Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

niedziela, 6 lutego 2022

[117] Blind Faith: Trust in me when I say ~Miachar

 To się dzieje


Deszcze niespokojne, które przez wiele dni umiłowały sobie miasto, wreszcie odeszły i można było nie tylko dostrzec błękit nieba i poczuć na twarzy promienie słońca, ale też zająć się swoimi obowiązkami, mając zdecydowanie lepszy humor. Deiji doszła do siebie i pogodziła się z tym, że nie jest mile widziana na ślubie własnego brata. Nie wyszukiwała w internecie informacji o lotach, by zabukować sobie bilet, zamiast tego wchodziła na strony kolejnych księgarni, by znaleźć w jednym punkcie jak najwięcej pozycji mówiących o zachowaniach wśród psychopatów i o zmianach w prawie administracyjnym. Spory rozrzut tematyczny, ale z części tomów korzystać miał też Profesor – lepiej było zamówić wszystko razem, może przy okazji i jakaś zniżka wpadnie? 

Właśnie sprawdzała, czy tytuł, który zaproponował jej algorytm, także odpowiada czytelniczym zapędom, kiedy z piwnicy wynurzył się jaśnie pan pracodawca, a firmowy telefon rozdzwonił. Kobieta automatycznie po niego sięgnęła i odebrała połączenie, nie zerkając na ekran.

– Słucham?

Kiedyś, na samym początku pracy dla kolegi, Deiji używała powitalnej formułki, bo czegoś takiego wymagano od niej w instytucjach, które wcześniej ją zatrudniały, jednak teraz całkowicie to pomijała – osoba, która dzwoniła, raczej wiedziała, z kim chce się połączyć.

– Nie, w tej chwili jest zajęty – odpowiedziała, zjeżdżając myszką na dół przeglądanej strony. – Jeżeli nie puściliście jeszcze poczty, to dorzućcie do niej, odbiorę, bo jestem na miejscu.

Asystentka przez chwilę wsłuchiwała się w słowa rozmówcy, w tym czasie Profesor, nie spuszczając kobiety z oczu, przeszedł korytarz, by znaleźć się w głównym pomieszczeniu swojej siedziby i poczekać na rozwój wypadków.

– Nie, na pewno tego nie zrobi. Dlaczego? Bo nie jest chłopcem na posiłki. – Profesor musiał przyznać, że od dawna nie widział, jak Deiji marszczy podczas rozmowy nos, wciąż wyglądała przy tym uroczo. – To jeżeli nie pocztą, która i tak będzie późno, niech pan dorzuci te akta komuś, kto na patrolu będzie mijał gabinet, to odbiorę. – Zacisnęła wargi, co znaczyło, że pchały jej się na język jakieś wulgaryzmy. – Nie wiem, jak pan to rozwiążę, ale czekam na akta, do widzenia.

Profesor miał ochotę zaklaskać w dłonie, kiedy asystentka odłożyła telefon. Deiji posłała mu zaskoczone spojrzenie.

– Od jak dawna tam stoisz?

Wzruszył ramionami.

– Kilka minut? Właśnie wyszedłem z archiwum, chyba mamy już jakieś dokumenty do zniszczenia.

– Wolisz je spalić czy użyć niszczarki?

– Wydajesz się w humorze na ognisko, więc możemy je spalić. – Chciał ją rozśmieszyć, uznał, że to się udało, kiedy kąciki ust kobiety drgnęły. – Kto dzwonił i czego ode mnie chciał?

– Twoi przyjaciele z komendy, bo im się przytrafił trup na budowie, jakiś dość świeży, i chcą, by im pomógł, co przekłada się na to, byś powiedział im, że mają rację w tym, co już sobie ustalili. Nawet nie zaprosili cię, a kazali przyjechać ot tak, jakbyś tylko na to czekał.

– I ty im odmówiłaś, tak?

Profesor zbliżył się o kilka kolejnych kroków, by finalnie znaleźć się naprzeciw kobiety siedzącej przy stole.
– Powiedziałam, że nie jesteś kimś, kto rzuca wszystkim i leci z pomocą.

– Rozumiem.

