Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

niedziela, 15 października 2023

[154] Dziedzictwo Elissy: Ku sobie ~ Kaja

  Ponad ośnieżonymi szczytami drzew unosił się szary dym. Elissa wiedziała, że nie wróży to nic dobrego. Może Skarbnik słusznie chronił surowce zakopane w głębinach kopalni, skoro aż roi się w tych okolicach od wędrowców. Miała nadzieję, że nikogo nie spotka po drodze, a tym bardziej w samym opuszczonym domu, ale jak widać nadzieja matką głupich. Zbliżała się powoli, wypatrując jakichkolwiek oznak życia. Jej buty skrzypiały na grubym i lśniącym śniegu. W czarnym i długim płaszczu była widoczna z wielu metrów, choć to ona starała się wytropić nieproszonych gości, sama mogła z predatora obrócić się w zwierzynę w mgnieniu oka. Mimo że nie planowała nikomu zrobić krzywdy, to sama nie zamierzała pozwolić, by ją skrzywdzono. 

Obeszła dom na zgiętych nogach, pochylając się nisko przy każdym oknie, a było ich naprawdę wiele. Ściany tworzyły wielkie pnie drzew, na których nadal widniała kora. Były lekko zarośnięte mchem, dzięki czemu dom musiał całkiem nieźle kamuflować się w okresie wiosenno-letnim.  Dach skonstruowany w starym stylu, okrywała słoma ściśle przylegająca do niższych warstw tego samego materiału. Posiadłość była wyjątkowych rozmiarów. Mogłoby się zmienić tutaj przynajmniej dziesięć rodzin z dziećmi. Ciężko było uwierzyć Elissie, że Skarbnik mieszkał tutaj całkiem sam przez te wszystkie lata. Lata, za których jeszcze żył. 

Zbliżając się do drzwi wejściowych, usłyszała trzask odbezpieczenia broni palnej. Znała ten dźwięk. Niegdyś jej dziadek trzymał w domu starą strzelbę, polował nią na króliki, trzeszczała identycznie, gdy odbezpieczał ją przed wystrzałem. Poczuła zimno lufy na karku. Zanim usłyszała ciężki oddech, zobaczyła wirująca chmurkę wydychanego powietrza. 

– Jeszcze jeden krok, a tracisz więcej niż ucho – wyszeptał męski głos, z wyrazista grypka wywołana zimnem.

– Chce się tylko schronić w domu na kilka dni. – Elissa uniosła wysoko ręce. – Jestem w trakcie długiej podróży. – Zawahała się przez chwile, ale postanowiła użyć też tego argumentu. – Dostałam pozwolenie od właściciela domu na kilkudniowy odpoczynek. 

– Doprawdy? – wysapał mężczyzna. – Właściciel nie żyje od wielu lat, więc albo właśnie wtargnęłaś na teren prywatny, albo dosłownie rozmawiałaś z duchem Rogera Lorenca.

 – Skarbnik. – Nie odwracając się, wskazała ręką w stronę, z której przyszła. – Jaskinia na południe stąd.

Mężczyzna złapał ją za ramię i szybkim ruchem odwrócił w swoją stronę.

– To niemożliwe – odparł mężczyzna, ubrany w kożuch i ciepła skórzana czapkę. Spod niej wystawały długie brązowe włosy, a twarz niemal całą pokrywała gęsta broda w tym samym kolorze. – Znam tylko jednego człowieka, który ujrzał Skarbnika i dane było mu zamienić z nim kilka słów. – Wskazał głową na okno.

Elissa spojrzała do wnętrza domu. Wystrój sugerował bardzo zamożnych właścicieli. Obrazy wisiały na ścianach, ale również owe ściany pokryte były sztukaterią ze złoconymi zdobieniami, bardzo nietypowe połączenie, spotykane wyłącznie w domach szlacheckich. Na dywanach leżały piękne kolorowe dywany niczym jeziora, tęcze i całe krajobrazy zatopione w takiej formie. Drewniane meble z rzeźbieniami, jakich dziewczyna nigdy jeszcze nie widziała. Kanapy, pufy i leżanki wykończone z aksamitnych materiałów zapraszały do zanurzenia się w ich luksusie. Na jednej z kanap siedział ponury mężczyzna z głową zwieszoną nisko. Wyglądał na bardzo zmęczonego. 

– Chyba że ty, tak jak on, jesteś… – Nie dokończył, za to opuścił strzelbę. – Powinniśmy wejść do środka.

Elissa postanowiła wykorzystać zaproszenie, gdyż już praktycznie przestała czuć stopy z wyziębienia. Weszła do domu, w którym od progu czuła się jak nieproszony gość. 

– Cedrik! – Krzyknął mężczyzna idący przed nią. – Mamy gościa.

Elissa spojrzała na kanapę, na której wcześniej siedział drugi z mężczyzn, ale już go tam nie było.

– Nie musisz krzyczeć. – Usłyszała dziewczyna, a następnie lekkie uderzenie zamykanych drzwi za jej placami. – Wiem o tym.

– Oczywiście, że wiesz – odparł zirytowany brodacz, z którym właśnie przyszła z zimna. – Jestem Stefan – przywitał się uprzejmie. – A to Cedrik.

Elissa podała dłoń Stefanowi, po czym odwróciła się do Cedrika i kiwnęła głową z uśmiechem. Mężczyzna wydawał się przyjaźnie nastawiony. Miał spokojne zielone oczy, uśmiechał się kątem ust do niej. Wyglądał zupełnie inaczej niż wtedy, gdy ujrzała go przez okno. Gładko ogolona skóra twarzy i schludne ubranie odróżniały go bardzo od Stefana, który wyglądał bardziej jak myśliwy zagubiony w lesie, w dodatku był od niego o wiele starszy.

– Proszę, usiądź – odezwał się Cedrik. – Na pewno jesteś zmęczona i zmarznięta. – Wskazał na jedną z kanap. – Niedługo powinien być gotowy udziec jelenia. 

Elissa pomyślała, że to na pewno Stefan go upolował, gdyż Cedrik wyglądał na wysoko urodzonego, a drugi mężczyzna na jego najemnika. Niemniej jednak grzecznie podziękowała, po czym usiadła razem z mężczyznami w salonie.

– Hinderlandy to niebezpieczne środowisko – zaczął Cedrik. – Dlaczego postanowiłaś ruszyć w tak daleką podróż? 

– To długa historia – odparła wymijająco.

– Czuję, że jesteśmy podobni, ale… Proszę, nie obraź się, ale nie wyglądasz na jednego z nas.

– Więc wiesz, kim jestem? – Opuściła głowę, jakby wstydziła się swojego dziedzictwa.

– Tak. Wyczułem to od razu, gdy jeszcze stałaś na zewnątrz. A może nawet dużo wcześniej, gdy rozmawiałaś ze Skarbnikiem w jaskini. Bije od ciebie bardzo duże źródło mocy, choć twoje ciało działa jak maska lub tarcza wycisza je, gdy nie używasz zdolności. 

– To nie moje ciało – wyszeptała.

– Masz zdolność wstąpienia w inne ciało? – Uśmiech Cedrika wypełniał całą jego twarz.

– To jeszcze dłuższa historia. – Elissa mimo wyraźnego zachwytu rozmówcy, nie miała ochoty na wynurzenia.

 – Nie powinno mnie to dziwić – odparł Cedrik. – Wyczuwam od ciebie bardzo zrównoważoną białą magią, ale też jestem w stanie wyodrębnić głęboko skrywaną, bądź zablokowana czarną magię. Niezwykle interesujące. Czy w twojej linii rodowej występowali czarni magowie?

– Może dla odmiany powiesz coś o sobie? – zaproponowała i zanim Cedrik zdążył otworzyć usta, a stole w jadalni pojawiła się strawa.

– Zapraszam do posiłku – przerwał im Stefan. 

Na stole położył wielki bochen chleba, trzy talerze pełne dziczyzny i trzy kielichy na wino. Zdawało się, że Stefan służy nie tylko jako najemnik, myśliwy, ale także parobek.

