Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

niedziela, 17 września 2023

[152] Dziedzictwo Elissy: One step at the time ~ Kaja

  Wiatr się wzmagał, temperatura spadała, a ciało, wędrującej przez Hinderlandy Elissy, drętwiało z minuty na minutę. Nie chciała spoglądać za siebie, choć gdyby to zrobiła, ujrzałaby jedynie surowy krajobraz i wszechobecne połacie śniegu. Stare miejsce zamieszkania było tak daleko, że stało się jedynie rozmywającym się wspomnieniem, do którego nie chciała wracać. Wiedziała, że powracanie do przeszłości jest jak rozcinanie dawno wygojonej blizny - niczemu dobremu nie służy, a jedynie powoduje ból i nawracanie starych schematów oraz nieprzyjemnych uczuć, które od dawna powinny być przepracowane, albo przynajmniej zakopane głęboko w podświadomości.

Gdzieniegdzie z ziemi wyrastały drzewa, zgrupowane w małe kolonie, chroniące się wzajemnie przed porywistym wiatrem, ale nie na tyle dobrze, aby na ich brzegach nie było połamanych gałęzi.  Małe zagajniki przykryte śnieżnymi kapeluszami stanowiły chwilowe schronienie. Dziewczyna starała się odpoczywać co parę godzin wśród gęsto posadzonych pni drzew. Wydawało jej się, że im dalej zachodzi, tym zagajniki zamieniają się w większe skupiska, aż w końcu dotarła do gęstego i mrocznego lasu. Zwykle słońce prześwituje przez korony drzew, ale tutaj pokłady śniegu zatrzymywany jakiekolwiek promienie. Na szczęście równie dobrze radziły sobie z mroźnym wiatrem, który w ciemnościach zanika zupełnie.

Amulet na szyi dziewczyny delikatnie rozjarzył się, dając jej odrobinę światła. Zawsze tak się zachowywał w ciemnościach, jakby chciał ją ostrzec, że właśnie w mroku kryje się największe niebezpieczeństwo. Dopóki amulet dawał lekką poświatę, a ona widziała, gdzie stąpa, dopóty czuła się pewnie. Brak dziennego światła przyprawiał ją o senność. Postanawia poszukać schronienia przed zapadnięciem nocy. W najgorszym wypadku kilka połamanych gałęzi posłuży jej jako szałas, a leśne runo jako posłanie. 

Nie mając już sił na dalsza wędrówkę, zaczęła zbierać gałęzie na stworzenie prowizorycznego schronienia. Wtedy jej oczom ukazało się skalne sklepienie. Wiedziała, że nie musi szukać niczego innego, aby w spokoju wypocząć tej nocy. Gdy podeszła bliżej, okazało się, że to wejście do kopalni. Do środka prowadziły wąskie stalowe szyny, w głębi widoczny był wózek.  Pomyślała, że to bardzo nietypowe miejsce na wydobywanie surowców. Bardzo wysoko, w zimnym i ciężko dostępnym miejscu. Z pewnością nie pracowało tu zbyt wiele osób, może jedynie lokalni mieszkańcy, bądź bezkompromisowy poszukiwacz złota. Dla tych drugich nie było przeszkód nie do pokonania. Teraz jednak kopalnia wyglądała na pusta. W środku nie było widać ani zapalonych lamp naftowych, ani słychać ożywionych rozmów, bądź złowrogich przekleństw. 

Dziewczyna weszła do środka, na tyle głęboko, że lodowaty wiatr przestał kaleczyć jej skórę swoim dotykiem. Rozpaliła jedną z pozostawionych lamp, a ściany rozbłysły blaskiem klejnotów szlachetnych. Czerwone rubiny, zielone szmaragdy i żółte agaty tworzyły hipnotyzującą mozaikę. Zapatrzona w taniec barw na sklepieniu, nie zauważyła, że jedne z rozmigotanych na czerwono punktów, to w istocie oczy obserwujące ją uważnie. 

– Wiedziałem, że w końcu ktoś odkryje mój skarb – gniewny ton rozbrzmiał jak echo, obijając się o ściany kopalni. – Nie zabierzesz mi tego, nad czym pracowałem przez całe życie. – Zgarbiony mężczyzna z długą siwą brodą wskazywał na nią palcem. – Nikt mi tego nie zabierze! – krzyknął przeraźliwie, a za jego wrzaskiem powędrowało całe stado nietoperzy.

– Nie mam zamiaru nic stąd zabierać! – Elissa padła na ziemię, zakrywając rękami głowę.  – Chciałam się tylko schronić przed zimnem.

– Nie wierzę ci! Całe życie chroniłem to miejsce, dla niego życie oddałem i po śmierci nadal będę je chronił. To moje kamienie! Moje!

W tym momencie Elissa zdała sobie sprawę, że nie rozmawia z człowiekiem. Starzec był kolejnym demonem, zapewne Skarbnikiem, albo jak nazywała go babka Doremide, Pusteckim. Człowiek, który ma swoista obsesję na punkcie złota lub innych drogocenności. Tak zachłanny, że z najbliższymi jednym okruszkiem by się nie podzielił. Ten Skarbnik najwyraźniej całe życie ukrywał istnienie kopalni pełnej drogocennych kamieni.

