W tle moja piosenka 2022.
https://www.youtube.com/watch?v=aDquH_VzecU
– 얼마나 좋을까 –
Choć mogło się to wydawać dziwne, dość szybko przystałam na nowy pomysł swojego redaktora naczelnego. Zaskakujące wręcz, że zdecydowałam się na coś podobnego, w pamięci mając przeszłość i to, w jaki sposób w ogóle zostałam wciągnięta w prowadzenie Kącika myśli morza. Od dnia rozmowy, kiedy wstępnie zaakceptowałam plan na nowy cykl felietonów, co niezmiernie ucieszyło szefa, widziałam pewien wątpliwości wzrok Theo za każdym razem, gdy nasze spojrzenia się spotykały.
Nie rozumiałam, dlaczego sunbae reaguje w ten sposób. Jakby tym razem nie dostrzegał, że jest to szansa na rozwój, którą nie można wzgardzić. Czułabym się źle, gdybym chociaż nie brała jej pod uwagę, a naprawdę podobało mi się, że mogłam pisać o uczuciach i nikt nie miałby tego za coś niepasującego do formatu działu. Dodatkowo pomagało w planowaniu kolejnych tekstów – nie musiałam głowić się nad tym, o czym dokładnie prawić w kolejnym z nich, bo jeden w miesiącu to będzie felieton o emocjach. A że ich jest dużo, mogło minąć naprawdę sporo miesięcy, nim wyczerpią się pomysły, poza tym inspiracji dostarczyć mogli mi inni ludzie i to każdego dnia! Dlaczego ktoś, w tym przypadku Theo, miałby myśleć, że to nie wypali?
Zastanawiałam się, czy poruszyć z nim ten temat, zapytać, dlaczego nie jest pewien, by w to brnąć, ale jakoś nie było okazji. Choć w piątki najczęściej spotkaliśmy ze sobą przynajmniej godzinę w gabinecie Kącika, by dograć najnowszy tekst, jak i omówić szkic kolejnego, tak jakoś zbyt wielu kolegów miało do sunbae nieskończoną listę pytań. Dałyśmy sobie radę z Kat, by wszystko grało – po grudniowych przebojach wiedziałam już, jak działać, gdyby coś nie wychodziło – jednak czułam się nieswojo, kiedy Theo nie był obok. Zbyt mocno przyzwyczaiłam się do jego obecności.
Nie dotarł, by mieć baczenie na najnowszy felieton, nie było go także, by zapoznać się z pierwszą wersją tekstu, który miał prawić o uczuciach. Zamiast tego, wyczuwając, że może wejść, zjawił się w pokoju szef, który gotowy był zapoznać się z pierwszymi próbami. Kat pozostawiła nas samych, zasiadłam więc z mężczyzną do stolika, przy którym często odbywałam burzę mózgów z zespołem, i zaczął zapoznawać się z linijkami tekstu, a ja zastanawiałam się, czy i Theo będzie mógł go przeczytać. Jako że jego zdanie ceniłam sobie najbardziej, chciałam dowiedzieć się od niego, czy jest dobrze, czy może powinnam jeszcze coś zmienić, nad czymś popracować.
Przez kilka minut w pomieszczeniu panowała cisza. Nakazałam sobie nie myśleć aż tak dużo o sunbae, więc przeniosłam wzrok na szefa, by po jego reakcji móc się zorientować, co sądzi o pierwszych zamysłach.
Uśmiech, który wykwitał na twarzy naczelnego, odrobinę mnie uspokoił, bo powinien być sygnałem, iż mój tekst jest jak najbardziej do przyjęcia. Poczułam ulgę, bo gdybym miała go w całości redagowany, pewnie prawie bym się nad nim popłakała.
– No i świetnie! – oznajmił mężczyzna, odkładając wydruk na biurko. – Wiedziałam, że uda ci się z koncepcji, jaką rzuciłem, wyciągnąć dokładnie to, czego bym chciał. Umiesz może czytać w myślach? – zapytał i zaśmiał się. – Bo skupiłaś się akurat na tym, o czym myślałem. Theo miał co do ciebie rację.
Do tej pory słyszałam podobne zdanie jedynie z ust Gavina, nie byłam pewna, co takiego sunbae we mnie wyczuł, co teraz się sprawdza. Czyżbym naprawdę miała być chodzącym dysonansem poznawczym? To powinien być mój pseudonim.
Szef chyba dostrzegł nieme pytanie na mojej twarzy, bo rzekł:
– Od początku twojego stażu uważał, że będziesz umiała pisać tak, by zainteresować czytelnika niezależnie od podejmowanej tematyki. I z każdym projektem i rokiem muszę przyznać, że się ani trochę nie pomylił. Mogę być pewien, że kolejne plany z twoim udziałem będą mniejszym lub większym, ale sukcesem.
Nie byłam przyzwyczajona do słuchania wymierzonych w moją stronę komplementów, jednak wiedziałam, że należy za nie podziękować, do tego wyuczyłam się też dorzucać uśmiech i nie analizować, czy komplement był szczery, czy ktoś za jego pomocą chciał ugrać dla siebie jakąś korzyść.
Jak na kulturalnego człowieka przystało, podziękowałam i już byłam gotowa dociekać, czy może ma jednak jakieś uwagi, kiedy ktoś zapukał do drzwi, a na moje przyzwolenie te otworzyły się i stanął w nich Theo. Moje serce zabiło odrobinę mocniej.
Wyglądał dobrze. Jasne, eleganckie spodnie i niebieska koszula stanowiły dobre połączenie na letni outfit, przez nie mężczyzna wyglądał jeszcze przystojniej niż zwykle.
– O, jesteś – oznajmił naczelny, nie dostrzegając, że Theo patrzył na mnie. – Wchodź i siadaj, mamy tu temat do omówienia.
– Cześć – przywitał się dziennikarz i wszedł do środka.
Nie byłam pewna, czy sunbae siądzie obok mnie, czy raczej wybierze miejsce obok szefa, lekko się zarumieniłam, kiedy usiadł po mojej lewej stronie.
– Sam zobacz. – Przed Theo pojawił się zadrukowany arkusz. Na nowo poczułam zdenerwowanie, na które wpłynęło to, że ramię kolegi przez kilka sekund dotykało mojego. – Wiedziałem, że Mar nam rozłoży uczucia na części pierwszy, ale to jest prawie że majstersztyk! N serio muszę rozważyć da ciebie jakąś podwyżkę.
Nie na pieniądzach zależało mi najbardziej, choć miło byłoby mieć ich więcej jako nagrodę za dobrze wykonaną pracę, chciałam wiedzieć, co mój mentor myśli o tym, co stworzyłam. Jego aprobata byłaby ostatecznym znakiem, że idę w dobrym kierunku.
Zerkając na profil Theo, widziałam jego skupienie i jak śledzi wzrokiem tekst, a mój puls przyspieszył w wyniku stresu. Przy takiej pokerowej twarzy trudno było wywiedzieć się, co myśli, to denerwowało mnie jeszcze bardziej. Reakcją były dopiero lekko zaróżowione uszy mężczyzny, przez co sama się zarumieniłam, bo wiedziałam, do którego momentu felietonu dotarł.
„W jednym z niedawno oglądanych przeze mnie seriali zaprezentowano metodę na przetrwanie swoich dni. Coś w rodzaju gry, która polega na znalezienie lub też doświadczenie w ciągu dnia pięciu minut sekund. Na ten czas w przypadku bohaterki zsumowało się między innymi urocze »dziękuję!«, które słyszała od chłopca, bo otworzyła mu drzwi, a to stanowiło siedem sekund szczęścia. Ta metoda może nie sprawdzić się u każdego, jednak czemu by nie spróbować? Może te pięć minut szczęścia stworzą sekundy picia kawy między biurowymi zadaniami? A może kojący dotyk czyjeś dłoni na głowie, kiedy ważna w życiu osoba będzie głaskała Twoje włosy? Od człowieka zależy to, co wpłynie na jego szczęście. Ja podejmuję się tej próby, bo być może szczęście faktycznie jest na wyciągnięcie ręki”.
Musiał domyślić się, że chodzi o niego, przecież to on głaskał mnie po głowie tamtego popołudnia, kiedy po raz pierwszy przedstawiono nam ideę felietonów o uczuciach. Wiedziałam, że to wyłapie, a mimo to pozostawiłam ten fragment. Bo właśnie poprzez słowa najlepiej przedstawiało mi się wszystko, co chciałam przekazać światu, nawet to, że po raz pierwszy od dłuższego czasu jakiś człowiek zaczął mi się podobać i przyprawiać o motyle w brzuchu.
Zazwyczaj Theo zachowywał się jak profesjonalista, nawet gdy coś go zaskoczyło, potrafił to ukryć. Jednak nie tym razem. Kiedy na mnie spojrzał, w jego oczach poza pięknymi barwami widziałam jeszcze więcej tej czułości, która ujawniała się już wcześniej. Odwzajemniłam spojrzenie, a na kilka sekund świat zamarł, byśmy mogli być tylko my.
– I co o tym myślisz? – Naczelny uśmiechał się cały sobą. – Świetne, prawda?
– Zastanawiam się tylko – odezwałam się, zanim Theo odpowiedział – czy to wzmianka o serialu nie zostanie potraktowana przez czytelników jako spoiler, w końcu coś z niego zdradza.
– Nie wydaje mi się – ocenił sunbae i spojrzał na mnie z tą łagodnością, jaka przyprawiała mnie o motylki w brzuchu. – Nie podałaś jego tytułu, do tego jeżeli nie jest to ważna część fabuły, nie powinno być tak potraktowane. Jednak dla wszelkiej pewności sprawdzę to w dziale prawnym.
– A co o samym tekście powiesz, hę?
Oczywiście dla szefa najistotniejsze było to, aby felieton poruszał nie tylko temat, ale też zdołał dotknąć serca tych, którzy go we wrześniu przeczytają. Mogłam nad nim popracować, lecz nie mogłam zapewnić, że taka zmiana również spotka się z zainteresowaniem. Istnieje bowiem szansa, że to może być dla Kącika gwoździem do szybszej trumny.
– Jest dobry – odparł krótko Theo. – Zahacza o więcej niż tylko jeden punkt widzenia, jest więc dość obiektywny, choć i opinię Mar tu widać. Wydaje mi się, że to dobra próba. Na razie nic bym nie zmieniał, jednak gdy coś przyjdzie mi do głowy, dam znać, okej?
To pytanie także zadał bezpośrednio mnie, jakby nie dostrzegał naczelnego.
– Dobrze.
Co więcej miałam mu powiedzieć? Że cieszę się, że obdarzył mnie tak miłymi słowami, choć wyrażał jedynie zawodową ocenę? Nie chciałam zbytnio pokazywać mu swoją reakcją, że jego zdanie spośród wszystkich pracowników tej redakcji liczy się dla mnie najbardziej.
– No to super! – Naczelny klasnął w dłonie, co moim zdaniem nie pasowało do mężczyzny w jego wieku, ale wstrzymałam się przed powiedzeniem mu tego. – W takim razie na ten moment wystarczy. Ruszymy z tym po imprezie, okej?
Wciąż nie byłam przekonana, czy warto świętować coś takiego jak rok wychodzenia felietonu, kiedy nie obchodzi się każdych urodzin gazety jakoś hucznie, ale czułam, że szef nie byłby zadowolony, gdybym odmówiła wzięcia udziału w tym wydarzeniu. Skinęłam mu tylko głową i wstałam, kiedy opuszczał pokoik. Theo poszedł w moje ślady.
Przez moment sądziłam, że chce mi coś powiedzieć, bo patrzył tak uważnie. Może i tak było, ale nie miał okazji, bo właśnie ktoś zajrzał do środka.
– Bokki – kolega zwracał się do nas po nazwisku – mogę zająć ci chwilę?
Sunbae wciąż na mnie patrzył.
– Tak, jasne. – Skinął mi głową i odwrócił się. – O co chodzi?
Patrzyłam, jak i on wychodzi, w końcu i sama to zrobiłam, bo po dobrej reakcji mentorów powinnam wrócić do swoich obowiązków. W końcu inne teksty wymagały redakcji i korekt, miałam też pomóc przy jednym wywiadzie, a jakoś chęci do niego niezbyt dużo.
Usiadłam do biurka, by za moment od niego odejść, bo potrzebowałam kawy. Wtedy też poczułam na sobie czyjś wzrok, który też dość szybko udało mi się odnaleźć.
Choć był zajęty czymś innym, Theo właśnie na mnie zerkał, a moje serce kolejny raz zabiło szybciej. Wydawało mi się, że na jego twarzy dostrzegam ukryty uśmiech, ale jak miałabym go widzieć, skoro jest schowany? Cicho westchnęłam, ganiąc się w głowie za podobne myśli. Przecież nie miał powodów, by uśmiechać w tej chwili właśnie do mnie, skoro to nie ze mną rozmawiał w tej chwili.
Ale szczerze mówiąc chciałam, by się uśmiechał i to w moim kierunku – to byłyby dla mnie kolejne sekundy szczęścia, których nie udało mi się zebrać na tyle dużo, by stanowiły pięć minut dnia.
Mogłam sobie wyobrażać, co oznacza to spojrzenie i pełen ciepła uśmiech, ale bez potwierdzenia będę to jedynie domysły. Ciekawe, jak miło byłoby, gdyby okazało się, że moje podejrzenia są słuszne i sunbae patrzy na mnie inaczej niż na pozostałe koleżanki z pracy, że może coś dla niego znaczę.
Bo, musiałam to przyznać, im więcej razu spędzaliśmy razem w redakcji, jak i w czasie wolnym, podobał mi się coraz bardziej.
Ale w mojej głowie wciąż tkwiła myśl o tym, że przecież jestem tylko uczennicą, którą mentor traktuje niczym młodszą siostrę, nie dostrzega w niej kobiety. To było odrobinę bolesne, ale bez znajomości faktów nadmiar przemyśleń może wywoływać niepotrzebny ból. Takie to było życie, że człowiek sam sobie staje się i największym krytykiem, i największym demotywatorem. Oczywiście mogłam się mylić, jak i mieć rację, ta niepewność jedynie czyniła mnie bardziej zestresowaną.
A to sprawiało, że wciąż, choć nie miałam już koszmarów – przeprosiny Theo zadziałały – to nadal miałam problem z przespaniem bez problemu całej nocy. Kiedy kolejny raz się przebudziłam coraz bardziej zmęczona, postanowiłam porzucić łóżko i być odrobinę produktywną.
Przez to, co działo się w moim życiu, ze względu na przeróżne sercowe poruszenia mój własny blog zyskał nowy wymiar – coraz częściej posty na nim pojawiały się bliżej świtu niż przedpołudnia, a to było oznaką bezsenności, jaka mnie dopadała. Wiedziałam, że to nic dobrego, że powinnam z nią walczyć, jednak melisa i mięta się nie sprawdzały, a na wizytę u lekarza jakoś nie umiałam wyodrębnić sobie czasu. Czy też nie chciałam, bo wszelcy medycy wywoływali u mnie lęk. W każdym razie wydarzenia z pracy sprawiły, że obudziłam się wymęczona po drzemkach, a nie prawdziwym spaniu, chwilę po czwartej i byłam pewna, że już nie zasnę. Zbyt wiele myśli przebiegało mi przez głowę, by było to możliwe.
Z tego względu nie tylko stworzyłam wpis, a zamieniłam słowa w wiersz. I nawet możliwa reakcja czytelników nie była dla mnie aż tak istotna, jak to, by spróbować ogarnąć swoje uczucia.
16.07.20XX
Autor: Marut’a
BRAK KOMENTARZY
Bore da! Dzień dobry!
Pewnie wielu z Was zdołało już przywyknąć do tego, że od czasu do czasu teksty pojawiają się tutaj przed świtem, jednak podejrzewam, że i tak zdołam zaskoczyć przynajmniej część czytelników. Bo przecież wierzy tu jeszcze nie było, prawda?
Nie umiem w poezję, nigdy nie umiałam dobrze jej interpretować – czy to w ogóle możliwe, czy raczej każdy z nas inaczej rozumie pewne utwory? - jako ich autorka też na studiach wypadałam słabo, jednak dzisiaj potrzebuję udostępnić pewne strofy, by uporządkować myśli.
Mam nadzieję, że to nie będzie aż tak szokujące, jak mnie się na moment publikacji zdaje.
Kiedy napotykam
Twoje spojrzenie,
które nic mi nie mówi,
myślę o tym,
dlaczego kierujesz je
właśnie do mnie?
Nie chcesz mi powiedzieć,
skąd to się bierze,
jak więc mam
do tego przywyknąć
i się przyzwyczaić?
Nie przechodzę nad tym
do porządku,
bo jak mogę,
kiedy zupełnie nie wiem,
o co ci chodzi?
Nie dziw się,
gdy następnym razem
zatrzymam Cię na korytarzu,
założę przed sobą ramiona
i zapytam:
„Co się dzieje”?
Byłam niemalże pewna, że przyjdzie mi poczekać na jakikolwiek komentarz pod tym wpisem, dlatego byłam zdziwiona, kiedy po kwadransie, gdy wróciłam do pokoju z butelką wody – o piątej rano w sobotę lepiej nie budzić współlokatorów nastawianiem czajnika – dojrzałam powiadomienie na mailu. Było ono jeszcze większe, kiedy zobaczyłam, kto go napisał, a treść poderwała moje serce do naprawdę szybkiego bicia. I to bicie nie umiało ustąpić mimo wszelkich prób powstrzymania go.
1 komentarz
sunT, sobota, 16 lipca
Dowiesz się, co ono oznacza, pozwól mi tylko przestać być tchórzem. Wtedy wszystko będzie jasne i dla Ciebie, i dla mnie.
Tu zdecydowanie jest kilka różnych typów pisania, od blogu aż po opowiadanie, a ten komentarz na samym końcu mnie zmylił totalnie.
OdpowiedzUsuńOgólnie pierwszy raz czytam twoje teksty, jednak te pogrubione wyrazy, po prostu bardziej rzucają się w oczy niż sam tekst.
Zastanawia mnie, czy sunbea, to jest jakieś imię czy też rzecz?
Zdecydowanie tekst na rozluźnienie, bez zastanawiania się nad głębokimi przekazami jak w niektórych. dobry na relaks.
Nie jestem do końca pewien.
Hej, dzięki za opinię! :) Sunbae to u Koreańczyków określenie używane względem starszej stażem osoby w pracy lub też kolegi z roku wyżej w szkole albo na studiach. Uwielbiam Koreę Południową, jej kulturę i język, często można u mnie spotkać różne zapożyczenia z tego kraju.
UsuńJestem!!
OdpowiedzUsuńŁaaaaa!!!! Najpierw miałam refleksję, że kurczę ta rozgrywka między nimi jest jak szachy, tak niespieszna i wyważona, subtelna po prostu A NA KONIEC TEN KOMENTARZ!!!! Kuźwa cisnienie mi wyebao, a co będzie dalej!!!!!!; przecież jeśli doczekam się pocałunku to na bank spadne z krzesla xddd
Awww to jest tak piekne, dlatego ze jest tak powolne i taktowne i jak Smauga kocham, człowiek, czytelnik, ma szanse dislownie czuć tez te emocje, te krotkie wstrzymania akcji sercav z powodu czyjegoś widoku, gestu, przypadkowego (zdawałoby sie,) dotkniecia. To jest tak delikatne! A zarazem tak sugestywne...
Lubię.
Lubię FEST.