Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

niedziela, 11 lutego 2024

[162] Dziedzictwo Elissy: Ciemniejsza strona świata ~ Kaja

 Tekst odnosi się do ostatniej części - “Jaśniejszy odcień mroku”, czyli retrospekcja z młodości Cedrika. 

 

Stefan wrócił do domu, niosąc ciężki wór na plecach, a w dłoni trzymając małą zmarzniętą rączkę. Była już wczesna jesień, liście złociły się i mieszały krwistymi czerwieniami z soczystymi pomarańczami. Świat mimo swojej surowości i niskich temperatur wydawał się piękniejszy niż do tej pory. Las, na którego terenie stał dom, otulał go barwną mozaiką, od której mały Cedrik nie mógł oderwać oczu. To był chyba pierwszy raz, kiedy zobaczył las z bliska, stojąc pomiędzy drzewami, chłonąc zapach żywicy oraz olejki z igieł wielu gatunków drzew. Był torpedowany zapachami, dźwiękami i kolorami. Raz mu nawet przyszło do głowy w tym całym zachwycie otaczającym go światem natury, iż może nie stało się najgorzej, że ruszył w drogę u boku dawnego nadwornego myśliwego. Zauroczył go świat zewnętrzny, który wcześniej był przed nim zamykany z rozkazu jego własnej rodziny. Rodziny, która poznawszy niewygodną prawdę, pozbyła się go jak zapchlonego psa, nie chcąc, aby zainfekował ich perfekcyjny ród. 

  – Wejdź do środka – nakazał mężczyzna, po czym rzucił wór na podłogę małej gospody.

Chłopiec przekroczył próg z lekkim niepokojem. Wnętrze domu było ciemne, ale ciepło bijące z kominka od razu złagodziło pierwsze surowe wrażenie. Ogień podskakiwał, a blask jego płomieni tańczył migotliwie na ścianach gospody. Na wielkiej kaflowej kuchni gotowała się strawa, zapewne dziczyzna, sądząc po zapachu, gęsty wywar bulgotał cicho, wystukując rytm. Pod sufitem wisiały zioła, suszone mięso oraz narzędzia, jakich Cedrik wcześniej nie widział. Na podłodze pod kominkiem leżał pies.

– Kogoś to przyprowadził, Stefan? – odezwał się kobiecy głos. Postać stojąca w drzwiach do kolejnego pomieszczenia założyła ręce na piersi i zmierzył spojrzeniem dziecko od góry do dołu. – Przybłędę zachciało ci się przygarnąć? Sierotki będziesz teraz ratował?

– To nie przybłęda – odparł, choć po niedawnych wydarzeniach na dworze, nie był już tego taki pewien. – Ani sierota.

– Więc co to za dziecko?

– To jest Cedrik Alexander. – Wskazał na chłopaka. – A to jest moja siostra, Małgorzata. – Wskazał teraz na kobietę.

– Ten Alexander? 

– Ten.

Stefan posadził chłopca na łóżku, dam mu miskę pełną gorącej strawy, aby zapełnił burczący brzuch oraz czymś się zajął, gdy on będzie opowiadał jego smutna historie. Poprosił siostrę o przejście do drugiego pokoju, po czym zamknął za sobą drzwi. Relacjonowanie całej sytuacji nie zajęło mu więcej niż pięć minut. Gdy wrócili do głównego pomieszczenia, chłopiec spał na siedząco, a miska była pusta.

Małgorzata nakryła dziecko kocem i wyszeptała do czterech rogów domu.

– Miejcie na niego baczenie. – Rzuciła kilka ziaren zboża w każdy róg, aby udobruchać domownika. – Niech mu włos z głowy nie spadnie, bo będziecie szukać innej gospody. – Nie byłaby sobą, gdyby mu również nie zagroziła. 

Kobieta machnęła ręką w stronę drzwi wyjściowych.

– Przed dom – nakazała, po czym oboje ze Stefanem wyszli na zewnątrz. – Wyrzucili go z posiadłości, to w lasach swoich nie pozwolą mu mieszkać. 

– To las Leszego jest ani Alexandrów.

– Leszy las ochroni, ale chłopca nie będzie, bo niby czemu. To nie jeden z jego pobratymców.  – Małgorzata była prostą kobietą i jej argumenty były proste, ale w tym przypadku miała rację. – Ty bez zgody lorda polować na zwierzynę w tych lasach nie możesz. Za to, żeś się sprzeciwił i odszedłeś z dworu razem w dzieciakiem i ciebie wypędzą z tych terenów.

– Wiem, dlatego ruszymy z chłopcem w drogę. Zapewnię mu bezpieczeństwo i chodzić głodny przy moim boku nie będzie. – Stefan zadumał się przez moment. – Teraz jeszcze nie. Chors w swojej pełni wzejdzie jutro na niebie. Wilkołaki będą się ku niemu umizgiwać, już nie wspominając o wąpierzach.

– Nie zapominaj o topielcach i rusałkach – dodała Małgorzata. – Na skraju lasu stawy się zapełniły po brzegi po ostatnich ulewach. Tylko czekają te cholery, żeby złapać i zaciągnąć pod wodę. Dzieciaka by też ci nie oszczędziły. 

Stefan kiwnął głową w zgodzie. 

 – Poczekamy parę dni i wyruszymy. – Głośne burczenie w brzuchu przerwało jego rozmyślanie. – W ten czas się przygotuje na każdą ewentualność.

– Najpierw zjedz co, bo jak z sił opadniesz, to nikomu nie pomożesz. 

Następnego dnia pozwolono chłopcu bawić się wokół domu, nakazano psu pilnować go na każdym kroku, więc krok w krok za nim chodził, machając ogonem. Pies nazywał się Czort, ale mimo swojego imienia był zwierzęciem bardzo posłusznym, wytrwałym i bezproblemowym. Stefan dostał go w darowiźnie od lorda, gdy został nadwornym myśliwym. Czort był rasowym psem myśliwskim, z ras tych, na które zwykłego człowieka stać nie było. Stefan chciał odmówić, ale Małgorzata zwrócić psa zabroniła i tak od szczenięcia mieszkał z nimi w domu pośrodku lasu. Teraz stał się wiernym kompanem małego Cedrika, którego niemal od pierwszego wejrzenia kochał jak swego pana, a może nawet bardziej, gdyż uznał go za dziecko Stefana, a to nadało mu jeszcze większą wartość. 

Czort podążał za nim, nasłuchując otoczenia. W wielkim lesie znajdowało się tyle niesamowitych rzeczy, ile niebezpiecznych. Tych drugich obawiał się Stefan, a więc także i pies.

– Pilnuj – rozkazał psu mężczyzna. 

– Niech mu włos z głowy nie spadnie – dodała Małgorzata jak to miała już w zwyczaju.

Kiedy Swaróg ściągał ognistą gwiazdę ku dołowi, niebo rozlało się dziesiątkami barw. 

Drzewa oblane złotą poświatą iskrzyły się w świetle zachodzącego słońca. Liście drzew tańczyły na wietrze, przypominały żywą mozaikę. Cedrikowi zdawało się, że słyszy piękną melodię nuconą przez wiatr, a może były to jednak rusałki leśne śpiewają pośród gęstych drzew. Gdy zahuczała sowa, Czort zawarczał. Usłyszał to również Stefan.

  – Za wcześnie na sowy – skomentowała Małgorzata.

– Do domu! – krzyknął Stefan. – To strzygę przywiało – odparł do siostry.

– Chyba nie tylko ją.

Teraz oboje usłyszeli melodyjny śpiew wychodzący spomiędzy drzew.

– Coś się demony zainteresowały tym twoim dzieckiem. – Małgorzata otworzyła drzwi Cedrikowi i wpuściła go do środka razem z psem. – Rusałki, strzygi… Leszy też pewnie nas obserwuje. Jeszcze tylko wilkołaków nam tu potrzeba w nocy.

– Razem z nocą wzejdzie Chors w pełni. Demony czują magię, wiedzie je do niego. 

– Oby kłopotów też nie przywiodła. 

Jeszcze przed zachodem słońca zabito okna deskami, a drzwi zaryglowano od środka. Magia płynąca w żyłach chłopca była potężna i ciemna. Ta sama magia płynęła w ciałach niektórych demonów. Stefan nie wiedział, czego się może spodziewać po tej nocy, ale był przygotowany na najgorsze. 



2 komentarze:

  1. Ach, przerwac w takim momencie, masz ty litosc?!
    Styl mowienia postaci ladnie wyprofilowalas, czasem przenosi sie tez do narracji, nie wiem czy wczesniej tez narracje stylizowalas, czy teraz dopiero przeszła tym rytmem staropolskich wypowiedzi. Milo mi sie to czyta, wszystkoe te slowianskosci bardzo mi smakują. I napiecie zbudowane ekwgancjo i ach od razu chcialabym poznac przebieg tej nocy! Sprytnie to powiazalas ze soba, demony czujace ciemna magie i naprawde nie wiem, ja te chlopaczek to udzwignie, wydaje się poki co zupelnie nieswiadomy swojej mocy. Jak ona na niego wplynie, kim jest w przyszlosci, jaki jest i jak wplynie na losy Elissy? Opowiadaj! Mam nadzieję, że piszesz ciag dalszy!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :)
    Wciąż do mnie nie dociera, że chłopca wyrzucono z domu, bo jego czarna magia była skazą na rodzinie. Brr.
    Dobrze, że Stefan go przygarnął, a i Małgorzata nie sprzeciwiła się temu pomysłowi. Czort jak to pies, pokocha człowieka bardzo szybko. Tylko co teraz? Bo wątpię, by samo zabicie deskami okien i zaryglowanie się w domu wystarczy na tyle długo, by demony i złe istoty straciły zainteresowanie Cedrikiem. Dobre opisy.

    Pozdrawiam
    Miachar

    OdpowiedzUsuń