w jesienną porę skrzącą się bursztynem, złotem, brązem, czerwienią i gnijącą zielenią…
Próbujesz się skupić, ale migające światło za dużo od ciebie wymaga. Tracisz kontrolę nad mechaniką gałek ocznych. Tylko drobne elementy zmieszane w chaosie pomarańczowych odcieni zwracają twoją uwagę. Tycjanowa torebka, ugierowo-biały pies, rude włosy, marchewkowe pomarańcze, pomarańczowe marchewki, ludzie, niebo, świat, wszechświat i ty… Jak w wielkim kotle nieprawdopodobieństw własnego umysłu mieszają się twoje myśli i wrażenia. Czekasz tylko na tę jedną chwilę, wpatrzony w docelowy punkt, aż migający w szaleńczym rytmie okrąg ostatecznie zamieni się w…
Zieleń. Idź. Trawiasty dywan pada u twych stóp. Wydeptaj kolejną ścieżkę. Bez pytań, bez odpowiedzi, bez uczuć i emocji, bez rozwinięć i zakończeń. Nie spoglądaj w tył. Przyj do przodu, póki czerwień znów nie wciśnie cię w betonowy skrawek podłoża, stając pomiędzy tobą a czasem. Podróżuj, aż życie nie zatoczy od początku tej samej formuły.
Stop. Przygotuj się. Idź.
Dopóki nie zamkną za tobą wieka trumny.
Hej :)
OdpowiedzUsuńNie jesteś do końca zadowolona, a ja jestem pod wrażeniem tego, jak wiele przedmiotów, emocji i działań można podpisać po kolory. Cały ten tekst ma przemyślaną konstrukcję, swoje tempo, po prostu się przez niego przechodzi tak, jakby samemu stało się przez przejściem dla pieszych i czekało na zgodę. Wow. Nie sądziłam, że z takiej czynności i tego, co może dziać się wokół, można stworzyć taki tekst. Mega mi się podoba. I ta puenta na końcu - majstersztyk.
Pozdrawiam.
Niby taka prosta czynność, jak przejście przez pasy, a tyle można zauważyć, jak się człowiek dokładnie przyjrzy. Detale, zapachy, kolory, reakcje ludzi na najdrobniejsze szczegóły. To taki mikrokosmos pozornie nieistotnej sytuacji, coś, na co nie zwraca się większej uwagi, robi się automatycznie. Fajny tekst.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak krótki tekst. Owszem, jest pełen treści i barw, ale aż szkoda, że tak szybko się skończył.
OdpowiedzUsuńNiebanalne spojrzenie na tak banalną sytuację, jak przejście przez pasy. Zaskakujące, jak jedna chwila wystarcza nam, żeby dostrzec tyle szczegółów. Chociaż trochę nie zgadzam się z ostatnim zdaniem pierwszego akapitu (pomyśl, nie oceniaj) - często po jednym szczególe, który dostrzeżemy, wyrabiamy sobie jakąś opinię, jest to w nas głęboko zakodowane, a sama myśl bez jakiejś oceny, przyporządkowania jej do jakiejś kategorii, wydaje się pusta? Tak przynajmniej mi się wydaję. I to chyba nawet to widać w Twoim opisie - o ile o kobiecie trudno znaleźć jakąś jasno wyrażoną opinię, tak dres oceniony jest negatywnie.
Można też z Twojego tekstu wywnioskować pewną myśl, która jest bardzo słuszna. Potrzebne są nam chwile, w których mamy czas na refleksję, rozejrzenie się po świecie, sprawdzenie czy wciąż zmierzamy w dobrym kierunku. A w dzisiejszym pędzącym na złamanie karku świecie, tych chwil jest jakby coraz mniej. Częściej jest to pomarańczowe i zielone światło.
Końcówka, puenta całego tekstu, jest też świetna. W trzech zdaniach opisany krąg życia - super sprawa ^^
Ogólnie rzecz ujmując, tekst bardzo na plus :D