– Nie chcę twoich kamieni, szukałam jedynie schronienia – odparła, ale każde jej słowo było zniewagą dla demona.

– Wszyscy tak mówicie! – Jego gniew się wzmagał. 

Kolejne co usłyszała Elissa to cichy pisk. Narastający i kłujący bębenki jak igły. Leżąc nadal na ziemi, poczuła pod palcami lekkie wibracje. Była w jaskini, a w takich miejscach występowały trzęsienia, w wyniku których stropy zawalały się górnikom na głowy. Miała nadzieję, że to się nie wydarzy. Odwróciwszy się twarzą ku wyjściu, kalkulowała, jak długo zajmie jej ucieczka na zewnątrz. Znikąd wyskoczyły na nią setki gryzoni. Myszy i szczury przebiegały między jej nogami i rękami, gdy ta na czworakach klęczała na ziemi. Wskakiwały na plecy, po czym pędziły dalej, jakby je sam diabeł gonił. 

Skarbnik stuknął w podłoże trzy razy kosturem, a gryzonie zatrzymały się w miejscu. Wszystkie jak jeden mąż zaczęły wpatrywać się w dziewczynę.

– Ja naprawdę nie szukam kłopotów! – wrzasnęła, podnosząc się szybko. – Chciałam się tylko schronić przed zimnem. – Zaczęła wycofywać się powoli z jaskini.

– Gdybyś szukała schronienia, znalazłabyś je w moim opuszczonym domu. – Po jaskini rozległ się głośny śmiech Skarbnika. – A nie tutaj.

– Nie widziałam żadnego domu w tych górach. – Elissa była przerażona, widząc czerwone ślepia szczurów. Świeciły się w mroku jak rubiny na ścianach.

– Kłamiesz! Jest na południe od kopalni!

– Tam jeszcze nie dotarłam. – W uszach dźwięczał jej wysoki pisk gryzoni. – Wędruje od strony Lasos i Cendry. Stamtąd przyszłam.

– Hm. Od Cendry? – zastanawiał się przez chwile Skarbnik. – Przecież tam dostatek i ziemie urodzajne. Kłamiesz!  Nikt stamtąd nie ucieka w Hinderlandy, do krainy zapomnienia.

– Chyba tylko ci, którzy chcą, aby o nich zapomniano.

– Uciekinierka, powiadasz. – Skarbnik stuknął raz kosturem w ziemię, a wszelkie gryzonie rozpierzchły się z powrotem w głębiny jaskini. – Też kiedyś uciekałem. – Pogładził długą brodę.

– Pozwól mi odejść – prosiła, nadal cofając się ku wyjściu. – Nikomu nie powiem o tym miejscu i nigdy do niego nie powrócę. Będę kierowała się na południe i jeśli pozwolisz… – Ukłoniła się lekko, aby oddać w ten sposób szacunek Skarbnikowi. – Poszukam schronienia w twoim domu.

Pustecki podrapał się po głowie, odchrząknął i spojrzał gniewnie na dziewczynę.

– W porządku, ale jeśli piśniesz choćby słowo o moim skarbie, dopilnuje, aby cała zgraja myszy i szczurów z tej kopalni dorwała cię i obgryzła twoje marne ciało aż do kości.

Elissa kiwnęła głową.

Skarbnik machnął ręką na nią, po czym oddalił się w głąb kopalni. Lampa naftowa zgasła, a grotę ponownie pochłoną mrok.Elissa wyszła na zewnątrz, wiatr targał jej włosami, a mróz ponownie wgryzał się w skórę. Wiedziała, że ma zmierzać na południe od kopalni i odnaleźć stary dom skarbnika. Ponownie ruszyła w nieznane. 


2 komentarze:

  1. Ten początek o przeszlosci, o rozcinaniu blizn... poruszył mnie. I tak sie zgral z tym surowym klimatem, z ktorym zmagala się Elisa.
    Skarbnika sie nie spodziewalam! Myslalam, ze to jakis oszalaly poszukiwacz skarbow, a potem że Elisa ma przejebane xd Ale proszę, jak ładnie się to rozwiązało. To jest zawsze dobry argument, gdy ktos dostrzeże w innym samego siebie, to tak jest, że zamiast życzyć mu źle, zaczyna z nim sympatyzować. Tylko schronienia szkoda! Bo proba zaprzyjaznienia sie z demonem to już by byla przesada co? ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :)
    Fajnie, że pojawia się kolejna postać z legend. Choć jak Wilczy spodziewałam się w kopalni raczej poszukiwacza skarbów lub górnika o zbyt wysokim poczuciu odpowiedzialności. Elissą w swej podróży jest tak zdana na siebie, że mam ochotę wysłać jej jakieś towarzystwo. Ciekawe, czy jeszcze kiedyś spotka tego Skarbnika.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń