Potarłam oczy, ale to nic nie dało. Tekst nadal jawił mi się jakoś niewyraźnie, a krople już się skończyły. To był znak od wszechświata, że pora skończyć redakcję własnych dzieł i sprawdzić, czy nie wpadło mi żadne zlecenie od Davida.
Od dnia, kiedy przedstawiliśmy policji swoje podejrzenia co do jednego ze świadków, mój nowy szef wysyłał mi mailem informacje o tym, w czym potrzebuje pomocy. Na dobrą sprawę otrzymałam tylko jedną wiadomość i to sprawdzającą, czy podany przeze mnie adres jest prawidłowy, ale chciałam się łudzić, że piątego dnia oczekiwania coś się wreszcie wydarzy.
I chyba moje nadzieje zdołały gdzieś dolecieć, bo kiedy sięgałam po telefon w celu sprawdzenia, czy może nie napisał, urządzenie zaczęło dzwonić, a na ekranie pojawiło się nazwisko Kaveriego.
Ucieszona, ale też niepewna, co może mnie czekać po odebraniu, wzięłam głębszy wdech, zatrzymałam powietrze, by wypuścić je po czterech sekundach. W tym czasie mógł się rozłączyć, ale tego nie zrobił, dobijając się wręcz do mnie, więc coś tu mogło być na rzeczy.
– Cześć – przywitałam się, starając przy tym panować nad głosem. David nie musiał wiedzieć, że czekałam na ten telefon jak niektórzy ludzie na swoje zbawienie. Pewnie by się nie tyle ucieszył, ile znalazł powód, by się ze mnie nabijać. – Co tam?
– Hej, Abigail, gotowa na swoje pierwsze zadanie?
– Jeżeli nie będzie mi grozić podczas niego śmiertelne niebezpieczeństwo, to tak.
Lepiej powiedzieć mu od razu, na co może liczyć, pewnych rzeczy, jak lęk wysokości, nie zdołam przeskoczyć mimo starań.
Kaveri roześmiał się w odpowiedzi, po czym przeszedł do sedna. To na razie był w nim największy plus, że nie owija w bawełnę, a od razu mówi o najważniejszym.
– No dobrze. Jeżeli jesteś dzisiaj dyspozycyjna między piątą a siódmą po południu, to za chwilę wyślę ci adres, gdzie w tych godzinach będziesz przypatrywać się pewnej osobie.
– Masz na myśli „śledzić ją”?
Albo mi się wydawało, albo mężczyzna właśnie cicho westchnął. Trudno było mi to stwierdzić, bo odnosiłam wrażenie, że mamy na linii jakieś zakłócenia, przez co jego słowa są nieco zniekształcone.
– Nie, Abigail. Przypatrywać. Jeśli wyjdzie poza przestrzeń, którą masz obserwować, nie idziesz za nią, a jedynie dajesz mi znać, że skończyłaś. Na tym twoja rola się skończy.
– Dobrze, zrozumiałam.
– Weź ze sobą notes i jakiś długopis. Będziesz też mogła wziąć sobie coś do picia, bo to w pewnej kawiarni, a bez żadnego zakupu to ty będziesz zwracać uwagę. Za kawę czy inny napój ci zwrócę, za paliwo lub bilety też.
O proszę, czyli sama nie będę ponosiła żadnych kosztów związanych z tą dodatkową pracą? Było mi to na rękę, w przeciwnym wypadku musiałabym wrócić do zapisywania każdego z wydatków, by zdołać wszystko w skali miesiąca opłacić, a przy tym coś zaoszczędzić.
– Dziękuję. Czy do ubioru również masz jakieś sugestie?
– Załóż coś, w czym będziesz się czuła dobrze. Obojętne mi, czy to będzie koszula w kratkę narzucona na T-shirt i dżinsy, czy obcasy, spodnie garniturowe i biała bluzka, zrób, jak uważasz, tylko zapisz swoje spostrzeżenia o osobie, której się będziesz przypatrywać, bo to w całej tej sprawie będzie najważniejsze.
Na usta pchało mi się pytanie, czy podczas zbierania informacji o mnie pilnie obserwował moją osobę, że zdołał odtworzyć moje dwa najczęstsze stroje, w jakich można mnie było spotkać na mieście w godzinach pracy lub poza nimi, ale ugryzłam się w język. Powinno już do mnie dotrzeć, że moje zwyczaje i rutyna nie są żadną tajemnicą dla tego prywatnego detektywa, a teraz, kiedy nawiązaliśmy współpracę, pilnie strzeżonych sekretów będę miała jeszcze mniej.
– Czy coś może mi grozić podczas tego zadania?
– Co najwyżej spadający nóż lub łyżeczka w filiżance, ale to da się przewidzieć. Nie daj się rozproszyć przez innych ludzi, tylko skup na celu, a będzie dobrze.
Rey pokładał we mnie chyba nieco za dużo wiary. Ale nie musiał jeszcze o tym wiedzieć, wystarczyło zachować profesjonalizm, by nadal wychodzić z twarzą z każdej sytuacji, która by go dotyczyła.
– Zrozumiałam. Ile nam za to wpadnie?
– Tobie tyle, ile godzin przerobisz. Mnie tyle, na ile połasi się klient po poznaniu moich stawek. – Zaśmiał się, jakby podobało mu się, że wyjdzie na tym zleceniu o niebo lepiej niż ja, ale wiedziałam o tym, decydując się dla niego pracować. – Dobra, o szczegółach mojej stawki dowiesz się w swoim czasie. Ale mogę ci powiedzieć, że to może być genialne…
– Ale nie musi – weszłam mu w słowo, nie zważając na to, że to nieco niegrzeczne. – Nie ekscytuj się tak, David, póki nie dostaniemy zapłaty, okej? Coś mi ten klient brzmi podejrzanie. I może cię jednak nieźle oszukać.
– Niby dlaczego?
– Nie wiem. Przeczucie? Widziałeś się z nim twarzą w twarz? Wiesz, jakie bóstwo siedzi mu na ramieniu? Co, jeżeli nie chce naszej pomocy, tylko wykorzystać nas do czegoś złego?
David chyba nie umiał się powstrzymać i znowu wydał z siebie westchnienie, czego ponownie nie byłam pewna przez te szumy na linii. Co się działo, do diaska? W takich okolicznościach mój niepokój mógł nieco wzrosnąć.
– Abigail, chyba za dużo o tym myślisz. Skup się na wykonaniu zadania, a o sprawie porozmawiamy, jak je skończysz, odbiorę cię z centrum i powiem wszystko, co mnie zostało powiedziane, zgoda?
Musiałam mu przytaknąć, ale nie zrobiłam tego, bo mnie przekonał – jeżeli miałam zdążyć jeszcze przejrzeć maile z redakcji i na czas dotrzeć na miejsce obserwacji, powinnam się nieco spieszyć. Kaveri zdawał się zadowolony z mojego posłuszeństwa, mnie cała ta sytuacja się nie podobała, ale skoro zgodziłam się na współpracę, głupio byłoby się teraz wycofać.
Zbierałam się do wyjścia jak na skazanie, starając się myśleć przy tym, że w końcu mam jakieś zlecenie od nowego szefa i tym sposobem nie dać zwariować przez mniej pozytywne myśli, jakie mogły mi się w głowie uroić. Skoro David miał mi zwrócić za bilety, postanowiłam podjechać do centrum handlowego autobusem. To było tak samo szybkie jak jazda autem, ale miało ten plus, że nie musiałam szukać miejsca na parkingu, a tylko wysiąść na odpowiednim przystanku i z buta pokonać pozostały dystans.
Będąc na miejscu, zgodnie ze wskazówkami szefa, które ten raczył był wysłać mi mailem, rozglądałam się za osobą, której zdjęcie także otrzymałam. Kobieta na nim mogła być niewiele starsza ode mnie, jasne włosy spływały jej na ramiona, a spojrzenie migdałowych oczu zdawało się chcieć przeniknąć do duszy osoby, na którą właśnie patrzyła. Nie przekazano mi jeszcze, dlaczego jest targetem do „przyglądania się”, ale skoro miało mi za to wpaść kilka dyszek na konto, nie zamierzałam narzekać. Znalazłam się w odpowiedniej kawiarni, wyłapałam kobietę wzrokiem, przy ladzie złożyłam zamówienie, po czym zajęłam miejsce na ukos od stolika, przy którym siedziała. Zgodnie ze wskazówkami zamówiłam sobie kawę i kawałek ciastka, a przy tym wyciągnęłam cienką powieść, by udawać, że przyszłam tu jak ci influencerzy, którzy chcą przed obserwującymi wychodzić na inteligentnych i oczytanych. Nie rozumiałam tych poczynań, ale teraz ratowały mnie przed niepotrzebnym tłumaczeniem się, dały sposobność, której jeszcze przed paru laty bym nie miała i z miejsca nazwano by mnie dziwakiem zajmującym krzesło przez zbyt długi czas.
Udawanie zajętą lektura sprawiało, że mało kto zwracał na mnie uwagę, ja za to znad woluminu mogłam obserwować swój obiekt. Nadal nie bardzo wiedziałam, na co to wszystko, bo kobieta nie robiła nic podejrzanego – też coś czytała, choć w jej przypadku to były raczej jakieś dokumenty. Do tego gniewny wyraz na jej twarzy sugerował, że coś porządnie podziałało nieznajomej na nerwy. A jej bóstwo…
Zmarszczyłam czoło. David raczej nie miał szansy go zobaczyć, zdjęcie, które mi wysłał, a które sam wcześniej otrzymał, nie ujęło ramion kobiety, nie widać też na nim żadnych smug, przez co nie mógł ocenić, z czym prawdopodobnie się zmierzymy. Nauczona doświadczeniem starałam się zachować tak, by bóstwo nie zaczęło się mną interesować, ale nieco trudno było mi odwrócić wzrok. Jak detektyw Benjamin Jill, który nieco sceptycznie podszedł do tego, że pomagam Kaveriemu, miał jasnoczerwone bóstwo emanujące czystą dobrocią, tak bóstwo tej kobiety miało jasnozieloną barwę, którą ciężko było mi odczytać.
Głównie dlatego, że te jaśniejsze odcienie bóstw zaczęłam dostrzegać dopiero po tym, jak przecięły się drogi moje z detektywami. To była jedna ze zmian, jakie zauważyłam w swoim życiu. Drugą było to, że chyba po raz pierwszy czekałam na kontakt z czyjeś strony – podobnego odczucia nie miałam nawet w czasach szukania sobie praktyki na studiach czy pracy. Na razie nie wiedziałam, czy wyjdą mi one na dobre, czy wręcz przeciwnie, należało najpierw skupić się na zadaniu.
W moim mniemaniu kobieta nie robiła nic niezwykłego. Fakt, nie wyglądała na zadowoloną, raczej na mega wkurzoną, ale jaki dorosły człowiek nie przeżywa tego na własnej skórze? Dzieci i młodzież też mają swoje problemy, na które reagują złością, to ludzka rzecz. Ale nie mogłam poprzestać na tej myśli i zająć się sobie, po prostu nie. To, że teraz nic się nie dzieje, nie mogło dowodzić, że za kilka czy kilkanaście minut nadal tak będzie. David pytał, czy mam czas w okienku dwóch godzin, zamierzałam więc siedzieć w tej kawiarni o tej porze, chyba że obserwowana kobieta wyjdzie szybciej. Jak przykazał szef, w takiej sytuacji miałam do niego zadzwonić, by mógł przyjechać i wysłuchać mojego sprawozdania. Gdyby przy tym podrzucił mnie do domu, byłabym mu wdzięczna, ale jeszcze o tym nie wspomniałam, czekając, jak się rozwinie sytuacja.
Przeglądane przez kobietę dokumenty na nowo zniknęły w teczce, ta znalazła się na blacie stolika, a sama zainteresowana wzdychała ciężko między kolejnymi kęsami ciasta. Jeżeli dobrze poznawałam, wybrałam torcik marchewkowy z kremem z serka mascarpone. To był mój drugi ulubiony deser, po który sięgałam jednak, dopiero gdy miałam na niego prawdziwą ochotę. Może dobrze będzie wziąć kawałek dla Davida? Niech też ma coś z tego, że wysłał pomocnika na misję, poza informacjami oczywiście. Zakładając, że nie jest uczulony na jajka, orzechy czy nabiał.
Czy powinnam do niego zadzwonić lub napisać, by się tego dowiedzieć?
O proszę. Właśnie dałam się rozkojarzyć za sprawą ciasta. A przecież tak nie można, mam być profesjonalna! Powinnam raczej udawać, że zainteresował mnie jakiś fragment w książce, po czym zerknąć w stronę kobiety, a tak… Sama sięgnęłam po własny deser. Na swoją obronę miałam to, że kawa była bardziej gorzka, niż się spodziewałam, dlatego potrzebowałam czegoś słodszego na języku.
Miałam nadzieje, że David w żaden sposób mnie nie obserwuje, że nie założył mi żadnego podsłuchu ani nic podobnego, bo wtedy spaliłabym się ze wstydu. Chyba nie byłam kimś idealnym do roli małego szpiega, ale to był dopiero początek, prawda? Mogłam jeszcze popełniać drobne błędy.
Kobieta w dalszym ciągu nie robiła nic, co mogłoby wzbudzić czyjekolwiek podejrzenia. Jak dla mnie była kimś, kto po ciężkim dniu chciał nieco się zrelaksować, a i tak został uderzony w twarz teczką z nieciekawą zawartością, co tylko pogorszyło i tak nienajlepszy nastrój. Któż z nas, ludzi, tak nie miał, niech pierwszy rzuci kamieniem. Kiedy zauważyłam, że zaczyna pakować swoje rzeczy, a na talerzyku przed nią nie zostało już nic, powoli sama zaczęłam kończyć swoje posiedzenie w tym lokalu. Zegar w telefonie pokazywał, że jest dopiero szósta dwadzieścia po południu, ale nie zlecono mi śledzenia kobiety, tylko obserwacji w tym miejscu w określonym czasie. Zrobiłam, co mi powiedziano, więc bez większej zwłoki napisałam do Davida. Ten w odpowiedzi dał znać, że jak skończy swoje sprawy, to przyjedzie, podał, gdzie mam na niego czekać, i tyle. Dlatego dokończyłam własne ciasto i kawę, schowałam książkę do torby, jednak kupiłam mężczyźnie kawałek ciasta i też wyszłam z centrum, czując, że od wszystkich zapachów, dźwięków i skupienia powoli zaczyna boleć mnie głowa.
Dobrze, że wiał wiatr, mogłam nie tylko oddychać świeżym powietrzem, ale i schłodzić się po ponad godzinie przesiedzianej w ciepłym, klimatyzowanym wnętrzu. Nie mogłam narzekać, kawiarnia była urokliwa, ciasto dobre – kawa, niestety, znacznie mniej – ale czułabym się w niej lepiej, mając towarzystwo bardziej żywe od powieści, której opisy mogłyby być lekiem na bezsenność. Ale mogłam być z siebie dumna, pierwsze zlecone mi zadanie wykonałam, wystarczyło tylko powiedzieć o wynikach obserwacji Kaveriemu i ten dzień mogłam kończyć przynajmniej z jednym małym sukcesem.
Zgodnie z ustaleniem przeszłam sprzed centrum handlowego na przystanek, z którego normalnie wracałabym autobusem, ale skoro David się zapowiedział, czekałam cierpliwie, aż się pojawi. Poza mną stało na nim też kilkoro starszych osób i grupka nastolatek z pobliskiego liceum. Od niechcenia podsłuchiwałam ich rozmowę, ale że nie miałam pojęcia, o jakim chłopaku tak między sobą szepczą i chichoczą, szybko skupiłam się na tym, by wyglądać odpowiedniego samochodu.
Szef przyjechał chwilę przed siódmą, zajeżdżając przed przystanek swoim ciemnych autem. Jeżeli nie chciał się rzucać w oczy, to postąpił w słuszny sposób.
To była ironia w moim odczuciu. Bo choć nie wyróżnił się pojazdem, to musiał otworzyć okno, by mnie zawołać, czym zwrócił na nas uwagę, a że się przy tym nieco pokazał, wokół mnie rozległy się głosy podekscytowanych nastolatek, które ponoć dawno nie widziały takiego przystojniaka.
– Widziałaś go? Jaki przystojniak! Wow, ma taką symetryczną twarz! I to spojrzenie!
Na usta pchało mi się powiedzenie im, że nie powinny się tak ekscytować, bo choć może i przystojny, to ten mężczyzna ma nieco nierówno pod sufitem, ale wolałam ugryźć się w język, wsiąść do środka i nakazać Kaveriemu jechać, zanim dopyta, o co chodziło, obrazi się i obetnie mi z pensji.
– Wszystko okej? – Patrzył na mnie nieco zdezorientowany i może nawet zmartwiony, ale nie skupiłam się na tym za bardzo.
– Tak, w porządku, ale jedź, bo jeśli dobrze spojrzałam, zaraz przyjedzie autobus.
Niebiosa zechciały mi jednak choć trochę jeszcze w tym życiu sprzyjać, jak na zawołanie w lusterku wstecznym zamigotał nam obraz zbliżającego się pojazdu komunikacji zbiorowej, Kaveri nie miał więc innego wyjścia, jak mnie posłuchać. Jestem skora do rozmowy, dopiero gdy jedziemy w stronę biura. Mężczyzna skupił się na drodze, więc streściłam mu, co przez te półtorej godziny obserwacji przykuło moją uwagę. Początkowo wydawało mi się, że David nie jest zainteresowany tym, co mówię, ale kiedy biurowiec widniał na horyzoncie, rzekł:
– Dobra robota, Abigail. Spisałaś się. Właśnie o te informacje chodziło klientowi.
– Skąd wiesz?
– Bo mi powiedział? – Zerknął na mnie, a na jego ustach grał złośliwy uśmieszek. – Ta kobieta jest prawnikiem, tak samo jak nasz klient, tylko pracują w różnych kancelariach.
Coś mi tu nie pasowało.
– Co mu po obserwowaniu konkurencji? Chyba mają inne sposoby, by podkradać sobie klientów, nie uważasz?
Parking był już w większości opustoszały, bo oficjalne godziny pracy minęły, tylko nieliczni wciąż ślęczyli nad obowiązkami, naiwnie wierząc, że zostaną za to docenieni i lepiej opłaceni. Dobrze wiedziałam, że tak nie będzie, ale ułuda czasami bywała słodsza od gorzkiej rzeczywistości.
Nie zapytałam, po co tu wracamy, kiedy liczyłam, że podrzuci mnie pod mój blok i będę mogła sobie odpocząć, ale pewnie Kaveri miał ku temu jakiś powód, który w swoim czasie mi wyjawi. Na razie ciągnął naszą rozmowę, choć chyba nie dobijaliśmy jeszcze do brzegu.
– Niepotrzebnie zawracasz sobie tym głowę. Może mają inne sposoby, a może chciał zrzucić to na kogoś innego, bo zajęty jest czymś innym? Nie wiem, nie dopytuję, póki zlecenie jest w granicach moralności i mi za nie zapłacą. Jeżeli będzie chciał od nas czegoś więcej, to przyjmiemy takie zlecenie, jeżeli nie, znajdzie się inny klient. Powinnaś mieć to samo nastawienie, wiesz?
Nie odpowiedziałam na tę uszczypliwość w jego wydaniu, czekałam, aż zaparkuje, po czym wyskoczyłam wręcz z samochodu i spróbowałam zorientować się, którędy iść, by dotrzeć do windy i móc wjechać do biura.
– Tędy.
Idąc obok Davida, widziałam po jego profilu, że lekko się uśmiecha, może nawet odrobinę złośliwie, ale nic nie mówił. Dlatego też milczałam, nie wiedząc do końca, czy jeszcze mam mu coś powiedzieć o obserwowanej kobiecie, czy może towarzyszę mu już tylko dlatego, że taką ma zachciankę.
David otworzył przede mną drzwi do niewielkiego przedsionka, z którego za pomocą jednej z dwóch wind można było wjechać na piętra biurowca. Poza nami nie było nikogo, jak wspomniałam, pora już była na to, by odpoczywać w swoich czterech ścianach lub w jakieś restauracji, tylko nieliczni wciąż tkwili przy obowiązkach, wierząc, że bez nich coś zacznie się walić. Mężczyzna wcisnął odpowiedni przycisk i już sekundy dzieliły nas, by znaleźć się przed wejściem do biura detektywistycznego Rey. Ciekawe, czy brał pod uwagę dopisanie czegoś w stylu „i spółka”, jeżeli będę pomagać mu nieco dłużej i okaże się, że daję sobie radę i mogę być wspólnikiem.
– Zapraszam.
Otworzył przede mną kolejne drzwi niczym prawdziwy dżentelmen, a ja jedynie skinęłam głową i weszłam do środka, nie spodziewając się żadnych nowości w tym pomieszczeniu.
Dlatego uderzył we mnie widok jeszcze jednego biurka. Krótsze i schowane nieco na uboczu, czekało na to, aż ktoś coś położy na jego blacie. Spojrzałam w stronę mężczyzny, a ten uśmiechnął się do mnie, tym razem dość serdecznie.
– Tak, Abigail, to miejsce dla ciebie. Jak widzisz, po każdym zleceniu będziesz musiała tu wrócić, by zdać mi relację i zapisać informacje na tablicy. – Skinął głową w stronę stojącej białej tablicy, na której czarnym markerem już coś zapisano. – No i możliwe, że od czasu do czasu potrzebne będzie zrobienie burzy mózgów, więc twoja własna przestrzeń jest ci potrzebna. Proszę, usiądź i rozgość się.
Zaskoczona podeszłam do mebla powoli, odsunęłam krzesło, jakie już ustawiono za biurkiem, i usiadłam, a niemal od razu dopadło mnie wrażenie, że tu pasuję. Mimo wszelkich wątpliwości.
Nie wiedząc, co powiedzieć, znowu spojrzałam na Davida, a ten wciąż się uśmiechał, jakby czuł dokładnie to samo.
Cóż. Nasza współpraca to mogło być coś genialnego, ale niekoniecznie musiało.
Lubie te kryminalne zagadki:) ale bustwa w tej serii lubie jeszcze bardziej.
OdpowiedzUsuńPracujac w agencji detyktywistycznej, mozna sie spodziewac ze znalezli o tobie wiecej infirmacji niz sama kiedykowiek o sobie i rodzinie wiedzialas :D
Jakie to musi byc dziwne, widziec cos czego nie dostrzega nikt dookola.
Mam nadzieje ze detektyw nie postanowi jej wykorzysac z powodu jej zdolnosci.
Milo, ze znalazl dla niej miejsce , aby ona poczyla sie wazniejsza i czescia tego biznesu.
Po pierwsze, przepraszam, że dopiero teraz. Tekst przeczytalam od razu, bo lubie te serie bardzo i bylam pewna, ze komentowałam, a nie zrobilam tego. Za duzo dzieje sie ostatnio tylko w mojej glowie.
OdpowiedzUsuńOk!
No taka spokojna akcja, a jednak jakies napiecie wyczuwalam. Ta obserwacja, bez sledzenia, takie podejrzane to, zwlaszcza, ze kobieta nic podejrzanego zdawala sie nie robic. Ale moze te jej reakcje nad dokumentami rzeczywiscie komus sie przydadza, hm. Przez chwile mialam wrazenie, ze tak naprawde nie ma zadnego klienta, tylko David sciagna tam Abi, zeby, nie wiem... Ze to taki pretekst. xd
No i koncowka byla dla mnie najbardziej emocjonujaca, to miejsce, ktore jej zorganizowal, niby pragmatycznie, a jednak... Jednak tak jakoś cieplej sie zrobilo, co? Chce tych burz mozgow! ;D
Czekam na wiecej!