Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

niedziela, 15 października 2023

[154] Let me hold you for the last time ~Miachar

 Pierwsza część dylogii.

___________________________________________


Nie bardzo chciałam tu być. Choć otaczali mnie ludzie, których nie znałam i mało który z nich się mną interesował, ostatnie pół roku spędziłam w branży rozrywkowej i miałam dość kontaktu z innymi, bo bardzo możliwe, że mieliby do mnie sprawę lub chcieli wykorzystać, mając za kogoś o żadnym znaczeniu. Ale musiałam, bo miałam ostatnią rozmowę do przeprowadzenia, zanim pożegnam się z obecną pracą na dobre.

No, ostatnią oficjalną. O tej, która powinna być ostatnią, wciąż nie byłam w stanie myśleć bez napływających do oczu łez. I ani trochę nie byłam na nią przygotowaną.

Najpierw musiałam rozmówić się z głównym menadżerem, który się spóźniał. Dał mi znać, że taka sytuacja może nastąpić, bo jakieś spotkanie się przedłużyło, czekałam więc cierpliwie, pijąc kawę z granatowego kubka w ulubionej kawiarni, bo uznałam, że tylko w takim miejscu nie rozkleję się na dobre. Nie przyszło mi do głowy, że jeżeli tak zrobię, to kawiarnia zacznie mi się kojarzyć z czymś mało przyjemnym. Czasami naprawdę nie było mi po drodze z odpowiednim myśleniem.

Ze swojego miejsca nie miałam możliwości wyglądać przez okno, więc za rozrywkę miałam jedynie przeglądanie stron internetowych w smartfonie, czego jednak nie byłam w stanie zrobić ze względu na to, że w którymś momencie mogłam trafić na artykuł, który mi się nie spodoba, lub też otrzymać wiadomość od tej osoby, której najbardziej teraz unikałam. Dlatego jedynie rozglądałam się wokół, nie patrząc przy tym na cudze twarze, bo podłapanie czyjegoś spojrzenia mogłoby przyprawić mnie o jeszcze większy dyskomfort.

Taka zmiana nie była moim planem, ale czasami w życiu coś się nagle psuje. Mnie dopadła przeszłość, z którą musiałam się rozliczyć, i rodzinne katastrofy, a nie chciałam w ten pojedynek wciągać ważnych dla mnie osób. To dlatego patrzyłam przepraszająco na menadżera, kiedy ten zjawił się w kawiarni i zmierzał w moją stronę.

– Wybacz spóźnienie – rzucił w ramach powitania. – Mam nadzieję, że długo nie czekasz.

Pokręciłam głową. Minęło raptem piętnaście minut, od kiedy sama się zjawiłam, i mniej niż dziesięć, od kiedy piłam kawy. Taki akademicki kwadrans nie był żadnym utrapieniem. Właściwie to mogłam siedzieć tu tak długo, aż nie wyjaśnię sprawy.

– Dzień dobry, nie, niedługo. Cieszę się, że jest pan tak szybko.

Przez pół roku współpracy, mimo jego próśb, nie zdołałam zacząć mówić mu po imieniu. Był ode mnie starszy o jakieś maksymalnie dwanaście lat, mogłam więc traktować go jak starszego brata, ale ze względu na to, jaki był obeznany i szanowany w branży, czułam wielki respekt i nie byłam w stanie nieco zmienić stopnia naszej relacji. Nie mając innego wyjścia, przystał na to, a teraz, gdy miałam go za kogoś podobnego do członka rodziny, chciałam podziękować za wszystko, co dla mnie przez ten czas zrobił. Jakby nie patrzeć, stał się moim mistrzem, ucząc i pokazując, z czym wiąże się ta praca.

Łamało mi się serce na myśl, że go ranię, odchodząc bez żadnego przygotowania go na taki krok. Wiedziałam też, że będę za nim tęsknić. Za tą drugą osobą także.

– Przeczytałem twoje wypowiedzenie i podałem je dalej, ale wiesz, góra nie jest zbytnio zadowolona.

