Piekielny łoskot szkolnego dzwonka zagłuszył wesoły gwar i odgłosy beztroski, przebijając się przez grube mury edukacyjnej placówki i upierdliwie nawoływał do końca przerwy. Gromadka uczniów, spędzająca czas przed gmachem szkoły, z jękami zawodu, ciężkimi westchnięciami i jeszcze cięższymi duszami kończyła żarty i pogaduchy, zbierała z ziemi i ławek torby oraz plecaki i ruszyła ku schodom, prowadzącym do czeluści oświaty pod czujnym okiem dozorcy, który tylko udawał, że jego życiowym powołaniem jest zgrabienie na kupę wszystkich oberwanych wiatrem liści. Bystremu spojrzeniu spod znoszonego kaszkietu w kratę nie mogło umknąć nic, żadna nieprawidłowość.
Wychwycił ją bardzo szybko. Prawdę mówiąc, nie przeoczyłaby jej nawet osiemdziesięciolatka w okularach o szkłach grubych jak denka butelek. Nieścisłość ta była jaskrawa i rzucająca się w oczy jak czerwony wykrzyknik pośród bazgrołów spisanych czarnym tuszem i wcale nie chodziło o tego kolorowowłosego nastolatka, który udawał się na zajęcia w podskokach, dublując werwą do nauki rówieśników. Do gejów i dziwaków stróż już się przyzwyczaił, choć wciąż na ich widok z niedowierzaniem kręcił głową i poruszał krzaczastym wąsem. Bezpieczeństwo należało się wszystkim, a bezpieczeństwo nosiło jego imię. I teraz było zagrożone.r Pzybrało postać zakapturzonego osobnika, który nonszalancko opierał się o mur szkoły plecami oraz stopą, uginając nogę w kolanie. Łypał spod materiału na wbiegające do budynku dzieciaki, krzyżując na piersi ręce. Nie można było wyglądać już bardziej podejrzanie.
Diler, ocenił bez żadnych wątpliwości dozorca. Siewca
narkotyków, deprawiciel młodzieży! A potem przychodzą z czerwonymi włosami, z
tym obscenicznym ubiorem, który nie przystoi dzieciarni! I to w biały dzień! Na
moich oczach! W dodatku pedofil!
Krzaczaste wąsy
szumiały, gdy szemrany typ nagle wyciągnął rękę i złapał za ramię jedną z
uczennic.
— O nie, nie
na mojej warcie! — Zdenerwowany dozorca z furią ściągał ogrodowe rękawice, by
rzucić je na ziemię i poszukiwać w kieszeni parchatych gaci służbowej komórki,
gdzie pod jedynką zapisany był kontakt do ochrony.
Tymczasem
dziewczyna z zainteresowaniem przyglądała się tajemniczej postaci i nie
próbowała się wyrywać.
— Cześć —
rozległo się spod kaptura.
— Cześć? —
odpowiedziała niepewnie.
— To teraz ja
mogę zapytać ciebie: coś TY zrobiła z włosami? — Głos był nieco rozbawiony,
choć wyczuwało się w nim nutę rezerwy.
— Ym… Ostatnio musiałam przefarbować, szkoła nie aprobuje
krzykliwych kolorów — odrzekła dziewczyna. Wydawała się zaskoczona pytaniem.
— Nawet jeśli
to kolor naturalny?
Dopiero teraz
zabrała rękę.
— Co?
Rozległ się
cichy śmiech, z cienia wyjrzały jasne, chłodne oczy.
— Darujmy sobie
te gierki, Blu.
— Przepraszam,
czy my się znamy?
— Serio?
Szczupłe palce
– u jednej dłoni metalowe – odrzuciły kaptur, ukazując twarz młodego,
naburmuszonego mężczyzny. Srebrne włosy nieco odrosły od czasu, gdy widzieli
się po raz ostatni, ale nie było to na tyle dawno, by można było o sobie
zapomnieć.
— Teraz
poznajesz?
— Przykro mi,
ale nie.
Serce drgnęło w
piersi chłopaka, gdy zrozumiał, że dziewczyna mówi poważnie.
MY
HEART IS WEAK
'TEAR IT DOWN PIECE BY PIECE
— Niemożliwe —
sprzeciwił się, mrużąc stalowobłękitne oczy. — Nie nabieraj mnie!
— Gdzie z tymi
łapami! — Blu protestowała, gdy złapał ją za ramiona, zbyt mocno i z bliska
patrzył jej w twarz.
— Jesteś…
człowiekiem?
— A czym mam,
na Boga, być?!
Ciemne i jasne
spojrzenia mierzyły się ze sobą zaciekle.
LEAVE
ME TO THINK
— Coś ty ze sobą
zrobiła… — Nero zabrał ręce na chwilę przed tym jak między niego a Blu
wepchnięto grabie.
— Zostaw tę
dziewczynę! — zagrzmiał woźny, próbując grabiami przegonić młodego łowcę
demonów. — Policja już tu jedzie, zboczeńcu, zapłacisz za molestowanie nieletnich!
— Nieletnich? —
Nero uniósł brwi i parsknął. — Laska jest ode mnie starsza o jakieś milenia, a
on mi tu o nieletnich… — Kręcąc głową, odchodził, ale obrócił się jeszcze w
bramie i wycelował w Blu stalowym palcem. — Tak tego nie zostawię.
***
— Zostaw to tak…
— Dante przewrócił oczami, pakując buciory na blat swojego biurka. Słuchawka
staroświeckiego telefonu podskoczyła na widełkach. — Chłopaku, w końcu masz
święty spokój, żadnych paktów, żadnych demonów, żyć, nie umierać! — Rozłożył
ramiona, jakby chciał zaprezentować wszystkie uroki tego życia. — Nie rozumiem,
na cholerę się za nią uganiasz, hm? — Obrzucił bratanka oceniającym
spojrzeniem. Oczy mieli niemal identycznego koloru.
Nero wzruszył
ramionami, odwracając wzrok.
DEEP
IN MY STRUCTURE
I THINK I STILL LOVE HER
— Coś się
stało, coś, co ją odmieniło i muszę wiedzieć, co to było.
— No i na co ci ta wiedza? — dopytywał Dante,
unosząc brwi. — Wygląda na to, że Blunatic w końcu dopięła swego. Happy ending!
Nero patrzył na
wuja spode łba. W tym momencie powątpiewał w jego inteligencję.
— Najpierw
znika gdzieś z Kiraim, który ewidentnie coś kombinuje, a po dwóch miesiącach
znajduję ją, mściwego demona zemsty, uczęszczającą jak gdyby nigdy nic do
ludzkiej szkoły, a ty zamierzasz przyglądać się temu z założonymi rękami?
Dante nie mógł
powstrzymać ziewnięcia.
BUT I NEED SOME SLEEP
— Nero. — Założył ręce za głowę. — Jestem cholernym łowcą demonów. Co niby chcesz, żebym zrobił? Mam się nią zająć?
— Ale to nie
Blunatic stanowi teraz zagrożenie, przecież ci mówię, ona… — Nero na moment
umilkł, przypominając sobie świeży zapach Blu i jej czarne jak noc oczy. Nie
dostrzegł w nich nic demonicznego. — Nie wiem, jak to zrobiła. — Pokręcił
głową.
— Kiedyś
przecież sam odebrałeś jej niemal wszystkie demoniczne siły.
— Tak, ale to
było, kiedy miałem diabelskie ramię i Yamato… On miał taką moc.
— Hm. — Dante
ściągnął nogi z biurka, oparł na nim łokcie i splótł palce. — A kto jeszcze ma
taką moc? — zapytał, patrząc uważnie na Nero.
Chłopak
zmarszczył brwi ale nie zastanawiał się długo.
— V.
— A wiesz, co
jeszcze? — Dante nie wyglądał już na sennego. — V wie, gdzie jest Yamato.
***
— Cześć Blu!
Jaką masz ładną bluzkę!
— A, dzięki…
— Usiądziesz
dzisiaj ze mną?
— Nie, Blu
dzisiaj siedzi w mojej ławce!
— Chciałabyś.
Hej, Blu, skąd właściwie się znacie z Kiraim?
— Myślisz, że
chciałby się ze mą umówić?
— Ja… Nie wiem…
— A ze mną?
— Naprawdę nie
wiem…
— A ja? Jestem w
jego typie?
— No… Może…
— Ej, Blu…
— Nie, ja
naprawdę nie wiem!
— Nie, zobacz. To chyba znowu ten chłopak, co ostatnio.
Blunatic
podniosła wzrok i wciągnęła ze świstem powietrze. Przy wejściu do szkoły znów stał
Nero.
YOU'RE
TAKEN MY BREATH AWAY
Tym razem
jednak nie był sam.
— Mama przyszła
cię zapisać? — Gdy się zbliżyli, Blu zadała to pytanie tak niewinnym tonem, że Nero z Tamiel spojrzeli
po sobie, nie mając pojęcia, czy to jawna kpina, czy może ona tak na serio.
Tamiel spłoniła się przy tym ze złości i zażenowania – niemożliwe przecież,
żeby ze swoją anielską urodą wyglądała na czyjąś matkę.
— Martwimy się
o ciebie, Blu — w końcu odezwał się Nero. Postanowił zignorować bezpośrednio
pytanie czy zaczepkę, czymkolwiek to było i zagrać w tę grę. — To pani kurator.
— Wskazał na Tamiel, która zrobiła wielkie oczy i ukradkiem próbowała naciągnąć
spódniczkę, żeby wydawała się nieco dłuższa. — Skoro chcesz być
siedemnastolatką i chodzić dla szkoły dla nieletnich, ktoś musi być twoim
opiekunem prawnym. — Zawiesił głos, próbując wyczytać coś z twarzy dziewczyny.
— Może ja? Mam tu wszystkie niezbędne papiery. — Poklepał się po przewieszonej
przez ramię torbie.
Blu się
zaśmiała. Przez moment wyglądała jak dawniej, jaby zaraz miała wybuchnąć
demonicznym śmiechem i wykpić pomysł, że taki gówniarz jak Nero miałby
czymkolwiek się opiekować. Jeśli jednak coś z tych myśli przemknęło jej przez
głowę, nie dała tego po sobie poznać.
— Mam już
opiekuna — stwierdziła krótko, wzruszając ramionami. — Ktoś przecież musiał
zapisać mnie do szkoły. — A teraz sorry, przez was się spóźnię.
NOW I
WANT TO BREATHE
Pozwolili jej
odejść. I czekali na rozwój wydarzeń. Nero był przekonany, że tym razem przegoni
ich nie tylko facet z grabiami.
***
— Twój chłopak
dalej na ciebie czeka?
— Kto? — Blu
podniosła wzrok znad telefonu, skończywszy wypisywać wiadomość pełną znaków
specjalnych.
— No ten
srebrnowłosy. — Dalia, jedna z mniej irytujących dziewczyn w klasie,
przyklejała nos do szyby. Blu wiedziała, o kogo pyta, ale i tak dyskretnie
wyjrzała przez okno. Nero od razu do niej pomachał. Dalia pisnęła, zasłaniając
usta. I odmachała. Blu przewróciła oczami.
— Jak słodki!
Gdyby to nie był twój chłopak…
— To nie jest
mój chłopak. — Blu odsunęła się od szyby i z powrotem zasiadła w ławce.
— Naprawdę?
Pasowalibyście do siebie.
Blu nie
skomentowala tej opinii, a Dalia oparła podbródek na dłoniach i wciąż patrzyła
w dół, gdzie pod bramą szkoły kręcił się łowca demonów. Ale coś jej nie dawało
spokoju. Wciąż z ukosa zerkała na Blunatic, która robiła się coraz bardziej
nerwowa.
— Dlaczego…
— Mam już
kogoś, dobra?! — przerwała koleżance, zaciskając dłonie w pięści.
— Och… — Dalia
zamknęła usta. Tylko na chwilę. — Chciałam zapytać, dlaczego nosisz to do
szkoły — wskazała na wystające z plecaka drwa, przypominające połamany kij
baseballowy — ale… nie wiedziałam, że kogoś masz! To ktoś ze szkoły?
— Tak, ale nie
lubimy się afiszować. — Do Blu dosiadł się chłopak o bajecznie kolorowych
włosach i objął ją ramieniem. Było coś przerażającego w jego białym uśmiechu i
oczach, o które pokłóciło się pół (żeńskiej) części klasy, nie mogąc się ze
sobą zgodzić co do tego, w jakim były kolorze.
Dalia
zaniemówiła. Otwarła usta, a potem bez słowa pobiegła do swojej przyjaciółki,
gorączkowo o czymś z nią szepcząc i patrząc w ich stronę.
— Super —
mruknęła Blu. — Po co to zrobiłeś?
— Masz teraz święty spokój. — Kirai wzruszył ramionami.
— Czlowieku,
teraz dopiero nie dadzą mi żyć! — Blu była załamana.
— Tylko nie
„człowieku” — oburzył się demon. — Myślisz, że są o mnie zazdrosne? — zapytał z
nutą ciekawości w głosie.
— Nie byłyby,
gdyby wiedziały to co ja. — Blu odwrócila się do Kiraiego, ale nie patrzyła mu
w oczy. Chyba, że te oczy znajdywały się jakieś dwa metry nad ziemią.
'CAUSE
I CANNOT SEE, WHAT YOU CAN SEE
SO EASILY
***
— Nie wierzę —
powtarzała Tamiel, kręcąc głową i siedząc na krawężniku. — Nie. Wierzę.
— Cierpliwości
— pouczył ją Nero, sądząc, że nuży ją oczekiwanie.
— Nie o to
chodzi. — Tamiel machnęła ręką. Nie po to wymusiła na chłopaku, żeby ją zabrał
ze sobą, by teraz marudzić w obliczu szansy, że znajdą jakieś wyjaśnienia. —
Nie wierzę, że Blunatic, Zemsta Piekieł, uczy się teraz matematyki!
Nero parsknął.
Jemu też nie mieściło się to w głowie. Zniknięcie, a właściwie uprowadzenie Blu
przez Kiraiego, a teraz znalezienie jej… w szkole?
— Nie wierzę,
że jest zwykłym człowiekiem. — Tamiel wypowiedziała na głos jego własne myśli.
— Skoro nawet reinkarnacja nie wypleniła z niej tego dziadostwa, to niby jakim
cudem teraz…
— Cudem? —
rozległo się z boku. — Nie, z wami nie miało to nic wspólnego.
Tamiel zerwała
się na nogi, Nero wyszedł krok przed nią, taksując go spojrzeniem zmrużonych
oczu. Spodziewał się kogoś innego. Kogoś znajomego.
LOST UNDERNEATH
— Kim, u diabła,
jesteś? — zapytał łowca, ściągając coraz mocniej jasne brwi.
— Od razu u
diabła… — żachnął się nieznajomy, a jego usta rozciągnęły się w nieprawdopodobnie
szerokim, pełnym spiczastych kłów uśmiechu. — Nie poznajesz mnie.
Nero zmrużył oczy
jeszcze bardziej, a demon zaśmiał się cicho, charakterystycznie – śmiech ten
przypominał zabawę klik-klakiem – i łowca uświadomił sobie, że faktycznie
spotkali się na dole.
— Wskazałeś mi
drogę — przypomniał sobie — ale dalej nie wiem, kim jesteś.
Demon
przewrócił oczami, rozkładając ręce.
— Przyjacielem!
Czy to nie oczywiste?
Tamiel i Nero
pokręcili przecząco głowami, a on znów się roześmiał.
— Pomogłem
tobie i pomogłem małej, biednej Lunatic zakosztować prawdziwie ludzkiego życia
— teatralnym gestem wskazał szkołę — czego ty nie mogłeś jej zagwarantować — zwrócił
się bezpośrednio do Nero — a ty nie upilnowałabyś nawet owcy — przeniósł
spojrzenie na Tamiel — więc — demonicznie zielone oczy zapłonęły — teraz spierdalajcie.
Oboje, Nero i
Tamiel, mieli wrażenie, że przez chwilę widzą jego prawdziwe, obślizgłe oblicze.
Sterczące do góry czarne włosy wiły się i błyskały jak rybie łuski, a oczodoły
pełne były zielonkawego śluzu. Jednocześnie oboje poczuli, jak opuszcza ich
energia, jakby coś wysysało z nich siły.
— Przestań. —
Nero wyciągnął z kabury dwulufowy pistolet i wymierzył w twarz demona. Twarz
znów wyglądającą normalnie, o cienkich czarne brwiach uniesionych jakby w zadziwieniu,
lecz czający się w kącie ust półuśmiech zdradzał, że to tylko pozory.
— Mówię serio.
— Demon spoważniał. — Daj dziewczynie spokój.
Nero zgrzytał
zębami.
— Mam uwierzyć,
że taki z ciebie bezinteresowny typ?! — wściekał się, wymachując bronią i nie spuszczając
demona z celownika. — Gadaj, co z tego masz!
Khekekekeke.
Demoniczny śmiech pełen ostrych zębów rozdarł przestrzeń, niebo jakby pociemniało,
a sylwetka przed nimi rosła i jednocześnie się oddalała. Szczęknął
odbezpieczany magazynek.
— Co zrobiłeś z
Blu?!
— Nic złego.
— Nie jest sobą.
— Jasne, że nie jest. W końcu nie jest już krwiożerczym demonem.
— Jak
przywróciłeś jej człowieczeństwo?!
'FROM WHERE SHE SHOULD BE
— Skoro i tak
mi nie uwierzysz — głos zdawał się dolatywać do nich z oddali — zapytaj V. Trochę
nam pomógł.
— Kurwa. — Nero
opuścił broń, nie zamierzając ścigać demona. Palcami ucisnął nasadę nosa i
przymknął oczy, po czym przetarł twarz ręką. — Wiedziałem.
— Wiedziałeś?
Co wiedziałeś? To czemu nic nie mówiłeś?! I kim, do diaska, był ten typ?! —
Tamiel nieomal się zapowietrzyła.
— To był Leech.
Demon-pijawka — odpowiedział krótko łowca, chowając broń. — Ale nie nim
powinniśmy się teraz przejmować. — „Chyba” — dopowiedział w myślach. — Musimy znaleźć V, gdziekolwiek się zaszył.
— Odkąd ściął
się z Dante nikt go nie widział… — Tamiel wątpiła, by było to proste zadanie. —
Co on właściwie zrobił? Masz jakieś przypuszczenia? — Zerknęła na Nero, chyba
po raz pierwszy całkowicie się na niego zdając. Nie przypominał już chłopaka,
którego poznała. Może wciąż bywał dość porywczy, ale jego ruchy były przemyślane.
Dalej nie wiedział, kiedy lepiej trzymać język za zębami, ale uwagi zwykle miał
celne, nawet jeśli ostre i aroganckie. Jednym słowem, można mu było zaufać.
Jako łowcy i jako mężczyźnie.
— Myślę, że
pożyczył Blunatic swój miecz. — Ruszył, skinąwszy na Upadłą ręką, by podążyła
za nim.
— A na co jej
jakiś miecz? Zawiesi sobie nad kominkiem?
Nero uśmiechnął
się krzywo, nie patrząc na nią.
— Raczej nie… —
Rozprostował i zacisnął metalowe palce protezy, wspominając swoja dawną dłoń. —
Yamato ma trochę większy potencjał.
***
„Khraaazeeemstaaa.”
— Dosyć! —
Rzuciła w końcu zeszytem w okno, na co ptaszysko załopotało skrzydłami i
zerwało się do lotu.
LEAVE ME IN PEACE
— A co to za
zachowanie! — Nauczycielka przestała zapisywać na tablicy i odwróciła się
przodem do klasy. — Ja rozumiem, że można mieć dosyć działań, ale to nie upoważnia
do braku kultury!
— Nie, ja nie…
Przepraszam. — Blunatic podniosła się z krzesła i szybko spakowała książki. —
Muszę wyjść.
— Ale jak to,
zaraz! Chwileczkę!
Blu nie
przejmowała się nawoływaniami. Wyszła z klasy.
Odwiedziny Gryfa
nie były pomyślnym znakiem. V musiał być w pobliżu, a ona nie miała ochoty go
spotkać. Może i jej pomógł, ale teraz chciała się odciąć od świata demonów. Zapomnieć o nim.
Odruchowo
spojrzała na odbicie w szybie w dzrzwiach, wychodząc ze szkoły.
Pozbyć się Kiraiego, nawet Leecha. Zapomnieć o
kolorze, jaki miały jej oczy, jej włosy. I o momencie, w którym ten kolor się zmienił.
CAUGHT IN MY MEMORIES
— Mam zrobić…
co? — Blunatic trzymała w dłoniach miecz o wąskim ostrzu. Długi i ostry.
Diabelnie ostry.
— Jeżeli naprawdę
pragniesz tego, o czym mówisz… — Mężczyzna, którego ramiona pokrywały tatuaże,
podpierał się na lasce i ruchem głowy odrzucił długie włosy z twarzy. — A nawet
jeśli masz wątpliwości, Yamato i tak zrobi swoje.
— To znaczy, że…
— Blunatic z zafascynowaniem przyglądała się katanie, próbując pojąć jej moc.
— Odzieli to co
demoniczne, od tego, co ludzkie — wyłożył V.
— I to
zadziała? — Blu przeniosła na niego roziskrzony wzrok. — Nie… Nie zabiję się?
— Nie. — V był
zwięzły i konkretny. O ile akurat nie cytował jednego z wielu swoich ulubionych
poematów.
— I mam… Nieee.
— Blunatic pokręciła głową, odsuwając od siebie miecz na odległość
wyciągniętych rąk. — To na bank podstęp. Chcecie się mnie pozbyć! Dobrze
wiecie, czego pragnę i myślicie, że jestem taka głupia i sama się wyeliminuję,
no na pewno!
— Nie to nie. —
V wyciągnął rękę po katanę. — Oddaj mi Yamato.
— Nie będziesz
mnie przekonywał? — Blu uniosła jedną brew. — Że to jedyna taka szansa, że będę żałować, bla bla bla?
— Nie. — V wciąż
wyciągał rękę po swoją własność.
— Czekaj,
jeszcze się zastanawiam. — Blu wydęła usta, oglądając ostrze z każdej strony, a
nawet go obwąchując. V westchnął. Olbrzymi, przypominający demonicznego kruka
ptak usiadł na jego ramieniu.
— Głupia
Zemstaaa — zakrakał szyderczo. — Skończysz tak jak Baaaal.
Wzrok Blunatic
przeszył ptaszysko, które rozłożyło skrzydła. Jej oczy były białe, a mina
wściekła.
— Zzzamknij się
albo nadzieję cię na ten szajs jak na rożen, upiekę i zeżrę — zagroziła, rozdymając
nozdrza. Na każde wspomnienie brata dostawała szału. Świadomość, że nie ma nawet
pojęcia, co dokładnie mu się stało, przytłaczała. Teraz już naprawdę nic nie
trzymało jej w piekle. Nie chciała się mścić. Miała tego serdecznie dosyć.
— Czyli zrobię
to dokładnie o… tak? — Wymierzyła w siebie ostrzem i silnym, płynnym ruchem
wbiła je w pierś. Jęknęły przeszywane trzewia, biel oczu zalśniła, usta
wypełniały się krwią. Ból napływał powoli. Blu zerknęła na V. — P… P-wiedz… że
to nie b-ył… ż… art…
V się
uśmiechnął, a potem oczy Blu zgasły. I nagle wszystko zaczęło się rwać.
DEEP IN MY STRUCTURE
I FEEL A RUPTURE
Poczuła szarpnięcie, jak podczas zderzenia w
wypadku samochodowym i nagle wyladowała na plecach, ciężko oddychając. Nie od
razu zauważyła, że jej włosy nie są już czerwone, a oczy na zawsze zmieniły
kolor na czarny. Dysząc, wpatrywała się w kształt, który z siebie wyodrębniła,
który z siebie wycięła, wykopała. Spowita czerwoną mgłą demoniczna, nie do końca
uformowana postać mrużyła wąskie, skośne oczy, strzelając jak z bata długim,
zakończonym strzałką ogonem.
— Tym ja się
zajmę — zapewnił V, a u jego boku pojawiły się kolejne dwa demony, które
kontrolował – Cień i Koszmar. — Zaopiekujemy się Zemstą.
***
Wypadła ze
szkoły i zbiegła po schodach, gnając przed siebie na złamanie karku. Głowę
trzymała nisko opuszczoną i naciągała na twarz kaptur, jakby miała nadzieję, że
nikt jej nie rozpozna.
— Blunatic-Lunatic i dokąd tak pędzisz?
— Chryste! —
Blu zatrzymała się, uciskając dłonią klatkę piersiową. — Leech! Zawału bym
dostała!
— Khekekeke.
Spokojnie. Twój łowca już sobie poszedł.
Blu rozejrzała
się niepewnie dookoła.
— Wreszcie —
skomentowała, gdy się upewniła, że Nero zniknął.
— Ale pewno
wróci. — Leech założył ręce z tyłu i patrzył z góry na dziewczynę. Żywiciel,
którego ciało posiadł, był wysoki i szczupły. — Masz zamiar wciąż udawać, że
nie wiesz, kim jest?
— Jeśli wtedy
się odczepi, to tak. — Blu złapała go za rękę i pociągnęła za sobą. — Chodźmy.
Nie tylko łowcy na nas dybią. Kurwa! — zaklęła nagle, zgniatając dłoń Leecha w
uścisku i wznosząc ręce ku niebu. — Niech się wszyscy ode mnie odjebią!
Niewykonalne.
Złość przerodziła
się w strach.
Czy naprawdę
coś usłyszała, coś, co brzmiało jak ona sama, czy może jednak była to tylko nagła
myśl w głowie? Głośna i kłująca jak szpilka. Mściwa.
I THOUGHT MY DEMONS WERE ALMOST DEFEATED
Leech też
poczuł, że coś wisi w powietrzu i przyspieszył kroku, ale kiedy dotarli do
mieszkania, które zamieszkiwali, nie poczuli się bezpieczniej.
— Trzeba było wziąć
ze sobą Kiraia — szeptał do siebie Leech, nerwowo pocierając skroń. —
Skurczybyk zawsze gdzieś przepadnie, gdy może się przydać… — Leech nie czuł się
zbyt pewnie, ale jeśli to V, który od jakiegoś czasu nie miał za grosz
kondycji, zmienił zdanie, powinien dać mu radę.
Raz po raz
zerkał na drzwi, jakby czekał na uniknione. Blu też nie mogła oprzeć się wrażeniu,
że cokolwiek się zbliża, poradziłoby sobie z każdą barykadą, którą byliby w
stanie przygotować. Strach mieszał jej w głowie, podchodził do gardła, jeżył się
pod skórą, oblewał zimnym potem. Nie mogła oderwać wzroku od drzwi.
W końcu rozległo się pukanie.
— Szlag. —
Leech otarł twarz. I poszedł otworzyć.
Ledwo uchylił
drzwi, przez szparę wpadła łapa nieco ciemniejszej karnacji, rąbnęła go w nos,
a potem zacisnęła się na jego gardle i przygwoździła do ściany.
— Cześć. — Serce
Blu zatrzepotało w piersi. Ten głos znała bardzo dobrze.— Frajerze pierdolony.
— Te bluzgi też.
— Myślałeś, że mnie
załatwiłeś?! — Stopy Leecha straciły kontakt z podłożem, gdy napastnik przesuwał
nim po ścianie w górę. — Ty jebany pasożycie… Zaraz… — Zza drzwi wyłonił się
czerwony łeb, a białe, opalizujące oczy spojrzały wprost na Blu. — No ja jebie!
— Baal puścił Leecha, wznosząc ręce w górę. — Coś ty, kurwa, że sobą zrobiła!
— Ja… — Blu
była w szoku. Baal, o którym myślała, że nie żyje, złapał ją za ramiona i
przyciągnął do siebie, a jego wkurzone, rozbiegane ślepia uważnie wpatrywały
się w jej oczy. — Już dobrze, siostrzyczko. — Ortalionowy dres z Adasia, w
którym chodził, zaszeleścił, gdy poklepywał ją po plecach. — Zaraz coś na to
poradzimy.
Blu nie zdążyła
ucieszyć się z widoku brata, gdy ten znienacka obrócił ją tyłem do siebie, a
potem razem stanęli przodem do drzwi. Żelazny uścisk nie opuszczał jej ramion. Widziała jak Leech ociera spod nosa krew i
szeroko otwiera zielone oczy. Nadchodziło coś jeszcze.
BUT YOU TOOK THEIR SIDE
Tęskniłaś?
— Nie, Baal,
proszę! Ja tego nie chcę! — Blu zaczęła się szarpać.
— Nie wiesz,
czego chcesz. — Baal nie ustępował. — Nie jesteś sobą. Ale spokojnie. Zaraz
poczujesz się lepiej.
— Nieee!
Powietrze
gęstniało. Czerwona mgła wkradała się do mieszkania.
Trzaski. Napierające
napięcie. Skrzypienie powoli otwieranych drzwi. Zaciskające się na nich szpony.
Oczy, wypełnione mrokiem i ogniem.
Tęskniłaś?
AND YOU PULLED THEM TO FREEDOM
Czy to jest HighSchool AU? Proszę, niech to będzie HighSchool AU.
OdpowiedzUsuńChociaz jak przeczytałam kolorowowłosy chłopaczek to już wiedziałam, że to pędzie pułapka. Podstęp. Czy pan dozorca to też ktoś, kogo znam? I czy wreszcie wygram za te zakłady samej z sobą?
Dozorca jest pojerzany, mam nadzieję, że okaże się kimś, kto zrewolucjonizuje (kurwa, nigdy nie wiem jak to słowo leci) ten tekst.
Pado diler, chłopie, to, co opowiadają rodzice dzieciom, że będą ci oferować narkotyki, to kłamstwo. Nikt nie oferował i nie wciskał narkotyków. Aż czasem szkoda.
Uuuuuuu kogo my tu mamy, czyżby amnezja, czy powrót do początku? Dobre zagranie i strzelam, że to jednak powrót do początków, bo jest i Baal (chyba, mam nadzieję, DEJCIE CHOPOWI BEJBOLA!), aczkolwiek... lets see.
Jak zgarną go do paki to chyba sie zeszczam ze śmiechu. Dobre, dobre! HAHAHAH, tak tego nie zostawie, zostaw to tak <3 <3 Proszę słuchać wujka Dante, dobrze prawi polać mu (albo zapłacić u rachunki za wodę, bardziej się ucieszy).
Ja chyba wiem, co ona zrobiła! Patrząc na piątkę, no kurde, nie wiem, czy grałaś do końca, ale chyba się domyślam, co zrobiła! Bo włosy, bo wiek... dobreeeeeeeeeeeee!!!!
