— Uspokój się.
— Byłem spokojny, dopóki tego nie powiedziałeś. Teraz mam ochotę cię udusić.
Klucze: spokój, rozrzucić, rutynowy, zdecydowanie
Grace Hae z tygodnia 172 powraca. Nie wiem, czy będzie z tego coś dłuższego – przecież zamierzałam kończyć starsze serie – wyjdzie w praniu.
Nie wiem też, co odwalił mój Word, ale nie umiałam zrobić akapitów, a nie mam ostatnio ochoty ani sił do walki z urządzeniami i technologiami, perdoname.
Powracam do zbyt długo ignorowanej serii.
PS: Cid w tej serii to nie ten sam, co z serii Wilczego. Inny Cid, inny świat.
Bardzo krótko, ale dokończę we wrześniu.
— Przepraszam, Rhys. — Patrzę z przejęciem w twoje oczy, żałując, że nie mogą być jednego, złotego koloru. — To jedyne wyjście.
Dobywam Serca Mroku i wbijam je prosto w twoje.
— Nie... N-nie rozumiem. — Różnobarwne oczy patrzą na mnie w osłupieniu. Zagryzam wargę, ból żłobi zmarszczki na moim czole.
— Ufasz mi? — pytam szeptem.
— Tak — odpowiadasz słabo, lecz pewnie.
— Wiec nie musisz niczego rozumieć. — Podtrzymuję twoje ciało, gdy gaśniesz w moich ramionach.
Kolejne zlecenie, jakie wpłynęło do biura prywatnych detektywów, nie wywołało u nich zachwytu. Nie dlatego, że kroiła im się spora zagadka, którą trudno będzie rozwikłać w narzuconym czasie jednego tygodnia, ale taka, która wymagała kolejnej podróży. Jakby odnalezienie lokaja Jana nie wystarczyło za wszystkie wycieczki w ostatnich miesiącach.
Nowy temat 172:
Możliwe, że romanizacja tego słowa powinna wyglądać jako „yagsog” lub „yagsok”, ale nie miałam przez te dwa tygodni na tyle chęci, by się w to zagłębić. Ignorancję mą wybaczcie.