Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 26.05): Jestem przy tobie. Nieważne, co jeszcze przyjdzie ci do głowy, jestem przy tobie. Klucze: sądzić, nachalny, patyzant, wygodnie

Namierz cel:

niedziela, 20 czerwca 2021

[103] Stranger: Komisjo, tak bardzo się zagubiłem ~Miachar

  Wiedziałem, że to potrzebne, że bez podobnej rozmowy się nie obejdzie, ale i tak czułem się przerażony tym, że mam mówić o tym, o czym najchętniej jak najszybciej bym zapomniał. Nie chciałem wracać pamięcią do tamtych wydarzeń, bo z nimi wiązała się śmierć i morze krwi, którym żadna przestrzeń nie powinna spłynąć.

Kołnierzyk śnieżnobiałej koszuli wpijał mi się w szyję, ale nie miałem odwagi, by podnieść rękę i rozpiąć guzik.  

Czułem się mały, siedząc przed tymi nieznajomymi ludźmi, i zachodziłem w głowę, czy będą chcieli mnie zniszczyć, czy raczej uzyskam od nich choć cień wsparcia i sympatii. Właściwie to czułem dokładnie to samo, co dziesięć lat wcześniej kiedy to jedynie metalowe ogrodzenie i podjazd dzieliły mnie od przekroczenia progu Agencji i przejście przez rozmowę na nowego pracownika. Wtedy byłem młodzieniaszkiem, który chciał udowodnić sobie, że nie jest tylko jakimś dziwnym mieszańcem człowieka i cyborga, tworem czyjeś wizji i ingerencji, że mogę mieć znaczenie. Teraz chciałem znaleźć się gdzieś indziej – najlepiej w świecie, w którym tamten atak w ogóle nie miał miejsca.
Ale nie było siły, która zechciałaby spełnić moje życzenie.
Dlaczego nie potrafiłem tego rozpocząć? Co takiego hamowało mnie przed powiedzeniem tego, co ci zgromadzeni przede mną ludzie, wyglądający jak egzaminatorzy gotowi uwalić mało zdolnego studenta, chcą usłyszeć? Czego się bałem, kiedy nie tak dawno śmierć zajrzała mi w oczy i pokazała, jaka może być przerażająca? Skoro zdołałem spojrzeć jej w twarz, patrzenie na ludzi powinno być niczym.
A mimo to nie umiałem nawiązać rozmowy, choć oni cierpliwie czekali.

Nie miałem zamiaru skakać jak jakiś pajac czy urządzać sobie jakieś show. Chciałem jak najszybciej mieć to za sobą, ale ich spojrzenia skutecznie hamowały mnie przed tym, by w ogóle cokolwiek zacząć.

Nigdy nie byłem próżny ani też wołający o atencję, nie uważałem, by moja historia zdecydowała o czyimś być albo nie być, jednak wiedziałem, że nie uniknę tej konfrontacji – że będą patrzeć na mnie tak długo, póki nie zabiorę głosu.

– Proszę nam opowiedzieć, co się wydarzyło.

Gdybym to wiedział, już wcześniej cokolwiek bym powiedział. Nakreśliłbym im słowami wszystko, co tamtego dnia miało miejsce, ale przez mętlik, jaki panował w mojej głowie, nie byłem nawet pewien, czy to, co pamiętam, naprawdę się wydarzyło, czy to tylko wytwór mojej wyobraźni.

Fakt był taki, że po tamtym wydarzeniu wylądowałem na pogrzebie kogoś, kto jeszcze nie powinien znaleźć się pod ziemią. Kogoś, kto złamał się serce swoim odejściem na wieki. 
A po tym nie umiałem pozbierać się z prędkością światła. Raczej przypominałem w tym ślimaka.
Jak miałem powiedzieć o tych wszystkich wybuchach i całym ataku? Jak miałem powiedzieć o zdradzie, która się wydarzyła i mnie zaskoczyła? Jak… Jak mogłem wciąż czuć się częścią rodziny, która okazała się być iluzją?
Popatrzyłem po każdym z pięciu członków siedzących przy długim stole przede mną. Może mi współczuli, może tylko czuli irytację wywołaną moim milczeniem, może jak ja wcale nie chcieli tu być. Ale musieliśmy przejść przez to wszyscy, to było trochę pocieszające.
Dlatego spróbowałem.
– Ja… Ja… Jestem kapitan Grenade Navy, zdegradowany członek dywizji jeden dziewięć, która pod wodzą generała Joega brała udział w akcji zwiadowczej za zachodnim oceanem – zacząłem, ale głos mi się załamał.
Przecież o tym już wiedzieli. Każdy z nich miał kopię mojej teczki, wiedział, że ma do czynienia z półcyborgiem, kapitanem, który był jednym z powodów całej tej sytuacji, który mógł się winić, bo to robili względem niego inni.
Kim byłem, by powiedzieć cokolwiek? Jedynie świadkiem, któremu udało się przeżyć na tyle, by być w stanie mówić.

Komisjo, tak bardzo się zagubiłem – powiedziałem wyraźnie zbolałym głosem i westchnąłem.
– Mimo to proszę nam o tym opowiedzieć – odezwała się kobieta, która była przewodniczącą tego zgromadzenia, a w której rozpoznałem Dolores. Tę samą kobietę, która wciągnęła mnie w operację Nieznajomy i która musiała wiedzieć, co się tutaj wyprawia.

Poczułem się, jakby ktoś mnie uderzył. Skoro miała świadomość zdarzeń, jakie nastąpią, dlaczego nie zrobiła nic, by im zapobiec?
Widziałem, jak na mnie patrzyła – przepraszająco, jakby dopiero teraz czuła skruchę. Ja nie czułem wobec niej już nic, a dawny strach przed nią, gdy to zdawała mi się być najbardziej surową osobą w całej Agencji, wyparował bez śladu.
– Co takiego mam państwu powiedzieć? – w moim głosie, poza żałością, pojawiła się również wściekłość, bo dopadające wspomnienia próbowały zamknąć mnie w klatce, bym przeżywał od nowa tamten koszmar. – Że kiedy ja miałem pilnować, by inżynierowie przyszykowali dla naszego zespołu broń, która nas nie zawiedzie, a inni agencji trenowali przed możliwym starciem z obcym wywiadem, nastąpił niespodziewany atak, o którym nie wiedział nawet będący w naszych szeregach szpieg? – Zaśmiałem się gorzko, bo wypowiedziana prawda uderzyła mnie w twarz. – Że niczego nie spodziewający się ludzi ginęli, przygnieceni przez ściany i maszyny, a ci, którzy zdołali dostać się na korytarze, prawie od razu obrywali kulkę w plecy? – Czułem, że do oczu zaczęły napływać mi łzy. – O tym mam mówić? Że świat, w który wierzyłem przez ostatnią dekadę, był tylko iluzją, czyjąś planszą do prowadzenia nierównej gry? Tego państwo chcecie?
Naprawdę niewiele brakowało, bym zaczął krzyczeć. Jeszcze jedno słowo, a mógłbym wybuchnąć i wtedy imię, które noszę, miałoby swoje uzasadnienie w zachowaniu.
– Kapitanie Navy. – Dolores brzmi, jakby chciała mnie uspokoić. A przecież jeszcze nie straciłem nad sobą panowania. Nie w pełni. – Wiemy, że to dla pana trudne, ale jest pan najwyższy rangą spośród osób, które możemy wysłuchać, miał pan też więcej wiedzy i…
– Więcej wiedzy? – prychnąłem. – Cała ta zagraniczna wyprawa była dla mnie tak samo tajemnicza jak dla młodych agentów, którzy po raz pierwszy wyruszyli na misję. Z której część nie wróciła – dodałem, wkładając jad w każdy wyraz, by ugodził tych siedzących przede mną, którzy zza swoich biurek nie mieli o niczym pojęcia. – Przecież mnie zdegradowano, a pani miała na to wpływ, już pani nie pamięta?
Jeżeli myśleli, że niczym posłuszny baranek opowiem im o wszystkim, co miało miejsce, i będę w tym szczegółowy i neutralny, to się mylili. Tamte wydarzenia dotknęły mnie bezpośrednio, zraniły i coś odebrały. Tego nie zdołam zapomnieć czy mówić o tym bez żadnych emocji.
Jeden z dwóch mężczyzn, którzy zasiadali w komisji i z którym kiedyś miałem do czynienia, choć zupełnie nie pamiętałem, w jakich okolicznościach, chyba rozumiał mój wybuch i dlaczego tak trudno jest mi tu siedzieć. Spojrzał na mnie uważnie, a uśmiech na jego twarzy był jednym z najsmutniejszych, jakie widziałem w swoim życiu.
– Kapitanie Navy, wiemy, jak to jest być na pana miejscu. My również traciliśmy przyjaciół z Agencji podczas różnych misji, wiemy, z czym się pan boryka. – Po jego spojrzeniu wiedziałem, że tak w istocie jest. – My jedynie chcemy dotrzeć do tego, jak podobna sytuacja zaistniała i jakie zarzuty postawić osobie, która do niej doprowadziła.
Bo ta również przeżyła. Jakże pragnąłem, by teraz dostąpiła piekła na ziemi.
– Czego więc dokładnie ode mnie oczekujecie? – zapytałem. – Opowieści o tym, jak bohaterstwo i tchórzostwo miały okazję zaistnieć? Wiecie państwo, jak długo taka opowieść może trwać?
Mężczyzna patrzył na mnie uważnie.
– Wiemy i proszę się tym nie martwić, mamy tyle czasu, ile pan potrzebuje.
Westchnąłem, kapitulując.
– Od czego powinienem zacząć?
– Od tego, od czego zaczyna się każda opowieść – od początku.
Czując, że przynajmniej on jest tutaj, by mnie wesprzeć, na nowo otworzyłem usta, z których wyleciały pierwsze słowa – wspomnienie misji i kradzieży klucza – a na sali było słychać jedynie mnie i utrwalana była historia, która już nigdy więcej nie powinna się powtórzyć. 



CIĄG DALSZY NASTĄPI


1 komentarz:

  1. O kurde, ale grubo. Nie wiem czy jestem na bieżąco z tym uniwersum, ale co nieco kojarze, byl taki tekst, ktory zapadl mi w pamięć. W każdym razie, wow, ile tu sie przelewa emocji. Dobrze, że kapitan dopiero zbiera sie na opowiesc, bo nie wiem, czy wytrzymałabym dzis szczegóły! (Slaby zoladek xd) Sam zarys wydarzen przyprawia o ciarki... Nie moge sobie przypomniec, czy dotyczy właśnie tego tekstu, o którym myślę, musze poskakac po tej serii. Ale, no. Szacun. Jest klimat, taki inny, taki cyberpunkowy. Mroczny. I ja sie boje opowiesci kapitana.

    OdpowiedzUsuń