Czyli to Kirai jednak, nie Baal? Eeeeey, ja Baala lubię bardziej! Umówić się z Kiraim, boże. Tego akurat nie potrafię sobie wyobrazić. Serio XDD
Mama przyszła cię zapisać, parsknęłam, aż mi prawie ryj urwało. XD Geez, fuck, okay. Włażą DMCowskie żarty jak miecz w Dantego, mam nadzieję, że kończysz tę piątkę.
Geez, Nero, czyżbyś miał daddy kink czy co XD I KTO DO CHOLERY JEST BLU OPIEKUNEM HALO? XD
Lubię, podoba mi się imię Dalia, czy zginie? Ostatnio wszyscy giną niespodziewanie, a ta się aż prosi.
NIEEE, KIJJJJ, BAAAAAAAL <3333 Totalnie popieram noszenie drew.
HU DA FAK IS DIS PIS OF SZIT. Kto tam przyszedł, nazywa cudem, co o co tu chodzi? zielone oczy, szpiczaste zęby... Naaaaaajs, bardzo dobre to, znaczy no, nie wiem, czy demona można nazwać dobrym (serio, podejmujemy dyskusję o moralności?), ale ten fragment z Leechem bardzo mi się podobał. Wszystko gładko opisane, najperw tajemniczo, bo nie miałam pojęcia co to za stworzenie, a potem, opis i zachowanie, moce, bez problemu wszystko widziałam. więcej go chcę.
Oooo, czy to mój ulubiony kurczak? :D Cieszę się, że tutaj żyją. <3 Oczywiście, że V nie będzie jej przekonywał, on jest specyficznym... stworzeniem. Bardzo ładnie tutaj narysowany. mmmm.
O i Gryf, męczyłam się z nimi, ale i tak ich kocham. No właśnie i tu czekałam na ten drugi stwór, bo jak dzielenie to w tym przypadku na dwa i co powstło jako drugie? Czym, kim będzie Zemsta? Dać. Natychmiast.
Plastycznie, wzorowy opis rozszczepienia. <3
Czy... Leech? To jest jej postać? Albo i nie. Hmmm.
NO DZIEŃ DOBRY DOBRY!!!! <3 <3 a kto to tu przyszedł, kochanie, chodź chodź, zrób rozpierdooooool <3 <3
Ortalionowy dres z Adasia, aż mi się łezka w oku zakręciła, bez kitu.
Oczywiście, że tęskniłam, każdego dnia tęsknię, za pisaniem, za tak na przykład Baalem i porządym rozpierdolem, braniem to, co swoje, stawianiem na swoim... Nie wiem dlaczego akurat Baal, jego pojawienie się zasugerowało, że "teraz wszystko będzie dobrze". Bo będzie. Tylko trzeba poczekać na pojawienie się odpowiedniej osoby.
Ten dozorca jest po prostu boski, ma chłop powołanie :D
OdpowiedzUsuńO widze, że tekst w uniwersum Devil May Cry :) lubie, ciekawa jestem czy Blu tylko udawała, że go nie poznaje czy faktycznie coś się zmieniło?
O kurcze czyżby Blunatic faktycznie pozbyła się swojej demonicznej natury?
Intrygujące.
Więc jednak udaje i Kirai tak samo, ale jaki mają w tym cel?
Pomału zagadka się rozwiązuje.
„Khraaazeeemstaaa.” :-o , szykuje się tutaj coś konkretnego. Małymi kroczkami, ale systematycznie serwujesz nam istotne informacje, podkręcasz atmosferę, dzieki czemu mam apetyt na więcej.
Zgrabnie wplotłaś tą retrospekcję i idealnym momencie.
Ale opisałaś tę scenę z mieczem, aż miała oczy jak pięć złotych.
Ooooo, jakaś demoniczna część Blu nadal tam jest, ja to czuję!
I jej brat :o Jezu ile napięcia , ja chce wiedzieć co się wydarzy dalej !!!!!
Hej :)
OdpowiedzUsuńNo nie wierzę, Nero wrócił. Się stęskniłam się!
Ale wpierw trzeba oddać szacunek woźnemu, który czuwa na posterunek niczym najlepszy pies :D Naprawdę świetna postać, chcę jej więcej!
O rany. Niezły plot w tym tekście. Aż sama zaczęłam się zastanawiać, czy Blu rzeczywiście nie pamięta, czy udaje, czy w ogóle możliwe było to odłączenie demonicznej strony od ludzkiej.
Końcówka bardzo dynamiczna i brutalna, ale mnie się podoba.
Pozdrawiam.