Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 26.05): Jestem przy tobie. Nieważne, co jeszcze przyjdzie ci do głowy, jestem przy tobie. Klucze: sądzić, nachalny, patyzant, wygodnie

Namierz cel:

niedziela, 13 czerwca 2021

[102] Anatomia kłamstwa ~ Kaja Wika

 


Kiedyś była niewinną, małą dziewczynką, bawiącą się piórkami na podłodze w domu kłamcy. To właśnie tam, od niego nauczyła się tego kunsztu. Łgać jak z nut, tworzyć niesamowite historie, ale na tyle prawdopodobne, aby nikt nie podważył jej scenariusza. Wykorzystywała tę umiejętność nadgminnie. Doszła w kłamaniu do absolutnej perfekcji, tak daleko, że sama czasem wierzyła w bajki, które snuła. Momentami tak było łatwiej.

Kiedy to się zaczęło i dlaczego? Sama nie potrafiła odpowiedzieć sobie na te pytania. Może była to kwestia naśladownictwa, jak małe dziecko naśladuje swojego rodzica, widząc w nim przykład. Uznała to za naturalne i poprane zachowanie. Wiec czyniła tak samo, szukając zapewne w ten sposób aprobaty. 

Od najwcześniejszych lat rozumiała, jak okrutni potrafią być ludzie. Nie ograniczała swego spostrzeżenia jedynie do dorosłych. Wiele osób mogłoby się zdziwić jak bezwzględne oraz bez serca potrafią być dzieci. Od momentu, gdy rozpoczęła naukę, rówieśnicy udowadniali jej, że nie warto być innym. Najlepiej dopasować się do tłumu, przybrać jedną z popularnych masek, tylko po to, aby nie zostać odepchniętym na margines. Starała się, ale i tak nie potrafiła się dopasować. 

Będąc sobą, musiała liczyć się z ciągłą krytyką otoczenia. Wszystko, co robiła i reprezentowała własną osobą, było niewystarczające lub złe, wiec zaczęła kreować siebie jako kogoś zupełnie innego. Kogoś, kim chcieli widzieć ją najbliżsi. Stała się iluzją. Pięknym obrazkiem, w który byli wpatrzeni. Stworzyli ją na swoje podobieństwo. Niestety żadne z nich nie wiedziało kim tak naprawdę była. Zatraciła siebie. Zapomniała kim jest.

Tak mijały lata. Ludzie, których spotykała na swojej drodze kopali pod nią jeszcze większy dół. Oddalało ją to od tego, kim była oraz kim zawsze chciała się stać. Jej niegdyś błyszczące oczy mętniały, usta zapominały, czym był uśmiech, a serce zabroniło sobie czuć cokolwiek. W końcu przestała widzieć światło dochodzące z powierzchni. Schowała się pod powierzchnią oszczerstw i nierealnych oczekiwań. Tak niewiele brakowało, aby już nigdy nie zdołała do siebie wrócić.

Przyzwyczaiła się do samotności. Zrozumiała, że nie znajdzie swojego miejsca w tym świecie. Zawsze była inna, a otoczenie nie było w stanie tego zaakceptować. Odwróciła się od ludzi, przestała łaknąć ich akceptacji. Zwróciła swój wzrok ku tym, którzy nigdy nie oceniali i akceptowali ją taką, jaka była. Ku zwierzętom. Przy nich nie musiała udawać.

Nie pojmując tego świata, zaczęła kreować własne. Pisząc, tworzyła miejsca, w których zapewne by się odnalazła. Ludzi, którzy w pewien sposób byli częścią jej samej. Czasami jednak przedstawiała mroczne światy, pełne okrucieństwa, bólu i zasad, do których nie mogłaby się podporządkować. To była jej ciemna strona. Mrok, który dostał się do jej wnętrza.

Ukryta za zasłoną pozorów i złudzeń, które każdego dnia podawała na talerzu jako lekkostrawny fałsz, probowała odnaleźć siebie. W tajemnicy przez innymi odkopywała się spod mistyfikacji, miała mniejsze i większe sekrety, ale nadal bała się zrozumieć, kim jest. Może od zawsze znała prawdę, ale zagrzebała ją tak głęboko w podświadomości, że jedynie mocne szarpnięcie za jej duszę, było w stanie wyciągnąć szczerość na wierzch.

Pamięta, jakby to było wczoraj. Dzień, w którym oznajmiła, że chce życia bez lęku i kłamstw. Chciała wolności i taką właśnie ją widziała. Nie pamięta czy jedynie o tym pomyślała, powiedziała komuś szeptem, czy wykrzyczała tak głośno, aby cały wszechświat ją usłyszał. Chciała być widziana prawdziwa, rozszyfrowana, przeczytana jak otwarta księga. Nie chciała się już ukrywać, udawać ani kombinować. Pragnęła akceptacji taką, jaka była. Wtedy runęły wszystkie mury. Bliscy, rodzina i jej stary świat nie byli na to gotowi. To nie było ważne, ponieważ ona rozpoczęła proces i nie zamierzała się cofnąć. Bez względu na wszystko. Wystarczyły jedne oczy, które widziały wszytko. Usta, które nie miały potrzeby tego komentować i ramiona, w których znajdowała siłę, aby przeć naprzód.

Znalazła jedną osobę, której nie potrzebowała kłamać. W stosunku, do której mogła być absolutnie szczera, bez względu na konsekwencje. Z jej ust nie wypłynęła już żadna nieprawda. Nie chciała, nie potrafiła, ani nie musiała już tego robić. Została zaakceptowana taka, jaką była naprawdę. Choć jej prawda nie zawsze była łatwa do zniesienia, nie wycofywała się, nie bała i nie zamierzała dać za wygraną.

Stawiała krok za krokiem, parła naprzód. Wzrastała każdego dnia. Walczyła każdego dnia, aby już nigdy nie pozwolić nikomu zakuć się w kajdany.  


1 komentarz:

  1. Hej :)
    Tekst zaczyna się opisami, które nie napawają optymizmem, mają swój mrok i kreują dość ponury klimat, dlatego pozytywnie zaskoczył mnie ciąg dalszy. To świetnie, że bohaterka zechciała odnaleźć światło w swoim życiu i natrafiła także na osobę, która może jej w tym pomóc.
    Dobre opisy, miejscami przy zdaniach złożonych brakuje przecinków, ale czyta się jednym ciągiem.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń