– 좋아해 –
Wparowałem do środka, na czyjeś szczęście nie musząc wyważyć drzwi, gotowy krzyczeć, ile wlezie, dopytując, dlaczego ktoś postanowił zrobić mnie w chuja, ale po biegu nieco brakowało mi powietrza. To było dziwne, sądziłem, że mam dość dobrą kondycję i jestem w stanie fizycznie zrobić dużo, nim się zmęczę, jak widać, chyba się co do siebie pomyliłem. Przez to, że nie byłem w stanie wydać z siebie słowa, musiałem wpierw zmierzyć się z zaskoczonymi spojrzeniami ludzi, którym przyszło być akurat w tym pokoju.
– Co wy wyrabiacie, co?! – zagrzmiałem, kiedy wreszcie mogłem coś z siebie wydobyć. – Ocipieliście do reszty?! Jakie, kurwa, babeczki i kawusia? Do chuja jednego, przecież szef się tu zjawia osobiście, by poznać nasze wyniki i pochodzić po obiekcie, tu potrzeba wódy i zagrychy!
Czasami miałem niewyparzony język, w momentach zbyt dużego natłoku emocji nie powstrzymywałem się przed używaniem wulgaryzmów, przez co obecne w pomieszczeniu kobiety zatykały uszy, jednak w takich chwilach przeważnie nie dbałem zbytnio o samopoczucie innych. Najważniejszą rzeczą było wykonać wszystko tak, by nikt nie miał się do czego przyczepić, by na cudze usta pchały się raczej pochwały i komplementy, a nie zjadliwe uwagi czy uszczypliwości.
– Wyjaśnijcie mi to, ale już!
Prowadząc biznesy, także te szemrane, robiłem wiele – bo wszystko to za dużo powiedziane – by móc cieszyć się odpowiednią reputację. Niekoniecznie dobrą, ale jednak taką, o której się mówi. Mimo mojego rozkazu, który mogłem wydać, będąc tu głównodowodzącym, nikt nie raczył udzielić mi odpowiedzi. Jakbym zderzył się ze ścianą, został całkowicie zignorowany, nie liczył się. To rozzłościło mnie jeszcze bardziej niż te fanaberie, jakie ktoś miał względem wizyty. Co to miało być, wizyta u cioteczki? Nie, do jasnej cholery, to miało być jak najbardziej spotkanie na szczeblu biznesowym, należało więc odpowiednio do tego podejść. Dlaczego moi pracownicy tego nie rozumieli?
– Ogłuchliście czy co? Gadać mi, ale już!
Bardzo często używałem tego „ale już” w swoich wypowiedziach, przez co nadano mi taką ksywkę i używano jej, kiedy myślano, że nie słyszę. Nie miałem tego za złe, bo przecież się ze mną łączyło. W tej chwili to wyrażenie nie odniosło żadnego efektu, dlatego podszedłem do najbliższego stolika i chwyciłem za leżącą na nim teczkę, by rzucić nią o blat i być może wywołać jakiekolwiek poruszenie.
– Czy mam wskazać palcem, kto…
– To nie będzie konieczne.
Nie lubiłem, kiedy ktoś mi bezceremonialnie przerywał, bezpardonowo wchodził w słowo, dlatego zmiąłem przekleństwo, rozglądając się za tym, kto ważył się zrobić to w tej chwili. Gotowy byłem pluć jadem z każdym wypowiedzianym słowem, ale wiedziałem, że muszę się powstrzymać, kiedy ku mnie wyszła kobieta, której nawet ja musiałem okazywać szacunek.
Przystanąłem i zapatrzyłem się na nią, a ona uśmiechnęła się do mnie w odpowiedzi.
– Cześć – powiedziała. – Dawno się nie widzieliśmy.
Przez chwilę nie umiałem wydusić z siebie słowa, musiałem odchrząknąć, zanim udało mi się wyrzucić z siebie:
– Kelsie. Cześć. Dzień dobry. Nie spodziewaliśmy się ciebie.
– Bo miało mnie tu nie być – odparła, podchodząc bliżej. – Ale wolałam sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Wiesz, jaki jest mój tata.
Dobrze o tym wiedziałem, a to za jej sprawką.
Kelsie. Moja rówieśniczka, koleżanka z gimnazjalnej i licealnej ławy, moja największa słabość od dnia, w którym się poznaliśmy. Do tego pierwsza, całkowicie niespełniona miłość. To właśnie ona przedstawiła mnie człowiekowi, dla którego zacząłem pracować zaraz po ukończeniu szkoły. Nie przeszkadzało mu, że poszedłem na studia i nie zawsze jestem do jego dyspozycji, zdołał przez weekendy przygotować mnie do pracy, jaką dla mnie wymarzył.
Albo też taką, do której przekonała go Kelsie.
Nigdy nie byłem kujonem, jakoś sobie radziłem z nauką, by móc mówić, że jestem nieco powyżej przeciętnej, ale matematyka to był mój konik już od najmłodszych lat. Wśród liczb czułem się bezpieczny, bo działania mające miejsce w tej nauce były jasne, a reguły pozwalały dochodzić do rozwiązania. W mig łapałem każdy nowy temat, potrafiłem w kilka sekund wymnożyć przez siebie trzycyfrowe liczby, przez co nie dało się mnie oszukać, za to ja odkryłem sposób, jak wygrać niemałe sumy w krajowej grze. Nie pozwoliłem sobie na sięgnięcie po „szóstkę” kilka razy, bo to mogłoby zwrócić na mnie uwagę, niemniej kiedy brakowało mi pieniędzy, obstawiałem z gwarancją, że mój portfel nieco zyska.
Właśnie o tych zdolnościach stojąca przede mną kobieta powiedziała swojemu ojcu, to za jego sprawą i wsparciem byłem głównym księgowym, jak i prowadziłem pomniejszy biznes w jego imieniu. Zdarzało mi się myśleć, że jestem niczym Noa z „Pachinko”, liczyłem jednak na to, że nie skończę jak on. Moje plany i marzenia zakładały spokojne życie, ale nie w biedzie.
Wiedziałem, że podążanie za nią to może być coś niebezpiecznego, a piekło dopadnie mnie szybciej, niż się spodziewam, okazało się jednak, że Kelsie nie chciała mnie wykorzystać. No może chciała, ale poznając się bliżej, doszliśmy do wniosku, że dobrze się dogadujemy, wiec nic nie stoi na przeszkodzie, by się zaprzyjaźnić. Jej ojciec też nie miał nic przeciwko – uważał, że córka potrzebuje mieć choć jednego kolegę, by się z niej w szkole nie śmiano. Wystarczyło, że wyglądem przypominała Sadako, zepchnięcie na margines szkolnego społeczeństwa mógłby mocno obniżyć jej samoocenę.
Ja też nie chciałem spędzać samotnie przerw, lepiej było mieć do kogo się odezwać, choćby zapytać o zrobioną pracę domową czy wyśmianie wspólnie nauczyciela, który ponownie nie zdołał przed wyjściem spojrzeć w lustro i miał krzywo zawiązany krawat albo dwie różne skarpetki. Takie działanie w duecie pozwoliło mi mieć nieco frajdy, ucząc się i będąc nastolatkiem na miarę tamtych czasów.
– Poza tym musiałam sprawdzić, czy nie przesadzisz. Pamiętasz, że będzie też także moja mama, prawda?
Zakląłem cicho pod nosem. Właściwie to ten szczegół jakoś mi umknął – skupiłem się na tym, że szef przyjeżdża aż na trzy dni, by upewnić się, że biznesy idą, jak należy, a ci, którzy powinni, wpłacają tyle, co trzeba, zanim pogrozi się im pięściami lub nożem.
– Oczywiście, że pamiętam – skłamałem gładko. – Dlatego widzisz tu na biurku kwiaty, w głównej sali także przystroiliśmy stoły. Myślałem tylko, że pani Black jest już w stanie jak my mierzyć się z procentami.
– Tego to ona chyba nigdy się nie nauczy – wyjaśniła moja dawna koleżanka. – Ale widzę, że jakieś zapasy masz, nie powinna więc narzekać. – Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie, a ja przypomniałem sobie, że właśnie ten gest sprawił w pierwszej kolejności, że kiedyś się w niej zakochałem. I przez długi czas to uczucie nie mijało. – Za to mógłbyś mi pokazać ostatnie księgi, okej? Chcę dać tacie znać, że może przyjeżdżać bez większych obaw.
– To uważasz, że jakieś mniejsze się znajdą?
Nie planowałem jej rozbawić, ale skłamałbym – ponownie – gdybym powiedział, że jej wybuch śmiechu mnie miło nie połechtał.
– Nie wiem, nawet dla mnie ten człowiek bywa zagadką.
Skinąłem głową na znak, że myślę podobnie, po czym wyciągnąłem rękę, by wskazać jej drogę do mojego biura. Choć doskonale ją znała, dała się poprowadzić jak na gościa przystało, a przy okazji wypytała, co słychać u mnie poza strefą zawodową. Jakby nadal się łudziła, że mam jakiekolwiek życie prywatne.
– Nie miałeś czasem wrócić do chodzenia na randki w ciemno? – zagaiła, a ja prawie zakrztusiłem się własną śliną.
– Słucham?
– No, przebąkiwałeś coś, kiedy widzieliśmy się ostatnim razem.
Chciałem zauważyć, że od tamtej pory minęły trzy miesiące, mogło się przez ten czas wydarzyć wiele rzeczy, ale doskonale wiedziałem, że kobieta nie da sobie wmówić, że już się z kimś spotykam. Znała mnie, przez pewien okres wiedziała o mnie więcej niż ktokolwiek inny, nie byłbym w stanie zmusić jej do uwierzenia w historyjkę, która nigdy nie miała mieć miejsca.
– Taki był plan, ale nie wypalił – odparłem i westchnąłem. Naprawdę chciałem się w kimś zakochać i mieć do kogo biec po skończeniu prazy zamiast otaczać się jedynie liczbami i parszywymi gangsterami, ale w życiu nie zawsze można było mieć to, czego się pragnęło.
– A spotkanie klasowe w zeszłym miesiącu?
– Nawet mi nie przypominaj. Skąd w ogóle o nim wiesz? Przecież cię nie było.
Otworzyłem drzwi do niewielkiego gabinetu i zaprosiłem ją do środa. Któraś z moich sekretarek pewnie szykowała już dla nas herbatę – wiadome było, że Kelsie nie skusi się na kawę, nie o tej porze i w takich okolicznościach – a jej podwładny, który z nią przybył, pozostał z moimi ziomkami w salonie, by pewnie wymienić najnowsze plotki. To były standardowe, znajome działania, a mimo to czułem się niespokojny.
Powód był całkowicie prosty i łatwy do odgadnięcia – oto miałem spędzić z tą kobietą kilka minut sam na sam, a w takich momentach przeszłość atakowała mocniej i nie pozwalała zapomnieć o tym, że ją kochałem, choć była córką szefa mafii.
To był zasadniczy problem w tym świecie – jakże łatwo było obdarzyć sympatią kogoś, kto miał być zakazanym owocem. Choć upłynęło wiele wody, Kelsie wciąż zajmowała szczególne miejsce w moim sercu, a ja nie zawsze byłem w stanie to ukryć. W dodatku jej ojciec miał nosa do wszelkich sensacji, znał sekrety tych, którzy nigdy nie powiedzieli o nich głośno, rozczytywał ludzi, jakby byli jedynie książkami, a tą wiedzą żonglował niczym mistrz, chcąc szantażem zdobyć dla siebie jakąś korzyść. Nie miałem szans się przed nim skryć, a choć wyznał, że akurat przeciwko mnie nic by nie miał, nie skorzystałem z tej otwartej drogi i nigdy nie zaprosiłem jego córki na randkę. Uznałem, że stopa koleżeńska zapewni nam lepsze życie.
– Może i nie byłam, ale Angie wpadła i co nieco mi powiedziała.
– Doprawdy? – Nie chciałem pokazać zainteresowania, choć wzbudziła moją ciekawość. Obszedłem stół, by siąść na fotelu, Kelsie zajęła miejsce na jednej z dwóch kanap, znajdując się niecałe dwa metry ode mnie. Zapach jej perfum na moment mnie oczarował. – A co takiego ci mówiła?
– Że na to spotkanie wpadła również nasza koleżanka z plastycznej i choć próbowała cię poderwać, to gładko dałeś jej kosza. Ponoć poczuła się mocno dotknięta i urażona.
– Angie przesadziła, mówiąc ci o tym – odparłem i podałem koleżance leżącą do tej pory na biurku za moimi plecami księgę z ostatnimi rozrachunkami. – To wcale nie przebiegło tak gładko, tamta była wręcz namolna i chciała mnie osaczyć, bym nie rozmawiał z nikim innym. Jak ktoś, kto się tak zachowuje, może być dobrym materiałem na życiowego partnera?
– Czyli co, nadal sam jak palec?
– A co, ty sobie kogoś przygruchałaś?
Nie zabrzmiało to z mojej strony zbyt miło, ale nieco mnie zdenerwowała zboczeniem rozmową na takie tematy. Nie byłem wylewny w kwestii uczuć, jeżeli ktoś mi się spodobał, nie mówiłem o tym wszystkim wokół, wolałem trzymać to – jak w ogóle wiele spraw – dla siebie. Nie chciałem się przed nią otwierać i mówić, że nie łatwo jest mi się kimś zainteresować w romantyczny sposób, do czego sama się nieświadomie przyczyniła. Choć nie tego chciałem, to mimowolnie porównywałem nowo poznane kobiety do Kelsie, przez co żadna nie wydawała mi się odpowiednia. Swoją pierwszą miłostką postawiłem następczyniom takie wymagania, że jedynie z dwiema czegoś spróbowałem, by i tak zostać singlem.
Przez moment sądziłem, że może uraziłem kobietę tonem, jaki nadałem swojej wypowiedzi, lecz Kelsie nie wyglądała na złą. Uśmiechała się za to łagodnie.
– Nie. Możliwe więc, że mój tata znowu przewidział przyszłość.
– Jaką tym razem?
Wspominałem, że mój szef umie czytać ludzi niczym książki? Przez to był w stanie przewidzieć zachowanie innych, ułożyć możliwe scenariusze i przygotować się na każdą ewentualność. To dlatego w dwóch stanach był poważany, a ktoś, kto chciał zagarnąć jego tereny, musiał liczyć się z przesądzoną od samego początku porażką. To pozwalało mu dzierżyć władzę i nie dawać się próbom oszustw. Sprawiało też, że mogłem mu ufać, kiedy przyjmowaliśmy do pracy kogoś nowego lub nawiązywaliśmy nowe interesy. Nie sądziłem jednak, by jego umiejętność sprawdziła się w przypadku mojego życia uczuciowego – jak ktoś miał zaradzić na nieurodzaj, kiedy ja sam, jak kapitan tego steru, nie dawałem rady?
Patrzyłem na koleżankę, a serce zaczęło bić mi nieco szybciej. Nie wiedziałem, co mi odpowie, a nie chciałem wzbudzać w sobie żadnej nadziei, bo byłbym całkowitym przegrywem, gdybym w swoich wyobrażeniach rozminął się totalnie z rzeczywistością.
Kobieta także na mnie patrzyła, a je nie umiałem odgadnąć jej spojrzenia. Czekałem, ale milczała. Kiedy otworzyła w końcu usta, by coś powiedzieć, rozległo się pukanie do drzwi.
– Proszę – zezwoliłem na wejście, choć szczerze mówiąc, chciałem pozostać z Kelsie sam na sam nieco dłużej. To było paradoksalne, że bałem się tego, jak i pragnąłem jak niczego innego.
Drzwi otworzyły się, po czym pokazała się jedna z sekretarek. Sądziłem, że z herbatą, którą zawsze podawała podczas czyichś odwiedzin, ale tym razem miała nam coś do oznajmienia.
– Przepraszam bardzo za najście, ale prezes właśnie wjechał na parking, herbata zostanie podana więc w głównej sali.
Wymieniłem z Kelsie spojrzenie. Żadne z nas nie spodziewało się jej ojca przed czasem, dlatego zaskoczenie było jak najbardziej normalną reakcją.
– Już idziemy, proszę za sobą nie zamykać.
– Dobrze.
Sekretarka odeszła, a ja z koleżanką także wstaliśmy, by ruszyć na to jakże ważne wydarzenie. Od tej wizytacji zależało, czy będę mógł poszerzyć działalność jeszcze w tym roku, czy lepiej będzie zaczekać do kolejnego kwartału.
Jednak w tym momencie bardziej interesowało mnie, co takiego Kelsie miała na myśli. Co jej ojciec był w stanie przewidzieć, z czego ja nie zdawałem sobie sprawy? By poznać odpowiedź, zatrzymałem kobietę przed drzwiami, chwytając za nadgarstek. Kiedy odwróciła się twarzą w moją stronę, mogłem zobaczyć jej zaróżowione policzki i zaciśnięte wargi. Chciała wydać się groźna, lecz mnie przypominała dziewczynkę, która za wszelką cenę nie chce dać poznać po sobie, co naprawdę czuje.
Moje serce zabiło mocniej.
– Kelsie…
Nic nie odpowiedziała, za to wyswobodziła się i wyszła. Dotychczas się tak nie zachowywała, zawsze miała dla mnie jakąś ciętą ripostę lub wyjaśnienie. Nie chciałem być pozostawiony w ten sposób, dlatego ruszyłem za nią, wyprzedziłem i zagrodziłem drogę, przez co niemal na mnie wpadła.
– Powinni–my… – spróbowała odsunąć rozmowę, ale nie mogłem na to pozwolić.
– Co takiego miałaś na myśli? Jaka z teorii twojego ojca może się jednak okazać prawdą, co?
Wciąż unikała mojego wzroku, co do niej nie pasowało, dlatego nie do końca zdając sobie z tego sprawę, chwyciłem jej twarz w dłonie i unieruchomiłem, tak że nasze spojrzenie musiało się spotkać.
– Powiedz mi, o jaką przyszłość chodzi. Proszę. – Tym razem zabrzmiałem łagodniej, bo nie chciałem, by mi uciekła.
Koleżanka patrzyła na mnie przez kilka sekund, po czym jej spojrzenie wylądowało na moich ustach. Zrobiła krok do przodu, zmniejszając odległość między nami, a ja znieruchomiałem. Jeżeli w tej chwili chciała mnie pocałować, nie miałem nic przeciwko. Czekałem na coś podobnego – marzyłem o czymś takim – przez piętnaście ostatnich lat.
Ale to byłoby zbyt piękne, dlatego nie mogło wydarzyć się ot tak.
– Elijah! – Ktoś za moimi plecami starał się mnie przywołać, a cała magia uleciała w przestworza.
Nie mogliśmy kontynuować, kiedy jasne było, że szef jest w pobliżu i właśnie ma nas na oku. Zamiast tego wypuściłem twarz Kelsie z dłoni, przejąłem od niej księgę i ruszyłem w stronę mężczyzny, który uśmiechał się zagadkowo na nasz widok. Koleżanka podążyła za mną, a ja musiałem szybko przywołać się do porządku, bo jej matka również tu była.
To z nią przywitałem się w pierwszej kolejności, sięgając po jej dłoń, by złożyć na niej pocałunek.
– Dzień dobry, madame. Jak zwykle pani olśniewa.
Nie było w tym za wiele z próby podlizania się, bo żona mojego szefa naprawdę była zjawiskowo piękna. Kelsie odziedziczyła urodę po niej.
– Sir – zwróciłem się do szefa i nieco ukłoniłem. – Mam nadzieję, że droga minęła państwu bez problemów.
– Jak zawsze, mój proroku. – Uśmiechnął się do mnie, po czym zerknął na córkę. – Mniemam, że poza brakiem problemów w interesach wreszcie dotarliście do punktu, który mi się marzył, i wreszcie się ze sobą umawiacie.
– Tato…
Zaskoczony spojrzałem na Kelsie, która znowu spłonęła lekkim rumieńcem, i nie wierzyłem, by to co miało miejsce niespełna dwie minuty wcześniej, dotyczyło właśnie tego. Naszych wzajemnych uczuć. Tego, że moje zadurzenie nie jest jednostronne.
Koleżanka – przyjaciółka i moja miłość, na litość boską – również na mnie spojrzała, a ja ani myślałem odpuścić sobie tę okazję.
– Musimy tylko ustalić miejsce pierwszej randki, wtedy to będzie oficjalne – powiedziałem wyraźnie. – Dziękuję za pana wsparcie.
Szef poklepał mnie po ramieniu.
– To ja dziękuję, że o nią dbasz. Życzę wam szczęścia – odparł, po czym wyciągnął rękę w stronę żony. – Chodźmy, kochanie, trzeba sprawdzić, czy wszystko tu gra i buczy.
Ukłoniłem się im jeszcze raz, po czym skupiłem uwagę na ich córce, która znowu uciekała ode mnie wzrokiem.
– Elijah, ja… – Chciała mi się wytłumaczyć, kiedy ja wcale tego nie potrzebowałem.
– Mówiłem poważnie – przerwałem jej. – Powiedz mi tylko, gdzie marzy ci się randka, a cię tam zabiorę. Chcę się z tobą umawiać, Kelsie. Lubię cię, nawet nie wiesz, jak bardzo, tylko nie wiedziałem, jak ci to powiedzieć.
– Ja też… Ja też cię lubię, Elijah. Przepraszam, że to trwało tak długo.
Ale się w końcu wydarzyło. Choć teraz ważniejsza była wizytacja, ani myślałem zwlekać z tym, by dopytać ją o pierwsze spotkanie. Najpierw wprowadziłem ją do sali konferencyjnej, trzymając za rękę, by nikt nie miał wątpliwości, iż córka szefa jest już zajęta, a potem, na resztę dnia, oddałem jej się cały.
Cokolwiek to dla innych znaczy.
Moja mama jak bylam dzieckiem tez wiecznie powtarzala ' Ale juz' :D ludzie to maja malo cierpliwosci.
OdpowiedzUsuńWracajac do teksu, ciekawe zdolnosci ma bohater, chetnie tez by, je wykorzystala.
Mam nadzieje, ze jest w stanie mierzyc sie z procentami :) - dobry tekst.
Lubie takie mafijne klimaty. Fajnie, ze stworzylas taki teskt.
Sa tez relacje damsko-meskie.
Chyba w wiekszosci z nas w relacjach z drugim czlowiekiem wychodzi nasze wewnetrzne dziecko. Przez te drobne reakcje mozna najbardziej poznac druga osobe.
Przylapani przez rodzicow :) zawsze krempujace
Oczywiście musiało mi skasowac komentarz.
OdpowiedzUsuńA pisalam o tym, jak to od pierwszego akapitu jestem kupiona. Wjeżdża Elijah z ta wiazanka i pozamiatal!!! No takiego wstepu sie nie spodziewalam!!! ;D i to imie!!! ELIJAH. No mow do mnie jeszcze!
I mowisz ;D
Jest mafia w tle, napiecie i milosc i ta cudowna bezpośredniość. Kurde. To bylo jak finalowy odcinek sezonu i wiesz co teraz powiem: A MOZE PREQUEL JAKIS, A MOZE SEQUEL? Xd oj byloby z czego kuc!
Zaskoczylas mnie tym tekstem, tym bohaterem i serio czytalabym z duza checia wiecej, wiecej. Ciekawi mnie przeszlosc bohaterow. Jestem ciekawa, czy by sie im ulozylo.
Dobre to bylo! Po prostu!