To chyba mój najkrótszy tekst, nie licząc wierszy.
Słyszeliście tę piosenkę w tej wersji? Usłyszałam ją na premierze High Rise i w zderzeniu z tym wymownym i niejednoznacznym obrazem zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Co łączy ją i ten krótki tekst? Tom Hiddelston. W pewnym sensie ;)
Zapuchnięte od płaczu oczy piekły. Powieki kleiły się i
uwierały, zwężając pole widzenia. Za każdym razem, kiedy wydawało jej się, że
wypłakała już wszystkie łzy, one znów napływały. Lały się po jej twarzy,
rozmazując obraz cierpienia na twarzy męża i szczątki jej dzieci, które walały
się wokół niczym wymagające uprzątnięcia odpady. Może ta chwilowa ulga, gdy
wszystkie okropności traciły kontury, sprawiała, że przestawała płakać. Może to
wszystko wydawało się wówczas mniej możliwe. Jak straszny sen, który zostawia
tylko przykre wrażenie albo okropny wczorajszy dzień. Jego wspomnienie wraca powoli,
odbierając apetyt, ale czas je zaciera. Znów ze smakiem jesz śniadanie, nie
pamiętając, co się zepsuło.
WHERE ARE THOSE HAPPY
DAYS
THEY SEEM SO HARD TO
FIND
Nie podejrzewała, by jeszcze kiedyś mogła cokolwiek
przełknąć. Gdy tylko znów była w stanie przyjrzeć się swojemu życiu, wciąż było
tak samo ostre, tak samo tragiczne i nie do zaakceptowania. Męki męża trwały,
ich synowie nie żyli, a ona znosiła jedyną rzeczywistość, którą znała. Wiernie
i destruktywnie. Być może gdzieś mógłby otworzyć się na nią inny świat, ale
porzucając cierpienie, wyrzekłaby się miłości. Na to nie mogła się zdobyć.
Dlatego jej rozpacz trwała. Od lat. Nic nie przynosiło
ukojenia. Ani umęczona twarz Kłamcy, ani wizja zemsty, o której prawił, kiedy
tylko porażający ból nie zaciskał mu szczęk. Ból, który w dużej mierze zależał
od niej.
Starała się mu go oszczędzić. Dlatego tu trwała, dlatego nie
szukała ukojeń. Choć mięśnie płonęły ogniem, ręce drętwiały, nie poddawała się.
Była jedyną tarczą między Kłamcą, a wężem, którego jad kapał na jego twarz za
każdym razem, gdy opróżniała misę, do której go zbierała. Kiedy kropla drążyła
skórę, ciałem Kłamcy wstrząsały potężne konwulsje. Ziemia na powierzchni
trzęsła się i rozpadała, zupełnie jak on. Tylko w tych chwilach, gdy oddychał
ciężko, a rana wrzała, pustosząc jego oblicze, milkł, pokonany, niepodobny do
siebie. Wówczas serce Sigyn pękało na nowo i znów zalewała się łzami.
I TRY TO REACH FOR YOU
BUT YOU HAVE CLOSED
YOUR MIND
Kiedy mówił, trochę mniej myślała o losie, który ich
spotkał, o gniewie bogów, którzy tak okrutnie pokarali Lokiego, o jelitach
Narviego i Váliego, którymi przywiązali go do skał, skazując na wieczne
cierpienie. Kiedy do niej mówił, zapominała, że kłamie. Że okłamał ją setki
razy. Zdradzał. Odchodził. Zapominał. Zapominała, że tchórz i manipulant jak on
nie zasługiwał na nią, ani nawet na jej splunięcie. Zamiast tego oddawała mu resztę życia.
Resztę siebie. Wszystko, co jej zostało.
WHATEVER HAPPENED TO
OUR LOVE? I WISH I UNDERSTOOD
IT USED TO BE SO NICE
IT USED TO BE SO GOOD
Bo to on był jedynym, co jej zostało. Gdyby miała go
porzucić, na zawsze lub gdyby miała go stracić, bezpowrotnie, jak miałaby dalej
żyć? To tylko dołożyłoby jej cierpienia. Może i był niewdzięcznikiem i nie był
jej wart, ale takiego go kochała. Z jego wadami i okropnym charakterem. Bez
niego nie byłby bogiem psot. Nie byłby sobą. Sigyn nigdy nie oczekiwała, że się
zmieni. To nie byłoby fair. Miłość nie wybiera. Miłość akceptuje. Stoi obok,
wytrwale, wspiera i niewiele wymaga. Tak jak ona. Choć daleko jej było do bogini
miłości. Była tylko żoną Kłamcy. Matką jego martwych dzieci. I taką pozostanie.
U jego boku. Aż do końca.
SO WHEN YOU'RE NEAR ME,
DARLING, CAN'T YOU HEAR ME?
SOS
THE LOVE YOU GAVE ME, NOTHING
ELSE CAN SAVE ME
SOS
Hej :)
OdpowiedzUsuń"High Rise" jest wciąż na mojej liście do obejrzenia, a "SOS" w tej wersji jest niepokojące, acz piękne.
Tekst może i krótki, ale masz tę niesamowitą zdolność zawierania wiele treści, nie szastając słowami. Bardzo mi się to podoba.
I szczerze napiszę, że miałam ciarki. Przedstawiłaś obraz miłości, która "nigdy nie ustaje", nawet kiedy życie staje się piekłem. Ładne nawiązanie do mitologii nordyckiej, cierpienie, ból i bezradność, do tego muzyka - poczułam się niczym na pokazie obrazu, który z każdą chwilą wyostrza się, by pokazać ponure, przygnębiające szczegóły. Dziękuję.
Pozdrawiam