– Proszę mi wybaczyć, zaraz wrócę – odezwał się Cedrik, po czym wyszedł z salonu.

Elissa usiadła do stołu. Nie mogła nie zauważyć wnikliwego spojrzenia Stefana.

– To niesamowite – rzekł, patrząc jej w oczy.

– Bardziej niż to, co przed chwilą usłyszałeś? Ty też wiedziałeś, kim jestem?

– Ja? Nie. – Pokręcił przecząco głową. – Nie o to mi chodzi. Nigdy nie widziałem go takim.

– Co masz na myśli? – wyszeptała. 

– Odkąd go poznałem, nosi w sobie gniew i ból, którego nie udźwignęłaby żadna armia. – Stefan chwycił ją za dłoń. – Urodził się jako mag, w rodzinie białych magów. W wieku ośmiu lat wyrzucono go z domu, a nawet zabroniono wracać do miasta.

– Co takiego? Z jakiego powodu?

– Jako ośmiolatek wykryto w nim duże pokłady czarnej magii, a tamtych kręgach było to darem wyklętym.

– Wykorzystywał czarna magie jako dziecko?

– Skądże, nie potrafił nawet używać białej, ale strach przed jego potencjalnymi zdolnościami był większy niż miłość rodziców oraz opieka kowenu. Odszedłem razem z nim. To było… – Próbował policzyć na palcach. – Jakieś siedemnaście lat temu. W międzyczasie widziałem, jak ludzie okrutnie wykorzystywali jego mroczne zdolności i zbyt naiwne i dobre serce. 

Elissa spojrzała na niego podejrzliwie.

– Nie patrz tak. Sądzisz, że każdy obdarowany mroczna magia jest złym człowiekiem? 

– Nie. Sama ją ponoć noszę, a nie czuję się złym człowiekiem, ale mogę się mylić.

– Nie jesteś. Jestem w stanie to stwierdzić – zaśmiał się. – Każdy ma swój mały dar. Gdyby Cedrik był złym człowiekiem, nie stałbym u jego boku przez te wszystkie lata.

 – Co przytrafiło mu się przez te lata? 

 – To długa opowieść, tak samo, jak twoja. Przykro jest opowiadać o tym, jak był zdradzany, oszukiwany, raniony. Możesz mi wierzyć, gdy mówię, że przeszedł przez piekło. Przez cały ten czas tylko raz widziałem spokój w jego oczach.

Elissa podniosła wzrok.

– Gdy po raz pierwszy cię ujrzał.

Dziewczyna nie zdążyła nic odpowiedzieć. Kroki powracającego Cedrika przerwały rozmowę. 

 – Zasiadaj przyjacielu do uczty! – rzekł podekscytowany Stefan. – Dawno takiego jadła nie mieliśmy.

– Ja to chyba nigdy nie miałam – odparła Elissa, przyglądając się strawie.

Wszyscy się roześmiali, po czym chwycili za łyżki i kromki chleba.  


2 komentarze:

  1. Hej :)
    Początkowo myślałam, że Elissę czeka jakaś niebezpieczna przygoda i będzie musiała walczyć, a tu wychodzi, że Stefan i Cedrik mogą być sprzymierzeńcami. Może nawet zdoła się z nimi zaprzyjaźnić? To miła, przynosząca ulgę odmiana - po spotkaniu ze Skarbnikiem spodziewałam się, że raczej rzucisz ją w jakąś nieciekawą przygodę. No i temat świetnie się wpasował ;)

    Pozdrawiam,
    Miachar

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, no to teraz robi sie jeszxze ciekawiej. Lubie imie Cedrik a ten tutaj wydaje sie byc baaardzo ciekawa postacia. I jak zajebiscie wjechal tu temat. Pięknie go rozbilas w dialogu, przez co wyszlo to zgrabnie i naturalnie. Kurde mam takie wrazenie, ze wlasnie tego Cedrika mi brakowalo w swuecie Elissy choc nie zbam typa! Ale z miejsca mi sie spodobal.
    Opisy ci świetnie wychodza. Pamietasz o wszystkim. Az samej mi zimno od tej wedrowki!

    OdpowiedzUsuń