Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

niedziela, 29 stycznia 2023

[139] Secretville: Ślepemu koniowi owies ~ Kaja

 


Samochód zatrzymał się koło średniej wielkości magazynu. Nie był oznakowany, drzwi i okna były zamknięte. Wyglądał na stary i nieużywany, gdyż farba pokrywająca zewnętrzną stronę blachy była spłukana do połowy, dzięki czemu rdza zaczęła pokrywać metalowe płaty. 

– Zostań tutaj. Muszę coś załatwić – rzucił szybko Daniel, chwycił za plecak, po czym wyskoczył z samochodu, zatrzaskując za sobą drzwi.

– OK – parsknęła Sara, wodząc za nim wzrokiem. 

Brat podszedł do drzwi i zapukał mocno trzy razy. Otworzył mu mężczyzna z blond włosami, wyglądał na młodszego od niego. Miał na sobie czarny dres z charakterystycznymi paskami po boku. 

– No hej chłopie, czekaliśmy na ciebie – usłyszała Sara przez uchyloną szybę w drzwiach kierowcy. 

Daniel chwile później znikną w magazynie, a drzwi zostały ponownie zamknięte.


***


Magazyn był zimny i brudny. Franek szedł z przodu, niczym pies prowadzący pana do wyznaczonego celu. Był rozkojarzony, co chwile zmieniał temat, wskazywał palcami na różne przedmioty na ścianach oraz te wiszące pod dachem. 

– No i wtedy ten gówniarz zaczął ryczeć i krzyczy “mis, mis” – mówił podniesionym tonem. – Nawet litery ś nie potrafi wymówić. Uwierzysz?

– W to akurat uwierzę. – Daniel spojrzał na kumpla z konsternacją. – Trudno mi jednak uwierzyć, dlaczego banda dorosłych facetów nie potrafi zaopiekować się małym dzieckiem, przecież połowa z was sama ma dzieci.

– Ja nie mam – odparł, drapiąc się po blond czuprynie.

– I całe szczęście. 

– Co?

– Nic. – Daniel zawarczał pod nosem. Z daleka dostrzegł Jakuba siedzącego na krześle. Naprzeciwko leżał materac, na którym siedziało dziecko. Obok stało jeszcze dwóch mężczyzn. – Długo zamierzacie tak gapić się na niego?

– W końcu raczyłeś zaszczycić nas swoją obecnością – odparł Jakub, nie odwracając się nawet w jego stronę. – Nie jesteś ostatnio zbyt zajęty?

– Mam swoje życie – odpowiedział rozzłoszczony Daniel. – To dziecko też i swoją rodzinę, która na pewno już do szuka.

– Mam taką nadzieję – parsknął Jakub. – Choć nie wystarczająco intensywnie, jak na tak bogatych ludzi. – Odwrócił się do niego. Cmoknął złotą licówką, którą chwalił się jak największym skarbem. – W wiadomościach jeszcze nie trąbili o zaginięciu dziecka szanowanego polityka.

Daniel wyjął pluszaka z plecaka i rzucił jednemu z goryli Jakuba, który intensywnie zanosił się teraz śmiechem. Dziecko widząc go, uniosło rączki i skomlało o swoją ulubioną zabawkę. Widząc to, Franek podskoczył do kumpla i wyrwał mu miśka z rąk. Jak wierny pies usiadł koło trzylatka i podał mu zabawkę. Dorosły mężczyzna, a żonglował frazesami, jak małe dziecko włożone do kojca z zabawkami. Zdawał się niezbyt rozgarnięty, a na pewno nie dostatecznie dojrzały na swój wiek. 

– Nie jest tu za zimno dla dziecka? – Daniel stuknął Jakuba w ramie pięścią, na co ten zrobił tylko skwaszona minę. – Ja mam gęsią skórkę na plecach, gdy tutaj stoję.

– Nic mu nie będzie – odparł Jakub swoim chropowatym głosem. – To się nazywa hartowanie dzieci. Ja cały czas siedziałem w zimie, gdy nie było czym grzać w piecu. Czy ze mną coś jest nie tak?

Daniel nie ważył się odpowiedzieć. 

– Im szybciej stary dzieciaka zapłaci okup, tym szybciej dziecko wróci do domowych pieleszy. 

Daniel zdziwił się, że Jakub zna takie zwroty jak „domowe pielesze”. 

– Ta cała akcja jest zbyt ryzykowna. – Daniel wskazuje na dziecko ręką. – To może się źle skończyć i dla was i dla niego. 

Dziecko bawiło się w najlepsze z Frankiem. Mężczyzna trzymał pluszaka nad jego głową, motywując go tym samym, aby sięgał wysoko raczkami, aby go chwycić.

– Co, nie mozes dostać misisia? – Franek na co dzień wyrażał się nie prawidlowo, ale jego rozmowy z dzieckiem jeszcze bardziej naświetlił ten wkurzający aspekt jego osobowości. – Patz jak lata. Fruuuu. Fruuu.

Daniel patrzył na niego i był pewien, że ta cudowna beztroska nie jest udawana. Franek nie był świadomy powagi sytuacji i tego, jakie konsekwencje mogą spaść na wszystkich obecnych w tym magazynie. Ślepotę Jakuba można było wytłumaczyć pazernością, ale głupota Franka była w tej sytuacji błogosławieństwem, przynajmniej dla niego samego. 


***


Sara nie należała do cierpliwych osób. Siedzenie w samochodzie i być posłusznym było sprzeczne z jej charakterem. Gdy tylko brat zniknął z zasięgu jej wzroku, otworzyła powoli drzwi od strony pasażera. Dobrze, że nie postanowił zamknąć samochodu kluczem, gdyż teraz rozniósłby się głośny alarm po całej dzielnicy, alarmując nie tylko brata, ale i jego kumpli. Wychodząc, zamknęła drzwi równie cicho, jak przy otwieraniu. Podeszła do drzwi, przyłożyła ucho, ale nic nie usłyszała. Chwyciła za klamkę, ale ta ani drgnęła. Rozejrzała się po ścianach magazynu. Nie zauważyła kolejnych drzwi, ale za to wiele wielkich okien. Większość była zabita deskami, ale udało jej się znaleźć okno do połowy zabite, a w połowie odziane popękana szyba. W szybie znajdowały się duże dziury, które mogły posłużyć jako wejście do magazynu. 

Dziewczyna wsadziła głowę w lukę i rozejrzała się dookoła. Nikogo nie zauważyła, ale usłyszała stłumione głosy z oddali.

– Mam swoje życie. – Ktoś powiedział z oddali. Następnie usłyszała głośny męski śmiech.

Postanowiła wejść do środka. Na szczęście podstawa okna znajdowały się blisko podłogi, więc gdy weszła do środka, nie zrobiła większego hałasu. 

Następne słowa, które usłyszała, to dziecko, piec i okup. Robiło się coraz dziwniej. Stanęła na palcach i zaczęła się skradać głębiej w magazyn. Coraz wyraźniej słyszała głosy.

Gdy wyjrzała zza filaru, zobaczyła pięciu mężczyzn. Jednym z nich był jej brat.

– Handel dragami to jedno, ale porwania dziecka dla okupu to zupełnie co innego! – Daniel krzyczał w kierunku siedzącego na krześle mężczyzny.

Sara myślała, że się przesłyszała, czy jej brat naprawdę potwierdził, że handlował narkotykami? Teraz film, który widziała u niego w mieszkaniu, zaczynał nabierać sensu. Czy to była groźba jego szefa, a może konkurencji? Ale bardziej niż dilerka przeraziło ją dziecko siedzące na materacu przed nimi. Czy oni naprawdę je porwali? Czy powinna to zgłosić?

Chłopak siedzący na materacu z dzieckiem, to zapewne Franek, Sara poznała jego głos, taki sam jak podczas rozmowy telefonicznej. Mężczyzna na krześle to pewnie „stary”.

– Wycofuje się z tego – palnął Daniel. – Mogę pójść siedzieć za dragi, ale nie za porwanie dziecka! Kurwa, czy wy się z pawianami na mózgi zamieniliście?!

– Nigdzie się nie wycofujesz. – Starszy mężczyzna wstał z krzesła i przyłożył pistolet do głowy jej brata. Serce waliło jej szybciej niż kiedykolwiek. – Za dużo już widziałeś. Jeśli nas złapią i tak cię podłączymy do tej sprawy, czy tego chcesz, czy nie. Dlatego twoja współpraca jest wielce wskazana.

– Chyba że chcesz, abyśmy znowu posadzili cię na krześle, jak wtedy gdy nagraliśmy film – odezwał się jeden z szajki. – Pamiętasz? Czy naprawdę musimy tak zabezpieczyć się i motywować naszych przyjaciół? Możemy nagrać akt drugi, tym razem już z twoją śmiercią w roli głównej.

Sara tak się wystraszyła, że zaczęła się wycofywać. Szurała podeszwami butów o betonową podłogę. Jej stopa zatrzymała się na czymś twardym, odskakując na bok, potraciła przedmiot. Głośny metaliczny dźwięk rozproszył się po magazynie. Sara spanikowała do tego stopnia, że przeskakując nad łopatą, którą sama chwile temu przewróciła, zaczęła gnać, jakby goniło ją całe stado wilków. Zatrzymała się za wielkim kontenerem na śmieci.


***


Wszyscy odwrócili się w stronę hałasu. 

 – Blondyn, idź, sprawdź, co to za było. – Stary wydał komendę. 

– Tak jest szefie – odparł, salutując do mężczyzny.

Franek rzucił pluszaka do dziecka i ruszył na zwiady. Wyminął jeden filar, a potem drugi. Rozglądał się uważnie. Nagle usłyszał znowu jakiś odgłos, szuranie, jakby ciągnięcie czegoś po posadzce. Stanął przy ścianie, aby nie zdradzić swojej obecności. Gdy usłyszał kolejne szurnięcie, wyskoczył zza rogu jak poparzony.

– Ha! Mam cię! – wrzasnął, chwytając za coś. Spomiędzy palców wystawały mu długie włosy.

Słysząc słowa Franka, Daniel zamarł w bezruchu.

– Ładnie się tak skradać? – zapytał, lecz nie otrzymał odpowiedzi.

Daniel usłyszał zbliżające się kroki. Oczekiwał najgorszego. Widoku swojej siostry, która postanowiła szpiegować go przez swoja dziecinna ciekawość. Nie był na nią wściekły, ale wystraszony jej dalszym losem. Franek wyszedł zza rogu, a Daniel odetchnął z ulgą. Na jego rękach leżał wielki kociur z długą rudą sierścią. 

– O to nasz winowajca – stwierdził Jakub. – Te pchlarze włóczą się wszędzie. Weź go wykop z magazynu.

– Przecież i tak wróci, nie? – odparł Franek. Zobaczył, że trzylatek wyciąga po niego ręce. – A tak się dziecko przynajmniej czymś zajmie. 

– Chyba żartujesz? – wyraził swój sprzeciw Daniel. – Przecież on jest cały brudny i pewnie ma do tego pchły i inne świństwo. 

– Chces kotusia? – Franek położył kota na materacu. Ten nie uciekł. – Lubisz kotecki, mały bobasie. – Dziecko zaczęło się śmiać. 

   – Dobra, zostaw go – zgodził się szef. – Przynajmniej nie będzie ryczeć. 

Daniel machnął ręką. 

– Na razie nie jesteś mi potrzebny – stwierdził stary, gładząc się po podbródku. – Co nie znaczy, że się do ciebie nie odezwę niedługo. 

Daniel miał dość współpracy z tą bandą przygłupów. Nie wiedział, jakim cudem stał się potrzebny Jakubowi i kiedy zobaczył w nim sprzymierzeńca. Schował ręce do kieszeni i bez słowa udał się do wyjścia. 


***


Sara siedziała skulona w samochodzie. W rękach trzymała kurczowo telefon. Zobaczywszy brata, który zamyka za sobą drzwi od magazynu, próbowała się rozluźnić, na tyle, aby wyglądać normalnie. Daniel otworzył drzwi od samochodu, potem usiadł na siedzeniu. Spojrzał na nią zamyślony.

– Co jest? – zapytała, udając głupią. 

– Nic. – Odpalił kluczyk w stacyjce i zaczął wycofywać. – Jedziemy na śniadanie.




2 komentarze:

  1. Hej :)
    Już początek serii zapowiadał, że to nie będzie ciekawa historia, a Daniel ma jakieś tajemnice. Jak narkotyki i ich sprzedaż mogły przez mi przez myśl, tak poprzednim razem zachodziłam w głowę, o co chodzi z misiem. Rozwiązanie proste, ale nie banalne, bo kryje się za nim przestępczy czyn. Niby maluch ma względną opiekę, ale boję się, że ci popaprańcy zrobią mu krzywdę, byle tylko dostać okup. Sara też ryzykuje jako podglądaczka, oby nie dała się w to wmieszać, bo będzie jeszcze gorzej. Ciekawie się to rozwija, choć kierunek nie zmierza ku samym szczęśliwym rzeczom.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wciąga to, wciąga jak cholera!!! Prowadzisz tak narrację, budujesz napięcie i bawisz się z czytelnikiem!!! I ja także bawie się świetnie. Czuje sie jakvym uczestniczyła w cutscence gry lub była na planie produkcji w stylu Belfra. Oj tak, taki to ma poziom, tak go trzyma. Narracja zmienila sie na trzecioosobową i widzimy jeszcze wiecej puzzli tej ukladanki. Narkotyki, porwanie, do czego dojdzie jeszcze! Jedyne co nie daje mi spokoju, to reakcja Daniela. Najpierw zachowuje sie dosc spokojnie, choc od poczatku widac , ze mu sie nie podoba sytuacja. I nagłe wkurza sie na maksa na to porwanie. Czy czegos co wyzwolilo te emocje nie uslyszelismy? Zwykle taki wybuch nastepuje zaraz po otrzymaniu szokujacej informacji, a tu jakby nagle do niego dotarlo ze faktycznie porwali dziecko albo jego siostra nie uslyszala może czegos co mogl powiedzieć Jakub, coś moze zbagatelizować, ze Daniel wreszcie sie uniósł. Zabrakło mi tu w tym miejscu spoiwa.
    Mam nadzieję, że szykujesz albo juz jest ciag dalszy bo naprawde czuje sie jak po odcinku kryminalnego serialu i po prostu chce wiedzieć WIĘCEJ.
    I kurde coraz bardziej lubie glownych bohaterow. Maja taka naturalna relacje, naturalne reakcje, sa jak żywi.

    OdpowiedzUsuń