Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

niedziela, 10 października 2021

[109] Stranger: Sus acciones mi voz no amedrentan ~Miachar

  to. SadisticWriter

Happy birthday,

chingu! <3



Mogłem patrzeć po całej tej brygadzie, która gotowa była spijać słowa z nich ust, byle tylko poznać mój punkt widzenia na wszystkie wydarzenia, jakie przez ostatnie miesiące miały miejsce, jednak nie byłem w stanie od razu o nich mówić. Wynikało to po części z tego, że wciąż nie wszystko do mnie docierało – mimo rekonwalescencji po ataku, która zabrała mi dwa tygodnie, nadal wydawało mi się, że wybuch zaczyna się od nowa i od nowa, a sufit kolejny raz zwala mi się na głowę. 

Miałem rozpocząć opowieść od początku, jednak skąd mogłem wiedzieć, kiedy ten początek miał miejsce? Byłem częścią tej instytucji od ponad dziesięciu lat, przez ten czas naprawdę sporo zdołało się wydarzyć. 

– Wydaje mi się… – podjąłem, nie będąc pewny, czy głos w którymś momencie przemowy mnie nie zawiedzie – wydaje mi się, że chwila, kiedy to dla mnie miało zacząć się najgorsze, składała się z kilku wydarzeń.

– Jakich?

– Wysłanie na misję, z której ukradliśmy klucz, oraz moja degradacja.

Wspomnienia momentu wysłania na tamtą misję pojawiło się nagle w mojej głowie.


– Na pewno jesteście gotowi? – zapytał dowódca brygady, który nie mógł ukryć niepokoju wymalowanego na twarzy. Jeżeli on się denerwował, co miałem powiedzieć mu ja z Willem? Przecież nagle nie zrezygnujemy, nie jesteśmy tchórzami.

Choć czasami bardzo chciałbym nim być i odwrócić się od pełnego niebezpieczeństw życia, ale że bardziej byłem masochistą, mimo tego, co mnie spotkało, ja wciąż uważałem, że jestem w stanie wyplenić zło. 

Zbyt wielka ufność w istnienie dobra dopiero miała sprowadzić mnie na manowce.

– Tak, jesteśmy – odpowiedzieliśmy z Mirbym jednym głosem, na co dowódca jedynie skinął nam głową.

– Tylko bez żadnych akcji poza protokołem, zrozumiano? – dopytał, patrząc przy tym uważnie na Willa, a mnie przemknęło przez myśl, że przyjaciel może odwalić coś, co sprowadzi na nas kłopoty, ufałem jednak, że to nie nastąpi tego dnia.

–  Tak jest! – Will aż zasalutował, po czym obaj skierowaliśmy się do przydzielonego nam statku powietrznego.

Gdybym wiedział, w jakim stanie i z czym z nim wrócimy, może zastanowiłbym się dwa razy, czy bycie w parze z przyjacielem to na pewno dobry pomysł.


Powiedziałem o tym, jak wyglądała tamta akcja, jak przedarliśmy się przez lukę w osłonie wroga i zmierzyliśmy do wnętrza jego siedziby, by jak szpiedzy i zdrajcy w jednym stać się czynnikiem zapalnym.
Wciąż pamiętałem tamten szaleńczy bieg do statku, kiedy próbowano nas powstrzymać, a śmierć po raz pierwszy była na tyle blisko, by muskać oddechem mój kark.
Zdawało się, że było to tak dawno, jak w innym życiu, nie zaś przed paroma miesiącami.

Wszystko to było już w raporcie z tamtej misji, dlatego też szybko poruszono kolejną kwestię. 

– Dlaczego degradacja wzbudziła w panu niepokój? – zapytał przewodniczący komisji, a ja miałem ochotę parsknąć śmiechem. Skoro oni nie dostrzegali powodu, ta rozmowa mogła być naprawdę dłuższa, niż się początkowo zapowiadała, a ja naprawdę nie czułem się jeszcze na siłach, by w taki sposób konfrontować się z przeszłością, która wciąż bolała jak wszyscy diabli.

– Bo nie wyglądała tak, jak powinna.

A sprawiła, że moje życie miało oddalić się na dobre od pokoju, jakiego życzyli mi najbliżsi. 



 A LIFE NEVER LIVES IN PEACE


– Czy coś wydało się panu wówczas podejrzane, kapitanie?

Spojrzałem na osobę, która zadała mi to pytanie, i skrzywiłem się. Kto jak kto, ale generał Dolores była tam tego popołudnia, kiedy moje życie zaczęło zmierzać w kierunku, którego w żaden sposób się nie spodziewałem.

– Właśnie to, co teraz pni powiedziała, pani generał. – Po minie wszystkich członków komisji poznałem, że nie bardzo wiedzą, o co mi chodzi. – Nazwała mnie pani kapitanem. A wydawało mi się, że wraz z moim uczynkiem powinienem stracić te tytuł. Will również. Do tego zostaliśmy przydzieleni do akcji terenowej, w której wraz z Willem i porucznik Mars mieliśmy tworzyć własną oddzielną grupę, której jednak nigdy, przez kilka ostatnich miesięcy, nie dano jasno do zrozumienia, czym powinniśmy się zajmować.

W moich słowach zaczął czaić się jad, który opadał na członków komisji i powoli wsiąkał w ich uszy. Któryś z nich się wzdrygnął, zaś generał Dolores zacisnęła wargi, nie będąc zbytnio zadowoloną z tego, co mówię. Nie baczyłem jednak na ich uczucia – chcieli, bym podzielił się swoim punktem widzenia na tę sprawę, wynurzył przed nimi własne wspomnienia, by z moją pomocą zdołali pojąć, co tak właściwie miało miejsce i dlaczego tylu agentów musiało zginąć, by ziścił się czyjś sen o władzy i zemście.

– Czy coś konkretnie rzuciło się panu w oczy, kazało zastanowić nad tym, czy cała misja ma jakiś sens?

– Tak – przyznałem krótko, a pod wpływem spojrzeń rozwinąłem swoje zeznanie. – Dziwne było to, że ktoś młodszy stażem i stopniem miał robić za obserwatora. Czego w ten sposób Kira miałaby się nauczyć? Tylko tego, za jakim wzorcem nie podążać. – Gorzkie wyznania trafiały się nawet w miejscach, gdzie niekoniecznie się ich spodziewano. – Wtedy było to podejrzane, dzisiaj wydaje mi się, że Joeg chciał mieć pełną władzę nad naszą trójkę, kontrolować drapieżnika, którego szkolił, jak i mieć oko na ofiary, by te nie zdołały pojąć, co się święci, póki nie nadejdzie czas.

Uczono mnie, jak nie dać się cudzej manipulacji, jak rozpoznać, kiedy inna osoba chce zrobić ze mnie marionetkę, a mimo to dałem się wystrychnąć na dudka tylko dlatego, że mimo wszystkich doświadczeń wciąż wierzyłem w to, iż ludzie są dobrzy.

Jakże piękną lekcję odebrałem.

A TASTE OF DESTINY YOU’RE SEARCHING FOR 


Wciąż pamiętałem uczucia, jakie towarzyszyły mi, kiedy włączano nas do operacji Nieznajomy, kiedy Joeg próbował nadal mydlić oczy, gdy jego słowa stawały się zbyt ostrożne, jakby budowały kruchy mur, który uda mi się sforsować.

Jego akcje nie onieśmielą mojego głosu”, myślałem wówczas, mając wciąż tę naiwną nadzieję, która bardziej przystoi dziecku niż dorosłemu mężczyźnie, że wszystko zdoła się ułożyć i będzie dobrze. „Nie zdoła mnie zastraszyć”.
To były złudne nadzieje, o czym musiałem się boleśnie przekonać. Przeznaczenie, którego szukałem, będąc nastolatkiem, miało być czymś gorszym, niż mogłem myśleć.

Ale to już było za mną, a przynajmniej tak próbowano mi to tu wmówić.

Patrzyłem, jak członkowie wymieniają spojrzenia.

– Czy wydarzyły się jakieś sytuacje, które sprawiły, iż zaczął pan wątpić w intencje generała Joega?

– Gdyby była jedna, nie mówiłbym, iż nie wiem, od czego zacząć.

I powiedziałem im wszystko. O tym, jak generał wystawał na korytarzu, by gnębić mnie słowami, jak Kira w swoim zachowaniu stała się bardzo przyjacielska, choć przez kilka lat praktycznie nie rozmawialiśmy, jak oboje czasami wypytywali aż nadto, co powinni wiedzieć z zawodowego punktu widzenia. Im dłużej mówiłem, tym bardziej cała sprawa rysowała się przede mną klarowniej, aż w końcu uderzyła mnie jedna myśl – generał miał to zaplanowane, nim Mars dostała się do Agencji. To on ją tu wprowadził i uczył nienawiści do mnie.

Jednak pewne pytania wciąż pozostawały bez odpowiedzi, których miałem nigdy nie poznać.

Trudno mi było określić, jak wiele czasu minęło – zegar znajdował się na ścianie za moimi plecami – jednak mogłem stwierdzić, że dość, bym czuł nie tylko pragnienie i suchość w gardle, ale też zmęczenie. Nie umknęło to również komisji, która wykazała się olbrzymią cierpliwością i wyrozumiałością, kiedy atakowałem ją jadem i sarkazmem.

– Wydaje mi się – odezwała się generał Dolores – że usłyszeliśmy z pana strony wszystko, czego potrzebowaliśmy. Dziękuję, kapitanie Navy. Serdecznie dziękujemy. Może pan odejść i wypocząć. Miesięczny urlop zdrowotny to niewiele, co możemy na razie zrobić, liczymy jednak, że po tym czasie będziemy mogli zaproponować nowe warunki i pozostanie pan z nami.

Nie widziałem innej możliwości. Choć Agencja przeszła ostatnio dużo, dostarczając mi piekło na Ziemi, to tutaj był obecnie mój dom i miejsce, nie widziałem siebie nigdzie indziej.

Podniosłem się z krzesła, a kręgosłup cyborga i wsparcie mechanizmu utrzymało mnie w pionie.

– Również dziękuję. Do widzenia państwu.

Skłoniłem się lekko dowódcom i dyrektorom i wyszedłem, odprowadzany ich spojrzeniami, a jasność na korytarzu, na którym się znalazłem, wywołała u mnie światłowstręt. Nie zatrzymałem się jednak, a szedłem przed siebie, póki nie oceniłem, iż dość dzieli mnie od tamtego pokoju i mogę odetchnąć, choć nie z ulgą, iż wszystko się wyjaśniło, to z poczuciem, że właśnie ściągnięto z moich pleców olbrzymi ciężar.
– Navy?
Kobiecy głos przywołał mnie do siebie, potrzebowałem sekundy, by zlokalizować jego właścicielkę kilkanaście kroków ode mnie, stojącą pod oknem i patrzącą na mnie z wyraźną troską. 

Dziwnie było widzieć ją tak samą, wyraźnie przygaszoną, o smutnym uśmiechu, ale byłem niemalże pewien, że w jej oczach prezentuję sobą dokładnie taki sam widok. Reansa nie potrzebowała znaleźć odpowiednich słów, od razu wiedziała, o co chce zapytać.
– Już się skończyło?

Skinąłem jej głową.
– Tak, przed chwilą.

Zbliżyła się.

– To musiało być trudne. Jestem z ciebie dumna, że dałeś radę.

Nigdy, choć łączyło nas to, że oboje mieliśmy relacje z Willem, nie byliśmy blisko, mimo to nie miałem nic przeciwko, kiedy kobieta otoczyła mnie ramionami i lekko do siebie przytuliła.
– Byłeś dzielny, Navy. Naprawdę dzielny.

Odwzajemniłem uścisk.

– Dziękuję
– Gdzie ruszamy teraz?

Na tę chwilę było tylko jedno miejsce, które bardzo chciałem odwiedzić.

– Na cmentarz, o ile nie masz nic przeciwko.

Reansa odsunęła się i pokręciła głową.

– Oczywiście, że nie mam. Chodźmy.

Przemierzanie korytarza we dwójkę było przytłaczające, ale czułem też ulgę – wyznałem to, co od dawna mi ciążyło. Teraz wszystko pozostawało w rękach wymiaru sprawiedliwości, ja czułem się wolny.

Szkoda tylko, że moja wolność wiązał się z cierpieniem i śmiercią innych. 



2 komentarze:

  1. Zbytnia wiara w dobro w ludzich faktycznie moze sprowadzic na macowce, sama cierpie na tą przypadłość, że widzę w ludziach to co najlepsze.

    Ta akcja odcisnęła duży ślad w tego pamieci i psychice.
    służba w takiej organizacji może zniszczyć człowieka.
    Czasami trzeba uwazac op czym sie marzy jako nastolatek.

    zdaje sie ze jego plany zyciowe nie ziscily sie tak jak to sobie wyobrazał.

    nie wiem czy to posiedzeniekomisji cos da, mam wrazenie , ze to tylko formalnosc a sami nic nie zmienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze oddany ton i klimat przesłuchania. Czuć tu też ducha piosenki, choc teoretycznie nie ma tu wielu jej wersów, pasuje mi do tej serii. Wciąż pamiętam poprzedni tekst, ktory z niej czytałam i ten zapach walki, wciąż jest tu dla mnie wyczuwalny.
    Nie jest to lekki tekst. Nie mógłby być. Takie sytuacje i związane z nimi emocje muszą być ciężkie.
    Ciekawi mnie nastawienie Navy'ego. mimo wszystkiego, co przeżył i faktu, że o mało co NIE przeżył, wciąż chce pozostac w Agencji. Szacun!

    OdpowiedzUsuń