Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

niedziela, 14 kwietnia 2024

[166] Dziedzictwo Elissy: Krew mojej krwi ~ Kaja

Kontynuacja z dzieciństwa Cedrika. 


Złowieszczy szum silnego wiatru wywoływał niepokój. Gałęzie drzew uderzały rytmicznie w dach, wystukując melodie, do których aż rwały się nogi. To nie domownicy do niej tańczyli, o nie, to czarty przed domem hasały wesoło. Mimo zapadającej ciemności lampa wisząca na ganku rzucała poświatę na to, co się tam odbywało. 

– Diabły urządzają wesele – powiedział Stefan, a potem splunął na podłogę.

Przez szpary między deskami widoczne były cienie, które poruszały się szybko, ale także rytmicznie i płynnie. Jakby tańczyły do poważnych melodii zwykle wygrywanych na balach i dworskich bankietach. Nie było widać sukien i fraków, tylko cienie i rozpływający się w powietrzu czarny dym,

– Bogini Mokosz, uchroń dzieci swoje przed ciemnością zapadającą. – Jak każda kobieta, Małgorzata wyznawała z pełną czcią Mokosz. Zaplatała teraz w dłoniach wianek z kwiatów i ziół. – A ty Swarożycu nie dopuść, aby światło twoje w lampach i kominku zgasło mimo wilgoci i zimnego wiatru. – Rzuciła wianek do ognia rozpalanego w domostwie. 

Suche kwiaty zaiskrzyły gwałtownie, paląc się w boskim ogniu, a może była to swego rodzaju wiadomość od bogów, że usłyszeli błagania. Usłyszeli, ale czy planowali pomóc? Może postanowili tylko przypatrywać się rozwojowi wydarzeń.

Chłopiec siedział na środku pomieszczenia. Nie zbliżał się do ścian gdzie stały łóżka i koce, pod którymi mógłby się schować. Bał się, że dym może przeniknąć pomiędzy deskami i chwycić go znienacka, bądź zawładną jego oddechem. Nie miał na to dowodów, ale skoro mgła potrafiła takie rzeczy, dlaczego nie dym? Do tego mroczny i diabelski. Czuł, że stworzenia zgromadzone na zewnątrz go wzywają. Słyszał pohukiwanie sów, piękny i smutny śpiew leśnych rusałek, wycie wilków do pełnego księżyca, zawodzenie zmór i nocnic. 

– Jeśli zechcą tutaj wejść, to ich nie zatrzymamy, Stefan! – Małgorzata zawodziła się płaczem. 

– Wiem. – machnął zirytowany ręką. – Na razie nie wchodzą.

Trzy potężne stuknięcia rozbrzmiały na zewnątrz. Przez moment Stefan myślał, że Mokosz kruszy skały, aby odstraszyć demony. Wyjrzał przez otwór w drzwiach, wielkości tak małej, że tylko jednego oka spojrzenie mogło przedostać się na zewnątrz. To, co ujrzał, było zapowiedzią najgorszego. Wielka postać postury dwóch rosłych mężczyzn stałą w odległości dwóch metrów naprzeciw drzwi. Ponownie stuknęła o ziemie drewnianym kosturem. Rozległ się dźwięk kruszonych skał. Ziemia zadrżała. 

– A ty myślałeś, że Leszy nie pozwoli skrzywdzić chłopca! – wypluła kobieta przez zęby. – Osobiście po niego przyszedł!

Stefan ponownie machnął na nią ręką, ale się nie odezwał. Wpatrywał się w pana lasu przez otwór. Czaszka konia umocowana na masywnych barkach. Poroże wystające z niej i obrośnięte liśćmi oraz jeżynami. Gdyby nie był tak przerażający, mógłby być piękny. Na porożu siedziały małe ptaszki, których śpiew zamilkł, jak i śpiewy rusałek i odgłosy innych stworzeń, gdy Leszy uderzył laską. Uciszył je, a może tylko kazał się przygotować do ataku. 

Z czaszki wydobył się pomruk, a sowa siedząca na gałęzi drzewa zleciała na ziemie, po czym zamieniła się w dość szpetną kobietę w łachmanach. To była strzyga, wezwana przez pana lasu. Podeszła bliżej niego i nasłuchiwała, co ma jej do przekazania. Następnie ruszyła w kierunku drzwi i zapukała trzy razy.

– Czego chcesz? – zapytał niepewnie mężczyzna.

– Dziecka. Pan lasu go żąda. – wyszeptała strzyga.

– Leszy go nie dostanie. – Stefan postanowił grać na czas.

– Dziecko należy do nas. Płynie w nim ta sama krew. Pan lasu o niego zadba. 

– O chłopca już obiecał zadbać Weles. – Stefan postanowił skłamać i zyskać sobie dzięki temu trochę pola do manewru. – Leszy, jako jego sługa, powinien o tym już wiedzieć. 

