Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 26.05): Jestem przy tobie. Nieważne, co jeszcze przyjdzie ci do głowy, jestem przy tobie. Klucze: sądzić, nachalny, patyzant, wygodnie

Namierz cel:

niedziela, 11 grudnia 2022

[136] Bore da: estoy enamorado de ti ~ Miachar

 Mar w końcu może nosić tę biżuterię <3

Do końca stycznia ’23 robię przerwę od tej serii.





Nie tak powinny wyglądać noce, ale zbyt rozemocjonowana tym, co ma przynieść kolejny dzień, nie byłam w stanie przespać całej. Budziłam się średnio co godzinę, rozmyślałam nad możliwymi scenariuszami wycieczki, szybko bijące serce nie pozwalało zasnąć, więc kiedy dotrwałam do budzika, byłam i zmęczona, i pełna niepokoju.
Nie byłam pewna, czy zdołałam przygotować wszystko, co mogłoby przydać się nam na plaży. Jako że ta wyprawa była w pewnej mierze spontaniczna, nie byłam w stanie odpowiednio nastawić się na to, co będziemy tam robić. Nie wiedziałam też, czy Theo czegoś nie wymyślił. Planem głównym było zrobienie zdjęć na potrzeby Kącika, jednak nie wierzyłam, by to miało być wszystko, byśmy jechali tylko po fotografie.
A przynajmniej nie chciałam. Marzyłam o tym, że taka wycieczka pozwoli nam się do siebie jeszcze bardziej zbliżyć, może nawet przyniesie ze sobą jakieś wyznania. Marzyłam, by wcześniejsze „myślę, że cię lubię” zamieniło się w coś pewnego. Chciałam też przestać być tchórzem i wyjść z inicjatywą, by Theo wiedział, że nie jest mi obojętny.
Przez podekscytowanie, które zaległo się w moim ciele, nie umiałam usiedzieć w domu, dlatego czekałam na Theo przy wylocie ze swojej ulicy. Jeszcze kilka lat temu można było w nią wjechać, ale obecnie była po prostu zbyt wąska, by jakakolwiek osobówka była w stanie się w niej zmieścić. Taka zamiana na deptak sprawiła, że można było otworzyć tu nowe kawiarnie, jednak wpłynęło to na atrakcyjność i ceny mieszkań, w tym także mojego pokoju. Choć nie zarabiałam tak źle, patrząc na to, że projekt Kącika przyniósł ze sobą stałą podwyżkę, mimo to coraz częściej myślałam o tym, by opuścić cztery ściany w szeregówce i pójść gdzieś indziej. Lecz konkretnej decyzji w tej sprawie jeszcze nie podjęłam, na razie musiałam zająć się czymś innym.
Takie spacerowanie na niewielkim odcinku mogło wydawać się obserwującym podejrzane, jednak niewiele robiłam sobie z tego, co mogą pomyśleć o mnie inni – zbyt się denerwowałam, by coś poza Theo zajmowało moje miejsce.
Sunbae przyjechał punktualnie. Widziałam, jak zjeżdża do krawężnika przeciwległej ulicy, z plecakiem ruszyłam w jego stronę. Czekał na mnie przy samochodzie, a ja parsknęłam śmiechem na jego widok, na co uniósł brew. Pewnie nie takiego powitania się spodziewał.
– Cześć, co cię tak rozbawiło?
– Hej, chyba mamy tego samego, mało kreatywnego stylistę – wyjaśniłam i wskazałam na niego palcem.
Theo zrozumiał, o czym mówiłam – kiedy ja miałam na sobie jasne dżinsy, czarną bluzkę z długim rękawem i biały kardigan do połowy uda, mężczyzna założył jasne dżinsy, białą bluzkę z długim rękawem i czarną marynarkę. W takim wydaniu wyglądał bardzo dobrze, czego raczej nie umiałam powiedzieć o sobie. Ubrałam się wygodnie, jak to bywa w przypadku wycieczek, nie zaś uroczo, by mógł mnie skomplementować.
– Masz rację. – Uśmiechnął się. – Ale i tak wyglądasz pięknie. – Kiedy to mówił, patrzył mi prosto w oczy, nic więc dziwnego, że lekko się zarumieniłam. – Jedziemy?
Nie chciałam tracić czasu, więc szybko wsiadłam do środka pojazdu, a mężczyzna zapuścił silnik i już po chwili kierowaliśmy się w stronę autostrady, która miała dowieźć nas prawie że do celu.
Początkowo nie wiedziałam, o czym powinniśmy rozmawiać, z nerwów trzymałam plecak na kolanach i przygryzałam wargę.
– Możesz dać go do tytułu - odezwał się Theo i wskazał na mój bagaż - wtedy będzie ci wygodniej.
– Ach, no tak, racja. Dziękuję.
Wykręciłam ciało, by pozostawić plecak na tylnym siedzeniu, zła na siebie, że zachowywałam się tak niepewnie, kiedy przez większość nocy nie czułam zdenerwowania, a podekscytowanie. Jak te emocje mogą się szybko zmieniać.
– Dobrze spałaś?
W głosie Theo nie pobrzmiewała jedynie ciekawość, także troskę dało się w nim wyczuć, co mnie rozczuliło.
– Nie bardzo – przyznałam zgodnie z prawdą. – Dość często się budziłam, chyba nie umiałam wierzyć, że po wielu latach znowu pojadę nad morze.
– Kiedy byłaś na nim po raz ostatni?
Musiałam przez chwilę zastanowić się nad odpowiedzią, w końcu minęło naprawdę sporo czasu.
– Chyba na zakończenie studiów? Tak, już po rozdaniu dyplomów pojechaliśmy małą brygadą siedmioosobową na trzy dni i dwie noce, specjalnie wynajęliśmy samochód i mały drewniany domek. – Uśmiechnęłam się na wspomnienie tamtego wyjazdu.  Więc ponad cztery lata? Coś koło tego. – Spojrzałam na sunbae, który uważnie śledził to, co na drodze, by nie spowodować żadnego wypadku. – A ty? Zawsze jeździłeś do Meadowhole czy jeszcze gdzieś indziej, wybierając się nad morze?
– Nie tylko, ale najczęściej tu ląduje – wyznał z uśmiechem.  – Ostatni raz byliśmy tu z Gavinem na obozie przed klasą maturalną, od tamtej pory mam w zwyczaju wpadać tu przynajmniej raz w roku na dwa dni i jedną noc. – Wiedziałam, że niektórzy ludzie urządzają sobie takie wycieczki, ja nigdy jeszcze jej nie doświadczyłam. – A sam byłem tu w sierpniu podczas urlopu, bo to miejsce jest dla mnie takim małym rajem, tu najlepiej ładuje mi się akumulatory.
– Rozumiem.
Nie poczułam się przez to ani trochę lepiej – co, jeżeli ja nie zdołam pokochać tej miejscowości tak, jak robi to Theo? Czy przez to mógłby lubić mnie mniej? Och, takie rozważania nie pasowały komuś w moim wieku, ale teraz naprawdę czułam się jak zakochana po raz pierwszy w życiu nastolatka, która nie wie, co powinna robić, by jej uczucie zostało odwzajemnione.
– Chcesz czegoś posłuchać? – zapytał. – Znam drogę, więc niepotrzebna nam nawigacja, możesz się podłączyć i  puścić, co tylko chcesz.
– Naprawdę?
Mężczyzna podał mi kabel, a ja podłączyłam go do swojej smartfona i puściłam ulubioną składankę. Traf chciał, że pierwszą w kolejności piosenką okazała się taka, w której teledysku postaci też jadą nad morze. Zwykły przypadek czy los jednak podziałał?
Nie mogłam się powstrzymać, słowa same wyfrunęły z moich ust.
I don’t want another pretty face, I don’t want just anyone to hold… – nuciłam wraz z Jesse’em, wyciągając rękę przez uchylone okno i łapiąc na palce wiatr, a Theo nieśmiało zaczął mi wtórować.
– …Your beautiful soul!
Nie mogłam się nie uśmiechać, kiedy zgodnie towarzyszyliśmy wokaliście w kolejnych wersach piosenki, która przed laty była jedną z moich ulubiony, a sentyment objawiał się tym, że nadal miałam ją na playliście.
Jednak poza nią nie śpiewaliśmy już nic innego, bo mój gust muzyczny pokazał, jak różny jest od Theo – wśród utworów nie było bowiem żadnego zespołu Mumford and Sons, których to słuchałam jedynie, kiedy naszła mnie ochota, a mężczyzna nie znał utworów po hiszpańsku i koreańsku, o włoskich, japońskich i chińskich nie wspominając. Przez tę różnicę znowu poczułam się nieswojo, a to miał przecież być taki idealny dzień.
Czułam, że daję ciała na całej linii.
Theo jednak nic nie mówił, a uśmiechał się, prowadząc pewnie i zgodnie ze wszystkimi zasadami ruchu drogowego. Tym samym zapewniał mi komfort i bezpieczeństwo, a droga mijała przyjemnie i szybko. W którymś momencie przymknęłam oczy i westchnęłam głęboko.
– Wszystko w porządku? – zapytał sunbae.
– Tak, jest dobrze.
– Będziemy na miejscu za jakieś piętnaście minut.
– Okej.
Ściszyłam swoją playlistę i zapatrzyłam się przez okno, na nowo czując podekscytowanie, że oto niedługo znowu będę mogła postawić stopy na plaży.
Zgodnie ze słowami mężczyzny kwadrans później parkowaliśmy na wyznaczonym do tego bezpłatnym placu. Wysiadłam z samochodu chwilę po tym, jak Theo wyłączył silnik, i głęboko zaczerpnęłam powietrza.
– Jak tu pięknie! – wykrzyknęłam.
Morska bryza od razu owiała mi twarz i porwała do tańca moje włosy. Nie było mocnych, musiałam je związać. Theo także wyszedł z auta i roześmiał się na moją ożywioną reakcję.
– Przecież jeszcze nie jesteśmy na plaży, a ty już się cieszysz – zauważył.
– Bo tak blisko morza nie byłam od lat – wyjaśniłam, co i tak już wiedział.
– Więc chodźmy – powiedział, zatrzymując się przy mnie. Jego spojrzenie złagodniało.
Już chciał ruszyć, kiedy dotknęłam jego dłoni, by móc ją chwycić – inaczej niż wtedy, kiedy Theo pocałował mnie po raz drugi, ale ponownie było to naturalne i przyjemne. Sunbae zdawał się tym zaskoczony, ale nie wyszarpnął ręki, a splótł nasze palce. Moje policzki się zaróżowiły, a na twarzy pojawił się uśmiech, bo takie zachowanie mogło świadczyć o tym, że mężczyzna czuje to samo, co ja.
W ten sposób ruszyliśmy przed siebie, by dotrzeć do ścieżki prowadzącej bezpośrednio na plażę. Serce zabiło mi szybciej, kiedy w zasięgu wzroku miałam brzeg i fale. Moment, kiedy otworzył się przed nami taki horyzont, był jednym z najpiękniejszych w ostatnim czasie.
– Wow – wyszeptałam tylko, a Theo ścisnął mocniej moją dłoń
– Jak myślisz, od czego powinniśmy zacząć? – zapytał, patrząc mi prosto w oczy, a ja miałam mały problem ze skleceniem poprawnego zdania.
Musiałam przywołać się do porządku i odchrząknąć, a przy tym przenieść wzrok na punkt nad ramieniem mężczyzny.
– Od zdjęć, bo zdaniem Kat o tej porze jest do nich dobre światło, i od kawy, bo ja swojej dzisiaj nie piłam, a w termosie mam herbatę.
Byłam tak rozemocjonowana, że wolałam naszykować sobie ten napój, bo żadne pobudzenie nie było mi potrzebne, jednak teraz ciało dawało znać, że tęskni za odrobiną kofeiny.
– Też mi się tak wydaje – mruknął Theo i tworzył kciukiem kółka na mojej skórze. Uwielbiałam, kiedy to robił. – To chodźmy.
Pociągnął mnie lekko, byśmy wreszcie zaznali plażowego podłoża. Na dobrą sprawę, gdyby właśnie nie trzymał mnie za rękę, miałabym problem, by iść naprzód, bo moje nogi były niczym z waty.
Wystarczyło mi stanąć na piasku, by wróciła do mnie dawna radość z tego, że właśnie w tej chwili jestem nad morzem, którego fale w różnych odcieniach niebieskiego prawie zlewały się z błękitem nieba i  szumiały niczym jedna z najpiękniejszych melodii, jaka stworzyła natura. Nie zdawałam sobie sprawy, jak głęboko oddycham, póki Theo przy moim boku nie parsknął urwanym śmiechem.
– O co chodzi?
– Chyba jesteś dopiero drugą osobą w moim życiu, która widzę tak bardzo zadowoloną z tego, że jest na plaży.
– Niech zgadnę, pierwszą osobą jest Gavin?
– Zgadza się, ale on ma skłonności do zbytniego emocjonowania się.
– Zdołałam zauważyć.
Sunbae uśmiechnął się w odpowiedzi i także spojrzał przed siebie. Ten widok także był godny uwiecznienia, ale nie mogłam wykonać fotografii, bo aparat spoczywał na klatce piersiowej mężczyzny.
Theo wyczuł, że znowu mu się przyglądał, spojrzał na mnie z uniesioną brwią, a moje policzki oblały się czerwienią. Takie zachowanie godne były podlotka, nie kogoś przed trzydziestką – jak przynajmniej mówiono w moim otoczeniu – ale nie mogłam nic poradzić na taką reakcję, już tak miałam.
– Zaczynamy? – wydukałam tylko i ruszyłam do brzegu, by móc zanurzyć dłonie w morskiej wodzie i zastanowić się, jakimi pozami nie wystraszę ani czytelników Kącika, ani Theo, który będzie robił zdjęcia.
– Jeżeli jesteś gotowa – dotarła do mnie jego odpowiedź, a gdy obróciłam się, by na niego spojrzeć, natrafiłam na wlepiony we mnie aparat.
Zdjęcie numer jeden zostało wykonane.
– Ej no! – krzyknęłam, na co Theo się roześmiał. – Tak się nie robi, nie byłam przygotowana!
– I dlatego przez brak pozowania wyszłaś pięknie – odparł, podchodząc do mnie i wyciągając w moją stronę aparat, bym mogła przyjrzeć się zdjęciu. – Gdybyś pozowała, nie uchwyciłbym tego delikatne uśmiechu zadowolenia.
Kolejny raz tego dnia się spłoniłam, ale teraz towarzyszyła mi też złość na przyjaciela.
– Jednak wolałabym, gdybyś ostrzegł – burknęłam, odwracają się od niego i wyciągając na bok ramiona. – Ach, jak tu pięknie!
– Robię zdjęcia! – poinformował, a ja przymknęłam oczy.
Jeżeli Kat spodoba się, jak próbowałam objąć w ten sposób morze, to zaproponuje, by to zdjęcie było na górze strony. A to z uśmiechem może wrzucić do notki „o mnie”, skoro potrzebuje odświeżyć co nieco.
Kilkanaście minut później, kiedy na pamięci urządzenia zapisanych było już sporo zdjęć, zaczęłam lekko marznąć, dlatego wycofałam się z powrotem na ścieżkę, a Theo podążył za mną, uśmiechając się pod nosem. Nie wiedziałam, skąd mu się to wzięło, ale nie pytałam, bo w tej chwili wręcz marzyłam o kawie.
Na nasze szczęście niedaleko znajdowała się przytulna kawiarnia – czynna już przed dziewiątą, co nie zawsze było normą, o ile zapamiętałam z poprzedniego pobytu nad morzem – z której wydobywał się nie tylko zapach napoju, ale również wypieków. Jako że moim śniadaniem był samotny banan, a kanapki w plecaku mogły nie wystarczyć, kiedy pragnęłam cukru, pomyślałam, by może dorzucić sobie do americano także i jakiegoś rogalika.
Zatrzymałam się przed wejściem, czekając, aż Theo do mnie dołączy, ale on stanął kilka kroków przede mną i zmarszczył czoło.
– Jesteś pewna, że chcesz wejść właśnie tutaj?
