Tekst
nie powstał na WAR. Został pod niego tylko przerobiony pod względem słów
kluczowych. Był wynikiem moich 3-dniowych zmagań z projektem książki na
zaliczenie przedmiotu. Oczywiście wciąż go nie skończyłam. Szukam inspiracji,
żeby ponarzekać na ludzkość.
***
Nie rozumiem ludzi, bo cóż to za dziwne,
dwunożne, szalbiercze istoty,
zadzierające nosy wysoko ku niebu? Myślą, że bez problemu sięgną szczytu,
uciekając od syzyfowych prac, a tak naprawdę wciągają przez bezdenne jaskinie
nozdrzy smogi stęchłych miast, zabijających powolnie ich wnętrza toksynami
rzeczywistego trwania. Sam próbuję czasem sięgnąć ciemnego firmamentu, lecz
migoczące wskazówki pozostają miliony lat świetlnych poza zasięgiem mojej
świadomości. Bratem mi tylko wyobraźnia i mój własny niestrudzony egocentryzm.
Chciałbym być bogiem,
by rozwikłać zagadkę ziemskich istnień, pozostaję nim jednak tylko we własnym
narcystycznym mniemaniu, bawiąc się raczej w detektywa do spraw ułomności
ludzkich umysłów czy samozwańczego sędzię rozstrzygającego sprawy życia i
śmierci. Prawda skryta w jądrze wszechświata – lubimy być kimś, jednocześnie
będąc nikim.
Czy można być nikim w
swoim własnym ludzkim ogóle? Cóż za absurd równoznaczny z nieistnieniem!
Wyśmiać by można te egoistyczne, samoczynnie mądrzące się teorie! Prawda tkwi
jednak w sednie podważania niewytłumaczalnej rzeczywistości – bo może tak
naprawdę istniejemy tylko we własnej wyobraźni?
Kolorowe pisma i
firmowe broszury krzyczą wersalikami, że możesz osiągnąć niemożliwe, jeśli
tylko wyślesz im w prezencie tykającego gołębia pocztowego wybuchającego nad
ich siedzibą deszczem pieniędzy. A ty chcesz być kimś. Kimś umiejscowionym w
dobrze kojarzonej kategorii społecznej. Bogaty, najlepiej sławny, piękny, wiecznie
młody, daleki od marazmu, prący
wciąż do przodu, z rzędem równych, białych zębów, dłońmi zgrabnie machającymi
przez okno świata do rozsierdzonych nieudaczników niemogący wspiąć się po
drabinie życia. Gdybyś mógł, z chęcią byś do nich zawołał: to nie ja stoję na dole, tylko wy! Szkoda tylko, że gdy
otwierasz oczy, znów stoisz w tłumie tłumów, zupełnie nic dla nich nie znacząc
– i dalej jesteś nikim wśród szarej masy istnień. W głowie masz tylko
niespełnione wizje i pamięć o minucie sławy w zaciszu domowych wyobrażeń.
Czasem sam lubię stanąć
ponad innymi, dodać swojemu ego kilku centymetrów. Oceniam rzeczywistość przez
słowa, nadając bzdurom i bzdurzykom pozorny sens. Świadomie bawię się w mądrą
hipokryzję, udając, że bycie człowiekiem mnie nie dotyczy. Wtedy mówię, że nie
rozumiem ludzi. Kryje się w tym jednak prawda utajona, ponieważ tak naprawdę
nie rozumiem przede wszystkim siebie, bo niczym się od nich nie różnię. Wszyscy
jesteśmy niezrozumiałą, niewyjaśnioną przez prawa nauki zagadką. Czy rozwiążemy
to skomplikowane równanie? Diabli wiedzą.
Fajny tekst za zawsze lubię poczytać sobie o narzekaniu na ludzkość. Bo nieraz aż wstyd być człowiekiem, zdając sobie sprawę z tego, co człowiek sobą reprezentuje.
OdpowiedzUsuńChyba nie czytałam żadnego twojego tekstu w takim stylu, wyróżnia się i jestem pewna, że jak już go skończysz na zaliczenie, to twoja praca zostanie zauważona.
Hej :)
OdpowiedzUsuńMoże wciąż nie jest to dokończona całość, ale do mnie jak najbardziej dociera przekaz i ja się cholernie identyfikuję z tym, co napisałaś. Naprawdę. Też mam momenty, kiedy chciałabym urosnąć ze swoim ego, pokazać się innym, iż stoję o kilka szczebli wyżej, że coś osiągnęłam, a wówczas obrywam z cegły, otwierają mi się oczy i dostrzegam, że jestem tym zwykłym szaraczkiem, którego może wyróżnia większa kreatywność i wyobraźnia, ale w dół ciągnie nierozumienie samej swojej istoty. Ciekawy tekst starający się uderzyć w sedno egzystencji i znaczenia człowieka ze swojego miejsca gdzieś na orbicie wokół tego zagadnienia.
Pozdrawiam.