Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

niedziela, 27 listopada 2022

[135] Bore da: algo estupendo va a suceder ~ Miachar

 Wrzesień płynnie przeszedł w październik, pozwalając rozgościł się na ulicach tej piękniejszej stronie jesieni, i świecił przyjemnym słońcem, choć o gorącu można już było całkowicie zapomnieć. Mimo to w moim sercu panowała raczej wiosna, a każda pobudka niosła ze sobą nie złorzeczenie na to, że łóżko jest lepsze od mierzenia się ze światem, lecz radość, bo ponownie miałam zobaczyć się z Theo. Nawet w weekend obudziłam się w bardzo dobrym humorze, co zaskoczyło moich współlokatorów. Ale z niczego im się nie tłumaczyłam — nie byliśmy na tyle blisko, bym chciała to zrobić. Wolałam swoim szczęściem z nikim się na razie nie dzielić, przynajmniej do czasu, kiedy poważnie nie porozmawiamy i nie ustalimy z sunbae, na jakim podłożu wspólnie stoimy.

Ten piątek miał być zabiegany jak każdy inny — w końcu to dzień Kącika — ale humor mi dopisywał, bo byliśmy umówieni na lunch. Może nie taki tylko nasz, bo zamierzałam zaprosić Kat, by inni nie myśleli, że w porze obiadowej urządzamy sobie z Theo schadzki, ale i tak miał być to posiłek w towarzystwie mężczyzny, który małymi krokami zdołał skraść moje serce.
Kiedy wybiła odpowiednia pora, a nowy felieton wisiał już na stronie gazety, porwałam swoją współpracownicę i udałyśmy się do lokalu niedaleko biurowca, gdzie przez cały dzień serwowano przeróżne sałatki, kanapki i zupy.
Kat skomentowała to uniesieniem brwi.
— Czyżbyście ty i Theo randkowali nad zieleniną? — zapytała z lekką kpiną, a ja spąsowiałam. Nie sądziłam, że ktoś domyśli się, iż moja relacja z sunbae wykracza poza zawodową.
— Ja…
— Mnie się nie tłumacz. — Koleżanka machnęła ręką. — Szczęścia wam życzę — powiedziała i weszła do środka.
Dotarłyśmy pierwsze, złożyłyśmy zamówienie, a czekając na jedzenie, napisałam wiadomość do mentora. Odpisał, że dotrą z przyjacielem za kilka minut, więc wzięłyśmy na siebie zajęcie nam miejsc.
Mężczyźni faktycznie dotarli po kilku chwilach. Wystarczył mi rzut okiem na Gavina, by stwierdzić, że i tego dnia wręcz rozpiera go energia, choć przy tym nie wygląda na zadowolonego. Pomachał nam na powitanie, dostrzegając, po czym w pierwszej kolejności poszedł po jedzenie, Theo zaś w jego ślady.
Obserwowałam ich znad swojej miski, a Kat w tym czasie wyciągnęła telefon.
— Nie będzie ci przeszkadzało, jeśli…
Domyśliłam się, o co chce zapytać, odparłam szybko:
— Nie, nie ma problemu.
Po kilku kolejnych minutach panowie mieli już swoje lunche na tacach.

Co za kłamliwy człowiek mruknął Gavin, zbliżając się do nas. Nie bardzo wiedziałam, o kim mowa, ale to się szybko wyjaśniło. — Czy naczelny naprawdę uważa, że jak przy ludziach powie o mnie coś dobrego, to zapomnę, że mijając mnie, nazywa nerdem? Z kim mi przyszło pracować?
Spojrzałam na Theo, który gromił właśnie przyjaciela wzrokiem, przystając przy stoli. Kat, która siedziała po mojej lewej, zupełnie zignorowała naszego speca od IT.
— W takim składzie to chyba dawno nie jedliśmy — zauważył Gavin, zajmując wolne miejsce koło mnie, przez co sunbae zmuszony był usiąść naprzeciwko. — Cześć, Kat, miło mi cię widzieć.
Graficzka uśmiechnęła się do niego uprzejmie.
— Ciebie także — odparła, po czym wróciła do kanapki i wymieniania esemesów ze swoją dziewczyną.
Gavin nie skomentował tego wyraźnego przejawu braku kultury, zwrócił się za to do mnie:
— Co tam, Mar? Gratuluję kolejnego niezłego tekstu.
— Dziękuję.
— A o uczuciach to kiedy znowu będzie?
Wrześniowy felieton o odczuwaniu szczęścia spotkał się ze sporym zainteresowaniem czytelników, do tego sekcja komentarzy nie tylko zapełniła się od ciepłych słów, ale też została strefą, gdzie wiele osób podzieliło się swoimi odczuciami. Oczywiście napotkać można było również wypowiedzi trolli, ale gaszone były one przez innych użytkowników dyskusji. To sprawiało, że czułam ulgę — także i ten projekt na razie był sukcesem.
— W trzeci piątek miesiąca — odpowiedziała mu Kat, nie odrywając wzroku od ekranu.
— Spoko. — Gavin upił łyk dietetycznej coli, której picie w ogóle mi do niego nie pasowało. — A na jutrzejszą imprezę państwa młodych to się wybieracie?
Nie rozumiałam, po co organizować przyjęcie à la małe wesele dwa miesiące po tym prawdziwym. Argument, że to impreza w całości dla współpracowników i przyjaciół, by oni także mogli się wybawić, w ogóle do mnie nie trafiał. 

— Ja już mam plany — odparła graficzka i wgryzła się w swoją kanapkę z kurczakiem.
— A ja tam nie chcę iść — wyznałam, mieszając łyżką w misce z zupą. — Przecież już od nas prezent i życzenia, po co to ponawiać? Jedynie dla zysku, a poza tym nie jestem z nimi dość blisko, by spędzić z nimi czas.
Wyczułam na spojrzenie Theo, który także — jak Kat i jego przyjaciel — wybrał kanapkę. Tylko ja tego dnia byłam inna.
— To w takim razie co będziesz robić? — Szef działu IT pytał mnie, ale zerkał przy tym na drugiego mężczyznę przy naszym stole.
— Jeszcze nie wiem.
— Może pojedziesz nad morze?
Spojrzałam na Kat zdziwiona tym pytaniem.
— Słucham?
Koleżanka upiła łyk swojego napoju.
— Mogłabyś pojechać nad morze i zrobić kilka zdjęć dla Kącika. Potrzebujemy odświeżyć stronę, a skoro morze ma tu znaczenie, to trzeba to pokazać. — Musiała dostrzec na mojej twarzy nieme pytanie, bo dodała: — Autobusem jedzie się dwie godziny.
— A samochodem krócej, jeżeli zgodzisz się, bym pojechał z tobą — powiedział Theo, patrząc na mnie uważnie.
Serce zaczęło bić mi szybciej na samą myśl o takiej wspólnej wyprawie.
— O, to świetny pomysł! — Gavin klasnął w dłonie. — Może przy okazji pójdziemy do „Eopseo”? Wciąż pamiętam, jak dobre mieli tam naleśniki w kształcie wielorybów! I ten niebieski napój, co się tak pienił!
— Na napój ci nie pozwolę — burknął Theo — bo prosecco ci szkodzi. No i nie wiem, czy Mar będzie chciała jechać akurat do tej miejscowości.
— Ale tam jest tak fajnie! Znowu możemy pójść na molo na zachód słońca i…
— Może ja wam już pokój z widokiem zamówię, co? — wcięłam się, na co Gavin szeroko się uśmiechnął.

— Mogłabyś?

Nie tak zrozumiałam propozycję Theo, gdy wspomniał o jeździe samochodem, ale przecież nie mogłam powiedzieć Gavinowi, że nie jest zbyt mile widziany. To mogłoby złamać mu serce, skoro już tak się rozemocjonował.

— Czyli nie idziesz jutro na przyjęcie? — dopytał Theo, a ja chwyciłam się desperacko nadziei, że może to będzie wypad tylko naszej dwójki.

Gavin wgryzł się w kanapkę i przeżuwał powoli, doskonale bawiąc się tym, że trzyma mnie i sunbae w niepewności. Miałam ochotę kopnąć go pod stołem, powstrzymało mnie to, że w lokali byli także inni klienci i nie chciałam wyjść na infantylną przed Theo. Chciałam zdobywać u niego punkty, choć droga do jego serca to nie była przecież żadna gra.

— A no idę — odparł guru IT i jeszcze upił łyk coli, nim dodał: — więc pojedziecie sami. Tylko bez szaleństw mi tam!

Gdyby znał moje myśli, mógłby przerazić się szaleństw, które chodziły mi po głowie. By ukryć nagłe zmieszanie, zapytałam:

— Co to za miejscowość, w której znajduje się to wspomniane „Eopseo”?

— A Meadowhole. Byłaś tam kiedyś?

Zaprzeczyłam ruchem głowy.

— Nie, nigdy, choć tę nazwę kiedyś słyszałam.

— Spędzaliśmy tam z Theo wakacje na obozie survivalowym przez trzy lata z rzędu. Ach, cóż to była za przygoda! — Gavin wyglądał na wzruszonego na samo wspomnienie tamtego miejsca.

— A ty za każdym razem wracałeś z płaczem — dodał sunbae, na co się uśmiechnęłam. Lubił dogryzać przyjacielowi z radosną nutą w głosie.

— To akurat nieważne. W każdym razie pojedźcie, zróbcie zdjęcia dla Kat i bawcie się dobrze, okej?

Nim mogłam odpowiedzieć, spojrzałam na Theo, który przyglądał mi się z czułością skrytą w oczach, i niemal zadrżałam. Poza tamtym spacerem za rękę po parkingu między nami nie było żadnego fizycznego kontaktu, choć go chciałam, nie padły żadne deklaracje, co zaczęło mnie męczyć. Jeżeli los przez ręce naszych kolegów z pracy daje nam taką okazję, to nie może ona zamienić się w nieszczęście, prawda?

— Dobrze — powiedzieliśmy zgodnie z sunbae, na co Gavin ponownie klasnął w dłonie.

— No i super! Czy ktoś chciałby jeszcze frytki? Bo ja to bym wciął. Najlepiej z sosem czosnkowym.

— Zlituj się, człowieku.

Choć teraz w głosie Theo brzmiała pogarda, to mnie to nie obeszło. Skupiłam się na tym, co ma się wydarzyć, nic dziwnego, że do końca zmiany nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu.

A wieczorem, choć to nie była zwyczajna pora, dodałam wpis na Księgarnię myśli. I ani myślałam o tym, by tej nocy zasnąć na dłużej niż godzinę, podekscytowanie brało górę nad zmęczeniem. 


14 października 20XX, piątek
Autor: Marut’a

BRAK KOMENTARZY

Bore da! Albo raczej spóźnione „dzień dobry” tego wieczoru?

Pewnie każdy z nas słyszał o tym, że wiosną dzieje się tak wiele — wszystko budzi się do życia, powietrze pachnie inaczej, znowu jest ładnie, a to sprawia, że świat nagle barwi się na różowo. I niektórzy wyczekują wiosny niczym kania dżdżu, ale ja do nich nie należę. Bo wiosna w moim sercu rozgościła się już teraz.
Ani słowem nie zdradzę dlaczego, ale życzę Wam, by i dla Was tej jesieni zaczęło się coś pięknego. Proszę tylko, byście trzymali kciuki.


1 komentarz:

  1. Ach ten Gavin. Juz myślałam, że naprawdę wmiksuje w wyjazd nad morze. Osobiscie uwielbiam morze, wiec jestem bardzo ciekaw tej wycieczki. Moze dostarczyc wrażen.

    OdpowiedzUsuń