Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 26.05): Jestem przy tobie. Nieważne, co jeszcze przyjdzie ci do głowy, jestem przy tobie. Klucze: sądzić, nachalny, patyzant, wygodnie

Namierz cel:

poniedziałek, 27 września 2021

[108] Truly... ~ Miachar

...I wanna know what’s on your mind






Naprawdę nie chciałam wnikać w jego przestrzeń osobistą, kiedy wyraźnie nie był skory do rozmowy. Tak łatwo było wziąć ze sobą drinka i odejść do jednego z kilku boksów, pozwolić mu samotnie spędzić kilka chwil z piwem. Każdy człowiek powinien od czasu do czasu pozostać ze swoimi myślami, a ja nie miałam żadnego problemu z tym, by to uszanować.

– Zaczekaj.

Nigdy jedno słowo kogoś obcego nie zatrzymało mnie od razu. Nawet jeśli coś zgubiłam, przechodząc wśród ludzi, trzeba było wołać za mną kilkukrotnie lub wręcz chwycić mnie za ramię i wyjawić, co miało miejsce. Tracenie czegoś przez nieuwagę zdarzało mi się na tyle często, że nie przywiązywałam do rzeczy materialnych zbyt dużej wagi. Ale inaczej było w przypadku relacji, które mogły – choć nigdy nie musiały – się zawiązać. 

Odwróciłam się w stronę mężczyzny, po jego minie mogłam stwierdzić, że w tej chwili panicznie wręcz boi się zostać sam, bo to będzie wiązało się z pozostaniem jedynie z własnymi myślami.  A on wciąż był zbyt trzeźwy, by móc stawić im czoła.

Uśmiechnęłam się do niego i zbliżyłam o krok.
– Tak?

Chyba zapomniał o tym, ze coś pił, bo ruszył za mną bez swojego kufla. Spoglądał gdzieś obok mnie, jakby bał się, że spojrzenie prosto w oczy zamieni go w kamień. A przecież nie byłam Meduzą, co dałam mu do zrozumienia, kiedy siedzieliśmy przy barze.
– Czy… Czy mogę ci towarzyszyć?
Ta niepewność w głosie brzmiała uroczo i pewnie bym się nad nią roztkliwiła, gdybyśmy nie byli właśnie w klubie, gdzie z każdą sekundą hałas stawał się coraz większy, bo właśnie ktoś uprzytomnił sobie, że tu to się można bić z innymi i to bez żadnego konkretnego powodu. I też jakaś bójka musiała wybuchnąć na parkiecie, bo ktoś kogoś nadepnął. Zaczęła się i to tuż obok nas, zbyt blisko, bym zdołała uciec przed jej falą.
Dwóch karczków z brakiem inteligencji wypisanym na twarzy zaczęło od popychania się, gdzie jeden z nich użył na tyle dużo siły, by posłać rywala wprost w moje objęcia. Choć zwykle tego nie robię, miałam ochotę pisnąć, co w niczym by nie pomogło, ale byłoby jak najbardziej zrozumiałe, ale nie zrobiłam tego, bo ktoś w porę chwycił mnie za rękę i pociągnął ku sobie. Karczek wylądował na podłodze i wydał z siebie ryk, a mój obrońca pociągnął mnie za sobą z dala od początku niezłej naparzanki.
– Chyba lepiej będzie pójść gdzie indziej – zauważył, przekrzykując okrzyki bójki, na co skinęłam głową.
– Dobrze. Znam jedno ciekawe miejsce.

Nie miałam żadnej pewności, że zechce pójść ze mną, ale warto było spróbować wyciągnąć go z miejsca, które widocznie nie spełniało jego oczekiwań. Po jego minie łatwo mogłam stwierdzić, że nie jest zainteresowany unikaniem bójki i pilnowaniem, by innym nic się nie stało. Znałam jedno miejsce, które mogłoby przypaść mu do gustu, o ile dobrze rozczytałam to, co lubi. Choć brałam poprawkę na to, że coś mogło mi umknąć i nie rozgryzłam go jeszcze w takim stopniu, jak mi się wydaje.
– Dobrze. Chodź za mną.
Przedarcie się przez tych ludzi, którzy jeszcze nie zdawali sobie sprawy z potyczki karków, było dość trudne, bo ci stale napływali do lokalu. Manewrowanie między nimi z czymkolwiek w ręce zdawało się być niemożliwe, dlatego odłożyłam drinka na najbliższym stoliku, obok którego przechodziłam, mój nowy kolega poczekał na mnie, widać po nim było, że czuje się lepiej, gdy nie musi dbać o to, że jakiś napój może sprowadzić na nas nieszczęście
Na zewnątrz wyraźnie się ochłodziło, ale nie było się czemu dziwić – pora robiła się coraz późniejsza, dobrze, że mogłam rozwinąć rękawy koszuli. Mężczyzna, idący po mojej prawej, nie zwrócił uwagi na pogodę, zatopił się w jakichś myślach, a mnie przebiegło przez głowę, że jeżeli nie sprawie, że skupi się na mnie lub w jakiś sposób nie chwycę go, choćby za łokieć, może mi się zgubić i nie dotrzeć do miejsca, które mogło być dla obojga nas lepsze od „Sfinksa”. To dlatego wyciągnęłam ku niemu rękę i chwyciłam powyżej nadgarstka.
Spojrzał na mnie, kiedy poczuł dotyk mojej dłoni. Uśmiechnęłam się do niego w odpowiedzi.
– To tylko na wypadek, gdybyś miał się zgubić – powiedziałam, na co lekko parsknął.
– Przepraszam, pójdę dokładnie twoim śladem.
– Zgoda.
Przez pierwszych kilkanaście metrów wciąż go trzymałam, ale że nie odbijał nagle nigdzie w bok, a nawet dotrzymywał mi kroku, choć szłam szybko, byle tylko nie zastać owego miejsca zamkniętego, mogłam go puścić.
– Dokąd idziemy? – zapytał, kiedy skręciliśmy kolejny raz, skutecznie oddalając się od lokalu, gdzie pewnie wciąż trwała bójka.
– Zobaczysz.
Nie pokazywałam nikomu jeszcze tego punktu, który chciałam mu zaprezentować. Sama nie byłam pewna, czy uda mi się na niego trafić, bo różnie z tym bywało, ale los był mi przychylny. Już z daleka rozpoznałam niewielki neon, jaki rozświetlał pewną przestrzeń przed sobą. Nie dało się dostrzec pod namiotem wielu klientów, lecz zupełnie mi to nie przeszkadzało, ważne, że był tam, gdzie się go spodziewałam.
– Chodź – powiedziałam i jeszcze raz chwyciłam go za rękę, by pociągnąć za sobą.
Po jego minie widziałam, że jest zaskoczony widokiem namiotu, pod którym kryją się nie tylko stoliki i krzesła, ale również i strefa gotowania, od której nabiegają aromatyczne zapachy. Usadziłam nas przy jednym z wolnych miejsc i skierowałam się do obsługi, by złożyć zamówienie. Poza alkoholem w charakterystycznych butelkach wzięłam dla nas również zupy i przystawki, które do nich pasowały. Miałam nadzieję, że mój gość zechce ich chociaż spróbować.
– Wow – wyszeptał, kiedy wróciłam, a on wciąż błądził wzrokiem dookoła. – Skąd znasz ten lokalik?
– Natrafiłam na niego przypadkiem – wyznałam – i weszłam, bo przypomniał mi te, które odwiedzałam, gdy mieszkałam zagranicą.
– Długo to trwało?
Tamten epizod był jednym z najlepszych w moim życiu, a jednocześnie tak bardzo złamał mi serce.
– Prawie cztery lata. Wróciłam chwilę po rozwodzie.
– Przykro mi.
Nie dopytywał o moje małżeństwo i powód jego rozpadu, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Niektórzy nie mieli skrupułów i niczym agenci bezpieczeństwa wypytywali mnie o wszystkie możliwe szczegóły, co jedynie otwierało zabliźnione rany. Wciąż tęskniłam za tamtym światem i życiem, które skończyło się zbyt szybko.
Nim cokolwiek powiedziałam, tuż przy nas zjawiła się kelnerka z dzbankiem wody, szklankami i butelkami, na tacy miała również miseczki z przystawkami.
– Zaraz przyniosę zupę – powiedziała, na co skinęłam jej głową.
– Dziękujemy.
Nie pytałam, czy pije, bo skoro robił to wcześniej, to teraz też musiał lub przynajmniej chciał. Chwyciłam za obie szklanki i alkohol, wymieszałam tak, jak ktoś mnie kiedyś nauczył i podsunęłam jedno z naczyń przed nos nowego kolegi.
– Na zdrowie – powiedziałam i jednym haustem wypiłam połowę zawartości.

Mężczyzna zaś się nie cackał, uniósł szklankę tylko po to, by opróżnić ją naraz. Trochę się przy tym skrzywił, bo przez swoje zatopienie w myślach nie zwrócił zbytnio uwagi na to, co robię, ale nie wypluł, co wzięłam za dobry omen. Odłożył szklankę i westchnął, po czym rozejrzał się wokół jeszcze raz.
– Nigdy nie sądziłem, że skończę tutaj – powiedział, przeczesując palcami włosy. – Bo nawet nie wiedziałem, że takie miejsce istnieje.

