Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 26.05): Jestem przy tobie. Nieważne, co jeszcze przyjdzie ci do głowy, jestem przy tobie. Klucze: sądzić, nachalny, patyzant, wygodnie

Namierz cel:

poniedziałek, 27 marca 2023

[143] What lies ahead ~ Miachar

 SOMETIMES LIFE GETS SO HARD


Kiedy coś w życiu idzie nie po twojej myśli, możesz się zaprzeć i walczyć, by wyszło na twoje, albo odpuścić i zająć się czymś innym, wyciszyć. Byłam w takiej sytuacji, że lepsza była opcja numer dwa, bo pozwalała obejść się bez ofiar. To dlatego zmierzałam do Śródmieścia, by wejść w jedną uliczkę nieopodal rynku i zniknąć we wnętrzu najlepszego miejsca, jakie w swoim życiu znalazłam.
Co mi się w nim tak podobało? Hipnotyzujący asortyment, który już od progu mógł przyprawić o zawroty głowy. Znaleźć tu można było nie tylko książki i to z początku poprzedniego wieku – trzymane w specjalnej gablocie, bardziej w celach eksponatu niż egzemplarzy na sprzedaż – ale też różne przedmioty użytku codziennego, jak i najprawdziwsze antyki. Ktoś mógłby powiedzieć, że niezły tu miszmasz, dla mnie od pierwszego wejścia tutaj miejsce to zdawało się legendarnym Sezamem, który właśnie dla mnie otworzył swoje wrota.
– Dzień dobry! – oznajmiłam głośno, przechodząc przez próg, a nad moją głową zabrzmiały dzwoneczki.
Kiedyś też takie miałam – fioletowe, z linką, która uwielbiała się plątać, dołączone były do czasopisma dla dziewczynek. Nie miałam więcej niż jedenaście lat, a uważałam ten przypadkowy, trochę wymuszony na mamie prezent za jeden z najlepszych w swoim życiu. Te sklepowe były natomiast miedziane i wydawały niższy, głębszy dźwięk, który mógł przyprawić o dreszcze, jeżeli kogoś zaskoczył.
Właściciel tego przybytku, którego nazywałam dziadziusiem, choć z pewnością był młodszy od mojego dziadka, wyszedł z niewielkiej kanciapy, gdzie urzędował, kiedy akurat nie miał żadnych klientów, i uśmiechnął się na mój widok.
– O, Rae, witaj, dziecko drogie. A tak coś mi mówiło w kościach, że powinienem się ciebie dzisiaj spodziewać.
– Mnie czy może deszczu? – dopytałam, dobrze wiedząc, że problemy ze stawami  pojawiają się przy zmianach pogody, przynajmniej moi krewni tak mieli.
Rozbawiłam staruszka tym pytaniem.
– Chyba obie odpowiedzi będą  w tym przypadku poprawne. Szukasz czegoś konkretnego czy chcesz się raczej porozglądać?
Czasami przychodziłem tu z pytaniem o konkretną książkę – uwielbiałam je na równi z gorzką czekoladą i czarną kawą – od czasu do czasu po prostu buszowałam między regałami i szafami, zerkałam na to, co znalazło dla siebie miejsce na podłodze czy parapetach i tak przez dwie, a nawet trzy godziny nie istniałam dla innego świata niż ten, w którym dosłownie byłam swoim ciałem, myślami za to ulatywałam w przestworza.
– Chyba obie odpowiedzi są poprawne – powtórzyłam za nim, bo właściwie przyszłam tu bez planu. Po prostu ostatni tydzień źle na mnie podziałał, chciałam znaleźć choć chwilę spokoju w znanym mi wnętrzu.
A przy tym dać się pochłonąć samotności, bo z kim miałabym dzielić ten moment?


FEELS LIKE THERE’S NO ONE ELSE


– W takim razie rozejrzyj się, a gdybyś miała jakieś pytania lub potrzebowała pomocy, to wiesz, gdzie mnie szukać. – Dziadek puścił mi oko, a ja skinęłam głową i uśmiechnęłam się.
Widząc, że nie ma ze mną aż tak źle, bym już teraz była w potrzebie, skierował się do kanciapy, a ja rozpoczęłam tę maleńką przygodę.

Kolejny raz przyszło mi kucać w poszukiwaniu skarbów, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Skupienie się na tej czynności pozwalało odgonić inne myśli, które spadały na dalszy plan, czekając, aż do nich wrócę. Zamiast tego przyglądałam się tytułom książek, a jeżeli nie umiałam któregoś przeczytać, chwytałam za wolumin i wyciągałam, byle tylko dotrzeć do strony z informacjami – zwykłam przyglądać się stopce redakcyjnej, bo zawodowy nawyk nie dał się łatwo wyplenić.
Nie spodziewałam się, że do tego stopnia pochłonie mnie to zajęcie, że nie dostrzegę czyjeś obecności, dopóki nie przyjdzie mi walczyć o jakąś rzecz.
Mówiłam, że ten antykwariat miał własną magię? To był tego przykład.
Przedmiot, który nagle rzucił mi się w oczy, znajdował się na starej, choć widocznie odrestaurowanej skrzyni między dwiema wieżami także już nieco wiekowych komiksów. Przykuł moją uwagę, bo kiedy padło na niego światło, nieco zabłyszczał niczym gwiazda pojawiająca się na wieczornym firmamencie. 

To musiało być srebro, a nie jakaś podróbka. Już wyciągałam po niego rękę, kiedy ktoś zrobił dokładnie to samo, chwytając za drugi koniec przedmiotu.
– Przepraszam, ale byłam pierwsza - powiedziałam, kiedy nieznajomy pociągnął za srebrną rzecz i tym samym nieco wytrącił mnie dosłownie z równowagi.

– Niech sąd to rozstrzygnie – odparł z wyraźnym rozbawieniem w głosie, ale ręki nie cofnął.

Spojrzałam na niego, chcąc przeszyć wzrokiem pełnym błyskawic, ale te nie zdołały mnie opuścić, raczej pojawiło się ściskanie w brzuchu i onieśmielenie.

To była jak najbardziej odpowiednia reakcja na widok całkiem przystojnego, choć nieco zbyt bladego, niewiele starszego ode mnie – jak mi się przynajmniej wydawało – mężczyzny. 

– Przepraszam – mruknęłam, cofając dłoń. – Ale ta szkatułka bardzo mi się podoba i będzie pasować do innych przedmiotów, jakie mam.

Poza dziadziusiem nikt nie wiedział, że w ogóle coś kolekcjonuję – cała reszta, znajomi z pracy i z osiedla, rodzina i ich znajomi, wszyscy sądzili, że jedynie książki mi w głowie, dlatego z nimi pracuje. Prawda mogłaby wywołać jeszcze większe wybuchy śmiechu niż moje mówienie o tym, jak to autorzy mają wielkie mniemanie o swoich dziełach, a potrafią zrobić literówkę we własnym imieniu lub nazwisku.
– O, to miło mi poznać kogoś, kto ma podobne hobby. – Uśmiechnął się bardziej niż uprzejmie, a mnie przez myśl przeszło, że ta cała sytuacja to jedynie wymysł mojego umysłu, bo któżby chciał zwrócić uwagę na innego klienta w antykwariacie? Jak już, to powinien po to, by urządzić awanturę i wyrwać mi przedmiot, szybko zapłacić i zniknąć stąd, by stać się jedynie przykrym wspomnieniem. – Jestem Joe.


MIRACLES ONLY HAPPEN WHEN YOU BELIEVE


– Mnie również. Jestem Rae.
Nie powiedział, że nazywa się Joe, a że nim jest, to dlatego też nie podałam pełnego imienia, a używanego zdrobnienia.
– Czyli ma pani kolekcję srebrnych przedmiotów?
– Zgadza sie. Pan też? Jeżeli tak i jest liczna, to może pan wziąć i to, ja się tu jeszcze porozglądam, może coś innego rzuci mi się w oczy.
Nie chciałam przyznać, że na dobrą sprawę jestem tu najbardziej stałym klientem, który zna każdy zakamarek i w pierwszej kolejności wychwytuje nowości pomiędzy znajomymi przedmiotami i woluminami. To dlatego czułam złość, że ktoś poza mną zdołał dojrzeć tę.
– Och, nie umiem określić jej wielkości, nie noszę ze sobą księgi inwentarzowej, by podać dokładną liczbę. Proszę, jeżeli uważa pani, że była pierwsza, to ta powinna znaleźć się u pani.

Nie byłam do końca pewna, czy mówił to szczerze, czy może jego słowa były jednak podszyte sarkazmem. Niestety, ale czasami miałam problem z jego wyczuciem, stąd zdarzały mi się dość nieprzyjemne sytuacje. Nie chciałam, by ta była jedną z nich i bym musiała mierzyć się ze wstydem czy ogromnym zażenowaniem.
– W takim razie niech ją pan dorzuci. ja znam liczbę i wiem, że mogę poczekać, zanim dorzucę do niej coś więcej – powiedziałam i cofnęłam się o krok, by przejść w inną część lokalu i prowadzić dalsze poszukiwania.

– Nie, proszę, niech pani to weźmie – odezwał się i podszedł, by nieco zasłonić mi przejście. Musiałam przyznać, że mężczyzna z każdą sekundą robi się coraz bardziej nadgorliwy. A przecież mogliśmy dojść do porozumienia.


SO CARRY ON LIKE YOU’VE NEVER FELL


Patrzyłam na mężczyznę, który swoim ciałem zablokował mi przejście, on patrzył na mnie, przeskakując z jednego oka do drugiego. Atmosfera nieco zgęstniała, nie miałam jednak głowy, by zastanawiać się, czy go uraziłam, czy za jej zmianą stoi inna przyczyna.
Dziadziuś także musiał wyczuć, że coś się dzieje, dźwięki kroków i przebierania przedmiotów ucichły, a przecież dzwonki przy drzwiach nie odezwały się, sugerując, że ktoś nowy się pojawił, a stary wyszedł.
– Wszystko w porządku? – zagaił, pojawiając się w zasięgu mojego wzroku.
– Oczywiście – odparłam. – Tylko mamy z tym panem pewien problem. Otóż spodobał nam się ten sam przedmiot, nie wiemy, które z nas powinno się na niego zdecydować. Nie ma pan może drugiego takiego?

– Niestety nie, Rae, to był właściwie jedyny egzemplarz, jaki dostałem od jego właściciela.

– Zna go pan? – zapytał Joe, patrząc z nadzieją, która szybko mogła ulecieć. – Wie, kim jest i gdzie możemy go zastać?
Antykwariusz pokręcił przecząco głową, a ja chwyciłam się myśli, która właśnie przyszła mi do głowy

– To może zrobimy tak… – zasugerowałam. – Sprawdzę, czy pasuje do mojej kolekcji, jeżeli nie, to się z panem skontaktuję i dokonamy zmiany kupca. co pan na to? Możemy tak zrobić? – Spojrzałam także na staruszka, by mieć pewność, że podobny zabieg spotka się z jego aprobatą.

– Jeżeli tak obojgu wam to pasuje, to możecie państwo tak zrobić. Mogę nawet poświadczyć na piśmie, że zezwoliłem na taką transakcję.
Pozostało mi jedynie poznać zdanie nieznajomego mężczyzny, który ponownie na mnie patrzył, tym razem nie wędrując wzrokiem po mojej twarzy, a skupiając się na jednym jej punkcie – prawym oku. Tym, na którym miałam plamkę, wrodzoną pamiątkę. 

– Dobrze, zróbmy tak – odparł po dłuższej chwili i wyciągnął telefon, chcąc zapisać mój numer. – Ale uprzedzam, że trudno mnie zastać, dzwoniąc, lepiej pisać wiadomości.

– Zrozumiałam.

Reszta wizyty przebiegła bez niespodzianek, jednak w głębi mnie pojawiło się nowe uczucie, którego nie umiałam nazwać. Ciepło, bo po raz pierwszy spotkałam kogoś w  podobnym wieku, kto nie uważałby antykwariatu i jego skarbów za miejsce, którego należy unikać. Kogoś, kto także zanurzył się w jego magii i bardzo to lubił.
Nie wiedziałam, co może nas teraz czekać, ale nie czułam przerażenie, lecz coś innego – podekscytowanie. 


NOT KNOWING WHAT LIES AHEAD


2 komentarze:

  1. Aww, ładna scena! Przyznam, że temat, przynajmniej mnie, wydawał się trudny, a jednak tutaj jakbys wprost na niego czekała, takie mam wrażenie ;D Tak naturalnie to wyszło, miejsce opisane jakby istaniało gdzies w naszej rzeczywistosci, dokladnie takie, z tymi wszystkim ksiązkami i antykami. Poczulam sie tak samo jak gdy bylam mlodsza, duzo mlodsza i cale dnie spedzalam po szkole w biblitece, rokoszujac sie zapachem ksiazek.
    Rae, imie, ktore od razu pokochalam! i jakze pasujace do Joe! Musze sie tez przyznac ze zgooglowalam sobie cyataty i dotarlam do piosenki, ktora zdaje sie miec polaczenie z tekstem. ;) I slucham jej wlasnie, siedzac na balkonie, zachodzi slonce, chlodny wieczor, a ta piosenka budzi jakies moje stare uczucia, jakies wspomnienia. Choc nigdy jej nie slyszalam.
    Wszystko genialnie sie ze soba zgralo, a ja chyba znalazlam wykonawce wartego przesluchania. Thx! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta piosenka, choć od listopada 2021 słuchałam jej, sięgając po OST jednej z ukochanych dram, dotarła do mojego umysłu dopiero w zeszłym miesiącu i stała się jakimś takim małym hymnem. Cieszę się, że znalazła nowego słuchacza :)

      Usuń