Strzyga zamilkła. Przez otwór mężczyzna widział jej rozbiegane oczy. Odwróciła się i postanowiła czym prędzej przekazać wiadomość Leszemu. Wysłuchała kolejny słów władcy i powróciła do drzwi, ciągnąc za sobą sukienkę oblepiona błotem. 

– Leszy przekaże dziecko swemu panu – wymamrotała w kierunku drzwi.

– Nie taką mieliśmy umowę z Welesem. 

– A jaką umowę? – zachichotała panicznie. Nie chciała raczej wracać do Leszego z kolejnym niepowodzeniem.

– Chłopiec zostanie ze mną do swojej dojrzałości, a kiedy to nastąpi, Weles sam przyjdzie po niego. – Mężczyzna wypowiedział te słowa bez większego wahania w głosie. Miał nadzieję, że strach przed Welesem jest silniejszy niż chęć zdobycia chłopca już tej nocy.

Strzyga zawróciła do pana lasu i powtórzyła, co sama usłyszała. Gwar i głośne zawodzenie wszytych stworzeń było sygnałem, że Leszy, jak i jego towarzysze nie są zadowoleni z przebiegu negocjacji. Ku swemu zdziwieniu, Stefan dostrzegł, że pan lasu się wycofuje. Stuknąwszy trzy razy kosturem w ziemię, dał sygnał wszystkim stworzeniom, aby zrobiły to samo. Wilki, rusałki, strzygi oraz czarty zniknęły w świetle księżyca między konarami drzew. Wiatr ucichł, a na niebie pojawiły się gwiazdy.

Stefan wiedział, że kłamstwo ma krótkie nogi i prędzej czy później wyjdzie na jaw, że żadnej umowy z bogiem nie było. Do tego czasu musiał się zaopiekować niedoszłym dziedzicem majątku Alexandrów. Cedrik razem z domem stracił nazwisko i prawo do ubiegania się o wszelkie spadki.


***


<Tymczasem na dworze>

– Wiem, że nie jest mój! – wykrzyknął Lord Alexander. Trzymał swoją żonę za czarne falowane włosy. Kosmyki plątały mu się między palcami.  – W mojej rodzinie nie płynie mroczna krew i nigdy nie płynęła. Lepiej mów z kim w łóżku zległaś, bo inaczej nie tylko z domu cię wyrzucę, ale i odbiorę temu pięknemu ciału jego głowę.  

Marianna starała się walczyć z silnymi dłońmi męża, które cisnęły jej twarz coraz bliżej ognia rozpalonego w kominku. Czuła żar na skórze, gorąco i pieczenie.

– Powiem! – wrzasnęła, a wtedy mężczyzna rzucił ja na dywan.

– Mów lepiej prędzej, bo się rozmyślę i ci życia nie podaruje – warknął na nią, a z ust prawie wyciekła mu piana. – Mów!

Kobieta podniosła się z podłogi, przetarła twarz z łez i z nienawiścią w oczach splunęła pod stopy męża.

  – Z czarnym magiem. Lata temu, gdy wyjechałeś na bal dworski z twoją przyjaciółeczką.

Podszedł i biorąc szeroki zamach, uderzył Marianne w twarz, tak mocno, że przeturlała się pod ścianę. Podszedł i ponownie złapał ja za włosy, podnosząc jej głowę w swoim kierunku. Z ust pociekła jej strużka krwi.

– Wiele razy mówiłem ci, abyś nie interesowała się z kim i gdzie spędzam czas. – Puścił ją, a ona legła pod ścianą jak worek kartofli. – Wziąłem cię za żonę, tylko dlatego, że miała w tym interes moja rodzina. Zyskałem na tym, ale teraz nie jesteś mi już potrzebna. – Klęknął koło niej. – Chcę tylko znać nazwisko i pozwolę ci odejść jak temu twojemu małemu kundlowi.

– Belarius – wyszeptała.

– Co? Mów głośniej, bo język ci utnę – wycedził przez niemal zaciśnięte zęby.

– Belarius Maxaris* – powtórzyła znacznie głośniej. 

Mężczyzna podszedł do kominka i krzyknął:

– Zabierzcie to ścierwo!

Do pomieszczenia wszedł pracownik dworskiej ochrony.

– Macie ja zawieść do rodziców – nakazał.

– Ale Lordzie, to dwa tygodnie jazdy.

– Nie chce jej widzieć na moich terenach – parsknął. – Wywieść ją daleko, tak, aby nigdy nie odnalazła swojego bękarta.

– Nie! – wrzasnęła, mimo krwawiących warg. – Pozwól mi go znaleźć i żadnego z nas nie zobaczysz. Już nigdy.

– Zabierz ją stąd. – Mężczyzna machnął na nią ręką. – Samą. Ma nigdy go nie odnaleźć. Rozumiesz?

– Tak jest Lordzie. Dzieckiem zajmę się po powrocie.

    Pachołek zagwizdał. Chwilę później podnosił Marianne z podłogi. To był ostatni raz, gdy widziano kobietę w domu Alexandrów.


* Sorry za moje mierne zdolnosci w Paintcie :) To tak dla ogarniecia sytuacji :D






3 komentarze:

  1. Jak drażni cię paint, użyj Canvy – darmowa wystarczy do prostych rzeczy:)

    Lubię to uniwersum. Trochę mało szczegółów o nim przejawia się w twoich opowiadaniach, ale jest naprawdę fajne. Sam fragment również mi się podoba, czytałam z zaciekawieniem i wk*rwieniem przy drugiej części, także wzbudzanie emocji masz opanowane ;). Podobają mi się również wyraźnie zarysowane postacie z charakterem. Są nie do pomylenia, nawet gdybyś nie użyła imion czy tytułów.

    W oczy rzuciły mi się dwie rzeczy. Po pierwsze próbujesz stosować stylizację językową, co jest jak najbardziej na plus przy takich opowiadaniach, bo idealnie dopełnia klimat, ale nie jesteś w tym konsekwentna. Mieszasz stylizowany język i gramatykę ze współczesnymi słowami i formami, przez co tracisz na płynności. Po drugie, w moim odczuciu, trochę brakuje tu… powiem prosto, logiki postępowania/zasad/myślenia. Na przykład, czy w świecie, w którym Bogowie są fizyczni i tak ważni w systemie religijnym, czy Stefan skłamałby z taką łatwością? Nie czuję jego strachu ani zawahania. Tak poważnie minięcie się z prawdą najpewniej przyniesie za sobą poważne konsekwencje. Zastanawiam się też, czy żołnierz dostający rozkaz od tak wściekłego Lorda, ośmieliłby się narzekać, że będzie musiał jechać dwa tygodnie? I czy wydalenie żony w tak oficjalny sposób nie poniesie negatywnych konsekwencji dla władcy? Skoro ożenił się z nią dla nazwiska i korzyści, nie straci ich, jeśli ją – od tak – odeśle? Być może jest to wyjaśnione w innych fragmentach czy całości utworu, niestety, nie czytałam wszystkiego, także to tylko myśl na podstawie tego momentu.

    Zastanawiam się też – tu też mogę się mylić, musiałabym sprawdzić – czy Leszy mówi? Bo gdzieś mam w pamięci informację, że on nie miał języka i nie potrafił tego robić. Ale jestem praktycznie pewna, że nie wychodził z lasu, ponieważ poza miejscem, którym się opiekował, nic go nie interesowało. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by dostosować postać do siebie i nadać jej nowego charakteru, ale zastanowiłabym się nad wyborem innego Boga/bóstwa/demona. Na przykład sama Strzyga przychodząca na jego polecenie by mi wystarczyła.

    Ogólnie bardzo fajny fragment :) Gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś mi sie pochrzanilo, że matka Cedrika to była Mirogniewa... Przez co nie moglam dłuższą chwilę się połapać. Ale udalo mi sie xd I powiem Ci najpierw: BELARIUS. DAJ MI GO. Nie wiem co konkretnie, bo padło w sumie tylko imie, nazwisko, profesja, ale coś mnie pod skórą przrlazlo i coś mnie fascynuje w nim cholernie.
    No i kurde!!! No drzewo duzo zdradza!!! I ze jak to, czy ja na pewno dobrze widze?! Czy Cedrik i Elissa...?!

    Jestem ciekawa czy rozwiniesz jeszcze mocniej wątek tego, jak to potoczyło sie na dworze, marzy mi sie jakas sprawiedliwość dla Lorda.... Tfu.

    Pierwsza część mnie wystraszyła i urzekła. Te cienie, te diabły, te wesele! Widziałam to jak na jakimś starym filmie, było to i w pewnoe sposób zmyslowe i dreszczyk przeszedł. Jak dobrze kojarzę, chatka, w której dzieje sie akcja stoi i w lesie, a Leszy od poczatku komunikuje sie telepatycznie w tej historii. Strzyg nie lubię i ta twoja tez ma w sobie cos odpychajacego... jak na strzygę przystało. Zreszta, kto lubi strzygi? Wiedzmini? Xd
    Przydalaby sie dodatkowa korekta tekstu, zeby uporzadkowac pare rzeczy, stulizacje, zapis dialogow ‐ czasem niepotrzebna kropka, czasem mala litera. Ale muszę przyznac, ze czyta się plynnie i chlone klimat tych miejsc jak gąbka. A w glowie gra mi muzyka dzikiego gonu. Chce wiecej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :)
    Początek piosenki kojarzył mi się z pogańskimi wierzeniami i zastanawiałam się, czy przez to sięgniesz po to uniwersum. Cieszę się, że tak się stało :)
    Och, wiele ryzykuje Stefan tym kłamstwem, naprawdę wiele. Można liczyć, że trochę potrwa, nim wyjdzie ono na jaw. Niemniej wciąż jest mi szkoda Cedrika. Sam się o narodziny nie prosił, ale że w takim świecie przyszło mu żyć...
    Świetne opisy, jest tu jakaś determinacja, jak i rozczarowanie i gniew. Dzięki za tę dawkę opowieści i emocji.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń