nie studziłeś mnie, podsycałeś
skwierczące
pełne po brzegi były nasze niedziele
tłuste
nasze usta pełne
bolące
jak patrzenie prosto w słońce
niepokojące
twoje blizny blade krążące pomiędzy
moimi snami moimi
udami
pamiętasz
tamte noce tamtego lata
parne spocone nienasycone
pamiętasz
co się stało
rozłupany opuchnięty
rozrzucone kości
pamiętasz
jak płakałam
jak mówiłam
że cię nie opuszczę
i chyba moje dłonie
czy były czerwone
pamiętasz
jak walczyłam za ciebie jak drżałam jak szalałam jak upuszczałam im krwi w imię chorych idei pamiętasz jak się bałam pamiętasz co obiecałam jak zaciskałam zęby pamiętasz co zrobiłam jak ci wybaczyłam i wierzyłam i że nie uciekłam nigdy cię nie zostawiłam nawet gdy cię zabiłam
i kiedy rano przyszli po mnie
pamiętasz
już nie żyłeś
a ja pozostałam
bez kompasu bez szczepień
bez szans
przetrwałam
i tylko echo w mojej głowie
czasem każe mi
wyć
O rany.
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, czy podmiot w jakiś sposób chce się usprawiedliwić, czy może to jednak tylko powrót wspomnieniami, ale przeszły mnie ciarki. To przez ten krok, jaki wypływa z wersów i spomiędzy słów.
Nie umiem analizować wierszy, jednak lubię, kiedy wywołują u mnie emocje na trochę dłużej niż sekundę. Dzięki!