Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

niedziela, 15 stycznia 2023

[138] Lift up your voice ~Miachar

 Jak to tradycyjnie bywa przy wyzwaniach muzycznych – wyciągnęłam z piosenki wers i stworzyłam znowu coś mrocznego. Zima chyba tak na mnie działa, choć widok Oriona wywołuje szybsze bicie serca.


Powiedziano mi, że nie ma się czego bać, choć zrobiłam, jak oficjalnie nakazano – wcześniej zadzwoniłam, by dopytać, czy powinnam. Dlaczego więc, pomimo ich zapewnień, jednak mi się nie udało? Albo też raczej jemu się udało? Dlaczego niektórych podobne rzeczy się nie imają, los pomija, tworząc dzieje, ale mnie się musi przytrafić?
Lepiej było mi rozmyślać o niesprawiedliwości, zamiast skupić się na tym, że pewnie niewiele życia mi pozostało, a jeszcze mniej uda mi się przez ten czas zrobić.
Nie byłam pewna, dokąd jestem zabierana, narzucono mi bowiem na głowę jakiś śmierdzący, czarny worek, czułam jednak, że się poruszamy i to samochodem – prawie rzucało mną w nim z jednej strony na drugą. Nie wypadało mi narzekać, bo co tam niewygoda, kiedy zostałam porwana z ulicy przez psychopatę, który przez ostatnie tygodnie terroryzował miasto, a żadna z jego ofiar – do tej pory – nie zdołała ujść z życiem. Pędziliśmy przez kolejne kwartały, a w mojej głowie przewijały się zdjęcia zwłok ludzi, których do tej pory zamordował. Samo wspominanie sprawiło, że zrobiło mi się niedobrze, ale przecież nie mogłam zwymiotować, bo zrobiłabym to do worka.
Moje położenie nie było złe, było wręcz śmiertelnie przerażające, a na ratunek czy wsparcie nie miałam co liczyć, nikt nie wiedział bowiem, co mi się przydarzyło. Uroki bycia zupełnym samotnikiem.
Tak miał wyglądać mój koniec? Los miał naprawdę fatalne poczucie humoru.
Co mnie popchnęło do takiego zachowania? Potrzeba odwiedzenia sklepu, bo przecież jedzenie nie pojawia się magicznie w lodówce. Dlatego powzięłam odpowiednie kroki i wykonałam telefon, a podczas rozmowy zapewniono mnie, że nic nie powinno mi raczej grozić. 

Gadanie. Wszyscy policjanci w tym mieście powinni na zmianę czynić patrole, pilnować i dbać o bezpieczeństwo, może wówczas do niczego podobnego by nie doszło i nie…

Może wówczas dotarłabym do sklepu i z powrotem do domu bez żadnych przygód, a tak wieziono mnie Bóg wie gdzie, by zrobić pewnie coś potwornie złego. Co mi jednak mogło przyjść teraz z robienia podobnych wyrzutów? Nikt nie byłby w stanie mnie usłyszeć, bo skutecznie mnie zakneblowano, a poza tym w samochodzie chyba nie było nikogo poza mną i sprawcą masakr, które przez ostatnie tygodnie nękały i przerażały miasto.
W takim momencie pewnie żaden z bogów nie pospieszyłby na ratunek, tłumacząc się, że należało pilnować innych wiernych, a nie jakieś ateistki. Cóż, uczono mnie, by w życiu przede wszystkim liczyć na siebie, ale mając związane ręce, naprawdę niewiele byłam w stanie zrobić, by skutecznie i na lepsze zmienić swoje położenie.
Skoro krzyki nie wchodziły w grę, poruszanie się także było utrudnione, mogłam jedynie czekać, aż się gdzieś zatrzymamy – w końcu nie tak łatwo jest zabić kogoś siedzącego z tyłu samochodu, kiedy się go prowadzi. Przynajmniej tak pokazywano w filmach, które – rzadko, bo rzadko, ale – udawało mi się oglądać, kiedy już zupełnie nie miałam pomysłu, co ze sobą zrobić. Przez głowę przelatywały mi pewne scenariusze, ale przy każdym z nich zauważałam, jak mało jest realny. Po co kusić los, by stała mi się większa krzywda? Lepiej na moment oddać swoje życie w cudze ręce, może szansa na zbawienie przyjdzie później.
Zabrnęłam daleko w tym swoim rozmyślaniu – do tego stopnia, że gdyby nie nagłe i gwałtowne hamowanie, być może nie zdałabym sobie sprawy, że chyba właśnie dojechaliśmy do miejsca, gdzie porywacz chciał mnie wywieźć. Serce prawie stanęło mi w gardle, a do oczu napłynęły łzy. Chyba naprawdę niewiele czasu pozostało już do mojego końca.
Wciąż nie wiedząc, jak powinnam się zachować, by było to podobne do zachowania ofiar – jakoś filmy i seriale nie poświęcają im należycie dużo uwagi, by czegoś się nauczyć – po prostu czekałam. Drzwi po mojej lewej stronie otworzyły się, nocny wiatr musnął moje policzki i nieznacznie uniósł końcówki włosów związanych w warkocz.
Dopiero teraz przypomniałam sobie, że właśnie taka fryzura decydowała o ofiarach płci żeńskiej. Dios. Czyżbym naprawdę sama aż w takim stopniu wkopała się w tę kabałę?
Nie mogłam myśleć o tym za długo, gdyż ktoś chwycił mnie mocno za ramię i pociągnął, byle bym tylko wysiadła z pojazdu. Nie było w tym nic z delikatności, ale nie oberwałam w twarz, nie zostałam kopnięta, nie wydarzyło się nic, co mogłoby podchodzić pod przemoc. Mężczyzna przerzucił sobie mnie przez ramię. Nie byłam lekka, o czym raz w tygodniu informowała mnie waga, a porywacz radził sobie, jakbym była ptasim piórkiem. Skąd w nim tyle siły, trudno było ocenić, w każdym razie zrobiło mi się niedobrze, kiedy ruszył, bo jakby nie patrzeć, trochę mną trzęsło. Nie rozległ się żaden inny dźwięk niż kroki przestępcy, nie wiedziałam, jak brzmi głos porywacza, nie umiałam również stwierdzić, gdzie jesteśmy, bo liczba skrętów, jakich dokonaliśmy podczas drogi, skutecznie rozproszyła moje rozeznanie w terenie. Powietrze nie pachniało solą, więc raczej nie pojechaliśmy nad zatokę, część fabryczna, gdzie znajdowały się magazyny, była odgrodzona i pilnowana dwadzieścia cztery na siedem, nikt niepowołany i nieupoważniony nie mógł się na nią dostać. Nie pachniało również igliwiem, więc nie dotarliśmy do rezerwatu. Naprawdę nie byłam w stanie stwierdzić, gdzie jesteśmy, a to sprawiło, że byłam jeszcze bardziej przerażona.
Mogłam się spodziewać, że zostanę rzucona na podłoże bez zachowania przy tym choć odrobiny delikatności czy po jakimkolwiek seryjnym zabójcy można by się jej w ogóle spodziewać? Wystarczyło, że nie skrzywdził mnie podczas wyciągania z samochodu. Jęknęłam z bólu, ale zostało to zignorowane. Z jednego strony nawet dobrze, bo nie usłyszałam, że jestem cieniasem, który marze się od byle ciosu. Z drugiej było to jak wymierzony policzek, jasny komunikat, że nie jestem ważna, a stanowię przedmiot czyjeś uciechy. Brzmiało to ohydnie, ale tak właśnie w tym momencie prezentowała się moja rzeczywistość.
Los musiał mieć niezły ubaw, patrząc na moje zmagania i zapychając się przy tym popcornem, bo pewnie nawet wyimaginowane istnienia za nim przepadały.
Próbowałam złapać głębszy oddech, ale w tym ciemnym, jak sądziłam, pomieszczeniu nie było właściwie czym oddychać. Najwidoczniej nikt dawno tu nie przebywał i nie wietrzył, a w klimatyzację żal było inwestować, skoro nie korzystało się z przestrzeni. Takie czasy, oszczędności szuka się, gdzie się da, albo inwestuje bez namysłu, a później zostaje z czymś, czego nikomu nie da się upchnąć nawet za grosze.
Znowu odbiegłam myślami od tego, w jak strasznym położeniu się znalazłam. A to nie było niczym, co pomagało takie dygresje myślowe sprawiały, że traciłam czujność, kiedy mogłam pokłady siły, które jeszcze miałam, wykorzystać na próbę uratowania się z tego piekła.
Gdzie… próbowałam wyartykułować dość logiczne pytanie. Gdzie jesteśmy?
Czyżbym uważała, iż usłyszę odpowiedź? Powinnam się roześmiać z własnej głupoty, przecież to było niemalże niemożliwe, by porywacz chciał ze mną o czymkolwiek rozmawiać. To nie był film akcji, gdzie zły charakter zawsze ma okazję, by przed punktem kulminacyjnym wyjaśnić, dlaczego zrobił to, czego dokonał, jakie motywy nim kierowały i jak bardzo jest nienormalny. Przez ten bardzo przemielony schemat nie lubiłam tego gatunku filmowego i wybierałam inne, które może nie były jakoś wybitne pod względem treści, ale dobrze się przy nich bawiłam. I nie miały bójek ani rozlewu krwi.
Który prawdopodobnie czekał mnie w tym nieznanym miejscu, z dala od cywilizacji czy po prostu innych ludzi. Umrzeć w samotności może i kiedyś myślałam, że to dobra śmierć, teraz miałam co do tego spore wątpliwości.
Tuż przy mnie rozległy się kroki, a mnie serce stanęło w gardle. Nie sądziłam, że mężczyzna jest aż tak blisko. Choć wcześniej chciałam wziąć głęboki oddech, teraz go wstrzymałam, jakby to miało sprawić, że nagle zniknę i żadna krzywda z rąk tego człowieka mnie nie spotka.
Heh, zaiste marna to była próba.
Zamiast zniknięcia nagle nastała jednak światłość bo dziwny worek, którym zakryto mi głowę, właśnie został ściągnięty. W pierwszym odruchu zamknęłam oczy, ale pod powiekami nie było aż tak jasno, przez co zdecydowałam się spojrzeć przed siebie. W pomieszczeniu panował półmrok, a tuż przede mną… Znajdowała się twarz, której nie byłabym w stanie wymyślić nawet w snach.
Książę.
Podnieś głos, jeżeli potrzebujesz ratunku oznajmił porywacz głębokim głosem, przykucając przede mną. Jak ktoś o tak pięknej twarzy niczym z rzeźb Michała Anioła i głosie idealnym dla radiowca mógł być aż tak dwulicowy i do szpiku kości przeniknięty złem? Było to dla mnie niezrozumiałe. Choć to może być dla ciebie trudne, kiedy będziesz miała poderżnięte gardło.

Naprawdę chcesz mnie zabić? zapytałam naiwnie, przełykając łzy, które momentalnie mi się zebrały. Pewnie ktoś by powiedział, że nie warto wchodzić w żadną rozmowę z porywaczem i potencjalnym zabójcą, ale do nikogo innego mogłam już nigdy więcej się nie odezwać, należało korzystać z okazji.
Mężczyzna uśmiechnął się na kilka sekund, przy czym wyglądał wręcz przyjaźnie. Jak to praca kilkudziesięciu mięśni potrafi zmienić człowieka w kogoś innego. Przez tę chwilę bliska byłam uwierzenia, że może jeszcze mi odpuści, pozwoli uciec. Ale przecież znam jego twarz, zostałam przez niego porwana z ulicy, byłby idiotą, gdyby pozwolił mi na coś takiego.
A dlaczego bym nie miał? Sam zadał pytanie i dźwignął się, by teraz patrzeć na mnie z góry. Byłam stracona, mogłam przeżywać to, co kilka wieków przede mną straceńcy rewolucji francuskiej. Choć oni pewnie umierali dość szybko, w końcu przecinano im głowy, mnie mogły wpierw czekać tortury.
Czy nie mogłam trafić na seryjnego mordercę, który kończył życie swoich ofiar w mgnieniu oka? W tym przypadku mogłam się spodziewać jakiegoś gaszenia na ciele papierosów, ran ciętych na ramionach i śladów od duszenia. Ciekawe, czy zabije mnie, używając noża, czy raczej zdecyduje się na drugi z używanych przez siebie sposobów. Oba cholernie bolesne i skuteczne.
Żegnaj, świecie. Niewiele mi dałeś, tęsknić nie będę.
Bo moje życie jest na tyle żałosne, że przynajmniej koniec mogłabym mieć godny, a nie równie beznadziejny? wysnułam hipotezę, plotąc właściwie, co mi ślina na język przyniosła.
Mimo to w jakiś sposób zainteresowałam oprawcę, bo jeszcze się wstrzymał przed aktem przemocy, zamiast tego przechylił głowę na bok, a jego spojrzenie stało się intensywniejsze.
Jest żałosne? Naprawdę tak myślisz?
A dlaczego miałabym myśleć inaczej? podjęłam dalszą część dialogu. Przez sześć dni w tygodniu chodzę do pracy, za którą dostaję najniższą krajową i same nagany, choć jestem dobrym pracownikiem. Do tego wynajmuję jakąś zapyziałą norę w szemranej dzielnicy, z której nawet nie mogę uciec, bo od razu ktoś mnie porywa, gdy idę sobie ulicą. Nie mam celu w życiu, żadnych planów na przyszłość ani relacji, o które powinnam dbać, by coś z siebie dały. Niewiele mnie trzyma przy życiu, to fakt, ale nie oznacza to, że chcę już skończyć taką egzystencję.
To czego chcesz zamiast tego?
Już naprawdę dawno nikt nie zadał mi tego pytania: ani nikt bliski, ani żaden nieznajomy, bo kogoż miałoby to interesować. Ale ja chciałam powiedzieć, czego chcę, co wyrywało mnie z koszmarów i napędzało, by jednak zmagać się z rzeczywistością.
Zmiany odpowiedziałam. Chcę zmiany, czegoś, co popchnie mnie na ścieżkę, której jeszcze nie przemierzałam. Zmiany, która sprawi, że zacznę lubić siebie, a przynajmniej bardziej tolerować.
Mężczyzna patrzył na mnie uważnie, wciąż mając przekrzywioną głowę, jakby w ten sposób widział mnie lepiej. Moja kuzynka też tak robiła ze względu na problemy z widzeniem w jednym oku, więc nie było to dla mnie nic nowego.
A gdyby ta zmiana wiązała się z czymś złym?
Choć warunki i okoliczności były ku temu zgoła niesprzyjające, nie zdołałam powstrzymać się przed uniesieniem brwi. Czy ten człowiek naprawdę myślał, że chciałabym zmienić coś w sobie i w życiu na gorsze? Z głupim się na rozum zamienił czy co?
Że co proszę?
Przez piękną twarz przemknął cień uśmiechu, kiedy porywacz zmienił pozycję ponownie kucnął przede mną i nie odrywał ode mnie wzroku, trzymał teraz głowę prosto.
Gdyby zmiana wiązała się z czymś złym? powtórzył. Wiesz, jesteś pierwszą z uprowadzonych przeze mnie osób, z którą prowadzę jakąkolwiek rozmowę i to dość ciekawe doświadczenie.
Wybacz, ale nie podzielam tego uczucia.
Tym razem roześmiał się, co brzmiało dziwne, zważając na wszystko.
To jak najbardziej zrozumiałe. Wiesz, przydałby mi się ktoś do zarządzania akcjami.
Słucham?
Czy ja wyglądałam na kogoś chętnego w zabawę w jego sekretarkę? No raczej nie bardzo.
Potrzebuję kogoś do wynajdowania mi…
Kolejnych celów?
Jego modus operandi pozostawało na razie w pewnym stopniu zagadką, gdyż zdaniem opinii publicznej i służb działał trochę na chybił trafił w wybieraniu następnej ofiary, nie następowały po sobie dwa łudząco podobne przypadki.
Nie, to akurat moje widzimisię mruknął. Chodzi raczej o szukanie nowych biur, bym mógł się przenosić i unikać złapania.
I myślisz, że bym się do tego nadała?
Mam ochotę prychnąć, ale to nie byłoby dobrze odebrane.
Wydaje mi się, że tak odpowiedział, po czym znowu wstał, by spojrzeć z wysokości. To chyba dawało mu większe poczucie władzy, jakby moje życie nie było jeszcze w pełni w jego rękach.
Zdołałam zauważyć, że sięgnął do tylnej kieszeni, z której coś wyciągnął.
Scyzoryk?
Tylko najpierw będziesz musiała przeżyć oznajmił, a jego usta rozciągnęły się w coraz szerszym uśmiechu.
Mogłam podnieść głos, by wyrazić swoje przerażenie, ale jak sam zauważył, nie było nikogo, kto przyszedłby mi na ratunek.
Mężczyzna rzucił się na mnie, a ja zamknęłam oczy, krzycząc.


3 komentarze:

  1. Tez zimna na mnie tak dziala ostatnio, mroczniej pisze i czytam, wiec twoj test jak najbardziej pochlone na raz :)
    O to mi sie podoba , porawanie przez psychopate :)
    Ciekawie przedstawilas psychologiczny porter i ofiary i psychopaty. Dalas nam pole do analizowania tego co sie dzieje i przemyslenia calej sytuacji i ich zachowan. Narracja w pierwszej osobie tez duzo daje.
    Uchwycilas emocje ofiary, niepokoj i dziesiatki pytan na ktore odpowiedz zna tylko autor.
    Wzgledna delikatonsc oprawcy jest zastanawiajaca, czyzby nie do konca chcial ja skrzywdzic, a moze to dopiero wstep do gry , albo tanca ktory bedzie sie toczyl miedzy nim i dziewczyna?
    Ofiara wydaje sie dosc spokoja , nie reaguje panicznie, nie walczy zbytnio, moze z samego strachu, poddala sie troche jego woli. Choc pewnie w pewnych sytuacjech lepiej nie prowokowac oprawcy.
    Ponoc nigdy nie da sie rozpoznac naprawde psychopaty bo wydaja sie w zyciu codzinnym zwyklymi ludzmi, i nikt by ich nie podejrzewal o co co mogliby zrobic.
    Zdaje sie ze dziewczyna wie sporo o psyhcopatach i metodach ich dzialan. Byc moze potrafi w jakis sposob nim manipulowac.
    Dziewczyna musi popracowac nad poczuciem wlasnej wartosci, porwanie i psycholoata tutaj nie pomoze.
    Ciekawa propozycja od porywacza, czzby jakis duecik sie szykowal?
    Ciekawa moglaby byc kontynuacja tego tekstu

    OdpowiedzUsuń
  2. Oż ty. Ostatnie twoje teksty są pelne przemocy, nieopisanej może ze szczegółami, ale wyobraźnia szaleje miedzy wersami. Tutaj spodziewalam sie raz po raz czegoś innego, jak juz mi sie wydawalo, ze rak bedzie, , ta ktotka, lecz pekna napiecia scene toczyla sie w przeciwnym kierunku. To musi byc przerazajace, paraliżujące byc tak blisko śmierci, a jednak glowna bohaterka nke stracila zimnej krwi i zdolonosci analitycznych. A jesli jednak uda jej sie przeżyć? Czy bycie sekretatka mordercy... kurcze, czegoś takiego jeszcze nie kojarze. Ale jak, kto moglby nia zostac. Nikt dobry. Lecz czy za cene zycia wartoby odrzucic oferte?
    Tekst, ktory zostawia nas z moralnym dypematem. I niepokojem

    OdpowiedzUsuń
  3. Ogólnie widzę coraz więcej brutalności w temacie. To jej trzeźwe myślenie wraz z brakiem chęci życia dopasowały się całkiem dobrze do klimatu. Samo spojrzenie z tej innej strony na mordercę, ulala nie powiem. Choć pochłaniam takie klimaty z pełnym skupieniem to prychnąłem śmiechem gdy miała przemyślenie na temat worka i że lepiej nie zygac bo siedzę w worku ;]

    OdpowiedzUsuń