When, when we came home, worn to the bones
Jedyne, o czym marzyłem to rzucić się na łóżko i zasnąć, jeszcze w obraniu. Byłem wykończony, mimo że w pracy nie działo się nic wyjątkowo wymagającego, noce przesypiałem jak dziecko. Tylko te sny. Kobieta, która się w nich pojawiała, gdy tylko zmrużyłem oczy, a nawiedzała moje myśli, gdy byłem obudzony. Czułem się przez nią opętany, nie wiem, czy było to dobre uczucie, czy złe. Nie mogłem myśleć o niczym innym, nic nie było już istotne.
Nie nazwałbym tego miłością od pierwszego wejrzenia, bo w sumie tak naprawdę się nie widzieliśmy, jedynie pojawialiśmy się losowo, choć coraz częściej, w naszych snach. A może tylko w moich. Może jest tylko moim wymysłem i złudzeniem. Fatamorganą, pragnieniem, które tak bardzo chce się doświadczyć w swoim życiu, że w końcu się urzeczywistnia. A może po prostu oszalałem. Nie wiem. Chcę spać i odpocząć od wszystkiego.
And when, when I was off, which happened a lot
Gdy tylko ciemność przywitała moje powieki, zobaczyłem te znajome rysy. Był to już sen? Czy nadal odcisk, który zrobiła mi w umyśle jak sampel na papierze odbity przez pieczątkę? Gdzieś w tle słyszałem nadal odgłosy miasta, nawet jakiś kobiecy głos. Może to za oknem, a może w telewizorze, którego nie zdarzyłem wyłączyć. Zignorowałem go.
Ostatnimi czasy byłem mistrzem w ignorowaniu zjawisk i obowiązków, które były niezwiązane z nią. Nawet nie wiedziałem, jak ma na imię, zanim zdążyła odpowiedzieć na to pytanie, ja się obudziłem. Wiedziała za to, jak ja się nazywam. Hmm… ciekawe czy próbowała mnie szukać. Marzenia ściętej głowy.
You came to me and said, that's enough
Zacisnąłem powieki, gdy je ponownie otworzyłem, leżałem w całkowicie ciemnym miejscu. Czyżby zapadła już noc? Gdyby tak się stało, nadal raziłyby mnie po oczach światła miasta, lecz tutaj nad głowa migały mi tylko gwiazdy. Chciałem chwycić za łóżko i się odepchnąć, lecz pod moim ciałem nie znajdowało się nic. Tylko pustka, przestrzeń. Zacząłem miotać się jak ryba w sieci, mimo że nic mnie nie ograniczało. Zatrzymałem się bez ruchu, gdy ujrzałem ją. Unosiła się w tej nicości całkiem spokojna. Wyglądała, jakby na czymś siedziała, z założonymi rękami na piersi wpatrywała się we mnie z uniesionymi kącikami ust.
– Wystraszyłeś się tak na mój widok? – zapytała całkowicie poważnie. Pokiwałem przecząco głową. – Czekałam, aż się obudzisz.
– Chyba aż zasnę – wyprostowałem, ale ona tylko przechyliła głowę na bok, jakby wpatrywała się w przedziwne zjawisko. – Wiedziałem, że znowu cię zobaczę.
– Tak. Z jakiegoś powodu trafiamy w to samo miejsce, jakby nasza świadomość była połączona. Nawołuje jedno drugie.
– I to nie jest dla ciebie dziwne? – Znowu zacząłem się miotać, próbując odwrócić się do niej całą sylwetą i przyjąć, jak ona, wygodną pozycję. – Nie przeraża cię to, że coś sprowadza nas do jednego snu niemal każdej nocy? Ja nawet nie wiem, jak masz na imię! – Na koniec mnie poniosło.
– Izabela. To pewnie coś w rodzaju świadomości zbiorowej.
– Zbiorowej… co? – Nic z tego nie rozumiałem, jej opanowanie było kojące, choć czułem dyskomfort, że nikt nie towarzyszy mi w mojej panice.
– To coś jak miejsce, w którym każdy może się połączyć. Dusza, świadomość czy zwał jak zwał, mają dostęp do tego miejsca, dlatego możemy widywać się w snach.
– Ale tak nie powinna wyglądać normalna znajomość – prychnąłem oburzony.
– A kto mówi, że jest w tym cokolwiek normalnego.
Zastanowiłem się przez chwilę.
– A może ty jesteś duchem? – To była jedna z moich teorii. – Takim co nawiedza człowieka, ale w istocie nie żyje.
– Zapewniam cię, że duchem nie jestem. Choć dzieli nas pewna odległość kilometrów, to okazuje się, że z jakiegoś powodu wszechświat chce nas połączyć także w rzeczywistym świecie.
– S… skąd ty to wiesz? – Pogubiłem się w tym wszystkim.
– Przyznam, że trochę pogrzebałam. – Mówiąc to, uśmiechnęła się zawstydzona. W zabawny sposób szczerzyła zęby. – A poza tym dostałam od ciebie maila.
– Ale ja… Ja nie pisałem do żadnej Izabeli. – Zatrzymałem się, przeszukując pamięć. – Na pewno nie pisałem.
– Grotex, prawda? Tak nazywa się twoja firma. Dostałam od ciebie wiadomość, wczoraj dokładnie. Wysłałeś ją do firmy Buildmarket. Tam właśnie pracuje i mimo dwudziestu osób, które mogły otworzyć wiadomość od ciebie, otworzyłam ją ja. Nadal nazwiesz to wszystko przypadkiem?
We can't cut it from out these veins
Teraz zaczynałem się dopiero martwić. Dziwne sny to jedno, ale samospełniające się przeznaczenie w rzeczywistości, to zupełnie co innego. Teraz nie łączyły nas już tylko sny, ale również praca, a może niedługo już coś więcej.
– Wygląda na to, że ktoś rozpisał nasze poznanie. Chyba nie ma sensu z tym walczyć, nie sądzisz?
– Co masz na myśli?
– Powinniśmy się spotkać. – Wiedziałem, że to nazbyt odważna propozycja, ale nie mieliśmy nic do stracenia. – Choćby na gruncie zawodowym. Przecież i tak by do tego w końcu doszło.
– Pewnie tak, ale…
Wyczuwałem jej wątpliwości i strach. Jakbym patrzył na nią jak w otwartą księgę. Dosłownie odczuwałem jej emocje, jakby były moimi własnymi.
We ain't leaving this room 'til we both feel more
– Czego się boisz? – zapytałem. – Przecież nie jestem ci całkiem obcy.
– Obcy, nie.
Przez chwile zapadła cisza, lecz nie była jedną z tych niezręcznych. Była pełna skupienia, rozważania, zaglądania do środka. Nie musiała nic odpowiadać. Nie słyszałem jej myśli, ale je czułem. Przechodziły przeze mnie różne emocje od silnego lęku, przez ciekawość, podekscytowanie, aż po spokój.
– Dobrze – odparła. – Spotkajmy się i przekonajmy czy nie jesteśmy tylko marzeniem sennym.
Nawet jak nie znam poprzednich części, to jest w tym tekście coś... magicznego, takiego eterycznego, ulotnego... Czuć to przyciąganie, które ich rzuca do siebie, a jednocześnie ich od siebie zabiera, skoro nawet bohater do tej pory nie wiedział, jak dziewczyna się nazywa. I jeszcze to zestawienie jej zadziwiającego spokoju i jego chaosu. Ona coś chyba wie... Albo podejrzewa. To mówienie o świadomości zbiorowej zabrzmiało jak z realiów science fiction. Izabela też od razu zakłada, że to ktoś nimi kieruje, nie coś, bo zwykle pewnie pojawiłaby się myśl o przeznaczeniu, zrządzeniu losu, czymś takim, a nie kimś. Z opisu pracy wynika, że są zwykłymi, niewyróżniającymi się niczym ludźmi (przynajmniej w tym tekście XD). Więc jaki plan co do nich ma ktoś mieć? :D
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńOho, czyli że z nocnej mary przechodzimy do jawy? Muszę się przyznać, że czuję w związku z tym ekscytację! Do tej pory to były tylko "odwiedziny" senne, ale teraz... Można się będzie przekonać, czy to naprawdę nie duch, a człowiek. Świetnie zgrane to wyznanie Izabeli, że przeczytała maila, że szukała informacji i zainicjowała nowy krok. Ach, czekam na więcej!
Pozdrawiam :)
O, akcja idzie naprzód! Ale przerwać w takim momencie?! No nieładnie! Nie każ długo czekać na następną część! Jestem ciekawa tego spotkania. Bo musi do niego dojść!
OdpowiedzUsuń"jej opanowanie było kojące, choć czułem dyskomfort, że nikt nie towarzyszy mi w mojej panice." <-- bardzo mi sie spodobalo to zdanie, jego sens i prawda. Mocno.
Opisy bardzo empiryczne. Ta pustka, ciemność, konekcja. W sumie pasowałoby to do tematu z teraz również ;D