Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

niedziela, 25 maja 2025

[192] ihaehalyeogo hajima ~ Miachar

 W tekście zawarto mądrości dr Ku Do-wona („Resident Playbook”, ep. 6). 


이해하려고 하지 – 

Chyba powinnam wreszcie zacząć dbać bardziej o swój komfort psychiczny – przeszło mi przez myśl, gdy patrzyłam, jak siedzący naprzeciwko mnie, zdecydowanie żarłoczny niczym jeden z rekinów, kilkuletni chłopiec właśnie wgryza się w kolejnego hamburgera. Gdyby to zależało jedynie ode mnie, sama bym naszykowała jakąś kanapkę w domu, a nie ciągała go po knajpach z fast foodem, ale jestem tylko jego ciotką, nie matką, mam mało do powiedzenia. Zwłaszcza że potomstwa nie planowałam, nie planuję i to się raczej nie zmieni.

Sama nie zdecydowałam się na nic do jedzenia – nie przepadam za tłustym i smażonym, a sałatki nie wyglądały najlepiej – sączyłam tylko czarną kawę i robiłam, co mogłam, byle tylko nie zerkać co chwilę na zegarek na nadgarstku. Gdyby siostra, siedząca obok swojego syna, mnie na tym przyłapała, dostałabym burę. Albo dobrą radę, bym siedziała cicho, bo na dobrą sprawę to się nie znam i nie mam prawa wypowiadać w tej materii.

Wokół nas panował niezły rozgardiasz. Można się było spodziewać, że w sobotnie popołudnie lokal tego typu będzie miał sporo klientów, ale im dłużej obserwowałam drzwi wejściowe, tym widziałam, jak kolejne masy napływają i liczą na to, że znajdzie się dla nich miejsce siedzące. Przed ladą z odbiorem zamówień stało już przynajmniej kilkanaście osób, kolejnych tyle ustawiło się do zwykłej kasy, a trzecie tyle okupowało kioski, by samemu wybrać sobie coś do przekąszenia i zapicia.

Gdyby to zależało ode mnie, umawiając się z siostrą na spotkanie, od razu zasugerowałabym jej konkretną restaurację czy nawet plac zabaw, a nie pozostawiła to jej. A tak zgodziłam się na datę i godzinę, nie myśląc nawet o tym, że przyjdzie nam spotkać się w fast foodzie, gdzie nawet nie ma warunków, by porozmawiać i wymienić się tym, co ostatnio działo się w naszym życiu.

Zamiast tego tuż obok mnie oparta leżała hulajnoga, którą młody przybył na spotkanie – niemal wjeżdżając w przechodniów, bo nie wyrobił na zakręcie przed lokalem – i patrzyłam, jak chłopiec ładuje w siebie tłuszcze nasycone, a plamy ketchupu zdobią jego pyzatą twarz.

Któryś już raz poczułam, że choć spędzam czas w towarzystwie najbliższej rodziny, to czuję się przy jej członkach obco. Jakby nie pasowałam swoim stylem życia do ich, a jedynie przypadek sprawił, że mieliśmy ze sobą cokolwiek wspólnego. Patrzyłam, jak siostra, starsza zaledwie o dwa lata, wrzuca do ust kolejne frytki i przegląda coś w swoim telefonie, a jej dziecko powoli czai się, by dać w nogę i zacząć małą rozróbę.

Szczerze? Nie tak wyobrażałam nas sobie w dorosłym życiu. Myślałam, że nadal będziemy jak koleżanki, które od czasu do czasu się sobie zwierzają i ufają sobie w najważniejszych życiowych sytuacjach, lecz wychodziło na to, że bardzo się pomyliłam. O tym, że siostra jest w ciąży, dowiedziałam się jako ostatnia z rodziny – po co mi mówić, skoro nie jestem zainteresowana macierzyństwem i jakimikolwiek dziećmi – o tym, że wychodzi za mąż, powiedziała mi nasza mama. Nie wiedziałam nic o tym, jak radzi sobie w pracy, czy mieszkanie nie wymaga remontu albo czy jej życiowy partner nadal dobrze o nią dba. Widywałyśmy się od czasu do czasu, ale zawsze na mieście. Jakbyśmy naprawdę miały ze sobą niewiele wspólnego.

Że też można aż tak chybić ze swoimi założeniami. 

– Może chcecie coś jeszcze? – zapytałam, chcąc wypełnić milczenie miedzy nami w sali pełnej rozmów i włączonej muzyki. – Może jakieś lody na deser? – zasugerowałam, choć ktoś mi kiedyś powiedział, że w takich miejscach to je się chemiczne mieszanki lodów, które nie są przyjazne zdrowiu.

Siostrzeniec nawet na mnie nie zerknął, a wepchnął sobie do ust pozostałą część kanapki, za to jego matka spiorunowała mnie wzrokiem.

– Zwariowałaś? Wiesz, ile to ma w sobie cukru? Nie mogę w ten sposób krzywdzić swojego dziecka. 

Na usta pchała mi się uwaga, że właśnie w tej chwili jej dziecko napełnia swój żołądek mocno przetworzonym jedzeniem, które w przyszłości może przynieść mu wysoki poziom cholesterolu, miażdżycę i otyłość, ale w porę ugryzłam się w język. Nie chciałam zaczynać żadnej kłótni, wolałam tworzyć bardziej przyjemne wspomnienia. Nawet jeśli nie zawierały się w nich zwierzenia, to chciałam kolekcjonować momenty, w których byłyśmy razem. 

– Zrozumiałam – mruknęłam, po czym dopiłam swoją kawę. Na języku pozostał mi smak goryczy, który nie pochodził jedynie z ziaren.

– Ciociu – chłopiec zwrócił na mnie swoją uwagę – a wiesz, że w zoo urodził się mały tygrys? Mieliśmy iść z mamą go zobaczyć, ale jest na razie mocno zajęta.

Jak dla mnie wyglądała na zajętą tylko telefonem, ale i to zatrzymałam dla siebie. 

– Mogę z tobą pójść, jeżeli bardzo chcesz je zobaczyć na własne oczy. Może w najbliższą sobotę? Tylko zorientuję się, czy pozwalają zwiedzającym zobaczyć tego malucha. Wiesz, niektóre gatunki zwierząt potrzebują…

– A ty znowu swoje – siostra weszła mi niegrzecznie w słowo. – Kiedy tylko możesz, to się wymądrzasz. Nie jesteś najważniejsza z tą swoją wiedzą, wiesz? – Zacmokała i znowu zanurzyła się w scrollowaniu, a ja poczułam się, jakby ktoś właśnie przywalił mi pięścią w żołądek.

To chyba najlepiej odzwierciedlało naszą relację przez ostatnią dekadę. O tym, jakie podejmowała decyzje, dowiadywałam się w ostatniej kolejności. Gdy ja chciałam być częścią jej życia, siostra postawiła między nami mur, którego nie umiałam przeskoczyć. Choć kochałam ją i rodzinę, którą stworzyła, czasami myślałam o tym, by całkowicie zerwać tę więź, skoro przynosi mi ona ze sobą tyle smutku. 

Ale na to jeszcze nie potrafiłam się zdobyć.

– Przepraszam – mruknęłam tylko i wyjrzałam przez okno na parking, który zdawał się w ogóle nie pustoszeć.

Inaczej było z moim sercem – w nim ziała ogromna pustka.

Żadne z nas się nie odezwało. Siostrzeniec skończył jeść, siostra rozprawiła się z frytkami i nic więcej nas tu na dobrą sprawę nie trzymało. Mimo to jakoś nie umiałam ruszyć się z miejsca. Jakbym przykleiła się niewidzialnym klejem i teraz nie było siły zdolnej do tego, by mnie uwolnić.

Siostra od razu to zauważyła, skrzywiła się i prychnęła.

– A ty co, księżniczko? Zamierzasz dalej tu siedzieć?

Nigdy nie była względem mnie opryskliwa – przynajmniej jeżeli chodzi o nasze wspólne dzieciństwo. Im dłużej mieszkałyśmy w pewnej odległości od siebie, tym bardziej dostrzegałam w niej cechy i zachowania, które internet określał mianem Karyn. Starałam się zrozumieć, skąd w niej te zmiany, czy to zależało od towarzystwa, z którym się teraz zadawała, ale nie znalazłam satysfakcjonującej odpowiedzi.

– Nie, nie zamierzam.

– To się ruszaj, Jack już czeka na mnie i młodego, idziemy do kina.

Czyżby to ją zajmowało przy stole? Pisanie z mężem i ustalanie jakiegoś planu zamiast rozmowy ze mną, choć nie widziałyśmy się od dobrego miesiąca, a przez ten czas wymieniłyśmy może z sześć esemesów? Nie powiem, nieco mnie to zabolało. Ale i to przemilczałam.