W swoim zwyczaju Profesor miał bujać się na stopach podczas procesu myślowego, Deiji dobrze o tym wiedziała, dlatego czekała, aż przestanie to robić, i odezwała się:

– Zawsze możesz im powiedzieć, że to pomyłka, ta sprawa nie jest aż tak trudna i sami powinni się nią zająć.

– Dobrze wiesz, moja droga asystentko, że ogólny iloraz inteligencji naszej policji nie jest zbyt wysoki…

– No tak, jeszcze cię nie przyskrzynili za morderstwa, których sam się dopuściłeś…

– Nie wcinaj mi się.
– Och, pardon.

Eideard uśmiechnął się. Lubił te momenty, kiedy mógł przekomarzać się z Deiji i przez chwilę czuć jak człowiek. To ta kobieta sprawiała, że wciąż – mimo swej natury – potrafił być ludzki.
– W każdym razie wydaje mi się, że mogę się udać na komendę. Dawno nie wychodziłem do ludzi, a jakoś nie chce mi się nikogo ubijać, nie czuję takiej potrzeby. 

Wiedział, że jego asystentka jest osobą, która go słucha, a nie tylko słyszy, która reaguje w zależny od sytuacji sposób, musiał jednak przyznać, że rozbawił go wyraz twarzy, jaki właśnie zagościł na obliczu koleżanki. Jedna z brwi wyraźnie podniosła się ku górze, ukazując w ten sposób nie tylko zdziwienie, ale też i niedowierzanie kobiety. 

– Ojej, Deiji. – Uśmiechnął się kącikiem ust. – Zaufaj mi, kiedy mówię, że na razie planuję być potulny jak baranek.

– A nie drzeć się jak ten prowadzony właśnie na rzeź?
Tylko jej odzywki, także te podszyte jadem i sarkazmem, potrafiły wywołać u niego śmiech. Nawet jeśli było to jedynie parsknięcie, wydarzyło się, co sprawiło, że Deiji spojrzała na niego bykiem.

– Naprawdę to takie zabawne?

– Kiedy ty o tym mówisz, to akurat tak. W każdym razie naprawdę niczego teraz nie planuję.

– Niby dlaczego?

– Bo po takiej pogodzie, jaką mieliśmy, już niedługo pojawią się ofiary tych, którzy wśród deszczu lubią zabijać najbardziej.

– Ty się do nich nie zaliczasz?

Teraz to on spiorunował ją wzrokiem.

– Powiedz mi, Deiji, jak długo mnie znasz?

– Zdecydowanie za długo. – Wciąż na nią patrzył z taką samą mocą. – Ponad piętnaście lat.

– I jak myślisz, co lubię robić, kiedy za oknem leje niczym z cebra?

– Rozwiązywać zagadki naukowe i tworzyć różne mieszanki chemiczne. Ale nie mam całkowitej pewności, że to robisz przez cały czas, nie spędziłam z tobą żadnego deszczowego dnia.

– Poza tym, kiedy wcinaliśmy kaczkę.

No tak. Wtedy byli ze sobą prawie dziewiętnaście godzin, a on nie zrobił nic, co mogłoby budzić podejrzenia. To mógł być jednak wypadek przy pracy, wynik zmęczenia lub zniechęcenia, spadek witamin i minerałów w organizmie, którego nie zdołał w porę uzupełnić. Mógłby znaleźć wiele wymówek, które stały za tym, że tamtego dnia nie dopuścił się zbrodni, kiedy prawda był bardzo prosta – chciał spędzić więcej czasu z Deiji także poza stałymi godzinami wypełniania obowiązków, skorzystał więc z okazji, skoro kobieta jeszcze mu tego nie zabroniła. Choć liczył się z tym, że to może nastąpić. W końcu przed miesiącami groziła mu złożeniem wypowiedzenia, wciąż gdzieś z tyłu głowy czaiła się myśl, że to zrobi. A wtedy on będzie miał dopiero problem, by się pozbierać ze swoim życiem.
– Poza tamtym – zgodziła się. – Nie dziw mi się, że to stwierdzenie wzbudziło we mnie wątpliwości.

– Choć raz mi zaufaj, okej?

– To samo mówiłeś, kiedy lecieliśmy zagranicę, i jak to się dla nas skończyło?

Ugryzł się w porę w język, byle nie palnąć, że wtedy zdał sobie sprawę z jej uczuć. Słyszał, jak prosiła go, by nie odchodził, to dzięki jej głosowi, który go prowadził, zdołał wybudzić się i wrócić do jako takiej formy. Zapłacił za to własną śledzioną – dosłownie – ale przecież od tamtej pory nie robili nic równie ryzykownego. Zapewnienie, że nie planuje w najbliższym czasie nic złego, powinno raczej uspokoić kobietę, nie ją denerwować.

– Zaufasz mi?

– A przeżyję?

– Tak. Dopilnuję tego.

W jego słowach pobrzmiewała nuta, której wcześniej nie słyszała. Moc mogąca przekonać ją, iż on jest w stanie zapanować na przyszłością, która jeszcze do nich nie dotarła. Brzmiał tak poważnie, że nie miała wyjścia, jak go posłuchać.

– Dobrze.

Profesor uśmiechnął się do niej, po czym zerknął na blat stołu wyłożony dokumentami. Ze swojej strony niewiele mógł dokładnie przeczytać, ale widząc jakieś rachunki, stwierdził, że asystentce przyda się chwila przerwy. 

– Skoro czekamy na materiały z komendy, może coś zjemy? Jakiś deser w ramach drugiego śniadania? Jesteś głodna? Pewnie nawet nie myślałaś jeszcze o swoim pierwszym posiłku dzisiaj, prawda?

Nadmiar pytań w wykonaniu Eidearda przeważnie świadczył o tym, że nagle coś go zawstydziło – może nie spodziewał się po sobie aż takiej deklaracji? Deiji nie chciała wnikać, a naprawdę zaufać mu, iż na razie obejdzie się bez żadnego trupa z jego strony. Wystarczyło, że w mieście się jakiś pojawił i przyszło im teraz pomóc rozwiązać jedno śledztwo.

– Deseru nie chcę, ale czarnej kawy to bym się napiła.

Już ci robię.

Obserwowała ze swojego miejsca, jak Profesor zmierza do małego aneksu kuchennego, gdzie zaczyna hałasować naczyniami i nalewaniem wody, uśmiechnęła się do siebie.

Może tym razem ślepa wiara nie zaprowadzi jej na skraj przepaści?




2 komentarze:

  1. Taki z nich duet ala partnerzy zbrodni. Wiadomo, on głównie dba o techniczne szczegóły zbrodni ale ona jest nieodłączną częścią, która sprawia że nie rozpada się to na kawałki a profesor nie zaczyna co nowych ofiar podczas weekendowego lunchu. Faktycznie ta ich policja musi by niezbyt kumata skoro nie podejrzewają go nawet o zbrodnie których dokonał a na domiar złego jeszcze,proszą go o pomoc w rozwiązaniu sprawy trupa z budowy.

    Fajny z nich zespół, w zabawny sposób się dogadują a oglądajcie ich poczynań jest wciągające

    OdpowiedzUsuń
  2. Deszcze niespokojne potargały sad, a my na tej wojnie ładnych parę lat. ;D

    W sumie całkiem pasuje cytat do tekstu! Xd Profesor i Deji w moich oczach prowadzą trochę taką wojne, zarowno z systemem, jak i między sobą. No bo te ich dialogi! ;D Sama uwielbiam się przekomarzać, ale trzeba miec jaja, zeby tak sobie pozwalać w stosunku do kogoś takiego jak profesor. I oby nigdy nie zostala podrazniona w ten sposob jego natura! W kazdym razie przy ich rozmowach mozna tylko wziąć popcorn i się uśmiechać. Ale! W powietrzu wisi coś niebezpiecznego. Coś mi sie nie wydaje, ze Profesor nie pofatyguje sie na policje tylko po to, zeby prxytaknac ich teoriom. Czekam na to, co sie wydarzy!

    Przepraszam za opoznienie w komentowaniu!

    OdpowiedzUsuń