Sztywne kończyny, blada i niemal lodowata skóra sprawiały wrażenie, iż dziewczyna pożegnała się z tym światem. Zamknięte, nieruchowe powieki, obciążone dłońmi kostuchy nie walczyły o ostatni obraz przed śmiercią. Obraz, który jak zacięta klatka z filmu, powtarza się raz po raz przed oczami umierającego. Widziała ciemność, w ciemności i niezmierzonej otchłani lewitowała jej dusza.
The night beckons while you dream
Tylko to, bicie serca, tak irracjonalne w zaistniałej sytuacji. Po cóż człowiekowi, którego już nie ma w swoim ciele, bicie serca? Czy to jej serce biło faktycznie, czy mięsień opętany przez magiczne właściwości korzenia mandragory rozpędził się w akcje batalii o ostatnie oznaki życia, iż nie zauważyło, że reszta ciała się już poddała?
Wargi poruszyły się odrobinę, jakby targały nim pośmiertne mimowolne odruchy. Jakby trup chciał wydusić z siebie ostatnie słowa. Zamiast słów wydostała się tylko z nich gałązka. Kawałek patyka, jeden, a potem następny. To była mandragora próbująca wydostać się z ust Elissy. Wargi dziewczyny były ciężkie, a szczęka mocno zaciśnięta. Korzeń walczył z całych sił, aby opuścić jej ciało.
A life never lives in peace
Uderzał w zęby, ciął język ostrymi zakończeniami. Ciało nie reagowało. Nagle zdrewniałe palce Leszego uniosły głowę dziewczyny, po czym rozwarły jej usta. Mandragora wyszła z jej ciała, wspinając się po dłoniach swego pana.
– Zabrałeś ją ze sobą? – zapytał król lasu, na co korzeń przesłał mu karykaturalny uśmiech.
Czy to nie przedziwne, że roślina może tak bardzo upodobnić się w swym kształcie do postury człowieka, a nawet przybrać jego mimikę na czymś, co można byłoby nazwać twarzą?
Leszy opuścił delikatnie głowę Elissy na podłogę. Mimo że była martwa, miał nadal szacunek do jej ciała. Może był to wynik tego, iż jako mag była klasyfikowana do stworzeń magicznych, a tym samym uznawana za jedną ze swoich.
Dwójce Dobrochoczych i nakazał chronić ciało dziewczyny do momentu ceremonialnego pochówku. Były to demony zawsze przyjazne ludziom. Pomagały im w wędrówce i dotarciu do celu, gdy ci zagubili się w gęstym leśnym labiryncie. Elissa pomyliła drogi postawiona na rozdrożu życia. Teraz należało zaopiekować się jej ciałem i pomóc duchowi odnaleźć drogę do tego, co jest mu przeznaczone. Dobrochoczy wyglądał jak mniejsza wersja Leszego, poruszał się jednak na czterech nogach. Podobny do drzewa lub krzewu, porośnięty dookoła liśćmi, świetnie kamuflował się w lasach i polanach. Teraz oba demony klęczały nad ciałem dziewczyny, odmawiając ochronne mantry. Potrząsały głowami, gubiąc część swego maskowania. Listki spadały na jej twarz, zakrywając kropelki krwi, które wcześniej wydostały się z ust.
And fate may fall down upon you
Wiła podążała za swym panem. Spokojna, milcząca i nieokazująca emocji. Być może wiedziała, co nastąpi za chwilę, a może nie poruszyła ją śmierć młodego maga na tyle, aby zechciała uronić nad jej ciałem choćby jedną łzę. Z pewnością żyjąc tak długo, widziała rzeczy o wile gorsze. Może śmierć Elissy, była tylko jednym z efektów ubocznych bądź strat wpisanych w ryzyko operacji, jaką było rzucenie czaru ochronnego na las.
– Przynieście do mnie naczynie – rozkazał Leszy, stojąc przed ołtarzem znajdującym się w innej części jaskini. To miejsce nie było tak dobrze odizolowane, jak główny ołtarz, przy którym spoczywało teraz ciało dziewczyny. – Nie możemy stracić więcej czasu – mruknął jakby sam do siebie.
While the devil is knocking right at your door
– Jak rozkazałeś panie. – Potężny wilkołak dźwigał na silnych i owłosionych ramionach ciało. Zdawało się, że to kobieta. – Gdzie je położyć?
Leszy wskazał na pięknie rzeźbiony stół z dębowego drewna. Czy był on ofiarą dla demonów lasu od ludzi? Same demony nie zabiłyby drzewa, aby stworzyć z niego mebel. Najprawdopodobniej jednak ludzie wyciągnęli z lasu stary powalony dąb, który był źródłem ogromnej ilości drewna na opał i nie tylko. W podzięce wystrugano stół i pozostawiono w miejscu, w którym niegdyś leżało złamane drzewo.
Istota, która była połączeniem wilka i człowieka położyła ciało ciemnowłosej kobiety na blacie. Była młoda, jej ciało nie było zranione, nie było widać oznak choroby. Jak zatem zginęła?
Po ramieniu Leszego ześlizgnęła się ta sama mandragora, która wyszła uprzednio z ust Elissy. Do stołu podeszły trzy Wiły. Wyglądały tak samo. Jedną z nich była niedoszła znajoma Wittanki. Bliźniaczo do siebie podobne zaczęły wypowiadać słowa mantry bądź zaklęcia. Leszy odchylił głowę martwej kobiety, aby korzeń mandragory mógł wślizgnąć się do jej ust. Król dołączył do Wił, wypowiadając własne zaklęcie. Wydawało się, że mandragora ześlizguje się z ust w dół przełyku. Czy chciała zostać strawiona? Czy było to w ogóle możliwe?
Awaken, awaken, awaken, awaken
Cały proces wyglądał dość drastycznie. W wyniku zaklęć ciało zaczęło się całe trząść. Mandragora niemal na siłę zstępowała w dół przełyku, rozciągając i wybrzuszając gardło. Gdy znikła w przestrzeni żołądka, skóra ciemnowłosej kobiety zaczęła nabierać koloru, jakby do cienkich naczyń krwionośnych powróciła na nowo krew. Bez wątpienia płyn w jej żyłach był przepompowywany przez bijące serce. Jej ciało wracało do życia. Mięśnie, ścięgna i nerwy zaczęły pracować. Palce u dłoni tańczyły, niczym pociągane za sznurki, gałki oczne poruszały się pod jeszcze zamkniętymi powiekami.
Zebrani zamilkli, a kobieta, łapiąc głęboki oddech, podniosłą się do pozycji siedzącej. Miała otwarte i przerażone oczy. Była nadal człowiekiem czy już przemienionym demonem?
– Kim jesteś? – zapytała gwałtownie Wiła.
– E...Elissa. Udało mi się rzucić zaklęcie ochronne na las? – zapytała lekko zdezorientowana.
– Tak. To się udało – odparła Wiła, spoglądając na Leszego i oczekując rozkazów.
Wuuuuut.... Co tu sie odpierniczylo!!! Czekaj, bo az nie wiem w koncu, czy oni ja ozywili w jej ciele czy w jakims innym??? Bo z opisów tak jakby w innym wynika, ale skąd oni by je wzięli!! W kazdym razie... Rany. Ok, w każdym razie Elissa gdzieś tu jest xd masz szczęście! ;D bo to nie mogłoby się tak skończyć przecież.
OdpowiedzUsuńMocne, udane opisy. Gałązki wychodzące ustami, madragora zstępująca z powrotem do żołądka, o w morde, no korzeń ukradł show :D
Sama śmierć przejmująca, uwierzyłam, ze taki będzie koszt tego zaklęcia.
Niezły rollercoaster!!
Hej :)
OdpowiedzUsuńJa Wilczy czuję się trochę zdezorientowana. Elissa zmarła, ale ożyła za sprawą mandragory, która wpierw opuściła jej ciało, a potem weszła z powrotem?
W każdym razie jest już jakaś podniosłość, powagą, jakby to, co na miejsce, miało też olbrzymie znaczenie. Dość plastycznie, bez większych przestanków w treści, co prowadziłoby do wybicia z rytmu podczas czytania.
Pozdrawiam