Bałam się wyjść z pokoju. Przykucnęłam przy starych drewnianych drzwiach. Wszystko w tym domu wydawało się pochodzić jeszcze z poprzedniego stulecia. Zapewne nie zrobiono tutaj nigdy generalnego remontu. Drzwi skrzypiały przy otwieraniu, a drewniane podłogi, gdy po nich chodzono. Najmniejszy ruch mógłby mnie zdemaskować, dlatego spoglądałam jedynie przez uchylone drzwi, nasłuchując odgłosów pochodzących z parteru, zapewne z kuchni. Potem dołączyły do nich zapachy. W powietrzu rozchodził się neutralny, ale znajomy aromat. Zdawało mi się, że był to rosół, ale mogłam się mylić. W sumie nie wiedziałam, czy Daniel potrafił gotować, czy jedynie otworzył wcześniej zamówione posiłki z miejscowego mlecznego baru.
Usłyszałam dzwonek telefonu. Wstrzymałam powietrze i nastawiłam ucho ku prześwitowi, aby lepiej słyszeć.
– Hallo? – To był głos brata. – Nie ma mowy. Zrobiłem swoje. – Minęły około dwie minuty, podczas których milczał, zapewne nasłuchując, co rozmówca ma do powiedzenia. – Ty zakłamany durniu. Tak na przyszłość, gdybyś potrzebował pomocy, poproś kogokolwiek, byle nie mnie. Przyjmijmy, że jesteśmy kwita. Nie dzwoń do mnie więcej.
Trzaśnięcie rozeszło się po całym domu. Być może czymś rzucił w nerwach.
– Ogarnij się – powiedział, chyba do siebie. – Masz siostrę na chacie.
Chwile później usłyszałam skrzypienie podłogi. Odsunęłam się szybko do tyłu. Spoglądałam na drzwi pewna, że zaraz się otworzą, a na mnie spłynie krytyczny komentarz brata za podsłuchiwanie i grzebanie w jego rzeczach. Serce waliło mi tak szybko, że w sekundę się cala spociłam. Nasłuchiwałam kroków. Przygotowywałam w głowie na szybko wymówki, które totalnie nie miały sensu. Skrzypienie ustało. Tych kilka sekund przerażającej ciszy, były nie do zniesienia.
– Sara! Zaraz będzie obiad! – krzyknął z dołu. – Chodź! Na pewno jesteś głodna!
Wstrzymałam powietrze, jakby miało to dodać mi odwagi. Musiałam się uspokoić. Załamującym się głosem odpowiedziałam:
– Ju… Już idę!
Byłam dorosła, a schodziłam po schodach powoli i pełna obaw, niczym małe dziecko, które coś narozrabiało. Na stole stały dwa dania. Gorące i pachnące, ale żadnych garnków czy patelni na kuchence. Jednak miałam rację, myśląc, że zamówi jedzenia na wynos.
– Ładnie pachnie – podzieliłam się swoimi wrażeniami. – I świetnie wygląda. Co to? Sam ugotowałeś? – Na końcu sarkazm był chyba zbędny, ale nie mogłam się powstrzymać. Jakaś część mojej wrednej osobowości jest nie do poskromienia, nawet w takiej chwili.
– Może się dawno nie widzieliśmy, ale powinnaś mnie na tyle znać, aby wiedzieć, że gotować nie potrafiłem nigdy.
Nie byłam już pewna, jak dobrze go znałam.
– Zatem nie będę ponosić ryzyka bycia otruta przez jedne z twoich dań – zaśmiałam się. – Mam nadzieję, że to żarcie na wynos.
– Z najlepszej miejscowej restauracji. Kurczak z żółta fasolka i orzechami nerkowca. Na środku stołu jest ryż, a obok chlebki naan. – Położył dłonie na talii i wypiął pierś dumny jak paw.
– A, to stąd zapach rosołu.
Zapewne nie powinnam pomniejszać jego starań, ale tylko tak wiedziałam, jak rozładować atmosferę. Co dziwne, na jego twarzy nie pojawia się żaden grymas. Jako nastolatek miał zwyczaj marszczyć brwi, słysząc moje komentarze. W Najlepszym wypadku po prostu się uśmiechał i potrząsał głową. Teraz nic. Kąciki ust nawet nie drgnęły, a łuk brwiowy został tak gładki, jakby miał wstrzyknięte tam tony botoksu.
Usiadłam na krześle naprzeciwko brata. Wyglądał na zadowolonego z siebie. Przyznam, że na razie należycie mnie ugościł i mogłabym nawet rzec, że poczułam się tutaj trochę jak w domu. Trochę. U nas w domu też nie czułam się bezpiecznie, głównie po tym, gdy Daniel postanowił z niego uciec jako szesnastolatek. Nigdy się nie zastanawiałam, jaki wpływ na niego miały tamte wydarzenia. Chyba pora zacząć to rozpatrywać, szczególnie po tym, co zobaczyłam godzinę temu na odtwarzaczu kaset wideo.
– Smacznego – usłyszałam. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową. – Wzajemnie.
Nie wiedziałam jak się zachować i o czym rozmawiać. Najwyraźniej on też był podobnie skrępowany, gdyż posiłek zjedliśmy w milczeniu. Żadnych pytań, opowieści o tych wszystkich latach rozłąki.
Robiło się późno. Daniel odesłał mnie do pokoju. Przyznam, że byłam mu wdzięczna, gdyż podróż mnie wykończyła, a emocje związane z dzisiejszym dniem były jak gwoździe do powoli zamykającej się trumny. Oby tylko brat nie stał nad nią z młotkiem.
Nie spalam cala noc. W kółko wałkowałam wydarzenia i słowa, które usłyszałam nie do końca przypadkiem. Cisza w tym domu była jednocześnie dobijająca i uspokajająca, choć wolałbym słyszeć szum na okrągło przejeżdżających samochodów, w oknach widzieć migające światła każdego koloru, a w powietrzu czuć zapach spalin. Nie sądziłam, że tak zatęsknię za życiem w wielkim mieście. Równie jak zaistniałej sytuacji z bratem bałam się, że nie będę potrafiła się tutaj odnaleźć. Na oko mieszkało tutaj nie więcej niż dziesięć tysięcy ludzi. Jak w takim małym miasteczku można dochować swoich sekretów. To zastanawiało mnie najbardziej.
Hej :)
OdpowiedzUsuńMoje rodzinne miasteczko liczy sobie trochę ponad dwadzieścia tysięcy mieszkańców, więc rozumiem Sarę i jej zastanawianie się, czy tu można dochować sekretu - bardzo, bardzo trudne. Bo zawsze się okazuje, że ktoś zna kogoś, kto jest członkiem rodziny, w której dzieje się coś złego, niespodziewanego lub zaskakującego.
Takie mnie naszło pytanie: Daniel i Sara. To zamierzone imiona ze Starego Testamentu czy zwykły przypadek, a zdecydowałeś się na nie przez sympatię?
Bardzo niepokoi mnie wygląd Daniela, a właściwie brak u niego takich zwykłych, ludzkich reakcji. Zdaje się być albo opętany/klonem, albo robotem. W każdym razie, choć tekst nie jest długi, to we mnie wzbudził niepokój.
Pozdrawiam
Imiona to przypadek. Jakoś tak mi się skojarzyły, że pasują do tego, co sobie wykreowałam w głowie na temat tych postaci. Cieszę się, że jest mrocznie i niepokojąco. Taki był zamysł tej serii :)
UsuńWeź mi wybacz!! Nie mam nic na swoje usrpawiedliwienie, wyleciało mi z głowy, ze zostawiłam napoczety komentarz D:::
OdpowiedzUsuńAle Ty juz wiesz, ze ta seria mi sie autentycznie coraz bardziej podoba. Jest tu jakis taki rdzeń mroku, mam wrazenie, ze caly ten swiat, ktory poznajemy, wokol niego krazy. Ze predze czy pozniej okaze sie cos strasznego. Ten brat jest tak zagadkowa postacia, tak Ci sie udaje budowac tajemniczo tę postac, a jednoczesnie to wokol niego gestnieje atmosfera. Towarzyszac Sarze mam wrazenie, ze uczestnicze w jakims rpg, ze sledze jej losy, odkrywam sama te htorie. Mam tylko jedno zyczenie - niech to sie toczy tak dalej ;) Jest dobrze. Jest ciezko i nieziemsko ciekawie. Nie moge sie doczekac nastepnego wskoku w ten swiat.