– Okej.

Zmusiłam się, by wstać i wyjść za nią i za siostrzeńcem z lokalu. Oczywiście to mnie przypadło w udziale niesienie hulajnogi chłopca, bo on był na to za słaby mimo zjedzenia kilku burgerów, a siostra znowu zapatrzyła się w telefon. Chyba tylko łut szczęścia sprawił, że nikt jej nie potrącił, kiedy przechodziliśmy przez parking do jej samochodu.

Zatrzymaliśmy się przy pojeździe, pomogłam wpakować małego do środka i zwróciłam się do siostry. Ta tylko skinęła głową.

– Dzięki za dziś, odezwę się, jak będę miała znowu czas. Na razie.

– Ale…

Nie dane mi było powiedzieć nic więcej, bo zajęła miejsca za kierownicą, mocno trzaskając przy tym drzwiami. Niemal od razu odpaliła silnik i odjechała, a ja zostałam sama, nie wiedząc, czy wybiorę się finalnie z siostrzeńcem do zoo i kiedy to się stanie. Czy w ogóle się wydarzy. 

Wychodziło na to, że obchodzę swoją jedyną siostrę – poza nią nie miałam innego rodzeństwa – tyle, co zeszłoroczny śnieg. A nie byłam w stanie wyrzucić jej tego prosto w twarz ani prosić, by znowu mnie zauważała, bo pewnie uznałaby mnie za śmieszną i nadmiernie dramatyzującą.

To jak najbardziej miało prawo mnie boleć, a swoją złość chciałam jakoś uwolnić. Przez myśl mi przeszło, by jednak przejść się jeszcze tego dnia na siłownię i wykorzystać bieżnię do swoich celów, ale w drodze do domu, kiedy przystanęłam przed przejściem dla pieszych i czekałam na zmianę świateł, zadzwonił mój telefon.

Niewiele osób kontaktowało się ze mną z własnej woli. Klienci i kontrahenci mieli inny mój numer, na który nie dzwonili w weekendy – chyba że pojawiła się sytuacja kryzysowa, której trzeba było szybko zaradzić – rodzice zawsze wybierali niedzielne południe na zdanie sobie nawzajem raportu, a nieliczni znajomi preferowali wiadomości. Na dobrą sprawę tylko jedna osoba lubiła kontaktować się ze mną w ten sposób.

I w tej chwili to była właśnie ona. Jakby zesłana mi w tej chwili z nieba.

– Cześć, Jayden, co tam? – zapytałam i ruszyłam przed siebie, bo miałam zielone.

Nie usłyszałam odpowiedzi, bo odsunęłam urządzenie od ucha, by pozostać czujna. Gdy przyłożyłam go ponownie, usłyszałam ciszę. Nie zmartwiło mnie to, wystarczyło mi rzucić:

– Już jestem bezpieczna – by w odpowiedzi poniosło się:

– Bardzo mnie to cieszy. Cześć, Mira. Zacząłem mówić, że dzwonię, bo poczułem, że powinienem. Masz teraz chwilkę? Wszystko w porządku?

Nie wiedziałam, jak to robił, ale wiedział, kiedy jest ze mną nieco gorzej pod względem mentalnym. Jakby miał szósty zmysł nakierowany na odbieranie mojego samopoczucia. Nie wiedziałam jak, ale byłam wdzięczna wszelkim siłom wyższym, że mam w swoim życiu kogoś takiego.

– Mam chwilę, nie wiem, czy wszystko w porządku.

– Jak to? – wyraźnie się zaniepokoił. – Czyżbyś nie widziała się z siostrą i małym?

– To nie tak. Widziałam się, ale to spotkanie… Bardzo odbiegło od tego, co sobie wyobrażałam.

– Możesz powiedzieć mi o tym nieco więcej?

Dwa razy prosić nie musiał. W zwięzłych słowach przedstawiłam mu, co takiego miało miejsce tego popołudnia. Nie przerywał mi, tylko słuchał, dopóki nie zakończyłam swojego monologu.

– W ogóle jej teraz nie rozumiem – przyznałam. – Tak, wiem, że jesteśmy różne, zawsze byłyśmy, ale teraz mam wrażenie, że stałyśmy się sobie prawie jak obce. Nie wiem, czy powinnam cos z tym zrobić.

– Wydaje mi się, że jest coś takiego.

– Naprawdę?

To mogłoby ułatwić mi życie.

Nie próbuj zrozumieć – powiedział mi i zamilkł. A ja czekałam na ciąg dalszy.

Ten nie nastąpił przez kolejną minutę, co nieco mnie zirytowało. 

– Och, to jest twoja rada? – Nie powinnam być dla niego niemiła, był bowiem najbliższą mi duszą na całym świecie i nie powinnam sprawiać, że poczuje się przeze mnie źle. Wystarczyło, że sama przechodziłam przez coś takiego, nie chciałam być katem względem drugiego człowieka. – Wybacz. Wyjaśnij, dlaczego nie powinnam tego zrobić?

– To proste. Jesteście różne od siebie, jak sama zresztą zauważyłaś. Z tego też powodu nie będziesz w stanie w pełni zrozumieć jej zachowań. Pogódź się z tym, że taka teraz jest. Kwestionowanie wszystkiego niczego nie zmieni. Zostaw to. Nie jesteś w stanie nikogo zmienić. Poświęcasz czas i energie na coś, czego nie naprawisz. Tylko ty na tym tracisz. Po co to robić?

Jego słowa docierały do mnie od razu, ale sens jakoś nie chciał być aż tak szybki. Aż przystanęłam na chodniku, starając się przetworzyć to, co mi powiedział. 

– Czyli że mam po postu żyć z taka relacja, jaka mamy?

– Możesz jej powiedzieć, co myślisz i jak się czujesz, ale nie powinnaś starać się jej zmieniać. Ona może mieć podobne odczucia. Lepiej skupiać się na nich niż tracić siły na coś, co z góry skazane jest na powodzenie. Chcesz mieć te wieź, prawda? Więc nie rob tego, co mogłoby sprawić, że ją stracisz. 

Jego słowa brzmiały dość logicznie, ale na razie wolałam grzebać się dalej w odczuwanej beznadziei. Z tego też jakoś zdołał zdać sobie sprawę.

– Jesteś teraz zajęta?

– Nie, właśnie wracam do mieszkania. Dlaczego pytasz?

– Masz może ochotę napić się ze mną kawy? Ale takiej z kawiarni, nie z fast fooda, bo pewnie nic innego sobie nie wzięłaś.

Przyjaciel znał mnie aż za dobrze. Zaczynałam na poważnie podejrzewać, że w poprzednim życiu albo byliśmy małżeństwem, albo bliźniakami.

– Z chęcią.

– Okej, to porzucam obserwowanie seniorów ćwiczących na siłowni pod chmurką, może nie uznają mnie w pełni za dewianta, i lecę do ciebie, tylko powiedz mi dokładnie, gdzie jesteś. 

Podałam mu lokalizację, przyrzekłam, że będę czekać odpowiednio długo, po czym rozłączyłam się, a na moich ustach widniał cień uśmiechu. Nie byłam pewna, czy posłucham Jaydena, czy może nadal będę próbowała coś zmienić w siostrze, liczyło się, że nie byłam w swoim życiu całkowicie sama, że jednak był ktoś, na kim mogłam się oprzeć, gdyby zaszła taka potrzeba. 



1 komentarz:

  1. Heeej, o kurde, powiem ci, że taki moze niepozorny tekst, okruchy życia, ale, heeeej, wiesz jak sie wciaglam? Az mi reka zdretwiala, bo podpieralam brode przy kompie xd Takie mi to bardzo bliskie było... Czekałam do ostatnich zludzen, az siostra wykrzesa z siebie odrobine zainteresowania i... nie, no ja nie bede umiala z tym zyc! Ja POTRZEBUJE sceny, jak rozmawiają, jak glowna bohaterka odwaza jej sie wyznac swoje mysli i jak sie czuje z ta relacja teraz i chce poznac reakcje siostry i że czemu, no jak mozna tak zlewac drugiego, bliskiego czlowieka. Potzrebuje wyjasnien.
    Smutne to bylo, Jayden wniosl troche nadziei. I madrej rady. Och jak bym chciala umiec ja zastosowac w zyciu. Chociaz staram sie, idzie mi lepiej niz kiedys.
    Heeej. Jak bede liczyc na jakis ciag dalszy, wiesz? Nie czuj presji xd to bylo jak odcinek serialu, ktory wciaga od pierwszego odcinka! zajrzalam w ich zycie i chcialabym moc zagladac w nie dalej.

    OdpowiedzUsuń