– Tak, a dlaczego pytasz?
– Bo jeżeli ty masz ciocię serwującą zimną zupę przez cały rok, to ja mam przybraną babcię, która za moment zarzuci nas magdalenkami, scones i innymi babeczkami – oznajmił, otwierając przede mną drzwi.
Choć chodnik i mała ławeczka przed lokalem wyglądały, jakby cały ten przybytek był nieco zaniedbany, to w środku było przytulnie i unosiło się nienamacalne ciepło bijące z twarzy personelu, zdjęć na ścianach i poduszek na krzesłach, że od razu poczułam się tu dobrze.
– Muszę cię ostrzec – Theo wyszeptał mi do ucha, a ja prawie zadrżałam, czując jego oddech na karku – że odmówienie zjedzenia i wypicia czegokolwiek jest tu karane obrażeniem się na całe życie, więc godnie wszystko przyjmuj, nawet gdybyś miała pęknąć, okej?
– Jeżeli tylko będziesz mnie chciał z dodatkowymi kilogramami, to nie ma problemu – odpowiedziałam i zbliżyłam się szybko do pierwszego wolnego stolika, jaki rzucił mi się w oczy, zanim Theo znalazł jakąkolwiek odpowiedź na moje wyznanie.
Podszedł, by zająć miejsce naprzeciwko, a na jego twarzy widniał zagadkowy uśmiech. Tuż za nim szła dziewczyna z przewiązanym w pasie fartuszkiem, nie miałam wątpliwości, że jest częścią obsługi. Szła, wpatrzona w plecy mojego towarzysza, a ja poczułam drobne ukłucie w pobliżu serca. Czyżby zazdrość?
Ale rozumiałam tę dziewczynę, bo też nie byłam w stanie oderwać na długo wzroku od sunbae. W oddali za oknem mogłaby przejść nawet defilada z głośno grającą muzyką lub przemówieniem puszczonym przez megafon, a ja nie poświęciłabym jej ani sekundy swojej uwagi. Tego dnia cała byłam dla Theo. Chciałam, by to dostrzegł, by wykorzystał dany nam tu czas i pomógł mi ustalić jasno, kim dla siebie jesteśmy.
– Dzień dobry, jestem Rita i dzisiaj będę państwa obsługiwać. – Wątpiłam, by był to zwyczaj, lokal nie wyglądał na taki. – Właśnie w naszym śniadaniowym menu pojawiły się…
– Przepraszam – Theo wszedł jej w słowo – ale już wiemy, co weźmiemy: dwa razy śniadanie Dorotki, jedno americano i jedno flat white, obie kawy bez cukru.
Aż przygryzłam wargę od środka, słysząc, jak przyjaciel zamawia moją ulubioną kawę. Kelnerka za to wyglądała na wstrząśniętą, że nie miała czasu nie tylko powiedzieć o nowych pozycjach w karcie, ale też spędzić chwilę dłużej przy boku Theo.
– Zro… Zrozumiałam, za chwilę przyniosę państwu napoje – odparła i odeszła, a mnie zrobiło jej się trochę żal.
– Możesz mi powiedzieć, co kryje się pod tym śniadaniem Dorotki?
Nazwa zupełnie nic mi nie mówiła.
– Rogal, masło, miseczka z dżemem brzoskwiniowym i miodem, a do tego jajko na miękko. Wziąłem to, bo to jedyny zestaw, do którego dają dżem brzoskwiniowy, a mówiłaś kiedyś, że to jedyny, jaki jesz.
Moje serce jak najbardziej miało prawo bić mi szybciej, kiedy pokazywał, jak dobrze mnie zna, że słucha tego, co mówię, i zapamiętuje informacje. To naprawdę było wzruszające.
– Dziękuję – zdołałam jedynie mruknąć, kiedy przede mną ustawiono napój w szklance. Bo to przecież oczywiste, że flat white będzie moje, prawda? – Dziękuję. – Z tym samy słowem zwróciłam się do kelnerki, która szybko odeszła, nie mając szansy zobaczyć, jak Theo podmienia naczynia.
Przez czas posiłku nie za dużo rozmawialiśmy, bo mnie wciąż trzymało wzruszenie, poza tym byłam głodna i potrzebowałam kofeiny – mój organizm pojął, że nic złego się nie wydarzyło, więc może pozwolić sobie na rozluźnienie żołądka, który zdoła przyjąć coś więcej niż banana.
Śniadanie było przepyszne. Choć u mnie na słodko najczęściej występowała owsianka, nie mogłam powiedzieć, by taka odrobinę francuska wariacja nie przypadła mi do gustu. Wylewnie dziękowałam sunbae, że nam to zamówił, na co się roześmiał.
– Te słowa powinnaś kierować bardziej do właścicielki, jednak dzisiaj babci nie ma, wyjechała na urodziny wnuczki.
– Naprawdę? Szkoda, że nie będę miała okazji jej poznać.
– Może uda się kiedyś w przyszłości.
Zapatrzyłam się na mężczyznę, który także na mnie spoglądał, uderzyło mnie ciepło. Jeżeli sądził, że dane nam będzie przyjechać tu razem ponownie… Chyba na mojej liście pojawił się nowy plan do wykonania.
Po dopiciu kawy i uiszczeniu rachunku wyszliśmy na zewnątrz, by wykonać kolejne zdjęcia, później Theo chciał zrobić przerwę na leżakowanie i czytanie książek, bo pogoda zaczęła się robić po prostu piękna. Przystałam na tę propozycję, jednak nim stanęliśmy ponownie na piasku, zapatrzyłam się w przedmioty prezentowane przed niewielkim lokalem z pamiątkami. Najbardziej uwagę przykuł naszyjnik z koralików ze stokrotką, ale nie kupiłam go, pozostawiając sobie to na koniec wycieczki.
Wykonanie kolejnych zdjęć w nowym świetle po kilkunastu minutach zamieniło się w wojnę o to, które z nas zdoła wrzucić drugie do wody. Z racji swojego wzrostu i wagi byłam na przegranej pozycji, ale ochlapałam Theo wodą. Ten w odpowiedzi po prostu otoczył mnie rękami w talii i uniósł, by oddać morzu. Piszczałam przy tym, a on się śmiał, finalnie nie wrzucając do wody.
– I tak mnie wkurzyłeś! – oznajmiłam mu głośno, na co wsunął mi kosmyk włosów za ucho.
– Jakoś o to nie dbam – odparł, po czym spojrzał na moje usta.
W tamtej chwili do niczego nie doszło, bo prawie od razu zarządził przerwę na odpoczynek, na co przystałam, czując jednak, że przynajmniej do jednego pocałunku między nami dojdzie podczas tego wyjazdu. Innego scenariusza nie brałam pod uwagę.
Byłam w trakcie czytania rozdziału dość ciekawej powieści młodzieżowej, kiedy Theo oznajmił, że idzie znaleźć toaletę. Obiecałam pilnować naszych rzeczy – wątpiłam przy tym, by ktoś by się na nie skusił, kiedy na razie poza nami nie było żadnych plażowiczów, tylko kilka spacerujących brzegiem osób – i wróciłam do czytania.
– Jestem – oznajmił, wracając później, niż wydawało mi się, że potrzebuje – i mam coś dla ciebie.
Wstałam z koca, by zobaczyć, o co chodzi, a przyjaciel wyciągnął ku mnie dłoń, na której spoczywała biżuteria.
Dokładnie ten naszyjnik, który wcześniej mi się spodobał.
Zerknęłam w dół na niebiesko-żółtą stokrotkę i uśmiechnęłam się do mężczyzny.
– Jest śliczny, dziękuję bardzo!
– Nie ma za co.
Jak sam przyznał, ten prezent nie kosztował go wiele, jednak dla mnie od razu miał znaczenie, bo podarowała mi go osoba, która mnie lubiła i ani trochę nie myślała, by mój gust do takich pamiątek znad morza był kiepski. Do tego Theo patrzył na mnie z takim uczuciem, łagodnością, że nie mogłam oderwać od niego wzroku.
W końcu rozpoznałam, co kryje się w jego oczach, kiedy te utkwione są we mnie – nie tylko czułość, która widziałam już wcześniej, ale i miłość. I ta wiedza pchnęła mnie do kolejnego kroku.
Mężczyzna się tego nie spodziewał, dlatego zamarł, kiedy położyłam dłonie na jego ramionach, wspięłam się lekko na palce i pocałowałam go krótko.
Nie był to pocałunek podobny do poprzednich. Nie było w nim napierania na wargi, nie było pogłębienia, ale nie był to też przelotny buziak. I trwał dość, bym moje serce biło mocno, ale odrobinę wolniej.
Gdy oderwałam się od Theo i wycofałam o krok, na twarzy sunbae mogłam zobaczyć niedowierzanie i podejrzliwość.
– Za co? Dlaczego?
Mogłam powiedzieć, że za wszystko, co dla mnie zrobił przez ostatnie lata, za całe wsparcie, za tę wycieczkę, ale prawda była taka, iż za tym pocałunkiem kryło się coś innego.
– Bo chciałam. I dlatego, że patrzyłeś na mnie tak, jakbym była dla ciebie naprawdę ważną osobą.
Theo parsknął krótkim śmiechem.
Jestem w tobie zakochany, Mar, to chyba oczywiste, że jesteś dla mnie naprawdę ważną osobą.
Poza szumem fal, muzyką z kawiarni i odległymi rozmowami plażowiczów nie było innych dźwięków między nami. Ta cisza trwała dość długo, by Theo uzmysłowił sobie, jak spontanicznie wplótł wyznanie miłosne w swoje słowa – jego uszy tak pięknie się zaróżowiły – a ja nie miałam zamiaru powstrzymać szerokiego uśmiechu, jaki pojawił się na mojej twarzy.
Choć wcześniej opuściłam ręce, teraz z powrotem położyłam je na ramionach sunbae, znowu byłam blisko niego.
– A ja cię lubię – powiedziałam. – Tak bardzo, bardzo, bardzo. Proszę, dbaj o mnie.
Theo nadal był zawstydzony tym, co wyznał, ale na jego ustach zagrał łobuzerski uśmiech.
– Oczywiście, że będę – przyznał, kładąc dłonie na moich biodrach i pochylając się w moją stronę. – Tak długo, jak tylko mi na to pozwolisz.
Chciałam uśmiechać się dłużej, ale należało przyjąć jego wargi, kiedy to on mnie całował.
Byłam pewna, że tym razem nikt nam nie przeszkodzi, ale jednak nasze pocałunki musiały się skończyć, bo… zaburczało mi w brzuchu.
Początkowo myślałam, że tylko mi się wydaje, ale wtedy burczenie pojawiło się znowu. Zawstydzona chciałam odsunąć się od Theo, ale mężczyzna trzymał dłonie na moich biodrach i ani myślał się odsunąć. Za to roześmiał się w głos.
– Że też w takiej chwili musisz być głodna. Na co masz ochotę?
To była pora na lunch, ale dla mnie coś innego miało teraz znaczenie.
– Na odpowiedź.
– A jak brzmi pytanie?
– Czy jesteśmy oficjalnie razem?
Bez tego nie chciałam wracać do domu. Ta wycieczka to była moja okazja, by wreszcie wyjaśnić sprawę między nami, nie chciałam obudzić się jutro z myślą, że nadal jedynie krążymy wokół siebie, a nie kroczymy przez świat ramię przy ramieniu.
Theo patrzył na mnie uważnie, z czułością, którą nie obdarzył mnie jeszcze żaden człowiek, a moje serce chciało wyrwać się z piersi.
– Tak. Jesteśmy. To nasz dzień numer jeden, jeżeli chcesz być ze mną tak bardzo, jak ja z tobą.
Chciałam i to od dawna, dłużej niż sądziłam. Ponownie położyłam dłonie na ramionach mężczyzny i lekko wspięłam się na palce, by go pocałować.
– Teraz możemy iść coś zjeść – powiedziałam, kiedy kilka minut później burczenie wygrało walkę o moją uwagę.
Sunbae przytulił mnie do siebie.
– Dobrze. Na co masz ochotę? – powtórzył, a mnie przeszło przez myśl, że to pytanie mi się nie znudzi, nawet jeśli będzie mi je zadawał codziennie.
Lunch był okazją nie tylko, bym uzupełniła swój brzuch o coś dobrego, ale bym poznała mężczyznę. Nawzajem pytaliśmy się o różne rzeczy, czasami wybuchaliśmy śmiechem i wpatrywaliśmy w siebie z taką intensywnością, że czułam się jak we śnie. To, o czym marzyłam tego dnia, spełniło się, a ja nie mogłam wyjść z zachwytu, jak pięknie się to złożyło.
Powiedziałam o tym Theo, kiedy przy zachodzącym słońcu zrobił mi ostatnie zdjęcie dla Kącika – a chwilę po tym pierwsze ze mną jako drugą połówką, którego nikt inny nie miał widzieć – spacerowaliśmy brzegiem, powoli żegnając się z plażą.
– Dla mnie to też coś niesamowitego – oznajmił, obejmując mnie ramieniem. – Ale cieszę się, że wreszcie się wydarzyło, wolałbym nie wyznawać ci uczuć któregoś dnia w pracy, a to by się wydarzyło, gdyby Kat nie podsunęła pomysłu z tą wycieczką.
– Wydaje mi się, że coś podejrzewała.
– Gavin miał pewność, ale poprosiłem, by się nie wtrącał. Z jego pomocą to prędzej bym cię odstraszył, niż mógł trzymać w końcu za rękę – powiedział, po czym to właśnie zrobił. Przeniósł dłoń, by móc chwycić moją i ponownie tego dnia spleść nasze palce.
Aż zabrakło mi tchu.
– Czy możemy…
– Tak?
– Czy możemy codziennie chodzić, trzymając się za ręce?
Theo zatrzymał się i spojrzał na mnie uważnie, na jego ustach wykwitł uśmiech.
– Możemy nawet codziennie całować się, kiedy tylko będziesz chciała, wystarczy jedno słowo, a stanę się twoim sługą.
– Dziękuję – powiedziałam, na co mężczyzna pochylił się i zatrzymał centymetry od moich ust.
– Gdybym nie był takim tchórzem, wyznałbym ci, co czuję, kiedy zaczęłaś śpiewać „Beautiful soul”.
– Cieszę się, że w ogóle to zrobiłeś – odparłam, po czym to ja pocałowałam jego.
Aż westchnął, nim na dobre porwał mnie do miłosnego tańca. Tego samego, który powtórzyliśmy, stojąc przy samochodzie, skąd byliśmy niewidoczni dla części plażowiczów, ale szczerze mówiąc, w ogóle nie przeszkadzało mi, że mieliśmy jakichkolwiek widzów. Jeszcze raz, kiedy po półtorej godzinie jazdy zatrzymaliśmy się przy mojej uliczce.
Tego wieczoru nie chciałam wracać do domu, wolałam zostać przy boku Theo i całować go, jak długo się dało. Ale to był dopiero początek.
Zasypiając wyczerpana, nie mogłam czuć się szczęśliwsza i gotowa na każdy nowy dzień, mając takiego partnera.


2 komentarze:

  1. Jestem usatysfakcjonowana!!! ❤️❤️❤️
    Porządny kawał miłości i historii. Cudownie było to przeczytać w święta;)))
    Co tu dużo pisac. Twarz mi się usmiecha i czuję się jak po dobrym kinie romantycznym. Tak to wszystko wyraźnie widziałam. To wisiało w powietrzu,ca jednak Theo mnie zaskoczył wyznaniem. W końcu konkrety! :D ale ono tak naturalnie wyszlo... Wgl dialogi bardzi trafne i naturalne, a jednocześnie figlarne i z puentą. Dużo perełek , zwłaszcza riposta z kilogramami :D
    A do tego morze. Morze to moja pierwsza miłość i czułam tu te emocje, które towarzyszą mi zawsze jak widzę je pierwszy raz po dlugim czasie. Pełna synchronizacja z Mar. Cudowne opisy. Czego chcieć więcej.
    Wesołych, Świąt;) niech wiatr z nad morza niesie śnieg!!

    OdpowiedzUsuń