Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 26.05): Jestem przy tobie. Nieważne, co jeszcze przyjdzie ci do głowy, jestem przy tobie. Klucze: sądzić, nachalny, patyzant, wygodnie

Namierz cel:

niedziela, 12 marca 2023

[142] Bore da: Geongjongma ~Miachar



      Tekst zawiera wszystkie klucze z wyzwania 139 i trzy z wyzwania 141.

     걱정마 – 

     Pobudka przed budzikiem zaczęła zdarzać mi się coraz częściej, do tego – choć zazwyczaj tego nie robiłam – budziłam się z uśmiechem i gotowa szybko wyskoczyć z łóżka. To była spora odmiana względem minionych lat, ale teraz wiedziałam już, jaka przyczyna za tym stoi.
    Za bardzo chciałam zobaczyć Theo, by zostać w łóżku dłużej niż to konieczne, do tego potrzebowałam ładnie wyglądać, by usłyszeć od niego jakiś komplement.
    Boże, ale się zrobiłam zachłanna.
    Sobotni powrót do domu z wycieczki miał w sobie wiele czułości, którymi mężczyzna mnie obdarzył, zanim weszłam do domu, a choć szybko zasnęłam, to i tak powracałam we śnie na plażę, gdzie rozpoczął się nowy rozdział w naszych życiach. Całą niedzielę spędziłam na telefonie, odpisując na wiadomości, wysyłając własne i rozmawiając, kiedy samo pisanie już nie wystarczało. Nie spotkaliśmy się tylko dlatego, że musiałam nieco podgonić z pisaniem dla Księgarni  – czułam, że zapas tekstów szybko się skończy – jak i myśleć nad kolejnymi treściami dla Kącika. A wiadomo, co zakochanie robi z człowiekiem, nie łatwo jest się skupić na czymś innym niż osoba, do której się wzdycha. Zwłaszcza gdy jest to odwzajemnione.
    Październik przynosił ze sobą typowo jesienne podmuchy, dlatego też przyszło mi rezygnować ze spódnic i szpilek na rzecz wygodniejszych i cieplejszych ubrań. Garniturowe spodnie i botki zdawały egzamin za każdym razem, kiedy pojawiałam się w nich w redakcji, a połączenie koszuli i marynarki zawsze dodawało mi pewności siebie. Tego poranka miałam jej jeszcze więcej za sprawą pewnego naszyjnika, którego nie zamierzałam ukrywać przed światem.
    W takim wydaniu czułam się ładnie, liczyłam na to, że partner także to dostrzeże. A że i innym pewnie to nie umknie… Cóż, byłam gotowa mierzyć się z kolejnymi plotkami i ewentualnie rozwiać pewne domysły. O ile Theo nie uzna, że lepiej się z tym nie afiszować. Niby nie ustaliliśmy, czy oficjalnie zaprezentujemy się w biurze jako para, czy może będziemy zachowywać się jak gdyby nigdy nic, ale nosiłam w sobie nadzieję, że nie będzie za wszelką cenę robić z tego tajemnicy. Zwłaszcza że Gavin pewnie już wie albo domyśli się od razu, jak tylko nas zobaczy.
    Kiedy chodziłam do szkoły średniej, mówiono mi, że moim duchowym zwierzęciem musi być kruk – miałam ciemne włosy jak on upierzenie, do tego nie byłam zbyt towarzyska i szybko uciekałam przed wszelkiego rodzaju spotkaniami w większej grupie. Osobiście uważałam, że jestem raczej jak żółw, który woli chować się do skorupy niż ponadto z kimkolwiek integrować. Z wiekiem mi to nie przeszło, za to zdołałam poznać kogoś, komu nie przeszkadzało to, jaka jestem. I odpowiadało mi to znacznie bardziej, niż mogłam wcześniej sądzić.
    Ten ktoś sprawił też, że droga do biurowca nie była wcale taka zła mimo ponurych wyrazów twarzy innych przechodniów. Jakby wiedzieli, że ta ładna jesień to tylko pozory, niedługo zaczną się deszcze, po których przyjdzie szara zima i cały świat pogrąży się w nostalgii. Mnie cieszyło słońce, możliwość wdychania świeżego powietrza i to, że minuty dzielą mnie od widoku Theo, za którym zdołałam się stęsknić i wcale nie zamierzałam się z tym kryć.
    Dotarłam do budynku przed nim, a przynajmniej tak mi się wydawało, kiedy rozglądałam się po holu, doskonale wiedząc, że jestem dość przed czasem. Nie powinnam pokazywać zniecierpliwienia, bo przecież nie umawialiśmy się, że tego poranka część drogi do biura przejdziemy razem, a mimo to liczyłam na takie
    – Cześć.
    Z jakiegoś powodu mój głos nie zabrzmiał zbyt pewnie – czyżby zjadły mnie nerwy? – ale na mężczyźnie nie zrobiło to wrażenia, po prostu uśmiechnął się do mnie, przybliżył i zanim zdołałam przewidzieć, co chce zrobić, przytulił mnie do siebie.
    Na środku holu w biurowcu, gdzie widok na nas miało naprawdę wiele oczu i to nie tylko członków naszej reakcji.
    – Dzień dobry – wyszeptał mi wprost do ucha, kiedy próbowałam nieco się od niego odsunąć. – Dobrze spałaś?
    Najchętniej to bym tak została w tych objęciach, ale gdybyśmy nie mieli przy tym tylu świadków. Theo musiał wyczuć, że czuję się niepewnie, bo sam zdołał się odsunąć, choć wzroku ode mnie nie oderwał.
    – Tak, dziękuję. Nie sądziłam, że powitasz mnie aż tak wylewnie.
    – Nie powinienem?
    Nie ustaliliśmy tego, jak będziemy zachowywać się w pracy – w sobotę zbyt przytłoczyło nas szczęście i liczne pocałunki, by  w ogóle o tym pomyśleć  - jednak czułam, że nie chcę się z tym za bardzo afiszować. Chciałam, by to było nasze.
    – Czy wszelkie czułości możemy okazywać sobie poza tym budynkiem? Nie chcę, by ktoś nas widział i tworzył plotki.
    – Więc to byłaby plotka, gdyby ktoś zobaczył, że trzymam cię za rękę w drodze do windy?
    W pytaniu Theo nie pobrzmiała złość, a ciekawość i troska. Zależało mu, bym czuła się dobrze.
    – Zanim sobie to ustalicie – wszedł mu w słowo Gavin – to ja też cię przytulę i choć na chwilę oddalę od was wszelkie podejrzenia, okej?
    Nie czekając na odpowiedź, rzucił się na mnie z objęciami i zamknął w niedźwiedzim uścisku.
    – Żałuję, że cię nie było, bawiłem się pewnie! – wykrzyknął, nawiązując do imprezy, jakby bardziej chciał podkreślić, że to właśnie poweselne przyjęcie naszych kolegów było tym, co sprawiło, że doszło do wymiany przytuleń.
    Nie wydawało mi się, by to pomogło załagodzić sprawę, raczej jeszcze więcej osób na nas patrzyło.
    – Chyba jesteś zbyt wylewny, Gavin mruknęłam w rękaw kolegi.
    – Nie martw się powiedział nikt teraz nie będzie zwracał uwagi na ciebie i Theo, więc się tym cieszcie, moje gołąbki.
    Wypuścił mnie z objęć, ale nie przestawał mi się przyglądać.
    – O, ładny naszyjnik! Pamiątka  znad morza?
    – Tak, zgadza się. Dla ciebie też coś przywieźliśmy.
    Theo powiedział mi, że nie możemy tego pominąć, bo czekać nas będzie srogi wykład na temat tego, jak to nie dbamy o wspólnego kolegę, który z pewnych przyczyn nie mógł nam towarzyszyć – sam sobie tak wybrał, czego jednak nie mogłabym mu wytknąć – a którego ominęła taka frajda, dobre jedzenie i zapasy jodu, które nie pozwolą na zbytnie chorowanie.
    Trzeba było mu przyznać, iż związek mój i Theo to niejako jego zasługa, w końcu wysłuchiwał przyjaciela, nie wtrącał się zbytnio, a i to on przekonał mnie do tego wyjazdu nad morze. Bez jego zachwalania mogłabym nie odważyć się na ten krok.
    Ze swojej torby wyciągnęłam drobny pakunek i podałam Gavinowi, którego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
    – O, dziękuję wam pięknie. Ale rozpakuje to u siebie, by nikt inny nie widział, dobra?
    Tak bardzo się starał, by nikt nie pomyślał sobie za wiele o mnie i jego najlepszym przyjacielu, ale zwykły prezent stanowił coś, co musiał chronić niczym tajemnicę.
    Nie rozumiałam, dlaczego tak jest, ale nie dopytywałam, zamiast tego ruszyłam w stronę wind, a mężczyźni za mną.
    – Jak sobie chcesz – odparł Theo, który szedł przy mnie, a gdy znaleźliśmy się w windzie i upchnęliśmy z innymi pracownikami, znalazł moją dłoń i chwycił za nią.
    Serce stanęło mi w piersi na chwilę. Spojrzałam na niego, a on spoglądał przed siebie, uśmiechając się pod nosem.
    To było cudowne uczucie, ale nie umiałam się nim cieszyć w czyimś towarzystwie – tym bardziej w miejscu pracy. Musiałam nad tym popracować.
    Kiedy znaleźliśmy się na naszym piętrze, Gavin zapodał mi skróconą relacje z imprezy, przystając przy moim biurku, gdy ja odpalam komputer i wyciągałam notes z notatkami dla nowego Kącika.
    – Iteraz myślę, że może ni skończy się to tak szybko, jak się spodziewamy – oznajmił, siedząc jednym półdupkiem na blacie.
    Przy tym nic sobie nie robił z mojej uniesionej brwi. 
    – Czyli jednak stawiasz, że to małżeństwo przetrwa?
    – No.
    Zauważyłam, że zachowuje się nieco dziwnie, zerka do torby, którą otrzymał.
    – A co mi tam – wypalił – zbyt jestem ciekawy, zobaczę to teraz.
    Wbrew swojemu słowu zaczął rozpakowywać prezent już teraz, a ja czekałam, by zobaczyć jego reakcję.
    – O, nigdy nie miałem magnesu stamtąd, dzięki, Mar!
    Nie zważając na to, że przecież powinniśmy brać się do pracy, a Gavin udać do swojego pokoju, mężczyzna drugi raz tego dnia przytulił mnie do siebie.
    – No już, już. – Poklepałam go niezdarnie po plecach. – Nie musisz być aż tak wylewny. A poza magnesem masz tam też trochę wypieków, bo Theo mi powiedział, że za nimi przepadasz.
    Sunbae zdołał dotrzeć do swojego biurka, ale miał nas na oku, co dostrzegłam, zerkając w jego stronę. 
    – Lubię je, to prawda, ale nie musiałaś kupować aż tyle, kiedy ja to niby spalę?
    – Kiedyś ci się uda – odparłam i uśmiechnęłam się do niego. – Chcesz zjeść z nami lunch? 
    – Wiesz, że chętnie, ale tym razem odmówię.
    – Dlaczego?
    Spojrzał na mnie, jakby nie rozumiał, że musi tłumaczyć mi coś naprawdę banalnego.
    – Bo dopiero co rozpoczęliście związek, a na tym etapie to raczej chce się spędzać razem czas?
    Ach, no tak. Miał rację.
    – Więc bawcie się dobrze, gołąbki moje, tylko zjedzcie coś podczas przerwy, a nie tylko się całujcie, okej?
    Niby człowiek był dorosły, swoje zdołał już przeżyć, ale nie był w stanie powstrzymać rumieńców, które pojawiły się na moich policzkach.
    Gavin roześmiał się na ten widok.
    – Ha, wiedziałem, że nie masz czystych myśli. W każdym razie dzięki za prezent i do zobaczenia później. 
    Puścił mi oko i odszedł, machając jeszcze do Theo, który właśnie się do mnie zbliżał.
    – Co takiego ci nagadał, że twoja twarz jest czerwona?
    No pięknie.
    – A teraz jeszcze bardziej – dodał, pochylając się ku mnie. 
    – Jak się nie odsuniesz, to zaraz będę się świeciła na czerwono niczym sygnalizacja.
    – Aż tak się czujesz zawstydzona?
    Nie przywykłam do afiszowania się z uczuciami, nie powinien mi się dziwić.
    – Tak, bo do tej pory nic podobnego mi się nie przytrafiło.
    – Chcesz, by to było jasne i dla naszych kolegów?
    Patrzył na mnie uważnie, z czułością, a mnie przeszło przez myśl, że biurowe romanse niekoniecznie muszą być złe – skoro Gavin sam przyznał, że zmienił zdanie co do małżeństwa dwojga dziennikarzy, które nie zanosiło się na szczęśliwe, może i na nas nie będą aż tak zwracać uwagi?
    Nim jednak zdołałam odpowiedzieć partnerowi, w drzwiach gabinetu stanął redaktor naczelny i głośno oznajmił:
    – Zapraszam wszystkich na odprawę!
Zabrzmiało to niczym na posterunku policji, ale tak właśnie wyglądały poniedziałki w redakcji. Po tym jednym spotkaniu czekało nas następne, ale w węższym gronie - bo trzeba było przekazać plan na kolejne publikacje Kącika. Wdzięczna szefowi za ten timing minęłam sunbae i ruszyłam do sali konferencyjnej, gdzie musiało być głośno, gdzie nie udało mi się załapać na miejsce siedzące, stanęłam więc pod ścianą, a Theo wcisnął się obok i wykorzystał sytuację, by znowu złapać mnie za rękę.
Najpierw zadrżałam, serce stanęło mi w piersi, by po sekundzie zacząć bić mocno, dając mi tym samym do zrozumienia, że żyję. Zerknęłam na stojących w pobliżu kolegów, ale żaden z nich nie zwracał na nas uwagi. Cóż, poniedziałkowy poranek to nie był czas dla ukazania swojej spostrzegawczości, niektórzy wciąż się w pełni nie rozbudzili, więc sunbae mógł sobie używać do woli. Nie puścił mojej ręki, nawet kiedy naczelny zwrócił się do niego:
    – Theo zadba o całą oprawę. Miejsce mamy już wybrane, pojawią się przedstawiciele władz miasta, właściciel drukarni, gdzie powstaje nasze jubileuszowe dzieło, również, prawda? Gdybyście mieli jakieś sugestie co do cateringu, to podawajcie śmiało sprawdzone firmy, bo Theo nie chce niespodzianek, prawda?
    Dziwiło mnie, że to na sunbae spocznie coś podobnego, ale on zdawał się nie być tym zbytnio zdziwiony. Właściwie to emanowała z niego pewna charyzma, nasi koledzy spoglądali w jego stronę z wyrazem podziwu i zazdrości, żaden jednak nie zdołał dostrzec splecionych ze sobą dłoni. Głównie dlatego, że skryłam je nieco za sobą. Naprawdę nie chciałam, by inni już od razu zauważyli, co się między nami wydarzyło. 
    Theo kiwał głową na potwierdzenie, więc naczelny przeszedł dalej, do kolejnych spraw, jednak wątpiłam, by sunbae w pełnię zdawał sobie sprawę z tego co miało miejsce, dlatego gdy dotarliśmy do niewielkiego gabinetu Kącika, nieco przyszpiliłam go do ściany – Kat i naczelny jeszcze nie nadchodzili – i wpatrując się w niego, zapytałam:
    – Czy wiesz, co się właśnie stało?
    – Przez piętnaście minut trzymałem się za rękę w towarzystwie naszych kolegów i niczego nie żałuję. 
    – Nie to miałam na myśli.
    Najzwyczajniej w świecie o to nie dbał, wolał wykorzystać sytuację i położyć słonie na moich biodrach. Dokładnie jak wtedy, kiedy wyznaliśmy sobie uczucia. Do tego pochylił głowę i patrzył na mnie intensywnie. Serce musiało zabić mi mocniej. 
    – Oficjalnie odpowiadam za zorganizowanie piętnastolecia, o to ci chodzi?
    Skinęłam głową.
    – Nie stresuje cię taka odpowiedzialność?
    – Skarbei, a jak myślisz, kto stał za impreza na dziesięciolecie?
    Cóż, nie było mnie wtedy jeszcze w firmie, nie brałam w niej udziału, ale dziwi mnie, że to również było zadanie sunbae.
    Do tego... Właśnie nazwał mnie skarbem, czego jeszcze nigdy do tej pory nie robił. A to cholernie przypadło mi do gustu. 
    – Ty? Przecież nadal byłeś swieżakiem.
    – Ale na tyle.ogarniętym, by już.pomagać w szkoleniu i brać na siebie wszystko, co trzeba było robić. Wierz mi, zanim do nas trafiłaś, byłem jeszcze większym pracoholikiem. To ty sprawiała, że zacząłem od czasu do czasu mówić „nie”.
    Nic nie poradzę na to, że nie przeszkadza mi niewielka odległość, jaka nas dzieli, i podoba mi się, jak Theo na mnie patrzy. Chciałam, by dano nam spokój na tyle długo, byśmy mogli cieszyć się tą chwilą tylko we dwoje.
    – Kiedy powiedziałeś „nie”?
    – Gdy naczelny wysnuł myśl, że może pomysł na Kącik pochodzi ode mnie, ale kto inny będzie nim dowodził. Wiedziałem wtedy, że ty będziesz pisała dla niego teksty, nie mogłem pozwolić, by szansa na bycie blisko ciebie przeszła mi obok nosa.
    Do tej pory sądziłam, że to ja interesowałam się Theo i dlatego śledziłam go często wzrokiem i pisałam – do czego muszę się wreszcie przyznać – że pisałam teksty tak dobrze, by móc usłyszeć z jego ust pochwałę. Chciałam, by widział we mnie dobrego pracownika i kogoś tajemniczo interesującego, nie sądziłam, że i jego zauroczenie zaczęło się, nim ruszyły prace nad Kącikiem
    – To kto miał tu być zamiast ciebie? – zapytałam, przekrzywiając nieco głowę, co sunbae uczynił, bawiąc się w lustrzane odbicie.
    – Nasz pan młody. A skoro już wcześniej zdradził partnerkę, istniało ryzyko, że i na ciebie chciałby się skusić.
    – Nie jestem w jego typie.
    – Nie masz pojęcia, w typie ilu swoich kolegów z pracy jesteś.
    – Skąd to niby wiesz?
    Dziwne, że nikt więcej nie wszedł jeszcze do gabinetu, by porozmawiać o felietonach, jednak wolałaby, gdyby ktoś się zjawił, bo jakby nie patrzeć, zaczęło się robić mocno intymnie, do czego nie byłam przyzwyczajona, a za nic nie chciałam stać się w firmie częścią jakiegoś mniejszego lub większego skandalu.
    – Myślisz, że o czym się mówi na spotkaniach w męskim gronie? – W jego oczach pojawiły się łobuzerskie iskierki. – Mam ci ich wymienić?
    Od odpowiedzi uchronił mnie ruch przy drzwiach, które ktoś planował już za kilka sekund otworzyć. A Theo nadal trzymał dłonie na moich biodrach. Choć próbowałam, nie pozwolił mi odejść, póki nie znalazł moich ust i nie złożył na nich krótkiego, acz namiętnego pocałunku.
    Skuteczny sposób, by moja twarz przybrała barwę pomidorów. 
    I wtedy do pokoju weszła Kat.
    – Mam nadzieję, że... – zaczęła, lecz przerwała, widząc naszą dwójkę bardzo, bardzo blisko siebie. – Proszę, powiedzcie, że kończycie, a nie dopiero zaczynacie.
    Nie byłam pewna, co jej zdaniem mieliśmy tu niby zaczynać, wykorzystałam ten moment, by uwolnić się z objęć sunbae i odejść na drugi koniec pomieszczenia, walcząc z zażenowaniem.
    – Nie, właśnie skończyliśmy – wymamrotałam.
    – To dobrze. Świetne te zdjęcia z soboty, ktoś je robił czy wziąłeś to na siebie, Theo? 
    – No oczywiście, że ja je robiłem – obruszył się mężczyzna. – Przecież po to jechałem. Choć to może było drugie zajęcie, które mnie skusiło. 
    – Pierwszego się domyślam – odparła Kat, zasiadając przy stole i rozkładając się z laptopem i notesem. – Teraz mi powiedzcie, które zdjęcie najbardziej będzie pasować. Nie planuję zmieniać układu strony, więc to zdjęcie nie może ani jej przyćmić, ani uczynić nijaka. No i... – Powiodła wzrokiem ode mnie do Theo i z powrotem, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. – Gratuluję wam związku i życzę wszystkiego najlepszego. Świetnie razem wyglądacie.
    Kat nie była pierwszą osobą, która nam gratulowała – Asha dowiedziała się w niedzielę rano i zarządziła, bym w ciągu tygodnia przedstawiła jej Theo, by mogła wydać o nim jakąś opinię – ale i tak się zawstydziłam. Ukryłam twarz w dłoniach, za to mężczyzna się roześmiał i podszedł do mnie, by przytulić.
    – Dzięki – odparł w naszym imieniu. – Będziemy robić, co w naszej mocy.
    – A afiszować się będziecie czy raczej mogę się spodziewać spokoju przynajmniej w tym pokoju?
    Rozumiałam, skąd to pytanie – kiedy nasza parę młodą przyłapano na grze wstępnej w sali konferencyjnej, plotki hulały wtedy przed miesiące.
      – Będziemy zachowywać się przyzwoicie w obrębie całego tego budynku i jego parkingu – powiedziałam twardo, miażdżąc wzrokiem sunbae, który gotował się do wymówienia jakieś zabawnej odpowiedzi. – Na chodnikach przed nim też nie zobaczysz żadnych czułości.
    – Ale jesteś nieczuła – wymamrotał Theo i wypuścił mnie z objęć, bo za drzwiami dało się dostrzec kolejną postać.
    Po chwili do pokoju wszedł naczelny. 
    – O, jesteście całą trójką, bardzo dobrze, bardzo dobrze – rzekł, po czym zajął miejsce przy niewielkim stole.
    Wraz z Theo poszliśmy w jego ślady – ja usiadłam po lewicy Kat, a sunbae naprzeciwko mnie, wciąż się uśmiechając. Zwykle tego nie robił, więc można było czuć się nieswojo, patrząc na jego twarz.
    – Sprawę urodzin mamy na razie ogarniętą – oznajmił naczelny – to możemy skupić się na moment na Kąciku. Kat mówiła, że w weekend byliście nad morzem porobić tematyczne zdjęcia, mógłbym je zobaczyć?
    – Oczywiście – rzuciła pani grafik i przesunęła laptop w stronę szefa.
    Chętnie bym dołączyła do mężczyzny, bo sama nie widziałam tych zdjęć, nie byłam pewna, jak na nich wyszłam. A co, jeśli Theo złapał mnie w jakieś kompromitującej scenie? Pewnie Kat przejrzała to, co było na karcie, i nie pokaże takich ujęć, na których wyszłam niekorzystnie, ale i tak się nieco bałam.
    To dlatego przysunęłam się do koleżanki i wyciągnęłam nieco, by zerknąć na ekran, na co Kat mruknęła:
    – Zamieńmy się na moment miejscami, tylko klikaj strzałkę, okej?
    – Jasne.
    Byłam wdzięczna za tę możliwość, zajęłam jej miejsce i wraz z naczelnym przeglądałam dzieło sobotniego wyjazdu. Musiałam przyznać, że sunbae potrafi wykorzystać światło, by stworzyć świetne zdjęcia, nawet miałam własne typy, które chętnie bym zobaczyła na naszej stronie.
    Naczelny także kiwał głową z uznaniem, a należy zaznaczyć, że częściej bywał niezadowolony niż ukontentowany, więc to wiele świadczyło o wykonanej przez Theo pracy.
    – Proszę wrócić – odezwał się naczelny w którym momencie, a ja spełniłam prośbę i na ekranie ponownie pojawiłam się ja z rozwianym włosem, zamkniętymi oczami i szerokim uśmiechem na twarzy. – O, to jest dobre, by je wstawić do tego miejsca, gdzie jest „o mnie”. Co o tym myślisz, Mar?
    Myślałam o tym, że doskonale pamiętam, kiedy sunbae wykonał to zdjęcie – popołudnie zaczęło przechodzić w wieczór, my za sobą mieliśmy smaczny obiad i kilka z pierwszych pocałunków, rozpierała mnie więc radość, której w żaden sposób nie byłam w stanie ukryć.
    – Mnie też się podoba – powiedział Theo, a kiedy na niego spojrzałam, puścił mi oczko.
    – Możemy je dać – powiedziałam, byle tylko dano mi spokój.
    – Dobrze, a co do tła, to które?
    Jeszcze przez kilka minut nad tym debatowaliśmy, po czym fotografie zostały wybrane i mogłam przedstawić plan na najbliższe trzy miesiące, jeżeli chodzi o teksty. Do końca roku wszystko było zamknięte, pozostało jedynie je napisać, z zachowaniem tematu i liczby znaków, a wszystko miało być w porządku.
    Przynajmniej tak uznałam po wyrazie twarzy naczelnego, który wyglądał na zadowolonego z przebiegu spotkania. Nawet nie wnosił protestów czy nie wtrącał się nagle ze swoimi pomysłami. To było nieco zaskakujące.
    – Świetna robota – pochwalił nas, kończąc meeting i zbierając się do wyjścia. – Gdybyście mieli jakieś problemy z dopieszczeniem liczby znaków, dajcie znać, miło będzie znowu wysilić swój mózg, by stworzyć jakieś chwytliwe zdania.
    – Będziemy o tym pamiętać – powiedziałam, uśmiechając się.
    – A, jeszcze jedno. – Naczelny zatrzymał się w progu, by spojrzeć na mnie i Theo. – Troszczcie się o siebie, dobrze? Akurat wam to od dawno kibicuję. – Puścił nam oczko, po czym wyszedł, pozostawiając mnie w stanie totalnego zaskoczenia.
    Niemalże szczęka mi opadła, a sunbae roześmiał się i ruszył, by do mnie podejść i mocno przytulić, w tym czasie Kat zbierała swoje rzeczy.
    – To on wie?! – wyrwało mi się, a zażenowanie wykwitło rumieńcem na moich policzkach.
    – Najwidoczniej – odparł Theo, kiedy ja próbowałam wyswobodzić się z jego objęć. – Co, tu granice też mnie obowiązują?
    – Mówiłam, że w całym budynku, więc jak myślisz?
    Wypuścił mnie niechętnie, a ja szybko zebrałam i swój notes, po czym wyszłam, by nie mógł do mnie dopaść. Skoro i Kat, i naczelny wiedzieli, niewiele musiało brakować, by cała redakcja była poinformowana. Nie byłam pewna, jak się z tym czuję, z pewnością czułam presję, by zająć się obowiązkami, które nie przestaną spływać mimo nowego rozdziału w moim życiu. Zdaje się, że Theo podchodził do tego nieco inaczej, mimo to sam wrócił, by usiąść przy biurku i wziąć się do pracy.
    Pogrążona w pisaniu zaczęłam myśleć o nim dopiero, kiedy w sali inni zaczęli opuszczać swoje miejsce, by pójść na lunch. Zerknęłam w stronę sunbae i złapałam jego spojrzenie. Uśmiechnął się, dając mi tym samym znać, że jest gotowy pójść coś zjeść. Wylogowałam się więc, skąd trzeba było przed odejściem od stanowiska, chwyciłam za torebkę i mogłam do niego dołączyć.
    – Na co masz ochotę? – zapytał mnie, kiedy z kilkoma kolegami czekaliśmy na windę, a ja się zarumieniłam. Dokładnie tak samo sformułowane pytanie padło z jego ust przed dwoma dniami, dobrze pamiętałam, jak się skończyło. Nie mogłam jednak pozwolić sobie na powtórkę z rozrywki, nie przy tylu świadkach.
    – Na coś lekkiego.
    – Hej, Mar, idziecie zjeść z nami? – Usłyszałam za swoimi plecami i, odwracając się do koleżanki, nie byłam pewna, co odpowiedzieć, by jej nie urazić. Na dobrą sprawę już dawno nie jadłam obiadu z kimś innym niż Theo, Gavin i Kat.
    Ale to był pierwszy lunch, jaki mieliśmy zjeść z sunbae jako para, nie chciałam tego przenosić.
    – Dzięki za zaproszenie, ale już mam plany.
    Czy takie wytłumaczenie mogło wystarczyć.
    – Jasne. A jutro?
    Jak widać, wystarczyło.
    – Z chęcią. – Theo będzie musiał mi to wybaczyć. Albo też się dołączyć.
    Nikt więcej nie zawracał mi gitary, więc jazda windą nie popsuła mi krwi, wyjście na zewnątrz dobrze robiło na myślenie, podobało mi się, że dzień jest pogodny i można odetchnąć dość świeżym powietrzem. Uczyniłam to, a w tej chwili ktoś chciał chwycić mnie za rękę.
    Spojrzałam na tę osobę, a sunbae uśmiechnął się niepewnie.
    – Co, nadal zbyt blisko biura?
    – Odrobinę.
    Westchnął, schował swoje zapędy i zapytał:
    – Nasze lokum z sałatkami ci odpowiada?
    – Jak najbardziej. Chodźmy.
    By tam dotrzeć, konieczne było przejście na drugą stronę ulicy i skręcenie za najbliższy róg. Gdy to zrobiliśmy, to ja chwyciłam dłoń mężczyzny, na co ten uśmiechnął się zaskoczony.
    – O, czyli tu już mogę? – zapytał, pochylając się w moją stronę.
    – Tak, możesz wszystko.
    Nie potrzebował większej zachęty, by dotrzeć do moich ust i złożyć na nich pocałunek. Czekałam na to cały dzień i byłam szczęśliwa, że wreszcie mogło się wydarzyć. W tym momencie niczym się nie martwiłam – zgodnie z radą Gavina – a czerpałam z tej chwili, ile tylko się dało.


1 komentarz:

  1. No! Czuję się jak na wyczekanym drugim sezonie ulubionego serialu! Tęskniłam za nimi. Pięknie się rozwijają jako para, przeskoku czasowego tu nie ma, za to postep w relacji, odkąd oficjalnie są razem, jest ogromny ;) Widzę zmiany zarówno w relacji jak i w każdym z nich z osobna. Theo bardzo się otworzył, wychodzi z inicjatywa niemal na każdym kroku, widać, że najchetniej obwieściły całemu światy, że jest w związku. Za to Mar równoważy ten entuzjazm, nie chce się obnosić z uczuciami, lecz myślę że tez nie byłaby szczęśliwa, gdyby Theo chciał ukrywać te rekacje. Rozumiem jej obawy i na jedno może i dobrze, że studzi zapędy Theo, który jakby się ze smyczy zerwał! :D fajnie się to czyta, z wypiekami na twarzy niemal! Love, love, love. A naczelny wygrał rozdział xd tak od niechcenia nie wiadomo nawet skąd wie, ale wie xd fajnie też, że po prostu było to miłe, co powiedział, bez żadnych niepokojących czy kasliwych uwag na temat tego, czy teraz skupiać się będą na sobie na wzajem czy pracy. Także trochę odrobił w moich oczach ;D

    OdpowiedzUsuń