– Przepraszam.

Nie dziwiło mnie to wcale. W końcu aplikowałam po przemyśleniu decyzji o zmianie pracy, przygotowywałam się do każdego etapu rekrutacji, bo nie była to tylko kwestia jednej rozmowy kwalifikacyjnej. Robiłam, co mogła, by wypaść jak najlepiej, a teraz, po pół roku, okazywało się, że było to jak psu na budę. 

– Jednak rozumiemy powody, które za tym stoją. Dostaniesz odprawę i wypłatę zgodnie z planem, chcemy tylko, byś wzięła jeszcze udział w ostatnim festiwalu za dwa tygodnie, zanim pożegnamy się na dobre.  

– Dobrze.

Nie chciałam, by zobaczył po mojej minie, że nie do końca mi to odpowiada. Przez dwa tygodnie może wydarzyć się naprawdę wiele, a ja wciąż byłabym za daleko od głównych wydarzeń, by móc szybko zareagować. Musiałam coś w tej sprawie wymyślić, ale jeżeli spodziewano się mnie tylko na festiwalu, na jeden wieczór powinnam znaleźć siły.

– Czy przez ten czas będę jeszcze jeździła na sesje i wywiady?

– Nie, nie ma takiej potrzeby, ja do tego wrócę.

Czyli będzie miał więcej obowiązków, bo dojdą te, które od sześciu miesięcy dzierżyłam. Naprawdę było mi przykro, że stawiam go w takiej sytuacji, ale czasami w życiu zdarza się coś, przez co trzeba przetasować całą swoją codzienność.

– Mam nadzieję, że potem co jakiś czas spotkamy się na kawę czy coś. – Menadżer spojrzał na mnie z nadzieją w oczach, a ja musiałam wbić sobie paznokcie w wewnętrzną część dłoni, byle się całkowicie nie rozkleić. 

Powinnam jeszcze przez jakiś czas trzymać swoje emocje na wodzy, bo po prostu nie powinnam robić sceny w kawiarni, nie na oczach kogoś bardzo przeze mnie szanowanego. Powinnam wyjść z tej sytuacji z twarzą pozbawioną ścieżek zaschniętych łez. 

– Oczywiście, z największą chęcią. Możemy także pójść na te misiowe lody, które tak bardzo pan lubi. 

Menadżer uśmiechnął się, ale gest ten szybko zniknął, zastąpiony przez smutek, który czuliśmy oboje, choć w różnym stopniu.

– Rozmawiałaś z Doeunem?

Prawie zadrżałam, słysząc to imię po raz pierwszy od kilku dni – a dokładniej mówiąc, od tamtego popołudnia, kiedy oznajmiłam, iż z powodów osobistych jestem zmuszona rozwiązać umowę między mną a agencją. Przez ten czas ani razu nie wyświetliło się na ekranie mojego telefonu, bo nie dzwoniłam, a i aktor nie szukał jakoś ze mną kontaktu. Czemu się zresztą nie dziwiłam. Podjęłam tę decyzję w czasie, kiedy w końcu zaczęliśmy się dogadywać, a on zyskał sympatię i jeszcze większą popularność po zagraniu głównej roli w dwudziestoodcinkowym serialu o zwykłej rodzinie, która boryka się z różnymi, bardzo ludzkimi sprawami. Był na dobrej drodze do uzyskania pierwszych aktorskich nominacji, po kilku latach od debiutu wreszcie czuł się ważny, a ja stanowiłam część jego wsparcia. Ściana zbudowana z mojego ciała właśnie nieco się przemieściła, przez co trudniej było mu zachować równowagę podczas opierania.

Nie chciałam być świadkiem możliwego upadku, ale akurat w tej chwili w życiu musiałam postawić swoje, a nie czyjeś dobro, na pierwszym miejscu.

– Nie, nie chciałam mu przeszkadzać.

– Dobrze by mu zrobiło, gdybyś jednak chociaż zadzwoniła, chłopak obecnie zaharowuje się na śmierć, byle tylko nie myśleć o tym, że nasze drogi niespodziewanie się rozchodzą.

W głosie mężczyzny próżno było szukać wyrzutów w moją stronę, nie chciał, bym poczuła się jeszcze gorzej, ale mój odbiór taki właśnie był – przez mój uczynek młody aktor, wschodząca gwiazda rodzimego kina, uciekał w zbyt wiele zajęć, byle tylko nie myśleć o tym, co nieprzyjemnego działo się w jego świecie.

– Przepraszam – wydyszałam i zagryzłam wargę, byle tylko nie wybuchnąć płaczem. Naprawdę nie chciałam robić sceny w tym miejscu.

– Nie musisz, czasami nie mamy zupełnie wpływu na to, co przynosi nam los. Teraz czas, byś zadbała o rodziców. Gdybyś potrzebowała się komuś wygadać, to wiesz, że jestem, prawda?

Skinęłam mu głową, chcąc wyrazić w ten sposób swoją wdzięczność.

– Dziękuję panu za wszystko, co pan dla mnie zrobił. Naprawdę był pan dla mnie niczym najlepszy nauczyciel.

– Och, przestań. – Menadżer machnął ręką, ale widziałam, że jest zadowolony i nawet lekko uśmiecha z powodu komplementu. – Masz predyspozycje do tego, by pracować w branży rozrywkowej. Nie dajesz sobie wejść na głowę, jesteś cholernie zorganizowana i komunikatywna, to się ceni. Będę szczęśliwy, kiedy nasze drogi ponownie się zejdą.

Zwróciłam uwagę, że nie powiedział „jeśli”, tylko „kiedy” – jakby był przekonany, że prędzej czy później powrócę do tej lub podobnej pracy. Chciałabym podzielać jego wiarę. 

– Wiesz – mężczyzna przerwał ciszę, która na moment między nami zapadła – chciałbym, byś jednak się do niego odezwała jeszcze przed tym festiwalem i z nim porozmawiała. Niekoniecznie o powodach twojego odejścia, ale tak po prostu o wszystkim. Widzę po nim, że bardzo tego potrzebuje – rozmowy z kimś, kto rozumie go jak nikt inny.

Zabrzmiało to, jakbym była kimś wyjątkowym, a wcale się tak nie czułam.

– Nie wiem, czy on będzie tego chciał – odparłam pesymistycznie.

– Wierz mi, że tak. Odkąd go poznałem, nosi w sobie gniew i ból, którego nie udźwignęłaby żadna armia. Był zdradzany, oszukiwany, raniony. Możesz mi wierzyć, gdy mówię, że przeszedł przez piekło. Przez cały ten czas tylko raz widziałem spokój w jego oczach: gdy po raz pierwszy cię ujrzał. 

Serce zabiło mi nieco mocniej, kiedy to usłyszałam. 

– Za twoją też sprawą stał się nieco bardziej otwarty, a sama zauważyłaś, że nie tak łatwo i szybko zaczyna darzyć kogoś zaufaniem. Wykonałaś kawał dobrej roboty, także jeżeli chodzi o jego powrót do stabilizacji emocjonalnej, nie chciałbym znowu widzieć go w tamtym ponurym stanie.

Doskonale wiedziałam, o czym mówi – kiedy go poznałam, Doeun nie patrzył nikomu w oczy, na jego twarzy widniał jedynie grymas niezadowolenia, a jego odpowiedzi, choć uprzejme, były tak chłodne, że człowiek czuł się jak w przedsionku zimy. Teraz przybierał na twarz jeden z najpiękniejszych uśmiechów, jakie w życiu widziałam, a zmarszczki przy jego oczach, które pojawiały się, gdy to robił, uważałam za nadające mu jeszcze więcej męskości. Teraz był jak najbardziej aktorem, w którym wiele widzek – i pewnie wielu widzów – mogło się kochać już przez sam wygląd.

– Dlatego jeszcze się z nim spotkam – odparłam. – Tylko muszę się do tego nieco przygotować.

Teraz to menadżer pokiwał głową.

– Dobrze. A do rodziców to kiedy musisz jechać?

– Najpóźniej pojutrze, czas ma znaczenie, co dopiero teraz widzę.

– Ten zły czas niedługo odejdzie, zobaczysz.

– Mam nadzieję.

Te krótkie słowa wsparcia pomogły mi zachować łzy dla siebie, w spokoju dopiliśmy swoje kawy, menadżer wziął nawet jakieś ciastko na wynos, nim się pożegnaliśmy, a mnie podły nastrój dopadł, kiedy pozostałam sama.

W podobnych chwilach, jeżeli tylko pogoda temu sprzyjała, udawałam się na spacer połączony z maratonem po placach zabawach w mieście, byle tylko pohuśtać się na tych huśtawkach, które akurat będą wolne. Przez to, iż podobna czynność przydarzała mi się dość regularnie, a trasy swojego marszu rzadko kiedy zmieniałam, stałam się dość rozpoznawalna. Niektóre dzieci wciąż patrzyły na mnie niczym na intruza, który znalazł się nie na tym podwórku, co trzeba, ale większość już mnie kojarzyła i nawet się ze mną witała.

Swoje kroki skierowałam do najbliższego placu. Mógł być pierwszym i ostatnim, bo raczej dalej niż do czwartego placu z rzędu nie docierałam, przytłoczona obowiązkami, jakie muszę wykonać, tego popołudnia natomiast nie miałam ochoty męczyć za bardzo nóg. Wystarczyło mi, że bolało mnie serce, nic więcej nie musiało, dopóki nie wykaraskam się z obecnych obrażeń.

Jako że aura sprzyjała wyjściom, w parku okalającym plac zabaw spotkać można było wiele rodzin, nic dziwnego, że i na huśtawkach miejsca były już zajęte. Mogłabym odejść i przejść się na kolejny, ale zatrzymał mnie widok postaci, którą przez ostatnie miesiące zdołałam bardzo dobrze poznać.

Doeun nie patrzył jeszcze w moją stronę, rozglądał się wokoło, a ja stałam jak wryta, czekając na to, co zrobi, kiedy mnie zobaczy. 

Nie wiedziałam, co powinnam uczynić. Niby poza nami było tu dość sporo osób, głównie dzieci, więc żadne robienie większych scen nie powinno się wydarzyć, mimo to dopadł mnie niepokój, iż następne minuty nie będę wcale dla mnie przyjemne.

Nie miałam jednak dość czasu, by się nad tym zastanowić, bo wzrok aktora w końcu na mnie spoczął, a sekundę później mężczyzna postąpił w moją stronę z powagą wymalowaną na twarzy. 

– Co ty tu robisz?

Nie odpowiedział, zamiast tego zbliżył się do mnie tak, że dzieliły nas jedynie ze dwa kroki. Od dawna w niczyich oczach nie widziałam takiego bólu jak teraz w jego, przez co trudniej było mi oddychać. Doskonale wiedziałam, że to ja tak go zraniłam, a nie było żadnej sposobności, by to naprawić.

– Pozwól mi… – zaczął. – Pozwól mi przytulić cię po raz ostatni.

Rozłożył na bok ramiona i czekał, a ja nie mogłam już dłużej walczyć ze sobą. Po moich policzkach potoczyły się łzy. Nie powiedziałam ani słowa, a on trzymał mnie w objęciach przez długie minuty, nie zwracając uwagi na to, że inni się nam przypatrują, a jakieś dzieci nawet śmieją się, przechodząc obok nas.

Choć z trudem przyszłoby mi powiedzieć o tym głośno, to przez tę chwilę, gdy byliśmy tak blisko, czułam się szczęśliwa. Moment ten minął jednak szybciej, niż można by sobie życzyć. Kiedy Doeun się odsunął, otarłam szybko twarz i zapytałam:

– Skąd się tu wziąłeś?

Gdybym z tego placu zabaw chciała przejść do mieszkania, które wynajmowałam dzięki agencji, spędziłabym w marszu przynajmniej godzinę. Aktor nie przemieszczał się też samodzielnie po mieście samochodem, to ktoś go woził, a autobusy i metro pozostawały wspomnieniem dawnych dni, kiedy nie był rozpoznawalnym artystą. Dlatego nie pojawiał się w tej dzielnicy zbyt często, nasze spotkania odbywały się bliżej jego miejsca zamieszkania lub w studiach, gdzie akurat miał sesje lub wywiady. Aż zdziwiło mnie, że wie, w której dzielnicy można mnie spotkać najczęściej. 

– Chciałem cię zobaczyć. Bardzo chciałem. Przypomniałem sobie, jak mówiłaś, że gdy masz zły humor, ruszasz na maratony po placach zabaw. Pomyślałem, że może właśnie dzisiaj nie miewasz się najlepiej, dlatego tu przyszedłem.

– Ale nie mogłeś wiedzieć, na którym z placów wyląduję – zauważyłam. – Zawsze zaczynam od najbliższego od miejsca, w którym aktualnie jestem, musiałeś więc… – Nagle mnie olśniło. – Menadżer ci powiedział, że się z nim dzisiaj widzę, prawda?

Doeun uśmiechnął się kącikiem ust i przytulił mnie jeszcze raz.

– Może. Powiem ci, ale najpierw… Czy możemy pozostać tak choć odrobinę dłużej? 

Jego objęcia były dla mnie nowością, bo to był dopiero trzeci czy czwarty raz w czasie naszej współpracy, kiedy mnie przytulał. Do tego niespodziewane i zdecydowanie dłuższe niż poprzednie, mimo to pozwoliłam mu, by zrobił to ponownie bo w ten sposób, wsparta o jego ramię, miałam pewność, że nie jest w stanie dojrzeć nowych łez. 

Poza tym chciałam to uczucie względnego szczęścia zachować na trochę dłużej. 


2 komentarze:

  1. Ciezkie jest podejmowanie decyzji zyciowej, majac swiadomosc, ze nasza decyzja wplynie na innych. Ale jest to konieczne, bo nikt za bohaterke tekstu zycia nie przezyje.
    Po pozostanie w miejscu ze wzgledu na kogos innego w koncu by zaburzylo jej zycie i zapewne rowniez ta relacje.

    Przetasowac cala swoja codzinnosc - bardzo ladnie powiedziane

    Prawda jest jest kazdy ma swoje zycie i w koncu podarzy swoja sciezka, jest to przykre gdy nas to spotyka, patrzec jak ktos odhcodzi w innych kierunku, albo gdy to my musimy odejsc, ale takie ja koleje zycia.

    Kazdy kroczy swoja droga.

    Ladnie wpleciony temat do tekstu :)

    Czasami wysilek fizyczny pomaga na bol serca :) czasami.

    Eh nikt nie lubi porzegnan.
    Ucielas nam w waznym momncie, no ale poczekam do nastepnej czesci, aby zostac jak to sie skonczy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że Kaja tez zwrocila na to uwagę i rzeczywiście to przetasowanie codzienności baaardzo udane sformuowanie. Myślę, że zostanie ze mną na długo, bo idealnie ujmuje to, co czasem powinno sie zrobic z dniem. Lub gdy to dzieje sie samo. Alez trafne.
    Czyli dostaniemy jeszcze jeden tekst z tymi bohaterami! Ciesze sie, bo milo mi sie czytalo. I moze bym sie dowiedziala coz to te misiowe lody xd
    Czy ja tu wyczuwam milosc? Doeun (kurde musialam sie nauczyc tego imienia xd) zdaje się niemal orwarcue ja okazal, a distep do mysli glownej bohaterki tez na to wskazuje. A moze sie myle. Mam nadzieję, ze dowiem sie tego następnym razem i ze ich rozłąka nie potrfa dlugo.

    OdpowiedzUsuń