W malowniczym miasteczku mieszkała
dziewczynka. Nie było w niej zupełnie nic nadzwyczajnego – wyglądała jak inne
dziewczynki w jej wieku z tymi swoimi dwoma jasnymi warkoczykami i umiłowaniem
do kolorowych sukienek. Różniła ją jednak pewna rzecz – dziewczynka ta miała
psa. Mała, czarna kulka puszystości przyplątała się pewnego dnia i mimo wielu
prób odgonienia nie opuściła dziewczynki, która ochoczo zadecydowała o
przygarnięciu zwierzęcia. Szczeniak, którego matki czy właściciela nie
odnaleziono, choć na słupach i latarniach pojawiło się wiele ogłoszeń, został
nazwany Naddo*, ponieważ było to pierwsze słowo, jakie dziewczynka
wymówiła w życiu.
Przez kilka lat dziewczynka i czarny pies rośli i ścigali się w tym, kto jest szybszy na drodze do parku. Bawili się ze sobą, zasypiali razem i zachowywali jak najlepsi przyjaciele, dowodząc tym, że jednak psy są lepsze od kotów, bo bardziej wierne i takie oddane w swej psiej miłości. Nic bardziej mylnego – Naddo nie przepadał za swoją panią, zaś dziewczynka czuła się każdego dnia coraz bardziej nieswojo w jego towarzystwie. Może wynikało to ze spojrzenia, jakim psina obdarzała ją za każdym razem, gdy ta zechciała zmienić pozycję na łóżku czy też sięgnąć po coś, co było właściwie poza jej zasięgiem. Coś w nim było nie tak – było zbyt krnąbrne, zbyt… karcące. W ogóle nie wyglądało na psie i to właśnie dlatego tak trudno było jej do niego przywyknąć.
Mimo to spędzała z nim bardzo dużo czasu na zabawie. Początkowo sprawiało jej przyjemność, że mogła rzucać mu patyki czy też piłeczki, czasami nawet i te wyścigi, które ze sobą prowadzili, były fajne, ale szybko dotarło do niej, że kiedy bawi się z Naddo, żadne inne dziecko nie może tego z nią uczynić, ponieważ szczeniak zaczynał warczeć i szczekać, czasami wyglądał wręcz tak, jakby miał się szykować do skoku i zaatakować. Takie zachowanie zwierzęcia sprawiło, że dziewczynka nie mogła cieszyć się towarzystwem rówieśników. Kiedy zaczęła się nad tym zastanawiać, Naddo warczał także na nieznajomych, którzy to chcieli pogłaskać ją po głowie za to, że zachowała się grzecznie czy też poprawić wstążkę przy jej warkoczach.
W końcu zaczął zachowywać się w ten sposób także wobec rodziców dziewczynki, którzy to nie tylko nie mogli dotknąć córki, ale także pochylić się nad psem, bo ten brał ich za wrogów i prawie że gryzł, jeśli tylko nieostrożnie zbliżyli nań rękę. Dorośli nie skupili się na tym, uznali po prostu, że piesek chroni dziewczynkę i to w gruncie rzeczy bardzo urocze. Dlatego też nie mieli problemu, by na swoją pociechę zrzucić wszelkie obowiązki typu wyprowadzanie szczeniaka, karmienie go czy głaskanie. Właściwie cieszyli się, że takie powinności zostały ściągnięte z ich barków, dzięki temu jeszcze bardziej mogli oddać się swojej pracy.
Dziewczynkę bardzo to bolało, z czego najbardziej zdała sobie sprawę, widząc podczas jednego z licznych spacerów, jak jakaś inna dziewczynka przytula się do swojej mamy i coś jej szepcze. To wyglądało na takie przyjemne, a dla właścicielki Naddo było takie obce. Po powrocie do domu także spróbowała przytulić się do swojej mamy, ale ta szybko ją od siebie odsunęła, krzycząc:
– Co robisz? Przecież Naddo mnie za to zaraz zaatakuje, nie zbliżaj się do mnie!
To było gorsze niż cios w policzek, którego dziewczynka nigdy nie poznała. Bolało, jak każde nieprzemyślane słowo skierowane do dziecka, które dopiero uczy się, jak zbudowany jest świat i jak to wszystko działa, że mimo stuleci wciąż się kręci.
Nie mogąc przytulić się do matki, która nigdy, naprawdę nigdy nie okazywała jej w żaden sposób czułości, dziewczynka kolejny raz pod osłoną nocy przytuliła się do Naddo, który jej na to pozwolił, choć nie trudno zgadnąć, że miał w tym własny cel. Lecz na jak długo mogło wystarczyć to nocne przytulenie się do jej nóg czarnego psa? Człowiek, by się rozwijać, potrzebuje około ośmiu przytuleń dziennie, jedno to zdecydowanie za mało.
Kolejne dni, miesiące, lata mijały, ale sytuacja dziewczynki się nie zmieniała. Czarny pies wciąż był przy niej i utrudniał jej życie, jak tylko mógł, co zaczęło jej przeszkadzać, kiedy nie chodziło już tylko o zabawę z rówieśnikami, ale i nauczanie. Dziewczynka nie mogła chodzić do szkoły, ponieważ Naddo nie pozwalał zbliżyć się do niej nikomu, nawet nauczycielom, decyzja więc była tylko jedna.
– Musi uczyć się w domu!
Coraz bardziej zamknięta przed innymi ludźmi dziewczynka starała się walczyć ze swoim zwierzakiem, uciekać mu, jednak on zawsze pojawiał się obok niczym cień, który nigdy sam nie zdoła opuścić właściciela.
A do tego zaczął mówić.
Nie, nie do wszystkich, ale tylko do niej. Z tego względu nikt jej nie uwierzył – Jak to, twój pies do ciebie mówi? To pewnie jakiś wasz tajny język! – choć ona słyszała jego słowa tak, jak słyszała te pochodzące z ust rodziców, coraz bardziej bolesne i raniące jej spragnione miłości serce.
Dziewczynka miała tego dość, coraz częściej myślała o tym, żeby uciec, ale Naddo nie był głupi, umiał rozpoznać, kiedy dziewczynka chce od niego zwiać. Dlatego, gdy pewnego popołudnia, kiedy spacer mieli już z głowy, a ona zasiadła przy oknie, bo to powoli było jedyną rozrywką w jej życiu, wskoczył na parapet i zasłonił jej widok tak, by nie mogła przyglądać się dzieciom, które właśnie ze śmiechem na ustach goniły się wokół dużego dębu.
– Nie myśl o tym, bo to ci się nie uda – powiedział. – Znowu chcesz sobie stąd pójść beze mnie?
Dziewczynka patrzyła na niego, a złość – uczucie paskudne, które dziecko powinno poznać, jednak nie dawać mu sobą władać – zapłonęła w jej żyłach. Wybuchła:
– A co cię to obchodzi?! –
krzyknęła, a poza Naddo nikt nie mógł jej usłyszeć, bo pozostawali w domu sami.
– Spróbuj skupić się bardziej na swoim życiu, a mniej na moim!
Pies patrzył na nią i wyszczerzył swoje kły, na co zadrżała.
– Moje życie zależy od tego, czy przeżyjesz.
Nie wiedziała już, co robić. Towarzystwo czarnego psa sprawiło, że jej życie ograniczyło się tylko do tego domu, w którym unikali ją nawet rodzice, bojąc się, że Naddo w końcu ich zaatakuje. Uczyła się sama z książek, które co dwa tygodnie pojawiały się pod drzwiami jej pokoju, na spacery wychodziła już tylko na swoje podwórko, bo gdzie indziej Naddo zamieniał się w potwora i rzucał na inne psy, jeśli te pojawiły się za blisko dziewczynki. W końcu przyniosło to fatalne skutku – dziewczynka zachorowała.
Mając za mało słońca i tracąc apetyt, stała się blada i słaba. Lekarze oznajmili, że to muszą być początki anemii, jednak nie mogli potwierdzić diagnozy, bo nawet im czarny pies nie pozwolił się zbliżyć.
Dziewczynka została zupełnie sama. Zbyt słaba nie potrafiła nawet podejść już do drzwi, za którymi matka pozostawiała dla niej jedzenie. Czarny pies wykorzystywał to: nauczył się otwierać drzwi, skacząc na klamkę, i wciągał do pokoju tacę z posiłkiem, który pochłaniał wraz z tym, który czekał na niego. Do tego wypijał całą wodę, jaka była dla obojga.
Dziewczynka mogła jedynie obserwować to, jak Naddo przybiera na wadze i nie opuszcza jej ani na krok. Kiedy nie miała siły, by wychodzić z nim na spacer i zaczęła tracić nadzieję, czarny pies wychodził sam, a jego spacery wyznaczały dla dziewczynki porę dnia. Wiedziała, kiedy iść spać i kiedy się obudzić, ale już nie wstawała. Nie było powodu, by wstać.
I jedyne, co mogła zobaczyć, nim zamknęła oczy raz na zawsze, były wpatrzone w nią oczy czarnego psa.
– Chyba nie przeżyję – wyszeptała, na co Naddo szczęknął radośnie.
– Dzięki temu ja będę mógł żyć.
Z uchylonego okna dało się poczuć powiew wiatru i właśnie w jego towarzystwie dziewczynka umarła.
A czarny pies tylko na to czekał. Wreszcie mógł przysiąść do najlepszego, najbardziej wyczekiwanego posiłku w swoim życiu. I kiedy z dziewczynki zostały jedynie kości i włosy, Naddo oblizał się i podszedł do okna, by je sobie otworzyć i wyruszyć na poszukiwanie kolejnej ofiary. Kolejnego dziecka, które mógłby pożreć.
Pies patrzył na nią i wyszczerzył swoje kły, na co zadrżała.
– Moje życie zależy od tego, czy przeżyjesz.
Nie wiedziała już, co robić. Towarzystwo czarnego psa sprawiło, że jej życie ograniczyło się tylko do tego domu, w którym unikali ją nawet rodzice, bojąc się, że Naddo w końcu ich zaatakuje. Uczyła się sama z książek, które co dwa tygodnie pojawiały się pod drzwiami jej pokoju, na spacery wychodziła już tylko na swoje podwórko, bo gdzie indziej Naddo zamieniał się w potwora i rzucał na inne psy, jeśli te pojawiły się za blisko dziewczynki. W końcu przyniosło to fatalne skutku – dziewczynka zachorowała.
Mając za mało słońca i tracąc apetyt, stała się blada i słaba. Lekarze oznajmili, że to muszą być początki anemii, jednak nie mogli potwierdzić diagnozy, bo nawet im czarny pies nie pozwolił się zbliżyć.
Dziewczynka została zupełnie sama. Zbyt słaba nie potrafiła nawet podejść już do drzwi, za którymi matka pozostawiała dla niej jedzenie. Czarny pies wykorzystywał to: nauczył się otwierać drzwi, skacząc na klamkę, i wciągał do pokoju tacę z posiłkiem, który pochłaniał wraz z tym, który czekał na niego. Do tego wypijał całą wodę, jaka była dla obojga.
Dziewczynka mogła jedynie obserwować to, jak Naddo przybiera na wadze i nie opuszcza jej ani na krok. Kiedy nie miała siły, by wychodzić z nim na spacer i zaczęła tracić nadzieję, czarny pies wychodził sam, a jego spacery wyznaczały dla dziewczynki porę dnia. Wiedziała, kiedy iść spać i kiedy się obudzić, ale już nie wstawała. Nie było powodu, by wstać.
I jedyne, co mogła zobaczyć, nim zamknęła oczy raz na zawsze, były wpatrzone w nią oczy czarnego psa.
– Chyba nie przeżyję – wyszeptała, na co Naddo szczęknął radośnie.
– Dzięki temu ja będę mógł żyć.
Z uchylonego okna dało się poczuć powiew wiatru i właśnie w jego towarzystwie dziewczynka umarła.
A czarny pies tylko na to czekał. Wreszcie mógł przysiąść do najlepszego, najbardziej wyczekiwanego posiłku w swoim życiu. I kiedy z dziewczynki zostały jedynie kości i włosy, Naddo oblizał się i podszedł do okna, by je sobie otworzyć i wyruszyć na poszukiwanie kolejnej ofiary. Kolejnego dziecka, które mógłby pożreć.
__________________________
* naddo (z wal.) - nie
* naddo (z wal.) - nie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz