Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 26.05): Jestem przy tobie. Nieważne, co jeszcze przyjdzie ci do głowy, jestem przy tobie. Klucze: sądzić, nachalny, patyzant, wygodnie

Namierz cel:

niedziela, 9 stycznia 2022

[115] I am singing by myself ~Miachar

  Bezpośrednia kontynuacja tekstu z wyzwania 114.


– Ach, czyżbyś był tym, który powstrzymał złodzieja i został przez niego w następstwie pobity, dlatego nie stawił się na rozmowy kwalifikacyjne? Rhian mi o kimś takim mówiła.
– Tak, to ja.
– A teraz nie szukasz bardziej pracy biurowej?
Czyżby w tej chwili los chciał przestać być dupkiem? Czy moje życie mogło stać się choć odrobinę lżejsze?
Wszystko zależało od tego, co powiem, a że…

Nie byłem pewien, czy chcę porzucać to miejsce. Fakt, budowa nigdy nie była spełnieniem moich marzeń, ale czy w ogóle jakieś teraz miałem? Skupiałem się na tym, by przetrwać każdy kolejny dzień, nie zostać w żaden sposób zraniony, a przy tym zarobić na później. Czy ktoś mógł zobaczyć we mnie pracownika, którego tak bardzo pragnie i poszukuje, by jego biznes szedł dokłdnie, jak powinien.

– Wciąż rozglądam się za czymś, co bardziej odpowiada mojemu wykształceniu i kwalifikacjom – przyznałem, nie dając mu konkretnie znać, co myślę o jego pytaniu.
– A nie byłbyś ponownie zainteresowany tym stanowiskiem, na które wtedy aplikowałeś?

Minęło sporo czasu, od kiedy miało to miejsce, czyżby osoba już zdołała się wyłamać? Czyżby nie podołała obowiązkom? Mogła też dostać lepszą propozycję, w końcu różnie to bywało. 

– Bo wiesz, kobieta, którą zatrudniliśmy, właśnie poszła na L4 w związku z zagrożoną ciążą, potrzebujemy kogoś na jej miejsce. A, przy czym się nie martw – po okresie zastępstwa pozostałbyś w firmie jako pierwsza osoba z poszerzanego zespołu. Dobrze nam się wiedzie, więc potrzebujemy nowych pracowników.

– Ale… Ale ja przez ten czas pracowałem na różnych budowach, nie w biurze i…

– To żaden problem! – przerwał mi. – Sam miałem taki okres w życiu, wiem, jak jest, ale i tak wydaje mi się, że możesz zrobić dobre wrażenie na rekruterach. To co, umówić cię na rozmowę?

Nigdy nie chciałem, by to ktoś załatwiał mi pracę czy jakiekolwiek rabaty, ulgi i co tylko ludzie wymyślili. Do wszystkiego pragnąłem dojść sam. I gdzie mnie to zaprowadziło? Na ten moment nie lubiłem swojego życia.

Przecież zawsze tak się wszystko kończy, pomyślałem. Zawsze śpiewam sam piosenkę, której inni zdają się nie znać, dlaczego niby teraz pojawia się ktoś, kto nuci melodię?

Ale przecież chciałem zmiany. A żeby coś się zmieniło, trzeba to zmienić. W tym wypadku porzucić obecną pracę, zebrać się w troki i robić to, do czego myślałem, że się nadaję, dlaczego tyle lat się uczyłem.

Spojrzałem na Rhian, która zdawała się przyjść do mnie i powiedzieć, że wystarczy, że dość już zrobiłem, by być zwykłym szarakiem, którego marzenia nie zamieniają się w plany, bo nie ma skrzydeł. Zamiast tego wyciągała do mnie rękę i uśmiechała się, jakby chciał powiedzieć, że wie, jak zbudować własne skrzydła i zacząć latać.
To mogło się nie powtórzyć, a ja pewnie nie umiałbym spojrzeć na swoje odbicie w lustrze, gdybym odmówił. Dość już miałem żałowania wielu rzeczy, nie chciałem, by ta była kolejną.
– Dobrze. Zgadzam się.
Ojciec koleżanki aż klasnął w dłonie, wyraźnie ciesząc się z mojej odpowiedzi. Jakże niektórych łatwo w pewnych kwestiach zadowolić. 

– W takim razie zapraszamy na poniedziałek na rozmowę. Pan kierownik da wolne, prawda? – Mężczyzna spojrzał w stronę mojego przełożonego, który skinął mu głową.

– Oczywiście.

Pewnie oberwie mi się za to, że nie będę dyspozycyjny, ale dopiero, kiedy goście sobie odjadą. Na razie mógł sprawiać wrażenie kogoś, kto cieszy się, iż wreszcie szczęście się do mnie uśmiecha.
– Tylko proszę dać mi swój numer, to prześlę dokładną godzinę i adres, okej?

Nie mogłem odmówić, dlatego przytaknąłem i posłusznie podałem mu ciąg cyfr, które zręcznie wystukał na swoim smartfonie. Przez cały ten czas nie przestawał się uśmiechać, jakby uważał, że to rozsądny deal.
– W takim razie mogę rzec, że do widzenia. – Wyciągnął ku mnie dłoń, którą uścisnąłem.

– Do zobaczenia.

Patrzyłem na nią, ona odwzajemniła to spojrzenie. Czułem, jakbyśmy gotowali się do tego, powiedzieć sobie te wszystkie rzeczy, o których wcześniej nie mogliśmy

– Na razie, Siôn.
– Do widzenia, Rhian.

Odprowadziłem ją wzrokiem, nie wróciłem do swoich zajęć, póki nie wyjechali z budowy, a ja nie stałem się głównym obiektem wielu pytań, które zaczęły padać z każdej strony. Pytań o to, jak teraz będzie wyglądało moje życie.

Cóż, sam byłem tego bardzo ciekaw. 


4 komentarze:

  1. Pamiętam wcześniejszy tekst. Ladnie poprowadziłas kontynuacje. I di zwykłego szaraczka los się czasem uśmiechnie, a może tak miało być od początku. Bardzo podobał mi się ten tekst. Ładne nawiązanie do piosenki

    OdpowiedzUsuń
  2. Za mało mi! Za mało! Cos tajemniczego jest w tej historii, coś wisi w powietrzu. Miedzy Rhian a Sionem wydaje mi się, że jest jakaś pokazna więź. Zwlaszcza fragmenty piosenki, które znalazły odzwierciedlenie w myślach Siona do kobiety nadały temu taki mistyczny ton. Chyba przeznaczenie ma tu coś do powiedzenia. Chcę wiedzieć, czy się mylę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, nie planowałam nic więcej dla nich, ale pozostawiam otwarta furtkę, skoro się spodobało :D

      Usuń
  3. Nadrobiłam poprzedni tekst, żeby znać sytuację :) scenka dość zwyczajna i może disc nieprawdopodobna pod względem możliwości, jakie nagle stanęły przed bohaterem (chociaż... Różnie w życiu bywa, czasem i szczęście się uśmiechnie, przecież nie może być tylko pech XD), ale wyjątkowo prawdziwe pod względem przemyśleń, wątpliwości, które bohater ma, że chciałby coś zmienić, ale z drugiej strony obecnie jego życie jest stabilne i przewidywalne, a czasami tego właśnie potrzebujemy :) fajna kreacja bohatera, bo z czegoś prostego stworzyłaś coś więcej. Ale dziewczynie też mogłaś poświęcić trochę uwagi :D

    OdpowiedzUsuń