Nie wiem, co mi odjebało z tym drugim tekstem. Jeszcze inna piosenka mi się przyplątała, ludzie. Także taki cross song. No i... Nie planowałam tego.
Powiem ci, kim jestem, jeśli zaśpiewasz mi tak słodko jak wiem, że potrafisz. Pieść mnie pieśnią minionych dni, upadłych chwał, zgładzonych słów, a zrobię to. Zdradzę tajemnice, za które narażasz życie.
Jestem tylko legendą. Tylko pogłoską, w której pokładasz nadzieję. Niesioną sztormem łupiną. Dlaczego zakładasz, że przychylność losu nam sprzyja? Ten ciężar, który niosę – nie jesteś na niego gotów. Wiedza, której poszukujesz, cięższa jest od wód mórz, straszniejsza od ich głębiny. Nie zaznasz w niej ukojenia. Nie zyskasz siły. Wszystko, czym mogę się z tobą podzielić to ból. Bezbrzeżny, bez końca, bez początku. Nieustający. Nie znający przebaczenia.
Ból nie do zniesienia.
Czy tego szukasz, najdroższy? Nie ofiaruję ci niczego, przez co nie miałbyś cierpieć.
Zawróć. Pozostaw ten ocean między nami. Niech toną w nim Naznaczeni. Niech płonie eter. To tylko chwila udręki. Zaledwie mgnienie dla świata. Nie warto nas ratować. My już jesteśmy straceni, zauważ, zamieszkujesz ruiny, które po nas zostały.
Jesteśmy reliktami.
Lecz upór twój nie zna granic. Taki jesteś, takie było każde twoje wcielenie: szorstkie, zawzięte i aroganckie. Możesz władać bluzgiem i żartem najlepiej na świecie, możesz być władczy, interesowny, wymagający, ale ja widzę, ja znam twoje serce. Twoje dobre, pogubione serce, %$#.
Kiedyś należało do mnie.
Być może dlatego nie jesteś w stanie się oprzeć. Dlatego musisz. Słyszysz wołanie. Odległe, a dziwnie znajome, jak echo obietnic, które złożyłeś. Masz wrażenie, jakby szeptano ci je wprost w twarz.
Nie pozwolisz ich sobie wypomnieć. Odpowiesz na ten zew. Choćby po to, by nie zwariować. Przekonać się, że masz rację, że serce drży nie bez powodu. Po prostu nie możesz tego zignorować.
I nieważne, że głos ten dochodzi zza oceanów i mórz.
so close no matter how far
— Przemów mu do rozumu — syczy Gav nagląco. — Nie może wypłynąć na Popiół!
Clive wzrusza ramionami.
— Co niby miałbym zrobić — wzdycha. — Uwiesić mu się na szyi i błagać, by został?
— Mógłbyś spróbować — odpowiada niepewnie Gav, a Clive cicho prycha.
— Wiesz, że jest tylko jedna rzecz, którą możemy zrobić w tej sytuacji. — Patrzy na zwiadowcę, który mruży oczy w oczekiwaniu na odpowiedź. — Możemy płynąć wraz z nim.
Gav zaciska usta i kiwa głową.
— Czego ja się właściwie spodziewałem po tobie, panie Rosefield. — Z rezygnacją macha ręką. — Trzynaście lat ścigasz pan duchy, a ja oczekuję od kogoś takiego kreatywnych rozwiązań — wzdycha ciężko, jakby zły na siebie samego.
— Z czym do ludzi — zgadza się Clive bez cienia urazy.
— No tak. Nie dźwigasz przecież tego miecza na plecach na darmo. Żal byłoby nim trochę czasem nie pomachać. — Gav zakłada ręce na ramiona. — Jak nawinie się pod ostrze coś z Popiołu, nie będziesz miał nic przeciwko, prawda?
Clive lekko wzrusza ramionami. Nie zaprzecza ani nie potwierdza.
— Dlaczego po prostu mu nie zaufasz, tak jak zawsze? — pyta zamiast tego. — Cid zwykle wie, co robi.
— Ta, właśnie w tym problem. Dobrze wie, w jakie pakuje się kłopoty, a mimo to pogrąża nas wszystkich ze sobą!
— Przecież w każdej chwili możesz… Po prostu odejść.
— I zostawić was z tymi waszymi durnymi pomysłami?! — oburza się Gav. — Nie zmrużyłbym spokojnie oka do końca swoich dni, zastanawiając się, co was dwóch tu knuje.
— Och, czyżby przemawiała przez ciebie troska, Gav? — rozbrzmiewa głos, który brzmieniem ociera się mocno o najniższe z możliwych tonów. — Wiesz, skoro tak leży ci na sercu moje dobro, zawsze możesz przyjść i po prostu mi to oznajmić.
— I co to da?! — obrusza się zwiadowca.
— Najpewniej nic — odpowiada szczerze Cid. — Ale będzie mi bardzo miło.
couldn't be much more from the heart
— Chrzanię, czy będzie ci miło, Cid! — unosi się Gav, gestykulując żywo. — Ja nie chcę, żebyś tu na nas ściągnął…
— No? Co? — dopytuje Cid, zakładając ręce na ramiona. — Czego tak się obawiasz?
Mężczyźni przez dłuższą chwilę jedynie mierzą się wzrokiem.
— Jakiejś nienazwanej grozy, którą zbudzisz? — precyzuje swój lęk Gav. — Popiół to nie miejsce, w którym należy czegokolwiek szukać.
— Grozy — powtarza Cid gardłowym głosem i wsuwa w usta papieros. Pstryka palcami, a między nimi tworzą się maleńkie wyładowania, od których go odpala. — Powiedz mi, czy ja kiedykolwiek naraziłem was na realne niebezpieczeństwo?
— A ta akcja z Tytanem?!
— Wszystko miałem pod kontrolą.
— Doprowadziłeś te cesarskie szczury wprost do kryjówki!
— I żaden nie uszedł z życiem.
Gav zaciska usta, lecz choć nie podobają mu się coraz bardziej zaczepne metody dowódcy, nie ma więcej argumentów.
— Trochę więcej wiary. — Dłoń Cida opada na ramię zwiadowcy. — Wiem, co robię.
forever trusting who we are
Przynajmniej tak mi się zdaje.
Rejs jest długi i wyczerpujący, uderzenia wód mocne, choć uciekają co okrutniejszym z nich, ścigani dzikimi falami. Powietrze staje się duszne, zwiastuje sztorm, a załoga na pokładzie ostrzy kordelasy w obawie przed abordażem. Wypływają na nieznane wody i teraz już nikt nie ma wątpliwości: ta wyprawa to nie był dobry pomysł. Morze rzuca statkiem jak łupiną i kiedy po wielu dniach podróży na horyzoncie pojawia się ląd, każdy chce go osiągnąć.
— Jesteśmy na miejscu — oznajmia Cid, zapalając papierosa, którego po chwili gasi rozprysk wody. — Kurwa. — Mężczyzna niechętnie pozbywa się zamokniętego tytoniu i wzdycha. — Na dziś dość karmienia nałogu, najwyraźniej.
Ląd się przybliża, a masy powietrza gęstnieją. Cienka linia horyzontu puchnie, można już rozróżnić zieloną kopułę drzew i wyraźną, zażółconą linię brzegową. Jest nieprzystępna, pełna klifów, wąskich plaż i wystających ponad wszystko ruin Upadłych, które wyglądają jak śpiący giganci. Są nieruchome, monumentalne i w zbyt dobrym stanie, by można to uznać za naturalne.
— Coś jest nie tak — zdradza swoje myśli Clive, zjawiając się u boku Cida i podobnie jak on uważnie wpatrując się w ląd.
— Coś jest nie tak — zgadza się Cid, obserwując wznoszące się przed nimi strużki dymu i rozbłyski, które mogły być światłem odbitym w klingach, co potwierdzałoby ich domysły, że być może pakują się w sam środek walk. — Na szczęście zabraliśmy ze sobą całkiem ostry miecz, prawda? — Uśmiecha się do Clive’a, który nie wydaje się zadowolony z faktu, że Cid żartuje w takiej sytuacji.
— Musimy mieć jakiś plan — nalega Clive. — Nie wiemy, co zastaniemy po zejściu na ląd.
— Plan jest taki, jak zawsze. — Cid opiera dłonie o burtę, zaciskając palce na krawędzi. — Cokolwiek by się nie działo, zamierzam uratować tylu Naznaczonych, ilu się da, a reszcie zapewnić godziwy pochówek — oświadcza poważnie. — W miarę możliwości z tym drugim — dodaje po chwili namysłu. — Więcej mnie nie interesuje.
and nothing else matters
— Czyżby? — dopytuje Clive, podejrzliwie mrużąc niebieskie oczy. — Bo mam wrażenie, że nie przypłynęliśmy tu tylko po Naznaczonych.
Cid chrząka, ale nic nie mówi, wpatrzony w zbliżający się ląd.
— O co chodzi, Cid? — Clive nie daje za wygraną. — Mamy dość Naznaczonych do ratowania na Sztormie — zauważa. — Czego tak naprawdę tu szukasz?
Lord dowódca uśmiecha się kątem warg, przebijające się przez chmury światło wpada w jego intensywnie zielone oczy.
— Nie szukam... Niczego konkretnego. — Zerka na Clive’a, który ściąga ciemne brwi. — Ale jeśli zyskamy trochę przewagi, to nie będzie to nic złego, prawda?
Clive milczy. Zastanawia się, jaką przewagę mieliby znaleźć w miejscu takim jak to: na zapomnianym przez bogów Popiele.
Zwracam się do ciebie, Płomieniu, gdyż zawsze mnie nęciłeś, zatruwałeś moje myśli od wieków. Czy niechcący pchnąłeś mnie w wir tych pochlebstw? Czy powstałeś, by niszczyć wszystko, na co spojrzę?
Nie zbudzę cię, tak sadzę, będę wokół was chodzić na palcach, nie wskrzeszając iskr. Lecz co zrobisz, jeśli mi się nie uda lub gdy pokusa sięgnięcia po ogień okaże się silniejsza, niż myślę?
A jeśli wyciągnę rękę? Czy się sparzę?
Patrzyłam na ciebie latami, byłeś spokojny we śnie. Twoje wyrodne oblicze nie martwiło mnie bardzo. Nie tak jak teraz, gdy rozprostowujesz ścięgna i rozgrzewasz mięśnie, sięgając po niepodległe dusze. Skąd bierze się twoje pragnienie? Dlaczego nie można cię nasycić.
A jeśli spróbuję? Czy pochłoniesz mnie całą?
Jak z tobą rozmawiać, skoro znasz tylko język płomieni. Jak cię ugasić, kiedy pragniesz płonąć. Chcesz rosnąć, chcesz sięgnąć piekieł, zaczerpnąć z nich żaru, ze smakiem spojrzeć w szczelinę, z której wypełzają demony i pochłonąć wszystko, co odważy się na ciebie spojrzeć.
Nie można cię mieć. Nie można przywołać. Rozpalasz ten ogień, tylko gdy sam chcesz się ogrzać. Uwielbiasz chaos. Żywisz się nim, bo podobne tworzycie struktury. Ale czy wiesz, że to cię pogrąży? Że nie jesteś niezwyciężony? Że płoniesz tak mocno, ponieważ na to pozwalam? Czy wiesz, że jeżeli zerwie się wiatr, to nas zgubi? Może przez mgnienie będziesz niezwyciężony, obrodzisz w niespotykane wymiary, rozrośniesz się tak jak marzyłeś, wypełniając troposferę.
A potem ten sam wiatr cię rozniesie.
Nie sprzeciwiaj mi się, Ifrycie. Nie podróżuj z Tarczą Rosarii. Nie nadszarpnij go, nie uszkodź. Nie wzburz we mnie gniewu, ponieważ nie muszę cię wzbogacić, a mogę próbować zgładzić.
Możesz zgrzytać zębami, lecz świat będzie mi wdzięczny. No i przyznaj. Czy nie byłbyś ze mnie dumny?
Spójrz. Kim przez ciebie się stałam. Szczerzę kły na płomienie. Nie boję się, że puścisz mnie z dymem. Zapewne zechcesz. Ale, Najgorętszy, to ja będę tym dymem. Nie zdołasz spopielić powietrza.
Ach. Chyba jednak sobie poradzisz. Tak mówią wgłębienia moich blizn.
Ale ja i tak podejmę tę walkę.
Płomieniu.
Będziesz mnie miał na sumieniu.
Nieplanowane sa zawsze najlpesze.
OdpowiedzUsuńJakie to poetyckie i piekne :) ten wstep, az sie rozplynelam czytajac to.
Ile w tym gleboki, szalonych uczuc, ktorych nie da sie kontrolowac, on one kontroluja ich.
Cos mialam wrazenie, ze zwiazane to bedzie z FF16 :D
Z Cidem nie ma co polemizowac. On wie swoje.
Ale tych popiolow to bym sie juz obawiala, mam przeczucie co tam moze sie kryc.
Tak mi opisujesz ten swiat, ze chyba chcesz zebym wydala swoje ostatnie pieniadze na ps5 :)
Naznaczenie? Kim sa naznaczeni? Jezu co ty mi robisz z glowa, takie male wskazowki mi sypiesz pod nogi, wzmacniajace ciekawosc.
I ta koncowka, no piekny ci tekst wyszedl, az sobie jeszcze raz ptzeczytam :D
Hej :)
OdpowiedzUsuńI co z tego, że tekst nieplanowany? Fajnie, że powstał! Jest tu nieco zagadkowe, ale z pewnym humorem, wręcz sama zaczęłam się w duchu szykować na jakąś mocniejszą akcję. Niewiele zdradziłaś, a ja i tak jestem gotowa stanąć na lądzie z tą trójką i zobaczyć, co przyniesie nam los. Dzięki!