Pod wpływem alkoholu jego twarz zaczęła płonąć czerwienią, którą spotkać można i zaobserwować jedynie na ludzkiej skórze. Podkreśliła jego kości policzkowe i sprawiła, że oczy nabrały blasku, który mógłby zdawać się złowieszczy.
– A dlaczego wcześniej byłeś w „Sfinksie”? – zapytałam, okazując swoją ciekawość, która gryzła mnie już jakiś czas. – Chciałeś się tylko upić czy stało za tym coś więcej?
Można by sądzić, że przesadzam ze swoim zainteresowaniem, ale z doświadczenia wiedziałam, że człowiek jest w stanie więcej powiedzieć obcej, dopiero co poznanej osobie niż komuś, z kim jest bardzo blisko.
Spojrzał na mnie uważnie, na jego ustach zagrał cień uśmiechu.

– Można powiedzieć, że chciałem się upić, by przez alkohol zagłuszyć myśli, które przelatują mi przez głowę, a których nie umiem złapać.

– Tak jak teraz?
– Zauważyłaś?

Przytaknęłam ostrożnie.
– Tak, już w tamtym miejscu skupiałeś się na czymś niedotykalnym zamiast bawić z przyjacielem i… – Chciałam powiedzieć coś więcej, ale uderzył we mnie pewien fakt. – O rany, przecież nie przyszedłeś tam sam! A nie mówiliśmy twojemu koledze, że wychodzisz i… Przepraszam!
Zazwyczaj nie przejmuję się podobnymi rzeczami, bo wierzę, że inni są w stanie domyślić się pewnych zdarzeń, ale tym razem było mi potwornie głupio, że tak wyszło.
Ale tylko mnie, bo mężczyzna jedynie wyciągnął z kieszeni telefon i wystukał krótką wiadomość, po czym odłożył przedmiot na stolik.
– Załatwione, więc proszę się nie martwić.
Kiwnęłam głową, a czerwień zaistniała również na moich policzkach.
– Przepraszam.

– Nie szkodzi, pewnie i tak skończyłoby się, że on bawi się do trzeciej, czwartej, a ja zwijam przed północą i wracam sam.
– Dlaczego tak jest?
Zaśmiał się krótko, oparł łokcie o blat i pochylił lekko do przodu.
– Bo jego prowadzą ludzie, których spotyka i od nich uzależnia zakończenie imprezy, gdy ja ulatniam się, gdy myśli dają mi w końcu żyć.
– Naprawdę jest ich tak dużo?
– Więcej niż bym chciał.

Było w nim coś intrygującego, coś, co wcześniej kazało mi usiąść obok, a później zaprosić tutaj. W jego spojrzeniu było coś tak smutnego, co kazało domyślać mi się, że sam ma za sobą nieciekawą historię, może nawet cięższą od mojej. Nie potrafiłam oderwać od niego wzroku, kiedy kelnerka przyniosła nasze zupy, a mężczyzna z zainteresowaniem zanurzył łyżkę w swojej porcji, by skosztować i stwierdzić, że jest idealnie ostra. Moja zupa mogła ostygnąć, chciałam tylko wiedzieć więcej.
– Opowiesz mi o nich?

Patrzył na mnie, zaczynając mówić, a im dłużej słuchałam jego głosu, tym bardziej zatapiałam się w świecie, który jemu zdawał się być klatką.
Ten późny wieczór przeszedł już całkowicie w noc, a my wciąż siedzieliśmy w tym samym miejscu, bo objazdowy lokalik zacumował już i nie chciał się na razie nigdzie ruszać. A ja wiedziałam jedno – naprawdę chcę wiedzieć, co jest w jego myślach



2 komentarze:

  1. Barowe bójki. Standard w takich lokalach. Tacy też chyba wolą się bić, żeby nie myśleć.
    Sama bałabym się być w takim miejscu i uciekałabym gdzie pieprz rośnie.
    Owiałaś tajemnica to kolejne miejsce, aż sama się niecierpliwiłam gdzie zmierzamy.
    Zdecydowanie lepszy lokal i przeszłośc bohaterki w tle.
    Koleżanka lubi sobie chlusnąć haha
    Coś w tym jest że obcym łatwiej się zwierzać.
    Łajnie, że tym razem pokazałaś ich spotkanie i współny wieczór od strany kobiey teraz. Odttanio narracja była jego z tego co pamietam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajrzałam najpierw do pierwszego tekstu, zeby mieć wgląd w cała historię i, no, ładne powstało duo z obu tekstów. Wzajemnie sie uzupełniają, mają odpowiednią ilosc niedopowiedzen, by zostawic miejsce wyobraźni, sa tajemnicze i ciekawe. Tworzą fajna calosc, no podobalo mi sie. Takie opowiadanie jak wyjete z obyczajowej ksiazki. Taki czuje klimat, książkowy, romantyczny. Dający taką nadzieję, ze mozemy sie odnaleźć w najmniej spodziewanym przez nas miejscu. I to nie tylko siebie. Dzięki otwartemu zakończeniu, doopowiem sobie ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń